ten jeden, w którym James zrobił betoniki

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Bradley do cholery, weź to na poważnie- wrzasnęłam niemal przebijając swoim krzykiem całą piękną bańkę, w której się zamknęliśmy na ostatnie pół godziny

Można by było potraktować to jako metaforę, ale kiedy tak siedzieliśmy w salonie, otoczeni przeróżnymi ozdobami świątecznymi, można było się poczuć jak w wielkiej kuli śnieżnej. 

W końcu trzeba było udekorować choinkę od nowa, a moje nerwy ledwo starczyły na jedno takie przedsięwzięcie, dlatego też, za drugim razem, myślałam, że zwariuję.

-Wybacz Holly, po prostu nie widzę różnicy pomiędzy tym odcieniem niebieskiego, a tym...- uśmiechnął się pokazując na dwie bombki.

-No dobra- westchnęłam, patrząc na nie- W gruncie rzeczy są całkiem podobne. Przepraszam, chyba jestem zestresowana- stwierdziłam i opadłam na kanapę, która tonęła w poduszkach ze świątecznymi sloganami typu: greatest time of the year albo merry&bright.

-Zestresowana? Chyba żartujesz....

Bradley usiadł obok mnie i chwycił mnie za dłonie. Patrzyłam na nie przez chwilę, a potem zaczęłam się zastanawiać, dlaczego mnie to tak wszystko irytuje. 

-To jest plan idealny, przecież wiesz- rzuciłam mu spojrzenie- Planowałam te święta od 10 lat chyba

-Ja marzyłem o tych świętach od 10 lat, więc lepiej tego nie spieprz- zaśmiał się, a ja trzepnęłam go poduszką

Mój chłopak niezawodny jak zawsze, pomyślałam i rozejrzałam się po pokoju. Co za bałagan, musimy to ogarnąć i to jak najszybciej.

Nie zdążyłam jednak nawet wstać, gdy usłyszałam, że ktoś wszedł do domu.

Szybko spojrzałam na Bradleya, a ten tylko zmarszczył brwi i natychmiast stanął obok mnie.

-Nie zamknąłeś drzwi?- spytałam szeptem

-Przecież ty wchodziłaś ostatnia!- odparł

-Wcale nie

-Wcale tak

-No dobra- przypomniałam sobie- Może i ja...

-MAMY PIERNIKI!

Drgnęłam, gdy całkiem niespodziewanie krzyk rozniósł się po domu, ale też odetchnęłam, bo tego głosu nie można było pomylić z żadnym innym. Od razu też obiecałam sobie, że od tej chwili będę dwa razy sprawdzać, czy drzwi są zamknięte.

-Dobra, nieważne- pokręciłam głową i wyszłam z salonu- Jednak nikt nie czyha na moje życie

W korytarzu zastałam Carrie i Jamesa z wielkim pudełkiem, w którym jak przypuszczałam musiały znajdować się pierniki. 

Miałam wrażenie, że pierwszy raz uśmiechnęłam się, myśląc, że wreszcie coś się udało.

Jarrie przeszła tyle w ciągu zeszłego roku, że cieszylam się, że ostatecznie i tak zostali razem. Carrie potrafiła być bardzo zazdrosna, a od kiedy The Vamps stali się rozpoznawalni, James miał nieźle branie. Nawet nie wiecie ile siły mnie kosztowało przekonywanie tej dziewczyny, że nie ma się czym przejmować.

-Wspaniale - powiedziałam wesoło - Wreszcie jakieś dobre wieści

-Nie wystarczy ci, że masz mnie?- spytał Jak-Zwykle-Zazdrosny-O-Wszystko Brad

-Nie wiem jak ja sobie na ciebie zasłużyłam...

-No ja też się zastanawiam. Wiesz jestem w zespole...

- A wiesz gdzie nie jesteś? Na studiach!

- To jest jakiś argument- powiedziała Carrie- ale zajmijmy się świętami

Uśmiechnęłam się i wskazałam wejście do kuchni. W dalszym ciągu jeszcze panował tam mały chaos, bo wiedziałam, że po pieczeniu kolejnych ciast i tak będzie coś do sprzątania.

-Jestem z nich dumny....- stwierdził James z wielkim uśmiechem

Położył pudełko na stole i uchylił wieczko. Lekko zniecierpliwiona przedarłam się przez gąszcz bujnych włosów Carrie. Ona w dalszym ciągu ich nienawidziła, a we mnie budziły podziw.

Spojrzałam na pierniczki i na pierwszy rzut oka, musiałam przyznać, że wyglądają całkiem nieźle. Były kolorowe i zdawało się, że James posługuje się lukrem dwa razy lepiej niż ja. Byłam pewna, że na Pinterescie zrobiłyby furorę.

-No jestem pod wrażeniem- przyznałam

-Hej nie chwali dnia przed zachodem słońca - wtrącił Brad- przecież moje nie wyglądają o wiele gorzej....

Popatrzyłam na niego ze współczuciem i potargalam mu nieco włosy. Sam próbował zrobić swoją porcję pierniczków, ale na moje oko były one po prostu węglami z kolorowym lukrem.

-Jasne, oszukuj się dalej - Carrie przekręciła oczami- Odróżniasz już sól od cukru?

- Odróżniasz już sól od cukru?- przedrzeźniał ja Brad

Oczywiście nie mogło się to skończyć inaczej, niż bitwa na mąkę.
Carrie chwyciła w swoją drobną dłoń nieco mąki, która leżała w dalszym ciągu otworzona na stole. Niemal w ułamku sekundy, twarz Brada który stał na przeciw pokryła się mąką.

Westchnęłam i spojrzałam na Jamesa zmęczonym wzrokiem.

-Moze powinniśmy zacząć chodzić ze sobą- mruknelam i pokrecilam głową

-Ta, przeszło mi coś takiego przez myśl

Machnęłam ręką i zignorowałam sytuację. Jeśli Brad nabrudzi, będzie musiał posprzątać. Tak przynajmniej sobie tłumaczyłam.

-Cokolwiek. Próbujmy

Zupełnie jakbyśmy odprawiali magiczny rytuał, powoli chwyciliśmy ciastka w dłonie i spojrzeliśmy na siebie.

Pierniki pachniały i wyglądały idealnie, ale tak szybko jak wzięłam jeden z nich do ust, tak szybko zrozumiałam, że coś jest nie tak.

-James one są....- zaczęłam, ale w tym samym momencie przerwała mi Carrie

-Twarde jak skała, tak zgadzam się

Wszyscy zwróciliśmy nasze oczy na dziewczynę a ta tylko wzruszyła ramionami. Widocznie bawiła się świetnie wrabiając swojego chłopaka.

-Nie mogłaś mi powiedzieć tego wcześniej?- spytał James z wyrzutem

-Powiedzialam, ale stwierdziłeś, że pierniki musza być twarde

-Nie moga być aż tak złe

Do naszej małej wymiany zdań włączył się Brad, strzepujac z włosów resztki mąki.
Wziął jednego piernika i po chwili nie wiedzieć czemu zaczął się śmiać.

-Dobra, zapomnijcie, jednak mogą....hm, Betonika?- spytał i wystawił jednego w moją stronę

-Święta mnie mają dość, jak nic...- pokręciłam głową

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro