ten jeden z kłótnia o playlistę

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Mam nadzieję, że Brad za bardzo ci się nie naprzykrzał- powiedziała Anne, kiedy byliśmy już wszyscy razem, łącznie z moją mamą i Samem.

Siedzieliśmy w salonie, który jeszcze trzy godziny temu wyglądał jakby przeszedł przez niego huragan. Teraz piękna choinka zdobiła najważniejszy kąt pokoju, a "betoniki" pięknie się na niej prezentowały. Nie nadawały się do jedzenia, ale za to wyglądały niesamowicie.

Po dobrej godzinie prób, Bradley'owi udało się także właściwie rozpalić w kominku.... Nigdy nie był zmuszony tego robić, więc  nie miał pojęcia jak się do tego zabrać. Musiałam przyznać, że dawno się tak nie uśmiałam...

-Był jak zwykle, bardzo czarujący- odparłam sarkastycznie- doprowadzal mnie do szału, nie częściej niż zazwyczaj

-Holly...- moja mama zmierzyła mnie wzrokiem, a ja przewróciłam oczami

Czasami w ogóle nie rozumiała mojego sarkazmu. A ja znałam Brada i jego rodzinę na tyle dobrze, że mogłam sobie pozwolić na trochę narzekania. Całkiem sporo... W zasadzie zawsze kiedy miałam okazję. 

-Obyś tego nie spieprzył- Anne pokręciła głową i spojrzała na syna

-W ogóle nie czuje wsparcia, mamo

Brad zrobił dziwną minę, a potem spojrzał na Anne jakby chciał jej przypomnieć, że to jego stronę powinna trzymać.
Uśmiechnęłam się, a potem nieco przesunęłam się na kanapie, na której siedzieliśmy i chwyciłam go za ramię, kładąc na nim swoją głowę.

-To cud, że Brad wytrzymał ze mną.- powiedziałam w końcu szczerze- Zwłaszcza po tym jak nasza choinka złamała się w pół, James zrobił ciastka z cementu i wysiadły korki.

-No faktycznie to cud, że jeszcze żyje- przyznał poważnie

-No dzięki-mruknęłam- Miałeś zaprzeczyć- zmierzyłam go wzrokiem

Po chwili obie nasze mamy zaczęły nas chwalić za wystrój i urządzenie tych świąt, a my oboje patrzyliśmy na nie z uśmiechami, bo nie miały pojęcia co tu się działo jeszcze trzy godziny temu.

"Przyjemna" rozmowa toczyła się dalej, ale ja nie mogłam pozbyć się tego uczucia, że czegoś brakuje. 

Chyba zaczynałam szaleć w tamtym momencie, bo zdawało się, że wszystko miało swoje idealne miejsce. Prawdopodobnie udzieliła mi się jakaś świąteczna mania. Ciekawe czy jest jakaś osoba gałąź psychologii, która się tym zajmuje

Chwilę przypatrywałam się wszystkim wokół, a potem natychmiast wstałam z kanapy. Nagle dotarło do mnie co to jest

-Co znowu?- spytał Brad wzdychając i spoglądając na mnie

-Czegoś mi brakuje- odparłam

Mogłam się spodziewać, że wszyscy spojrzą na mnie jak na nienormalną, ale zdążyłam do tego przywyknąć, odkąd zaczęłam planować te "idealne" święta. 

Szybko wyszłam z salonu i skierowałam się do kuchni, gdzie ostatnio zostawiłam mój telefon.

- Pójdę za nią zanim jej całkowicie odbije- usłyszałam z salonu, ale postanowiłam to zignorować

Rozglądałam się chwilę po kuchni, a potem dostrzegłam telefon na parapecie. Oczywiście nasi przyjaciele zdążyli zrelacjonować całe swoje święta, ale postanowiłam, że odpisze im później.

-  Co znowu?

Brad wszedł do kuchni dokładnie pięć sekund później i spojrzał na mnie, jakby był zaniepokojony. W sumie nic dziwnego. Dawalam mu mnóstwo powodów do tego, żeby stwierdził, że jednak coś ze mną nie tak.

- Muzyka. Brakowało mi tylko muzyki- uniosłam telefon do góry

- Błagam cię. Jeśli jeszcze raz usłyszę All I want for Christmas is you to chyba oszaleję

Jako, że nasze przygotowania trwały od zaledwie tygodnia, to od tego czasu też, niemal nieustannie leciała świąteczna playlista, która zrobiłam już w październiku i miała nam nieco umilić domowe prace. Było na niej dobre trzysta piosenek, ale nie wiedzieć czemu All I want for Christmas is you leciało najczęściej. We wszystkich możliwych wersjach.
Brad dostawał od tego szału i raz nawet zamienił świąteczna playlistę na soundtrack Herculesa, wiec musicie zrozumieć jego irytację.

Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem i położyłam mu dłoń na ramieniu.

- Mój dom, moje zasady. Świąteczna playlista zostaje

- Wiesz, jakby ci to powiedzieć. To też jakby mój dom..

- Nie rozmawiam z osobą, która wpieprzyła cały kalendarz adwentowy pierwszego grudnia...

Brad chwile patrzył na mnie poważnie i zmarszczył brwi, jakby się zastanawiał nad moją wypowiedzią i próbował ułożyć jakiś dobry argument.
W końcu jednak wzruszył ramionami i rozbawiony pokrecil głową.

- No dobra. To był argument.

- Cały grudzień czekałam by go użyć. W każdym razie, nie przejmuj się, zrobiłam specjalną playlistę

Objęłam go jednym ramieniem i pocałowałam w policzek.
Nie było sensu w dalszym drażnieniu go, chociaż przypuszczałam, że to nieuniknione.

-A teraz... - powiedziałam wchodząc do salonu

Wszyscy zwrócili głowy w moją stronę, zastanawiając się czego mi jeszcze brakowało w tych bajkowych świętach.
Patrzyli na mnie wyczekująco, a ja szybko podłączyłam telefon do głośników i odwróciłam się w ich stronę.

- Muszę się napić- dodałam i nie wiedząc czemu wszyscy zaczęli się śmiać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro