ten jeden z naleśnikami

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Jakieś dwadzieścia minut później, zeszłam po naszych pięknie ozdobionych schodach na dół i skierowałam się do kuchni, skąd dochodziła bardzo znana mi piosenka i nucenie. W powietrzu unosił się zapach smażonych naleśników, a ja uśmiechnęłam się sama do siebie. 

Brad podtrzymywał tą tradycje już trzeci rok z rzędu. Co prawda, w zeszłe święta to ja wstawałam wcześniej, ale miałam zakaz wchodzenia do kuchni. Nawet do tej w moim własnym rodzinnym domu.

- Dzień dobry- powiedziałam wchodząc do kuchni

Tak jak podejrzewałam Brad stał przy kuchence przewracając naleśniki i podśpiewując do Christmas Love, Justina Biebera a ja wiedziałam, że zaraz odbędziemy głęboką i poważną rozmowę na ten temat. 

Cmoknęłam go szybko w policzek, a potem podeszłam do ekspresu.

- Dzień dobry, Holls

Słysząc to przezwisko od razu się odwróciłam i założyłam ręce na biodra.

-Właśnie zrujnowałeś atmosferę

-Wcale nie, w dalszym ciągu jest pięknie- uśmiechnął się 

Po chwili chwycił talerz z gotową porcją naleśników i postawił na stole.

-Z Nutellą, czy...- spytał patrząc na mnie, ale musiałam wyglądać tak wymownie, że od razu dodał- Nie było pytania

Uśmiechnęłam i z gotową kawą usiadłam przy stole.

-Wiesz co, chodzenie z tobą też ma jakieś plusy- przyznałam

W tym samym czasie telefon Brada zabrzęczał, a ja byłam pewna, że Tristan w dalszym ciągu stara się znaleźć pięćdziesiąt różnych korzyści płynących z umawiania się z nim. 

Szczerze to wcale nie wątpiłam, że takowe istnieją. Tris był naprawdę świetnym chłopakiem, tyle, że jeszcze nie trafił na równie świetną dziewczynę. 

- Wczoraj powiedziałaś mi coś podobnego, a potem okazało się, że chodziło o sernik mojej mamy. Nie jestem pewien czy mogę ci ufać...

-Przecież nie chodziło mi o żadne ciasto- przekręciłam oczami

- Wiem- odpowiedział uśmiechając się uroczo- A wiesz skąd? BO ZAŚPIEWAŁAŚ MI PIOSENKĘ JUSTINA BIEBERA DO SNU!

Westchnęłam i załamałam ręce. Widocznie jednak mojego uwielbienia do świątecznego albumu Justina nie dało się ukryć.

Nawet nie wiedziałam co robię, ale z jakiegoś dziwnego powodu chwyciłam jeden naleśnik i rzuciłam nim prosto w chłopaka.

Zamiast jednak usłyszeć kazanie o tym, jak to się starał zrobić perfekcyjne śniadanie, a ja je marnuje, i on nie pozostawał mi dłużny. 

-Tego to się po tobie nie spodziewałem wiesz? Mogłaś powiedzieć, ze ci nie smakują ci coś- powiedział z przerwami na śmiech

-Nie mam do nich zastrzeżeń- pokręciłam głową- Są świetne. Ale kucharz ma w tym roku  problemy ze świątecznymi piosenkami 

-Nie mam problemów ze świątecznymi piosenkami, pokręcona lasko z księżyca

Uśmiechnęłam się i pokręciłam głową nie mogąc uwierzyć, że właśnie rzuciliśmy się w twarze nalesnikami.

Ale cóż... Za oknem słońce błyszczało jakby był to co najmniej kwiecień i wcale nie wyglądało na to, żeby śnieg się spieszył do naszego miasta. Normalnie by mnie to przejęło, ale miałam do ogarnięcia święta, więc nie miałam czasu porozmawiać z pogodą. Nie, żebym kiedykolwiek to robiła, ale nie pytajcie Brada.

-Powinniśmy to posprzątać, zanim moja mama wstanie i przypomni mi, że jestem niedojrzały- wywrócił oczami- W końcu to ty zaczęłaś

-Dziękuję- powiedziałam po chwili, gdy pozbyliśmy się latających naleśników

-Za co?

-Za wszystko w zasadzie- uśmiechnęłam się i złożyłam szybki pocałunek na jego ustach

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro