23.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Richard: Ej, a może im zrobić randkę na szczycie skoczni?

Ja: Co w tym romantycznego? Jesteśmy tam cały czas. Przymarznięcie dupą do belki chyba nie należy do najbardziej romantycznych rzeczy.

Richard: To może po prostu wynajmiemy im jakiś kącik w restauracji blisko? Na wyłączność.

Ja: Jezus, ile mnie to hajsu będzie kosztować. Ja na razie nic nie wygrywam. I, ty też niekoniecznie.

Richard: Wielkie plany wymagają poświęceń. Przez ciernie do gwiazd.

Ja: Niech ci będzie. Ale to załatwiasz ty.

Richard: I możemy robić za ochroniarzy, żeby nikt ich nie poznał.

Ja: Nie sądzisz, że jeśli ktoś poznałby Anze i Cene, którzy skaczą w kadrze B, to nie poznałby ciebie i mnie, kiedy skaczemy w kadrze A i nie chwaląc się, mamy więcej sukcesów na koncie?

Richard: Przebierzemy się. W garnitury i ciemne okulary. W ogóle musimy się ładnie ubrać. Domen, powiedz twojemu bratu i Anze żeby wzięli coś elegantszego niż kadrowe dresy. I ty też załóż coś innego niż twoje słynne outfity z memów, królu stylu.

Ja: POROZMAWIAMY JAK ZGOLISZ WĄSA.

Ja: I tak mam więcej fanek od ciebie.

Musiałem przyznać że plan Richarda nie jest taki głupi. Co prawda Cene dowiedziawszy się że umawiamy go w sumie na randkę w ciemno spanikowałby, ale... jakoś się to powinno ułożyć. Może i Lanisek to momentami kretyn, ale widzę że no kocha Cene i zabiega o niego, więc taka sytuacja może doda mu odwagi.

Richard: Na Procha to nie zadziała?

Ja: Czy widzisz mojego brata na kolacji przy świecach?

Richard: Myślę że go nie doceniasz.

Ja: Ponadto, znając życie, Kamil wywali jakąś świecę i podpali obrus. Wolę nie ryzykować. Ja za to płacić nie będę.

____________

Idąc genialnym planem mojego niemieckiego towarzysza niedoli poinformowałem zarówno Anze jak i Cene, że na kolejny wyjazd mają wziąć odświętne ubrania. Trochę się wypytywali po co, ale uciąłem ich spekulacje opowieścią o imprezie z okazji urodzin Jurija Tepesa (ciągle nie kupiłem mu prezentu, ups), który w tym roku obchodzi już okrągłą trzydziestkę. O cholera, jak ten czas zapiernicza. O dziwo, połknęli to bez żadnego ale.

W międzyczasie adresowałem i wysyłałem ostatnie kartki do Kraftboecka. Na wielu z nich, oprócz „mojego" cudownego tekstu widniały jakieś wierszyki w różnych językach. Nie chciało mi się wszystkiego czytać, więc miałem tylko nadzieję że nie są jakoś bardzo kompromitujące.

Richard: Im bliżej tych walentynek tym bardziej się stresuję.

Richard: Przeżywam jakby to były moje.

Richard: A nawet gorzej.

Richard: To prawie tak stresujące jak Boże Narodzenie.

Richard: Załatwiłem restaurację, żarcie i wino.

Ja: Co żeś zamówił? Mam nadzieję że nie jakieś owoce morza. Albo ślimaki. Albo nic kalorycznego. Oni nie mogą jeść kalorycznych rzeczy.

Richard: No raz na jakiś czas im nie zaszkodzi. Plus postawiłem na tradycję. Spaghetti, wino, jakieś przystawki, jak w Zakochanym Kundlu.

Ja: O Panie, co twoja przyszła dziewczyna będzie z tobą mieć. Już jej współczuję.

Boże, swatanie ludzi jest naprawdę męczące i obciążające psychicznie. Nie spodziewałem się aż takiego zamieszania. A czasu mieliśmy coraz mniej.

Dodatkowo Andreas non stop zamęczał swoich kolegów z kadry kto przysyłał im te listy. Coraz ciężej było utrzymać nam ciężar podejrzeć z dala od siebie, gdyż Richard już kilkakrotnie padł ofiarą śledztwa. Jak do tej pory sprytnie się wykręcał, co rusz wymyślając nowe wymówki. Ja oczywiście byłem raczej absurdalnym pomysłem, aczkolwiek zdawałem sobie sprawę że to kwestia czasu. Już dwa razy Stephan zasugerował że zakumplowałem się z Freitagiem. Oczywiście opieprzyłem go z moją firmową miną, że to że czasem zamienię z kimś z grzeczności słowo nie oznacza żadnej bliższej relacji. Wiem jednak że jeśli nie dadzą sobie z tym spokoju to długo ta szopka nie pociągnie.

A ja nawet nie miałem jeszcze planu jak połączyć Petera z Kamilem.

________________________________

Trochę opóźnienie w tym tygodniu, ale studia nie mają litości :(

Do następnego!

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro