50.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Serio nie posiadałem się z radości kiedy w końcu otworzyłem drzwi do domu.

- Wróciłem! Tęskniliście? - krzyknąłem od progu.

- Za tobą na pewno. - prychnął Peter za moimi plecami. - A teraz się rusz i nie stój w progu tylko wchodź, bo ja twoich bagaży nosić nie będę.

Oho, już zaczął zrzędzić. A kiedy Kamil patrzył, to nosił mnie sam na barana po całym Vikersund i o dziwo nie narzekał.

Nie zdążyłem mu się odgryźć, gdyż zostałem prawie powalony na kolana przez moje siostry, które zawiesiły się na mojej szyi. Minęła dobra chwila zanim te małe małpki przerzuciły się na Petera, a potem na Cene.

- Wiem że jestem ikoną i mnie kochacie, ale teraz naprawdę chcę zjeść. - jęknąłem i podreptałem do kuchni, aby w końcu zjeść jakiś normalny obiad. Nic nie było w stanie pobić kuchni mojej mamy, przysięgam.

- O mój Boże, ciasto. - prawie krzyknąłem kiedy zobaczyłem sernik stojący na stole.

- Czy ty właśnie po raz pierwszy w tym sezonie okazałeś entuzjazm? - zapytał, idący za mną Peter. - O, sernik.

- Nie przed obiadem. - zanim jednak oboje zdążyliśmy dorwać się do ciasta, nasza mama skutecznie odgoniła nas od tego pomysłu, machając nam ścierką przed oczami.

- Ale należy mi się. - wyjęczałem siadając przy stole. - W końcu udało mi się zeswatać Petera z Kamilem. Powinienem być za to noszony na rękach. To graniczyło z cudem, mówię wam. Ale teraz mogę to oficjalnie ogłosić - jestem mistrzem w swataniu ludzi. Nie ma dla mnie rzeczy niemożliwych.

- A mnie też zeswatasz? - do kuchni wbiegła moja najmłodsza siostra.

- Chyba z pluszowym misiem. - poklepałem Emę po głowie, sadzając obok siebie.

- A kiedyś?

- Kiedyś porozmawiamy. Specjalnie dla rodziny, usługi tańsze o 50%.

Peter parsknął pod nosem, oczywiście nie odrywając wzroku od komórki, z którą nie rozstawał się już teraz ani na krok. Nawet nie musiałem sprawdzać z kim tak zawzięcie pisze.

- A ty. - zwróciłem się do niego - Proszę mi teraz ładnie opowiedzieć j a k i m cudem mnie tak pięknie i uroczo wychujaliście.

- Słownictwo. - Peter przechylił się przez stół, zakrywając uszy Emie. - Nie słuchaj go, idź powiedz mamie że sami sobie weźmiemy obiad.

Pero mówiący do dzieci to powiem szczerze - coś co powinniście zobaczyć, jeśli ciągle myślicie że jest bucem.

- Chcesz rozmawiać o tym przy pomidorowej? - zwrócił się do mnie kiedy mała odbiegła.

- Dla mojej przyjemności możemy poczekać do drugiego dania. - wzruszyłem ramionami. - Ale należą mi się wytłumaczenia.

- No więc... Peter zamieszał łyżką w zupie. - Jak już zamknęliście te cholerne drzwi i sobie poszliście... to po serii narzekań na was i na waszą głupotę, zaczęliśmy rozmawiać, no bo coś trzeba było zrobić ze sobą, no nie... i jak znowu zacząłem opowiadać jak bardzo cię nie znoszę to Kamil nagle powiedział mi że u niego byłeś i streścił mi wszystko co mu opowiedziałeś...

- I??? - starałem się jak zwykle utrzymać pokerowy wyraz twarzy, podczas gdy w środku ekscytowałem się jak hotka.

- I spytał mnie czy to prawda. No to nie umiałem skłamać.

- O Boże, jakie to kochane. - wstałem żeby włożyć naczynia do zlewu. - Kto pierwszy kogo pocałował?

- Nie będę z tobą rozmawiał na takie tematy.

- I tak się dowiem. A wy wisicie mi przysługę za moją ciężką pracę i nie wywiniecie się od tego. Żaden z was. I mam nadzieję że jesteście tego świadomi. Jeśli nie, spotka was sroga kara.

- Sam fakt przebywania z tobą jest karą.

Minęła może minuta zanim Peter ponownie się odezwał.

- Jeśli kiedyś komuś powtórzysz to co teraz powiem zrzucę cię z Letalnicy bez nart.

Uniosłem brwi.

- W sumie to jesteś zajebistym bratem Domen.

____________________________

No i mamy ostatni rozdział... jeszcze tylko epilog i oficjalnie mamy koniec tego ff. Aczkolwiek od razu dodam, że mam nadzieję, że nie opuścicie mnie, gdyż całkiem niedługo na moim profilu pojawi się coś nowego, pewnie nawet już w święta. Ale na to mamy jeszcze ciut czasu, bo jak zapowiedziałam: epilog będzie już niedługo.

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro