9.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


- Jak już tak zabrałeś się za swatanie Lellingera...- zaczął Freitag po sprawdzeniu mojej kolejnych wypocin. – To może zrobisz coś z twoim bratem i Kamilem? Bo czuję się dziwnie kiedy gadam ze Stochem, a Peter zabija mnie wzrokiem.

- Wierz mi, chciałbym. Ale to nie takie proste.

- A może też zrobimy patent z listami?

- Nie ma opcji. – uciąłem dyskusję. – Mój brat jest totalnie anty-romantyczny. Jak zobaczy taki list to wyczuje pismo nosem i od razu pomyśli że robię sobie jaja i będę miał przekichane. A Kamil w życiu nie uwierzy że Peter wzniósł się na takie wyżyny. Ale nie myśl że o tym nie myślę.

- Masz jeszcze jakieś pary na liście do swatania? – zaśmiał się Freitag.

- Anze i Cene.

- To oni jeszcze nie są razem? – Niemiec wyglądał na zdziwionego. – Byłem przekonany że są parą.

- Pobożne życzenia. – prychnąłem. – Tande i Forfang są kolejni. No i Hayboeck i bóbr.

- Fakt. – Richard pokiwał głową i wstał z łóżka. – Idę zanim wróci twój brat i zacznie się pytać co tu robię. Jak na coś wpadniesz to pisz. A ja też spróbuję coś ogarnąć.

- Dzięki! – wrzasnąłem za Niemcem wychodzącym z pokoju.

Może nie będzie tak źle.

__________________________________________

Dwa kolejne dni minęły bardzo szybko, czyli tylko treningi, jakieś dziwne skąpe żarcie (dobrze że w pobliżu jest sklep – ah, i warto trzymać się z Piotrkiem Żyłą, zawsze przywiezie z domu coś dobrego) i treningi. A czas gonił. Zostało nam dokładnie 48 godzin. A nawet mniej, biorąc pod uwagę, że niedługo musimy już się pakować.

Każdego dnia podrzucaliśmy z Richardem listy do pokoju Andreasa. Właściwie podrzucaliśmy to złe określenie, bo Freitag po prostu zostawiał je na łóżku Wellingera, kiedy tego nie było w pokoju. Ale oprócz coraz bardziej nerwowego zachowania Andreasa nie zauważyliśmy nic.

Wychodząc ze stołówki poczułem jak ktoś łapie mnie za rękaw i ciągnie w bliżej nie określonym kierunku.

- Młody, wchodzimy z planem B. Dawaj ostateczne listy do Stephana i Andreasa. – odezwał się Freitag konspiracyjnym szeptem.

- Przecież nie mam ich przy sobie debilu. – przewróciłem oczami. – Przyniosę ci je za chwilę do pokoju.

O dziwo tym razem zostałem mojego brata w pokoju. Między nim a Kamilem ostatnio nie układało się za dobrze. Oczywiście rozmawiają, ale widać że nie jest między nami jak dawniej. Z jednej strony było mi trochę smutno, bo miło się na ich patrzy razem, ale może w końcu uda mi się przekonać Petera żeby coś z tym zrobił. Chyba że Kamil się wcześniej ogarnie.

- Gdzie się wybierasz Domen? – Peter nie podniósł wzroku znad komórki. Dam sobie rękę uciąć że ogląda zdjęcia lub filmiki z Kamilem. Wyciągnąłem dwie kartki spod poduszki i schowałem pod bluzę.

- Muszę załatwić ważną sprawę. – oznajmiłem z powagą.

Peter w końcu spojrzał na mnie spod przymrużonych powiek.

- Ty coś kombinujesz. – orzekł w końcu.

No w końcu Peter. Brawo za szybką dedukcję.

- Chciałbyś. Idę tylko pogadać ze znajomym.

- Ty nie masz znajomych. – puściłem tą zniewagę mimo uszu. Muszę być teraz wyrozumiały.

Richard o dziwo czekał już na korytarzu.

- Andreas jest w pokoju. Dawaj te listy.

- Jak zamierzasz to zrobić skoro on tam jest? – syknąłem.

- Po prostu. Dam mu list mówiąc że Stephan kazał mu go przekazać. Chwilę potem, żeby nie daj Boże nie zderzyli się wychodząc z pokojów damy list Stephanowi. Jest sam, bo Markus poszedł z Karlem na zakupy. Specjalnie kazałem mu nakupić jakichś rzeczy dla całej drużyny na drogę.

Popatrzyłem na Niemca z uznaniem, po czym wziąłem głęboki oddech.

- No to do roboty.

____________

Już niedługo akcja rozkręci się na dobre, więc przygotujcie się na małe urwanie głowy hah

Jeśli przeczytałeś - zostaw gwiazdkę!

Do zobaczenia,

Ola

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro