Rozdział 12

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

*Bellamy*

Dlaczego zawsze coś musiało się prędzej czy później spieprzyć? Wszystko szło dobrze z Giną, spotykaliśmy się już od miesiąca. Był tylko jeden maleńki problem. Nie powiedziałem jej o Aurorze. No.. aż do dzisiaj. 

Nie umiałem tego z siebie wydusić, bałem się, że gdy dowie się, że mam maleńkie dziecko, to od razu ode mnie ucieknie. No ale w końcu jej powiedziałem i się pokłóciliśmy. 

-Poważnie zamierzasz mnie teraz odrzucić, tylko dlatego, że mam dziecko? - spytałem żałośnie, próbując jakoś ratować tą sytuację. Obawiałem się nieco, że dziewczyna zacznie rzucać we ,mnie przedmiotami lub coś w tym stylu. Chodziła w kółko po pokoju, łapiąc się za głowę, ale teraz przystanęła i spojrzała na mnie z niedowierzaniem. 

-Okej, po pierwsze to wcale cię nie odrzuciłam, przynajmniej jeszcze nie. A po drugie, to nie mam pretensji o to, że masz dziecko Bellamy! Masz 29 lat, ludzie w tym wieku mają już dzieci. Nawet nie chodzi o to z kim je masz, ani że był to wypadek. Chodzi mi o to, że mi o tym nie powiedziałeś! Byłeś zdolny ukrywać przede mną coś takiego przez miesiąc! Jak to o tobie świadczy?! - byłem niemal pewien, że słyszeli ją wszyscy sąsiedzi. Ale nie miałem jej za złe, że krzyczała. No bo jak inaczej miałaby zareagować? 

-Gina przepraszam. - powtórzyłem już po raz chyba dziesiąty. -Nie wiedziałem jak ci powiedzieć...

-Normalnie, jak normalny człowiek! "Hej Gina wiesz co, zanim się zaangażujemy muszę ci powiedzieć, że mam nieplanowane dziecko z przyjaciółką mojej siostry." 

-Gina..

-Zejdź mi z oczu. Po prostu... wyjdź. Muszę pomyśleć. - powiedziała, odwracając wzrok. Najwyraźniej nie mogła na mnie patrzeć. 

Więc wyszedłem i wróciłem do siebie. A właściwie to poszedłem do Clarke, bo miałem spędzić ten dzień z Aurorą i z nią. Ustaliliśmy z Griffin, że mimo naszych chłodnych relacji, będziemy jeden dzień w tygodniu spędzać razem w trójkę, żeby Aurora miała w miarę normalną rodzinę. A przynajmniej na tyle na ile było to możliwe w naszej sytuacji. 

Kiedy wszedłem do mieszkania, Clarke właśnie ubierała Aurorę. 

-Ubierz ją ciepło, na dworze jest chłodno. - powiedziałem zamiast przywitania. Był luty, a pogoda nie była najładniejsza, ale mieliśmy iść na spacer do parku i nie chcieliśmy zmieniać planów. Zazwyczaj to właśnie robiliśmy w trójkę, szliśmy się przejść. Spacery te były zazwyczaj milczące. Tyle było rzeczy, o których chciałem z Clarke pogadać. Ale bałem się, że gdy zaczniemy rozmawiać, będę tylko bardziej cierpiał. Dystans był dobry. 

-Wiem jak ubrać swoje dziecko Bellamy. - powiedziała tylko, nawet nie podnosząc na mnie wzroku. Normalnie bym jej odpyskował, ale nie miałem nastroju. Opadłem ciężko na kanapę i zamknąłem oczy, żeby pomyśleć. Nie byłem pewien czy Gina wybaczy mi to ukrywanie Aurory. To nie tak, że jakoś niesamowicie mi na niej zależało. To brzmi strasznie, ale Gina była dla mnie dobrą odskocznią od codzienności. Jak byłem z nią to nie myślałem o tym, że jestem beznadziejnie zakochany w Clarke. No.. zazwyczaj. 

-Wszystko okej? - moje myśli zakłócił zaniepokojony głos Griffin. Otworzyłem oczy i spojrzałem na nią. Naprawdę wyglądała na zmartwioną. To coś nowego.. 

-Zdefiniuj "okej". - odparłem. Clarke przerwała ubieranie naszej córki, wzięła ją na ręce i usiadła obok mnie. 

-Co się stało? - spytała. Spojrzałem na nią podejrzliwie. Odkąd pokłóciliśmy się o ten pocałunek, nie gadaliśmy zbyt wiele, a jeśli już to o mało ważnych pierdołach. Nie zwierzaliśmy się sobie. Ale zanim zorientowałem się co robię, zacząłem mówić. 

-Pokłóciłem się z Giną. - wypaliłem. Zobaczyłem w oczach blondynki dziwny błysk, ale nie bardzo rozumiałem co on mógł oznaczać, więc po prostu to zignorowałem. 

-Co narobiłeś? 

-Dlaczego od razu zakładasz, że to ja coś zrobiłem? - spytałem oburzony. Clarke spojrzała na mnie z politowaniem. -Okej to moja wina. Ja.. nie powiedziałem jej o Aurorze. 

Griffin zamrugała gwałtownie. Zamarła na dobre kilka sekund. 

-Co?

-Wiem wiem, jestem kretynem. - przeczesałem włosy palcami ze zdenerwowania. -W końcu jej powiedziałem i się wściekła. 

-Dziwisz jej się? - spytała wciąż zszokowana Clarke. Nawet Aurora wyglądała jakby miała mnie za idiotę. 

-Jasne, że nie. - prychnąłem sfrustrowany. -Nie zdziwię się jeśli mnie rzuci. 

Na chwilę zapadła cisza. 

-Przykro mi Bellamy. - Clarke odezwała się jako pierwsza. Spojrzałem na nią, miała dziwny wyraz twarzy. Nie wyglądała jakby było jej przykro. Ale może tylko mi się wydawało. Machnąłem ręką. 

-Nic mi nie jest. Lubię Ginę, ale ... - ugryzłem się w język i zatrzymałem w połowie zdania. 

-Ale? - spytała Clarke dociekliwie. 

Ale nie jest tobą... - pomyślałem to, czego o mało co nie powiedziałem na głos. 

-Ale nic poza tym. - dokończyłem, co też było prawdą. Nie byłem zakochany, ani nic z tych rzeczy. Byłem z Giną, ale marzyłem, by to Clarke była na jej miejscu. Okłamywałem ją. To nie był zdrowy związek. Griffin pokiwała głową na znak, że rozumie, po czym wróciła do ubierania Aurory, która o dziwo całą tą rozmowę była cicha i spokojna, co zdarzało się rzadko, bo miała charakterek po obojgu rodzicach. 

-Co ona dzisiaj taka spokojna? - spytałem, wskazując na małą. Zanim Clarke zdążyła mi odpowiedzieć, rozległ się płacz. -Musiałem się odezwać... - westchnąłem przeciągle. Własne dziecko stroiło sobie ze mnie żarty, a miała dopiero dwa miesiące, strach pomyśleć, co będzie jak będzie nastolatką. 

Myślałem, że blondynka na mnie nakrzyczy, że to niby moja wina, ale ona tylko się roześmiała, po czym zaczęła kołysać Aurorę na rękach, żeby ją uspokoić. Ponieważ to nie pomogło, a Clarke twierdziła, że mała była dopiero przebrana i nakarmiona, więc nie chodziło o żadne z tych rzeczy, poszedłem do jej pokoju po jakiegoś pluszaka. Postawiłem na pingwinka, którego dostała od Jaspera zaraz po narodzinach. 

Aurora uspokoiła się od razu. Clarke uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. 

-Dobrze wybrałeś, to jej ulubiony pluszak. - powiedziała. 

-Poważnie? - spytałem. Blondynka skinęła głową. -Nie wiedziałem. - powiedziałem zgodnie z prawdą. 

Powinienem chyba wiedzieć takie rzeczy prawda? Nagle poczułem się jak okropny ojciec. To niby nie było nic takiego, ale pomyślałem sobie, że może za mało czasu spędzam z własną córką.  

-Hej, nie musiałeś tego wiedzieć, to nic złego. - Clarke najwyraźniej czytała mi w myślach. Położyła już spokojną Aurorę do wózka i podeszła bliżej, po czym chwyciła mnie za ramiona i potrząsnęła mną lekko. Spojrzałem na nią zszokowany. -Nie próbuj nawet teraz myśleć, że jesteś złym tatą. - czasami zastanawiałem się jak to się stało, że kobieta, która była kiedyś moim wrogiem, znała mnie na wylot i zawsze wiedziała o czym myślę.

-A nie jestem? - spytałem żałośnie. Clarke pokręciła stanowczo głową. 

-Nie. - odpowiedziała krótko. Nie przekonało mnie to, ale nie zamierzałem się z nią wykłócać. Coś przyszło mi natomiast do głowy. 

-Może jednak powinniśmy razem zamieszkać? - wypaliłem, zanim zdążyłem pomyśleć. Czasem nie zdążałem ugryźć się w język. Clarke uniosła brwi, a jej oczy mówiły "chyba oszalałeś". Może i było to samobójstwo, ale nie chodziło mi w tym momencie o Clarke i o fakt, że chciałem być bliżej niej. Chciałem być bliżej Aurory. Nawet mieszkając naprzeciwko nie spędzałem z nią wystarczająco dużo czasu. Nie wiem jaka jest jej ulubiona zabawka, co następne? Przegapię jej pierwsze słowo? Pierwsze kroki? Nie ma opcji. -Czuję, że spędzam za mało czasu z Aurorą. - wyjaśniłem. 

-Gina raczej nie byłaby zadowolona. - powiedziała Clarke niepewnie. 

Wzruszyłem ramionami. -Jeśli ona ze mną nie zerwie, co prawie na pewno się stanie, to ja zerwę z nią. Ten związek i tak nie miał przyszłości. - stwierdziłem zgodnie z prawdą. 

Clarke wyglądała jakby rozumiała, ale niespecjalnie przyjmowała to do wiadomości. 

-Jesteś pewny? 

-Już kiedyś ci to proponowałem, pamiętasz? 

-Tak, ale.... nie było między nami ostatnimi czasy zbyt dobrze i...

-Nie masz się co o to martwić Clarke. - przerwałem jej i zdobyłem się na udawany uśmiech. -Już mi przeszło... z tobą. -kłamanie przychodziło mi łatwiej niż sądziłem i nie wiedziałem czy powinienem się tym martwić, czy raczej z tego cieszyć. Clarke pokiwała powoli głową. 

-Okej... skoro tak.. to chyba możemy od jutra zacząć szukać mieszkania? Ani w twoim ani w moim nie zmieścimy się we trójkę. - powiedziała po chwili zastanowienia. 

-Od jutra. - potwierdziłem. Miałem wrażenie jakby zasmuciło ją to co powiedziałem. Co było dziwne, bo przecież powinno ją to ucieszyć prawda? Nie czuła tego co ja. A może przejrzała moje kłamstwo? Nie miałem bladego pojęcia. 

~~~

Wieczorem poszedłem do Giny, żeby to zakończyć. Chociaż w głębi duszy miałem nadzieję, że to ona to zrobi. Nie byłem dobry w zrywaniu. 

-Nie spodziewałam się, że przyjdziesz tak szybko. - powiedziała zaskoczona, po czym wpuściła mnie do mieszkania. 

-Ja też nie. - odparłem. -Ale musimy pogadać. 

Gina skrzyżowała ręce na piersi. -Masz mi jeszcze coś ciekawego do powiedzenia? Jesteś zabójcą na zlecenie? Byłeś kiedyś żonaty? Jesteś sekretnie zakochany w Clarke? - to wszystko było powiedziane z sarkazmem, ale nie wierzyłem, że trafiła z tym ostatnim. Chyba było widać to po mojej twarzy, bo Gina spojrzała na mnie podejrzliwie. -O mój Boże, jesteś zakochany w Clarke! - powiedziała i załamała ręce. 

-Daj mi wyjaśnić.. - zacząłem, ale mi przerwała. 

-Nic już nie mów. Podejrzewałam to od początku, ale dowiedzieć się, że miałam rację.. Jest coś jeszcze co przede mną ukryłeś? 

-Nie. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Gina kiwnęła głową. 

-Całe szczęście. - westchnęła. -Więc to chyba koniec? 

Nie odpowiedziałem. Próbowałem uśmiechnąć się pocieszająco, ale chyba wyszedł z tego bardziej grymas. 

-Przepraszam. - wydusiłem w końcu. -Że nie powiedziałem ci o Aurorze. I za to, że byłem z tobą, mimo że kocham inną. 

-Przyjmuję przeprosiny. - zapadła cisza. Już miałem powiedzieć, że powinienem iść, kiedy Gina się odezwała. -Ona wie? - spytała. Nie musiałem się zastanawiać żeby wiedzieć o co pyta. 

-Wie. - przyznałem. Ta odpowiedź ją zaskoczyła. -I nie czuje tego co ja. - uprzedziłem jej kolejne pytanie. Nawet myślenie o tym bolało, a co dopiero gdy o tym mówiłem. Do tej pory rozmawiałem o tym tylko z Murphy'm i Roanem, nie mówiłem nawet mojej siostrze, bo wiedziałem, że będzie próbowała się wtrącić między mnie a Clarke. 

-Przykro mi. - powiedziała Gina i po jej głosie byłem w stanie powiedzieć, że naprawdę jest jej przykro. 

-Mnie też. - odpowiedziałem tylko, po czym wyszedłem. 

~~~

Miałem iść do siebie, ale w efekcie znowu skończyłem u Clarke. Nawet nie była jakoś szczególnie zaskoczona moim widokiem. Siedziała na kanapie i oglądała coś w telewizji, a ja w milczeniu ściągnąłem buty i kurtkę i się do niej przysiadłem. 

-Jak poszło? - spytała po chwili milczenia, nawet nie odrywając wzroku od telewizora. 

-Nazwijmy to "rozstaniem za porozumieniem stron". - odpowiedziałem. 

-Nie rzucała w ciebie przedmiotami? 

-To brzmi bardziej jak coś co ty byłabyś w stanie zrobić. - powiedziałem, na co Clarke zachichotała. Nie mogłem się powstrzymać i też się roześmiałem. W sumie to nie było w tym nic śmiesznego, ale mimo, że cierpiałem z powodu tego co czułem do Clarke, to w jej obecności śmiech przychodził mi dużo łatwiej niż przy kimkolwiek innym. 

-Bellamy? - Clarke w końcu skierowała wzrok na mnie. Odwzajemniłem spojrzenie. Na chwilę zagubiłem się w jej niebieskich oczach, nic nie mogłem na to poradzić. -Możemy.. możemy być znowu przyjaciółmi? - spytała cicho i z niepewnością w głosie. Przełknąłem ślinę. 

Chciałem powiedzieć "Nie Clarke nie możemy. Bo nie tego chcę. Nie mogę być blisko ciebie, ale jednocześnie nie móc cię pocałować i przytulić, bo to sprawia, że czuję fizyczny ból w piersi." Ale zamiast tego powiedziałem :

-Jasne. 

I zdobyłem się na uśmiech. Odwzajemniła go, po czym położyła głowę na moim ramieniu i wróciła do oglądania telewizji. Nie wiem jak długo tak siedzieliśmy, ale przez cały ten czas chciałem żeby to się skończyło, bo wiedziałem, że nie mogę liczyć na nic więcej, ale jednocześnie cieszyłem się, że mam ją obok siebie. 

___________________________________________

Witajcie! Na wstępie powiem, że te smuty się kiedyś skończą, obiecuję! Bellarke is coming soon! Następny rozdział pewnie znowu za tydzień, chyba że mnie olśni coś. I postaram się, żeby był wesoły :D 

Pozdrawiam mordeczki 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro