6. Pamiętasz mnie, prawda?

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minął tydzień.

Tydzień ciągłego grania na fortepianie oraz unikania całego świata i wychodzenia z domu. I cóż, nie spałam prawie w ogóle. Byłam zbyt bardzo zafascynowana dźwiękiem fortepianu. W wolności, którą mi dawał. Przez to, zapomniałam o zdarzeniach sprzed siedmiu dni.

Przez ten czas przyłączyli nam prąd, wodę, światło i resztę, Aiden poszedł na zakupy po normalne naczynia, i sztućce, dom został całkowicie wysprzątany, a w budynku pojawiło się parę zielonych roślin, jak i niewielkich ozdób. Tak, by poszczególne pomieszczenia wydawały się przytulne. W oknach zawisły granatowe zasłony, a w niektórych pokojach zostały zakupione nowe dywany. Choć był mały problem. Jeden pokój, ten naprzeciw mojej sypialni, był zamknięty na klucz i nie wysprzątaliśmy go, a nawet nie zajrzeliśmy. Zapewne, gdyby nie moja amnezja, wiedziałabym, co dokładnie znajdowało się za drzwiami.

Podsumowując, tamten tydzień nie był dla mnie za niezwykły. Jednak gra na instrumencie, rekompensatowała zmęczenie oraz niwelowała, na parę chwil, moje problemy.

Dłubałam widelcem warzywa, spoglądając na okno, które znajdowało się naprzeciw stołu. Mrugałam ociężale powiekami, wzdychając głośno. Oparłam głowę o lewą dłoń, mając chęć po prostu położenia się na blacie i zaśnięcie. Do nozdrzy dochodził zapach kurczaka z ryżem, a do uszu tylko stłumione odgłosy. Mój słuch znów się pogarszał.

Choć, co się dziwisz, Vi. Wyrzuciłaś jedyny aparat słuchowy przez uczucie bezsilności.

Przymknęłam oczy, starając skupić się na dźwiękach z otaczającego mnie świata zewnętrznego, tym samym, ignorując moją podświadomość. Fakt, głupotą było wyrzucenie narzędzia, dzięki któremu mogłam żyć w komfortowych warunkach, ale nienawiść do tamtego przedmiotu była większa. Ironia, prawda?

– Violet, siedzisz bez przerwy w domu i grasz na fortepianie. Nie powinnaś, nie wiem, wyjść, dotlenić mózg? – Usłyszałam niski, spokojny głos blondyna. Uchyliłam powieki, spoglądając na chłopaka, żującego ryż. Jego włosy były porozrzucane w cztery strony świata, a na wargi wkradł się cyniczny uśmiech. Westchnęłam ciężko, mając dosyć uczucia niepokoju, rozmawiając z kimkolwiek obcym.

– Wolę grać. To mi daje wolność – wychrypiałam, wkładając do ust porcję kurczaka. Po chwili chwyciłam do dłoni karton soku jabłkowego i wlałam go do szklanki. Upiłam łyk, a następnie zakasłałam głośno, próbując się nie zakrztusić.

– Nie wychodzisz od tygodnia. To przez ten wywiad? – Rozszerzyłam oczy, mając chęć wyplucia soku. Przełknęłam kolejny łyk, a następnie spojrzałam na niego z rozdziawionymi ustami. Skanowałam jego zielone tęczówki, które zaświeciły się blaskiem rozbawienia.

– Widziałeś go?! – Wstałam nagle z miejsca, kładąc płasko dłonie na blacie. Krzesło mało co nie upadło, a szklanka soku lekko się zachwiała. Blondyn spojrzał na mnie poważnie, a następnie parsknął śmiechem. Pokiwał rozbawiony głową, bez przerwy, rechotając. – Co Cię tak śmieszy? – Siadłam wyprowadzona z równowagi ponownie na siedzeniu.

Wierzy pan w plotki? Tak. W takim razie wierz w plotki – zaczął naśladować mój głos, a po chwili, nie mogąc wytrzymać ze śmiechu, walnął dłonią o stół. Spuściłam wzrok, wstydząc się mojego wcześniejszego przypływu odwagi. – Pojechałaś tym tekstem. Wiesz, tak trochę... Filozoficznie.

– Nie śmiej się! – powiedziałam oburzona, dokańczając posiłek. Jednak ten dalej się śmiał. Przewróciłam oczami, wstając z miejsca. Podeszłam w szybkim tempie do zlewu, wsadzając tam brudne naczynia. –  Ciekawe, jakbyś ty się zachował przed kamerą – fuknęłam zła, wycierając dłonie w biały ręcznik.

– Nie no, nie było tak źle. I w sumie muszę Ci podziękować. Nie chciałem nigdy być popularny w Internecie – odcharknął, na co uśmiechnęłam się zwycięsko. Jednak zrobiłam coś dobrze w życiu. Odwróciłam się w stronę Aidena, opierając się o blat. Odchyliłam do tyłu głowę, obserwując biały sufit. – Twój wywiad poruszył show-biznes oraz Internet. Piszą na stronach Znana pianistka wróciła po dwóch latach. O to jej pierwszy wywiad! albo Czy Violet Lee, pianistka, poruszyła świat muzyki? Oto jej wielki powrót, pierwszy wywiad od trzech lat! przytaczał nazwy artykułów, a ja dziwiłam się, że w ogóle ktokolwiek zareagował na mój marny wywiad. – Violet Lee wróciła na Florydę! Odpowiedziała na kilka dręczących nas pytań. Amator muzyki klasycznej wraca po dwóch latach – zaczął czytać jeden z tekstów. Zaintrygowana zaczęłam nasłuchiwać. – Jak wiadomo, Violet Lee, dwudziestolatka, trzy lata temu w spektakularny sposób zakończyła swoją karierę. Krążyły plotki, że straciła całkowicie słuch czy, że znudziła się jej po prostu gra. Albo, że zrobiła to pod publikę. Nie mamy odpowiedzi na to pytanie, ale za to na parę innych mamy! Pianistka tydzień temu udzieliła wywiadu z dziennikarzem, Stanleyem Walls'em oraz jego podopiecznymi. Odpowiedziała na pytanie, dlaczego wróciła do gry. Violet zapewne wróciła do gry, ponieważ przyśniła się jej śmierć bliskiej osoby. Niestety nie mamy dokładniejszych informacji. Wiadomo również, że gdy zagrała pierwszy raz od dwóch lat, ktoś przy niej był. Szukamy informacji na ten temat! zakończył czytanie, a z moich ust wydobyło się ciche westchnięcie. Nawiązałam krótki kontakt wzrokowy z chłopakiem. – Robisz się popularna, a ja jestem poszukiwany.

– A to wszystko przez jeden wywiad – podsumowałam, przecierając zmęczoną twarz. – Chyba nigdy nie byłam zauważalna. A teraz, przez tamten marny występ i wywiad, zaczęli widzieć, że w ogóle istnieję.

– Co? Przecież cztery lat temu, byłaś jedną z najpopularniejszych pianistek na Florydzie. Co prawda przez krótki czas, ale miałaś dużo wywiadów – zdziwił się, a ja chyba jeszcze bardziej. Uniosłam brwi, nie wierząc, że "dawna ja" kiedykolwiek przeprowadzała nagrywaną rozmowę.
– Ludzie bardzo zamartwiali się, dlaczego odeszłaś. Powstawały różne grupy, posty, artykuły i videa – przybliżył trochę całą sytuację, a ja dalej stałam tam zszokowana, na co ten westchnął. – Nawet nie sprawdzałaś tego, co kiedyś robiłaś?

Pomrugałam szybko powiekami. W nerwowy sposób podrapałam się po skroni. Przełknęłam głośno ślinę, a następnie mocniej zacisnęłam dłonie na krawędzi blatu. W tamtych tygodniach, w tamtych dniach wszystko działo się zbyt szybko. .

Nerwowo kiwnęłam głową.

Nie robiłam tego, ponieważ przez tamte trzy lata byłam w, pewnego rodzaju, dołku. Uczęszczałam nawet do psychologa. Nie byłam w stanie się skupić na odzyskiwaniu wspomnień.

Tamte lata były trudne.

Niespokojnie ruszyłam nogą, a po chwili tchnęłam drżącym powietrzem w otchłań. Spotkałam się z jego pytającym wzrokiem. Chłopak odłożył telefon na blat stołu, obracając się na krześle w moją stronę. Położył głowę na ramionach leżących na oparciu krzesła.

– Violet... – Przymknął na chwilę oczy, zastanawiając się nad doborem odpowiednich słów. – Czy ty przez tamte trzy lata, robiłaś w ogóle cokolwiek, by odzyskać swoje wspomnienia? – spytał ze spokojnym tonem głosu. Zmierzwił swoje włosy, a następnie otworzył oczy. Dzika zieleń wpatrywała się w moje, tej samej barwy, oczy.

Przełknęłam momentalnie ślinę, a żołądek bezlitośnie się zacisnął. Już otwierałam usta, by cokolwiek odpowiedzieć, jednak przerwał mi dzwonek do drzwi. Natychmiastowo wzrok wbiłam w dębową płytę, a żółć podeszła do gardła.

– Otworzę. To pewnie Benjamin –  oznajmiłam, tym samym próbując się uspokoić. Aiden krótko przytaknął, ciężko wzdychając. Na ugiętych kolanach pokierowałam się w stronę wejścia.

Drżąca dłoń chwyciła srebrną klamkę, a po chwili pociągnęła, otwierając płytę. I wystarczyła sekunda, w której szara barwa oczu wrzuciła się w moje tęczówki. Tylko chwila. Sekunda. Może nawet ułamek. I czemu wtedy nie zobaczyłam czekoladowych tęczówek? Tylko szare.

– Cześć – Do uszu dostał się stłumiony, niski baryton. Pomrugałam szybciej powiekami, by wyostrzyć obraz. – Dawno się nie wiedzieliśmy.

Patrzyłam na niego w zdziwieniu, nie spodziewając się jego odwiedzin.

– Mogłem Cię zaskoczyć. Ale nie miałem Twojego numeru i nie mogłem Cię uprzedzić – wyjaśnił krótko. Na jego koralowe wargi wstąpił cyniczny uśmiech. Kasztanowe kosmyki spadały luźno na jego czoło. – Więc Twoja reakcja jest uzasadniona – Szare tęczówki zabłysły dziwnym płomieniem. Ostre rysy twarzy podkreślały jego zadarty do góry nos. – Mógłbym wejść? – zmierzwił włosy. Na nosie dostrzegłam bliznę. Miał oliwkową cerę, a na policzkach kilka zadrapań. – Nie chciałem Cię przestraszyć – Każde słowo wypowiadał z niezwykłym spokojem.  – Pamiętasz mnie, prawda?

– Tak – odparłam, śmiejąc się cicho. – Wybacz, że tak zeragowałam, ale nie rozmawialiśmy nigdy zbyt dużo, więc się zdziwiłam – Otworzyłam trochę szerzej drzwi, a wyraz twarzy chłopaka się lekko zmienił.

– Wiem, trzy spotkania na trzy lata to trochę za mało. Jednak musiałem oddać się pracy, a że nasz związek się skończył po Twoim przebudzeniu, trochę było dziwnie z Tobą rozmawiać – wyjaśnił, unosząc lekko kąciki ust.

Mówił prawdę. Nie widywałam go zbyt często, ponieważ dawna "ja" była z nim w związku, a z powodu, że straciłam pamięć, postanowiliśmy się rozstać, bo nie miało to zbyt dużego sensu.

– Mogę wejść? – ponowił prośbę, a ja energicznie skinęłam głową. Gdy chciałam przesunąć się w prawo, przed oczami zabłysło jedno ze wspomnień.

Nie skrzywdzę Cię, obiecuję. Kim bym był, gdybym to zrobił?  – mówił, opuszkami palców, głaszcząc mój policzek. Jego oczy mnie hipnotyzowały. Skinęłam posłusznie głową, uśmiechając się naiwnie. Wtuliłam się w niego, a do nozdrzy dostał się silniejszy zapach jego perfum.

Wierzę Ci, Liam.

– Violet – Do rzeczywistości powrócił mnie głos Aidena, który stanął obok nas. Pomrugałam powiekami, a po chwili znów się zaśmiałam.

– Wybaczcie, zamyśliłam się – Spojrzałam na szarookiego, który patrzył się dziwnym wzrokiem na blondyna. – Ah... Przedstawię Was sobie. Liam, to Aiden, mój współlokator. Aiden, to Liam, mój znajomy – uniosłam kąciki ust, a oni podali sobie dłonie na przywitanie.

Wpuściłam Liama do budynku, zamykając za nim drzwi. Cicho odetchnęłam, podążając za chłopakami. Zasiedli przy stole, a ja wyjęłam z szafki trzy kubki oraz czajnik.

– Napijecie się czegoś? – zapytałam, wlewając do przedmiotu wodę.

– Herbaty – odparli w tym samym czasie, przez co się uśmiechnęłam. Wyjęłam z pojemnika trzy herbatki, a następnie włożyłam je do naczyń. Po chwili siadłam z nimi do stołu.

– Opowiadaj, co u Ciebie, Liam? – zagadnęłam pierwsza, czując lekką nie zręczność. Szatyn popatrzył na mnie, uśmiechnął się, zaczął opowiadać.

– W sumie to po staremu. Nic się nie dzieje, w pracy trochę ciężko.

– Gdzie pracujesz? – zapytał zaciekawiony Williams, kładąc głowę na prawej dłoni.
Walls popatrzył na niego, zaśmiał się cicho.

– W firmie. Jestem biurokratą, który poszedł tam, ponieważ nie miał gdzie iść – odcharknął, a blondyn parsknął śmiechem. – A ty? – zwrócił się do mojego współlokatora.

– Aktualnie w kwiaciarni. Za rok wyjeżdżam na studia – Uniosłam brwi, dowiadując się o nim ciekawych rzeczy. W sumie, pasował do otoczki roślin.

– A ty, Violet, zapewne dalej w muzykę idziesz – stwierdził, kiwnęłam głową. – Twój ojci– zaciął się nagle, podrapał się po karku. Moje oczy rozszerzyły się, ciało stało się żywsze, serce zabiło szybciej, plecy oblał zimny pot. Żołądek zacisnął się w bolesny supeł, do gardła wpadła gula.

– Mój ojciec? – spytałam, jakby zaintrygowana, ożywiona. – Co mój ojciec? Dokończ – poprosiłam, czując pewny rodzaj podeksctyowania.

Nikt nigdy o nim nie wspominał. Ani Benjamin, ani moja mama. Nikt. Wspomniano mi tylko tyle, że w ogóle go miałam i, że odszedł od naszej rodziny.

– Twój ojciec... pewnie... Woda się gotuje – wybełkotał nagle, a ja zmarszczyłam brwi. Odwróciłam głowę do tyłu i faktycznie, gotowała się.

Wstałam z krzesła, do uszu dostał się cichy śmiech Aidena. Kątem oka popatrzyłam na niego groźnie. Zrobiłam herbatę, postawiłam przed nimi kubki, szybko siadłam na krześle, wpatrując się w Liama z wyczekiwaniem.

– Mów.

– Twój ojciec pewnie byłby Tobą zawiedziony – Otoczka chwilowej radości - wyparowała. Mój uśmiech zniknął, powieki lekko się zapadły, dłonie rozluźniły.

Byłby mną zawiedziony?

Dlatego od nas odszedł?

– Nie przypomniałaś sobie z nim żadnych wspomnień? – Pokręciłam głową, starając się otrząsnąć. Nie pamiętałam niczego. – To dobrze, Violet. Przynajmniej nie będziesz cierpiała – Uniósł kąciki ust, tak, by jakoś mnie wesprzeć. Jednak w jego tęczówkach iskrzyły ogniki. – A ze mną masz jakieś wspomnienia?

Spuściłam wzrok na drewniany blat. Przekręciłam głowę w prawo, wzurszyłam krótko ramionami. Nie chciałam mówić mu szczerej prawdy. Nie chciałam wspominać o dziwnym uczuciu, gdy usłyszałam o nim wzmiankę. Nie chciałam wspominać o tamtych urywkach wspomnień.

– Nie wiem dokładnie. Nie odzsykałam zbyt dużo wspomnień – Uniosłam lekko kąciki ust. Popiłam herbatę, na sobie czułam wzrok zielonych oczu. – Dopiero teraz mam czas je odzyskać.

Liam lekko się spiął, wypił parę łyków gorącego napoju. Westchnął, wstał od stołu.

– No cóż. Muszę już iść, umówiłem się z Peggie na spotkanie. Kiedyś jeszcze wpadnę – Machnął dłonią, a ja nagle wstałam.

– Liam! – zawołałam jego imię, gdy był już przed drzwiami. – Mógłbyś... Mógłbyś przeprosić ją ode mnie? Wytłumaczyć jej, że faktycznie mam am-

– Jasne, Vi. Do zobaczenia – przerwał mi, uśmiechnął się, opuścił dom.

– Dziwny jest – podsumował Aiden, popijając napój. Automatycznie na niego popatrzyłam. – Dziwnie się zachowywał – Wzruszył ramionami, odchylając głowę do tyłu.

– Zawsze taki był. Chyba.

– W takim razie, możemy skończyć wcześniejszą rozmowę?

***

I wow.

Udało mi się skorektować całe sześć rozdziałów, by teraz wprowadzić od nowa niektóre wątki.

Szczerze powiedziawszy, nie mogę się doczekać zakończenia.

Do napisania! ♪

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro