Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Mamo! Gdzie podziała się mapa państw sojuszu Elynskiego?!- Krzyknął lekko poirytowany Luke, kręcąc się na górze 1-piętrowego budynku.
- Poszukaj w mojej sypialni dzieła zatytułowanego "Aram i jego sąsiedzi"; cienka, granatowa książka na środkowej półce najmniejszego regału.
- Dzięki!
- Nie ma za co!- powiedziała Layla z szerokim uśmiechem na ustach. Następnie zwróciła się do Farela- Pilny jest ten nasz syn, co nie?
- Oczywiście- odparł.- Sądzę, że Luke będzie najpotężniejszy w całej akademii. Ba! Może nawet będzie najlepszy w całym kraju!
- Mężu, spokojnie. Luke na pewno dobrym i mądrym czarownikiem, ale czy pamiętasz test zdolności magicznej? Chociaż jego inteligencja była bardzo wysoka, to talent i moc wewnętrzna ledwie co wychodziły nad potrzebny poziom. Nasz syn nigdy nie będzie potężniejszy od Tullina, a być może będzie nawet słabszy od twojego siostrzeńca Malika.
- Przepraszam- powiedział lekko speszony Farel- od czasu, gdy dowiedziałem się, że będę miał następnego czarodzieja w rodzinie, radość nigdy mnie nie opuszcza. A w dodatku wzmogła się ona na miesiąc przed wstąpieniem Luke'a do akademii czarodzieji.
- Rozumiem- odparła rozbawiona Layla.- Mam nadzieję, że ta radość chociaż częściowo zamieni się w troskę o naszego przyszłego czarodzieja.
- Oczywiście- powiedział Farel z chytrym uśmiechem- a teraz wybacz żono, ponieważ wybieram się na targ.
- Dobrze, ale weź ze sobą Luke'a. On tylko ciągle siedzi i czyta, albo przegląda różne mapy.- odpowiedziała zatroskana Layla.
- Zobaczymy, co się da zrobić- odparł Farel i wybuchnął śmiechem.
Po chwili stał już przed pokojem syna. Luke uwielbiał prostotę, więc ściany jego pokoju były całe białe, a wszystkie meble wykonane z wysokiej jakości nieozdobionego drewna. Po lewej stronie pomieszczenia stał wielki regał, szafa na ubrania oraz biurko, na wprost stało łóżko i stoliczek na drobiazgi; resztę pokoju zajmował stół służący do ugoszczenia osób odwiedzających pokój. Farel zastał potomka oglądającego Atlas.
- Luke- powiedział Farel donośnym głosem, tak że on aż podskoczył na krześle- czas już wyjąć swój nos z książek i wybrać się na krótki spacerek!
- Rozumiem, ale wiesz, ojcze, że jeżeli mam wstąpić na akademię to muszę mieć dobrą podstawę.
-Podstawy, podstawy- przedrzeźniał ojciec- a po co to komu! Jeżeli będziesz tak długo się uczył, to niedługo się rozchorujesz.
- Ale tato! Mi się tak strasznie nie chce- jęknął Luke- jeste...
- Synu- powiedział rozgniewany Farel.
- No dobra, dołączę do Ciebie za 5 minut- odparł niechętnie Luke.
- Mam nadzieję- powiedział ojciec i zbiegł po schodach na parter.
Po chwili szedł już chodnikiem w kierunku dzielnicy targowej. Miasto było podzielone na 4 dzielnice: królewską, mieszczańską, targową i żebraczą. Farel wraz z rodziną mieszkał w jednym z wielu domów otaczających letni pałac monarchy w dzielnicy królewskiej. Mieszczańska część miasta składała się z kamienic, w których mieszkali zwyczajni mieszczanie. Ponadto znajdowały się tam miejsca pracy mieszczan oraz kawiarnie i bary.
Dzielnica targowa była sercem handlu w mieście. To tam znajdowały się jedyne sklepy w okolicy oraz targowisko, na którym ciągle słychać było kupców zachwalających towar oraz ogólny hałas zwierząt i ludzi. O dziwo, można też tam było odpocząć w ciszy i spokoju w specjalnie wyznaczonym do tego miejscu.
Dzielnica żebracza była najgorsza w mieście. Mieszkali tam żebracy, ludzie nieuleczalnie chorzy i biedacy. Mieszkali w glinianych lepiankach. Ci co mogli zazwyczaj pracowali jako służba domowa albo niewolnicy.
Ogólnie panował tam chaos nie do ogarnięcia.
Farel zmierzał na targowisko, gdy ogarnęło go uczucie troski o syna. Co jeśli sobie nie poradzi? A może jego pilność będzie przeszkadzała mu w nawiązywaniu kontaktu z innymi?
Pogrążony w rozmyślaniach, Farel nieomal wpadł pod koła powozu. Zaskoczony mężczyzna otrząsnął się i szedł dalej ostrożniej.
Nagle usłyszał za sobą jakieś nawoływania:
- Panie Milonet! Halo! Panie Milonet!
- Słucham- powiedział Farel, odwracając się do nadbiegającej postaci.
Był to młody listonosz, pewnie nie skończył 18 lat. Po wzięciu kilku oddechów, doręczyciel zaczął mówić:
- Nadawca prosi o jak najszybsze przeczytanie listu.
- Dziękuję za informację- odparł Farel, wręczając młodziencowi 3 srebrne dukaty.
Zadowolony listonosz pożegnał się i pobiegł w stronę, z której przybył, natomiast Farel wziął się za czytanie przesyłki.
Od razu rozpoznał pośpieszne pismo Cravena. Zaintrygowany, zagłębił się w lekturę

Cześć Farel!

Piszę te pośpieszne parę słów, aby zawiadomić Cię o mojej niespodziewanej wizycie w twoim domu. Będę u Ciebie wieczorem, ok. 19:00. Mam nadzieję, że będziesz wtedy w domu, ponieważ sprawa jest bardzo pilna.

Pozdrawiam

Craven

Farel stanął jak wryty. Jego najlepszy przyjaciel nigdy nie pisał do niego w takich sprawach. Ba! Craven nigdy nie pisał do niego listów! To musiała być bardzo ważna sprawa.
Po chwili do Farela przybiegł syn. Zdyszany i zmęczony spytał się ojca:
- Już jestem tato. Od kogo ten list?
- A nieważne, Luke. Niepotrzebnie wychodziłeś z domu. I tak czas już wracać.
Po chwili wracali już do domu. Luke był zły, że tata niepotrzebnie oderwał go od dotychczasowych zajęć, zaś Farel zastanawiał się, co może chcieć od niego Craven.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro