§ 28.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

– No, panowie, to od czego by tu zacząć?

Przemknęłam wzrokiem po siedzących po dwóch końcach kanapy Krystianie i Patryku. Na szczęście poszli po rozum do głowy i nawet nie próbowali mnie wyprosić, kiedy bezczelnie rozgościłam się na jednym z foteli w salonie. Wiedziałam, że pozwalałam sobie na zbyt dużo, ale bałam się, że w innym razie nie uda mi się doprowadzić tej sprawy do finału. Wyglądało jednak na to, że delikwenci byli skłonni współpracować. W końcu mieli sporo do stracenia.

Mimo to żaden z nich nie odpowiedział na moje pytanie. Może uznali je za retoryczne. Zerknęłam na siedzącego w drugim fotelu Ksawerego. Jezierski wciąż musiał uważać go za mojego patrona, bo nawet nie mrugnął okiem, kiedy Dziura razem z nimi wszedł do domu. Co więcej, Krystian był na tyle gościnny, że nawet przyniósł dla każdego szklankę i dzbanek z wodą, którą od razu się poczęstowałam. Musiał wyjść z założenia, że to będzie długa rozmowa.

– W takim razie – zaczęłam, kiedy nikt się nie odezwał – może zaczniemy od kwestii najmniej zawiłej. Na podstawie tego, czego byliśmy świadkami kilkanaście minut temu, śmiem twierdzić, że nie jesteście wyłącznie wspólnikami. Ani też tylko przyjaciółmi.

Z premedytacją nie zadałam pytania, tylko poczyniłam spostrzeżenie. Co prawda mnie nikt nigdy nie pytał o orientację seksualną, ale przypuszczałam, że to nic komfortowego. A ja miałam zamiar później poruszyć jeszcze kilka nieprzyjemnych tematów, więc ten chciałam zagaić w miarę bezboleśnie.

– Nic wam do tego, kim dla siebie jesteśmy – burknął Jarosz.

Od samego początku wyglądał na o wiele bardziej wzburzonego niż Jezierski. W sumie nie było się czemu dziwić. Wiedział, że znajdzie się pod ostrzałem, i to niebezpodstawnie.

– Fakt, nie powinno być – przyznałam. – Obawiam się jednak, że ta kwestia może mieć znaczenie dla tego wszystkiego, czego się dopuściłeś, a co ja zamierzam w końcu wyjaśnić.

Po jeszcze bardziej przestraszonej minie Patryka mogłam wnioskować, że trafiłam w sedno. Gdyby do wiadomości publicznej dotarła informacja, że jedyny syn skrajnie prawicowej pani minister jest homoseksualistą, rozpętałaby się burza. To byłoby jeszcze większe przewinienie niż otwarcie klubu nocnego. Czułam, że skoro ta rewelacja nie wypłynęła na światło dzienne, mogła stanowić część całej sprawy.  

– Tak, jesteśmy razem – odpowiedział spokojnie Krystian. – A może raczej powinienem powiedzieć „byliśmy". Po tym, co zrobiłeś – zwrócił się do Patryka – nie jestem w stanie znów ci zaufać.

– Naprawdę chcesz ot tak zaprzepaścić ponad dziesięć lat związku? – syknął Jarosz.

– Ot tak? – obruszył się Jezierski. – Okłamywałeś mnie miesiącami, urządziłeś w naszym klubie polityczny burdel i w dodatku ułożyłeś się z moją matką, choć wiesz, jak bardzo brzydzę się jej obłudą. Uważasz, że to za mało, aby przestać komuś ufać?

– Może nie musiałbym tego wszystkiego robić, gdybyś bardziej interesował się klubem. Ale nie. Ty uznałeś, że skoro wysępiłeś kasę od starych, którymi podobno tak bardzo gardzisz, to twoja rola się skończyła. Po co przejmować się bieżącymi sprawami lokalu, skoro można co chwilę latać na Wyspy Kanaryjskie i całymi dniami byczyć się na plaży?!

Jezierski starał się zachować spokój, ale zaczął czerwienieć na twarzy. Byliśmy o krok od kłótni kochanków pełnej wyrzucania sobie gromadzonych latami żalów. Nie chciałam tego wysłuchiwać – to była ich prywatna sprawa – ale już po tych kilku wypowiedziach dało się wywnioskować, że to w dużej mierze właśnie te skrywane pretensje przyczyniły się do nielegalnych postępków Jarosza.

– Jak miałem się zaangażować w prowadzenie klubu, skoro ty ciągle mnie od tego odciągałeś? Zawsze byłeś bardziej zorganizowany, więc nie chciałem się wtrącać tam, gdzie mnie nie chcą i tylko bym przeszkadzał. Teraz rozumiem, po co to było. Minimalizowałeś ryzyko, że odkryję twój chory układ z moją matką. Przyznaj, za ile sprzedałeś lojalność wobec mnie?

– Niczego nie rozumiesz! – Patryk był bliski wybuchu. – Nie zrobiłem tego dla siebie, tylko dla nas! Dla klubu! Twoja matka powiedziała wprost, że nie dała nam kasy na rozkręcenie biznesu za darmo. Od samego początku miała plan, aby wykorzystać JJClub do własnych celów. I nie pozostawiła mi wyboru. Albo się dostosuję, albo zniszczy nasze marzenie. Co miałem zrobić?

– Powiedzieć mi o tym – odparł bez wahania Krystian. – Jakoś byśmy z tego wybrnęli. Do cholery, Patryk, jesteśmy razem do liceum. Myślałem, że nie mamy przed sobą tajemnic!

– Tak, jesteśmy ze sobą od liceum, a ty nadal nie znalazłeś odwagi, aby powiedzieć swojej obłudnie bogobojnej mamusi, że jesteś gejem, a twój wieloletni przyjaciel, to tak naprawdę twój partner. Sam nie masz jaj, a oczekujesz, że ja będę je mieć w starciu z bezwzględną minister Witt-Jezierską!

Ten zarzut naprawdę rozsierdził Krystiana. Posłał Jaroszowi wściekłe spojrzenie i wydawało się, że zaraz może dojść do rękoczynów.

– A więc to o to chodzi, tak? To twoja zemsta za to, że nie chcę zrobić publicznego coming outu i narażać nas na oszczerstwa ze strony moich rodziców i opinii publicznej. Chcę nas chronić, a ty tak mi za to dziękujesz?

– Ty chcesz nas chronić? – Patryk zaśmiał się gorzko. – To ja robię, co mogę, żeby ten związek się nie rozpadł! Otwarcie klubu to było nasze marzenie, które umacniało nasze uczucie, a tymczasem, odkąd je zrealizowaliśmy, wszystko się wali!

– A czyja to wina?! Gdybyś...

– Panowie. – Ksawery stanowczym tonem wszedł Jezierskiemu w słowo. – Rozumiem wasze wzburzenie i potrzebę wyrzucenia wszystkich żali, ale może załatwcie to, jak już zostaniecie sami. Nas interesuje jedynie kradzież kosztowności z sejfu minister Witt-Jezierskiej oraz porwanie Tatiany.

Byłam wdzięczna narzeczonemu, że się wtrącił, ale miałam wątpliwości, czy wspomnienie o Tatianie to dobre posuniecie. Jarosz szybko mógł się zorientować, że to właśnie ona udzieliła nam wszelkich informacji. W końcu nikt inny nie wiedział, że to właśnie Patryk stał za kradzieżą. Mogliśmy dowiedzieć się tego jedynie od Andriyko. A co za tym idzie – musieliśmy wiedzieć, gdzie przebywa, mieć z nią kontakt. Ciekawe tylko, czy w emocjach Jarosz zdoła połączyć kropki. I czy spróbuje w jakiś sposób obrócić to przeciwko nam.

Patryk od razu przyjął postawę bojową. Jeśli do tej pory miał nadzieję, że nasze oskarżenia opierają się jedynie na przypuszczeniach, to właśnie się rozczarował. Co prawda jedynym dowodem, jakim dysponowaliśmy, były słowa Tatiany, ale zamierzałam zrobić wszystko, aby sprawca jasno przyznał się do winy.

– Nie mam nic wspólnego ani z jednym, ani z drugim – syknął.

– Och, czyli Tatiana Andriyko nie nakryła cię na kradzieży? – spytałam z ironią. – A potem nie szantażowałeś jej ujawnieniem nagrań, na których świadczy usługi seksualne? Ani nie porwałeś jej i nie przytrzymywałeś przez dwa tygodnie, kiedy odmówiła przyznania się do winy zamiast ciebie? I wcale nie groziłeś, że jeśli nie zrezygnuje z usług naszej kancelarii, zmusisz jej trzynastoletnią siostrę do prostytucji?

Jarosz zacisnął mocno szczękę, a Jezierski spojrzał na niego z niedowierzaniem.

– To jest jakiś żart? – Krystian przeniósł skonsternowane spojrzenie na mnie.

– Niestety nie – odparłam z powagą.

– Nie macie dowodów! – krzyknął Patryk. – Ta głupia pinda kłamie! Sama chciała dorabiać na boku, a teraz próbuje wszystko zrzucić na mnie!

– Nie powiedziałam, że wiemy o tym wszystkim od Tatiany.

Jarosz rozdziawił usta, ale nic nie powiedział. Zdał sobie sprawę, że dał się załapać w pułapkę. Po chwili jednak odzyskał rezon i spróbował odwrócić kota ogonem.

– A niby kto inny miałby opowiadać takie bujdy? Pali się jej grunt pod nogami, to wymyśla niestworzone bajki! Naprawdę wierzycie tej zakłamanej manipulatorce?

Można było się spodziewać, że będzie się wszystkiego wypierał. A wmówienie nam, że te pomówienia to wymysły Tatiany, było jego jedynym kołem ratunkowym. Oczywiście nie miałam zamiaru się na nie nabrać. Jak się okazało – nie tylko ja.

– To nie żadne bujdy – stwierdził niespodziewanie Krystian. – Przez dwa tygodnie, tuż przed Wielkanocą, nie chciałeś mnie wpuścić do swojego mieszkania, choć wiedziałeś, że u mnie kończy się remont i lepiej byłoby nam spotykać się u ciebie. Gdzieś w tym samym czasie zauważyłem w twoim plecaku bransoletkę, która wyglądała podobnie do tej, którą moją matka dostała od ojca na dwudziestą rocznicę ślubu. Twierdziłeś, że kupiłeś ją swojej mamie na urodziny. Wydawało mi się to trochę podejrzane, bo ona ma urodziny dopiero w czerwcu, a sama bransoletka wyglądała na drogą. Nie drążyłem tematu, bo nie dopuszczałem do siebie myśli, że mogłeś mieć jakikolwiek związek z kradzieżą u moich rodziców. Wygląda na to, że srogo się myliłem.

Moje oskarżenia Jarosz próbował obalać bez mrugnięcia okiem. Kiedy jednak padły one z ust bliskiej mu osoby, którą ewidentnie zawiódł, nie był już z niego taki chojrak. Najwyraźniej czuł, że partnera nie zdoła oszukać.

– Przestań kłamać, Patryk – poprosił Jezierski. – Naprawdę uważasz, że nie zasługuję na to, aby poznać prawdę?

Panowie wymienili spojrzenia. To Krystiana było nieustępliwe, natomiast w oczach Jarosza pojawiła się rezygnacja. W głębi serca musiał wiedzieć, że jest ukochanemu winny wyjaśnienia. Wciąż jednak coś go powstrzymywało. Postanowiłam trochę bardziej go zmotywować.

– Nie chcę nic mówić, ale póki co lista paragrafów, na podstawie których można postawić ci zarzuty, cały czas się wydłuża – oznajmiłam rzeczowo. – Jeśli wszystko dokładnie nam opowiesz, może uda się ją skrócić.

Patryk oparł łokcie o kolana, skrył twarz w dłoniach i westchnął ciężko. Czułam, że właśnie doprowadziliśmy go do ostateczności. Jeżeli chciał w jakimkolwiek stopniu odzyskać zaufanie Krystiana, musiał wyznać wszystko jak na spowiedzi. I mocno żałować za grzechy.

– Dobra – mruknął, prostując się. – Początek tej historii wszyscy już znacie. Teresa zgodziła się zainwestować w JJClub, ale w zamian kazała mi zorganizować pokoje spotkań, umieścić w nich kamery, zwerbować dziewczyny, a potem dopilnować, aby nagrania z ministrami w rolach głównych trafiały wyłącznie w jej ręce. Odpalała mi za to niezłą kasę, której potrzebowałem na bieżące utrzymanie klubu.

– Nie mówiłeś, że klub ma finansowe problemy – wtrącił się Jezierski.

– Mówiłem, ale ty puszczałeś to mimo uszu – odburknął Patryk. – Raz miałeś poprosić ojca o dodatkową pożyczkę, ale nic z tego nie wyszło, pamiętasz?

Krystian zrobił kwaśną minę, jakby przypomniał sobie tę sytuację i była ona nieprzyjemnym wspomnieniem. Najwidoczniej prośba o pomoc spotkała się ze stanowczą odmową.

– Zawsze żyłeś w przekonaniu, że pieniądze rodziców uratują cię z każdych kłopotów – dodał kąśliwie Jarosz.

– Jak widać tym razem było podobnie. – Jezierski nie krył kpiny. – W końcu to dzięki pieniądzom mojej matki i twojej sprzedajności JJClub jeszcze nie splajtował.

Patryk zacisnął mocno szczękę. W pierwszej chwili chyba chciał rzucić równie złośliwą uwagą, ale ostatecznie się powstrzymał. Nie chciałam, aby znów zaczęli się kłócić, więc wtrąciłam się do rozmowy.

– W każdym razie ten układ działał całkiem sprawnie – stwierdziłam. – Coś jednak musiało się zmienić. Teresa nagle przestała płacić, tak?

Jarosz skinął głową na potwierdzenie.

– Na początku marca zerwała układ.

– Dlaczego?

– Stwierdziła, że zdobyła już wszystkie materiały, na których jej zależało, więc nie ma zamiaru dłużej dokładać się do tego skazanego na porażkę interesu.

Brzmiało to jak coś, co faktycznie Jezierska mogła powiedzieć. W końcu sam Krystian powiedział nam kiedyś, że jego matka bez skrupułów wykorzystuje ludzi, a potem porzuca ich, kiedy przestają być użyteczni. Miałam jednak przeczucie, że chodziło o coś więcej.

– Ale to nie był jedyny powód, prawda?

Strzelałam na ślepo, ale Patryk kompletnie tego nie wyłapał. Chyba uznał, że skoro do tej pory wszystkie moje spostrzeżenia były słuszne, to i to nie jest tylko zwykłym przypuszczeniem.

– Rzeczywiście chodziło o coś jeszcze – przyznał z westchnieniem.

– O co? – ponagliłam.

Jarosz spojrzał niepewnie na Krystiana, jakby zamierał zaraz zrzucić na niego kolejną bombę. Jezierski musiał wyczuć, że coś się święci, bo aż się spiął.

– Nakryła nas – wyznał w końcu Patryk. – Wtedy w klubie, kiedy przyszedłeś niespodziewanie przed wyjazdem na Teneryfę. Przyszła po nagrania i widziała, jak się żegnaliśmy. Wściekła się. Krzyczała coś o tym, że sprowadzam cię na złą drogę, że nie tak cię wychowała, że jeśli ludzie się o tym dowiedzą, będzie skończona. A przecież jak będziemy się tak afiszować, to plotka zaraz obiegnie całą Warszawę.

Obłuda Teresy właśnie osiągnęła w moich oczach kolejny, niewyobrażalnie wysoki poziom. Jak można się obawiać konsekwencji bycia skrajnie prawicowym rodzicem homoseksualnego syna, a nie widzieć nic złego w tym, że jest się prowodyrem nierządu i podłego szantażu? Ta kobieta nie przestaje mnie zadziwiać. Szkoda tylko, że w tym negatywnym sensie.

– Zażądała – kontynuował Jarosz – abym natychmiast zakończył nasz związek. Wiedziała doskonale, że to jej pieniądze utrzymują nas na powierzchni. Myślała więc, że zgodzę się na jej warunki, aby tylko ratować klub. Kiedy odmówiłem, wycofała się z układu. Bez skrupułów pozwoliła nam tonąć.

Krystian, po chwilowym szoku wywołanym wiadomością, że Teresa poznała jego latami skrywany sekret, prychnął z pogardą, jakby nie spodziewał się po matce niczego innego. Ja też nie byłam zdziwiona. Szantaż to najwyraźniej drugie imię minister Witt-Jezierskiej.

– I co? – burknął Jezierski. – W ramach zemsty postanowiłeś się włamać do mojego rodzinnego domu i nas okraść, tak? Naprawdę nie wierzę, że upadłeś tak nisko.

– Nie musiałbym, gdybyśmy od początku byli niezależni! Ale nie, ty się uparłeś, że wydębisz kasę na klub od rodziców. I zobacz, jak się to skończyło!

– A więc to moja wina, tak? To ja pchnąłem cię w sidła intryg matki i kazałem łamać prawo?!

Musiałam interweniować. Nie chciałam, aby znów rozgorzała między nimi kłótnia. Nie, kiedy dotarliśmy do kluczowego momentu historii.

– To faktycznie miała być forma zemsty? – spytałam spokojnie.

– Poniekąd – mruknął Patryk, skupiając wzrok na mnie i zupełnie ignorując piorunującego go spojrzeniem partnera. – Ale przede wszystkim potrzebowaliśmy pieniędzy. Od miesięcy inflacja szaleje. A ja nie dość, że musiałem zadbać o funkcjonowanie klubu, to także wypłacać dodatkowe honorarium dziewczynom. Niestety to, co płacili klienci, nie pokrywało w pełni ich stawek. Zresztą, samych klientów też zaczynało ubywać. Wszystko zaczęło się sypać. Musiałem jakoś skombinować brakującą kasę.

– Więc wpadłeś na pomysł, żeby okraść Teresę – skwitowałam. – Jak dostałeś się niepostrzeżenie do domu i skąd znałeś kod do sejfu?

To były dwie kwestie, których do tej pory nie udało mi się ustalić, a które naprawdę mnie zastanawiały. Skoro Jarosz zdecydował się na tak desperacki krok, musiał wiedzieć, jak działać, aby nie zostać złapanym. No i prawie mu się to udało.

– Kiedyś po pijaku Krystian wyznał mi, że jego matka tak bardzo przekłada polityczną karierę ponad rodzinę, że nawet zmieniła kod do sejfu z daty jego urodzin na dzień, w którym została ministrem sprawiedliwości. Pamiętałem tę datę, więc bez problemu otworzyłem sejf.

Mówiąc to, nawet nie zerknął na Jezierskiego, który patrzył na niego z coraz większym rozczarowaniem. Nie dziwiłam się Krystianowi. Od kilkunastu minut docierało do niego, że być może jedyna osoba, której naprawdę ufał, zawiodła go w tak wielu sprawach. To naprawdę bolesny cios.

– A jak wszedłeś do domu? – powtórzyłam pytanie. – Kamera nikogo nie zarejestrowała i nie było też żadnych śladów włamania.

– Przez piwniczkę – niespodziewanie odezwał się Jezierski, jakby to było coś oczywistego, po czym dodał gorzko: – Powinienem był się tego domyślić.

– Przez piwniczkę? – zdziwiłam się. – Tę, do której drzwi zarośnięte są bluszczem, a klucz zgubił się lata temu?

Przypomniała mi się pierwsza rozmowa z Jerzym Jezierskim. Twierdził, że drzwi do nieużywanej od blisko dwóch dekad piwniczki to jedyna możliwość dostania się do domu poza drzwiami frontowymi i tarasowymi. Natychmiast jednak odrzucił tę opcję i nawet nie sprawdził, czy złodziej mógł właśnie tamtędy wedrzeć się do środka. Jak widać, to był podstawowy błąd. W innym razie sprawa kradzieży być może już dawno temu by się wyjaśniła.

– Klucz nigdy się nie zgubił – odparł Krystian. – Rodzice tak myśleli, bo przeszło dziesięć lat temu dałem go Patrykowi, aby mógł niepostrzeżenie wślizgnąć się do domu. Póki się nie wyprowadziłem, żyłem niemal jak w więzieniu. Rodzice niby się mną nie interesowali, ale dbali o to, abym nigdzie się nie pałętał i przypadkiem nie zepsuł ich nieskazitelnej reputacji. Mama chyba wyczuwała, że jestem zaprzeczeniem jej prawicowych poglądów, dlatego póki mogła, trzymała mnie pod kloszem. A ja po tym, jak poznałem Patryka, w końcu poczułem się naprawdę sobą. Nie chciałem tego stracić, więc urządziłem z piwniczki nasze miejsce schadzek. I tak nikt z niej nie korzystał. Klucz przestał być potrzebny, kiedy wyprowadziłem się na swoje, ale nie prosiłem o jego zwrot. Uznałem, że byłoby to dziwne, gdyby nagle cudowanie się odnalazł. A poza tym myślałem, że to pamiątka, która będzie przypominać o początkach naszego związku. Nie sądziłem – zwrócił się do Jarosza – że coś tak cennego dla mnie, dla ciebie okaże się jedynie narzędziem do celu.

Choć ton głosu Krystiana wydawał się pozbawiony emocji, w jego oczach trudno było nie dostrzec bólu. Nie chciał dać tego po sobie poznać, ale musiał naprawdę mocno przeżywać zdradę Patryka. Gdybym była na jego miejscu, też poczułabym się oszukana.

Czy byliśmy właśnie świadkami końca ponad dziesięcioletniego związku? Obawiałam się, że niestety tak to się skończy. A nawet jeśli nie, to Jarosz będzie musiał długo i ciężko pracować na wybaczenie. Choć to wcale nie dawało gwarancji odbudowania relacji. W końcu zaufanie jest jak kartka – raz zgniecione, nigdy nie będzie takie samo.

– Tak, użyłem tego klucza – potwierdził Patryk. – Nie sądziłem jednak, że uznasz to za taką wielką zbrodnię. Twoja matka ma za uszami gorsze rzeczy. Naprawdę żałujesz jej tych kilkunastu tysięcy i paru błyskotek? Ona sobie bez nich poradzi. My nie.

– Tu nie chodzi to moją matkę! – Wściekły Krystian zerwał się na równe nogi. – Tylko o ciebie! Złamałeś prawo! Kilkukrotnie! I nie dość, że mnie oszukiwałeś, to jeszcze dodatkowo wykorzystałeś! Tak, jakby nasze uczucie nic dla ciebie nie znaczyło! Jakby ważniejsza była zemsta i pieniądze. Nie wiem już, kim jesteś, bo na pewno nie tym chłopakiem, w którym się zakochałem i z którym chciałem spędzić resztę życia!

– Za to ty wciąż jesteś tym samym tchórzem, który boi się przyznać znienawidzonej mamusi, że jest gejem! – Jarosz także poderwał się z kanapy. – Jak niby wyobrażasz sobie to wspólne życie, co? Ja jestem już zmęczony ciągłym udawaniem. Mogłem się w to bawić, kiedy byłem nastolatkiem, który sam nie do końca wiedział, czego chce. Ale teraz już wiem. Wiem, że chcę przestać się wstydzić tego, kim naprawdę jestem. A przy tobie nie mam na to szans.

Słuchając tego z boku, odnosiłam wrażenie, że każdy z nich miał po części rację. Patryk dopuścił się rzeczy okropnych obiektywnie. Krystian za to swoją biernością ranił ukochanego, a pewnie także samego siebie. Zarzuty, którymi się obrzucali, choć tak różne, zdawały się prowadzić do jednego – rozpadu tego związku.

– Teraz to już na pewno nie masz żadnych szans – wycedził Jezierski – Nie po tym, co zrobiłeś. Knucie z moją matką, stręczycielstwo, kradzież. A no i podobno też porwanie, zgadza się? Jeszcze godzinę temu bym w to nie uwierzył, ale teraz już chyba nic mnie nie zdziwi.

Spojrzał w moją stronę, jakby czekał na potwierdzenie. Nie byłam pewna, czy chcę wtrącać się do tej kłótni, ale Krystian poruszył ostatni temat, którego jeszcze nie omówiliśmy. I jednocześnie ostatnie przewinienie, do którego powinien przyznać się Jarosz.

– Niech zgadnę – zaczęłam, zwracając się do Patryka. – Miałeś wszystko idealnie zaplanowane. Wiedziałeś, że dom będzie pusty, więc to miała być szybka akcja. Nie przewidziałeś tylko, że Tatiana będzie tam sprzątać pod nieobecność właścicieli.

– Głupia pinda – syknął Jarosz. – Pewnie nawet by nie wiedziała, że tam byłem, ale kiedy odkładałem obraz, za którym znajduje się sejf, niechcący strąciłem coś z biurka i zrobił się hałas. Kiedy wpadła go gabinetu, właśnie wpisywałem kod. Od razu chciała dzwonić do Jezierskiego, ale skutecznie wybiłem jej ten pomysł z głowy.

– Szantażem – dopowiedziałam.

– A potem to ona zaczęła szantażować mnie!

– Bo kazałeś się jej przyznać do kradzieży. A gdy się na to nie zgodziła, porwałeś ją z nadzieją, że jednak zgodzi się na twoje warunki w zamian za wolność.

Jarosz zacisnął mocniej szczękę, więc najwyraźniej nie miał zamiaru protestować. I dobrze, bo nikt z tu obecnych nie uwierzyły w jego tłumaczenia.

– Nawet jeśli tak było, to nie macie na to żadnych dowodów poza zeznaniami tej dziewczyny – stwierdził hardo. – Nigdzie z tym nie pójdziecie, nigdzie tego nie zgłosicie. Nie macie niczego, co jednoznacznie wskazywałoby na moją winę.

Uniósł wysoko głowę, jakby był pewien swojej wygranej. I niestety miał rację. Jedyne, co mieliśmy, to słowo Tatiany przeciwko słowom Patryka. Ewentualnie zeznania Dębickiego, ale nie był on naocznym świadkiem tych zdarzeń, więc wartość jego zeznań byłaby niewielka. Tyle może wystarczyłoby, aby poddać w wątpliwość winę Andriyko co do kradzieży. Brakowało nam jednak jakiegokolwiek potwierdzenia, że faktycznie doszło do porwania.

– Oni nie, ale ja mam – oznajmił Krystian, podnosząc leżący na oparciu kanapy telefon.

Odblokował ekran, na którym pokazała się aplikacja do nagrywania dźwięku. Wskaźnik czasu sugerował, że nagranie rozpoczęło się wraz z początkiem naszej rozmowy. A to oznaczało, że znajdowało się na nim absolutnie wszystko, co zostało powiedziane w przeciągu ostatniej półgodziny.

– Nie wykorzystasz tego. – Jarosz posłał partnerowi wyzywające spojrzenie.

– Wykorzystam. Tak samo jak nagraną rozmowę z moją matką, w której przyznaje się do szantażowania polityków, oraz nagrania wideo, którymi ich szantażowała.

Jeśli Krystian faktycznie był w posiadaniu wszystkich tych materiałów, to zupełnie zmieniało postać rzeczy. Co prawda nie mogliśmy wykorzystać tych dowodów w trakcie procesu, a przynajmniej nagrań głosowych, które zostały pozyskane niezgodnie z prawem, ale jeśli Jezierski był skłonny je ujawnić, to zapewne zgodzi się też zeznawać. I to byłby ratunek dla Tatiany.

– I co? – spytał wyzywająco Krystian. – Nadal uważasz, że jestem tchórzem?

Z doświadczenia wiedziałam, że deklaracje to jedno, a czyny to drugie. Miałam nadzieję, że Jezierski nie pozostanie tylko na tych pierwszych. Nie spodziewałam się znaleźć w nim sprzymierzeńca, ale teraz naprawdę liczyłam na to, że nam pomoże.

– Jeśli to zrobisz – zaczął lodowatym tonem Jarosz, podchodząc do partnera z uniesionym palcem wskazującym – to z nami koniec. I nie będzie odwrotu.

– Nie było go już w momencie, kiedy uznałeś, że możesz zrobić coś za moimi plecami. Obiecaliśmy sobie, że nie będziemy mieć przed sobą tajemnic. A ty tę obietnicę złamałeś. I gdyby chociaż chodziło o jakąś pierdołę, ale nie. To, co zrobiłeś, dla mnie jest niewybaczalne. I oznacza tylko jedno. Nie mogę być z kimś, kto tak dotkliwie mnie zawiódł.

Przez chwilę wydawało mi się, że Jarosz będzie jeszcze próbował zaciekle walczyć, ale ostatecznie zrezygnował. Posłał Krystianowi zbolałe spojrzenie i oznajmił:

– Skoro tak stawiasz sprawę, w porządku. Nie będę błagał o przebaczenie. Jeśli nie rozumiesz, dlaczego to zrobiłem, to najwyraźniej ten związek od dawna już nie miał przyszłości.

Nie czekając na odpowiedź, wyminął Jezierskiego i skierował się w stronę wyjścia. Razem z Ksawerym odprowadziliśmy go wzrokiem. Krystian obrócił się, kiedy Jarosz stał już w progu.

– Patryk?

– Tak? – W jego głosie zabrzmiała nutka nadziei.

– Co zrobiłeś ze skradzioną biżuterią?

Nie spodziewał się takiego pytania. Ja też nie, choć oczywiście ciekawiła mnie odpowiedź. Jarosz nie miał jednak zamiaru jej udzielić.

– Gdziekolwiek teraz jest, i tak jej nie odzyskasz.

Obrócił się i wyszedł z pokoju. Zaraz potem usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi wejściowych.

Krystian westchnął z rezygnacją, opadł ciężko na kanapę i schował twarz w dłoniach. Dałam mu chwilę na złapanie oddechu. Oczywiście będzie potrzebował znacznie więcej czasu, aby uporać się z zaistniałą sytuacją, ale zanim zostawimy go samego, chciałam jeszcze ustalić kilka kwestii.

– Naprawdę zamierzasz to zrobić? – spytałam ostrożnie, kiedy Jezierski podniósł na mnie wzrok.

– Nie mogę pozwolić, aby uszło im to na sucho – odparł pewnym tonem. – Od lat biernie przyglądałem się, jak matka wykorzystuje ludzi. Czas najwyższy, aby poniosła za to odpowiedzialność. A Patryk... Jeśli chcę być naprawdę sprawiedliwy, nie mogę pozwolić, aby uniknął konsekwencji. Złamał prawo. I to niejednokrotnie. Oboje powinni ponieść karę za swoje występki.

Skinęłam głową z aprobatą. W tej chwili Krystian wydawał się zdeterminowany, aby ujawnić prawdę. Miałam szczerą nadzieję, że to nie ten przypadek, kiedy decyzja podjęta pod wpływem emocji, po głębszym przemyśleniu ulega zmianie.

– Obawiam się niestety, że nawet jeśli policja przyjmie zgłoszenie o popełnieniu przestępstwa, jako dowody będą mogli przyjąć jedynie nagrania wideo.

– Nic nie szkodzi. – Jezierski nie widział w tym żadnego problemu. – Miałem zamiar przede wszystkim pójść z tym do mediów. Wiem, że matka trzyma w szachu co najmniej połowę naszych organów ścigania. Nagrania z klubu na pewno wywołają skandal. A z takiego czasem trudniej wyjść z twarzą niż wymigać się od wyroku.

– Jesteś świadomy tego, że prawdopodobnie ty też oberwiesz rykoszetem? – spytałam, przyglądając mu się uważnie. – Na pewno będą podważać twoją wiarygodność. W końcu wszystko działo się w twoim klubie. Ludzie będą mieć wątpliwości, czy faktycznie o niczym nie wiedziałeś. A sam lokal zapewne zostanie zamknięty przez policję jako miejsce przestępstwa.

Nie chciałam go dobijać, ale wolałam, aby wiedział, na co się pisze. Postępując właściwie, zgodnie ze swoim sumieniem, mógł sam sobie zaszkodzić.

– Szczerze? Jest mi już wszystko jedno – odparł zrezygnowanym tonem. – Wszystko poszło się jebać. Właśnie dowiedziałem się, że najbliższa mi osoba, którą kochałem i której bezgranicznie ufałem, jest kimś zupełnie obcym. To, co stanie z klubem, to teraz moje najmniejsze zmartwienie.

– Przykro mi – powiedziałam szczerze, choć dla Krystiana i tak pewnie zabrzmiało to jak puste, kurtuazyjne słowa, bo zaśmiał się gorzko.

– Niepotrzebnie – odparł lekkim tonem. – Może sobie na to zasłużyłem? Co by nie mówić, w jednym Patryk miał rację. Kiedy byłem nastolatkiem, bałem się przyznać rodzicom do swojej orientacji. A gdy już prawie się na to zebrałem, matka wystartowała w wyborach do sejmu. Nie chciałem zaszkodzić jej kampanii, więc dalej siedziałem w szafie. I zrobiło mi się tam na tyle wygodnie, że nadal z niej nie wyszedłem. Może czas to także zmienić i w końcu być w pełni sobą.

Paradoksalnie może z dzisiejszej konfrontacji wyniknie coś dobrego. Nie wątpiłam, że Krystian będzie musiał odchorować burzliwe rozstanie z Jaroszem, ale życzyłam mu, aby podniósł się po tym silniejszy. Będzie mu to potrzebne do walki o sprawiedliwość, na której mu zależało.

– Dobrze, nie ma się co użalać nad sobą, tylko trzeba działać – stwierdził, sięgając po telefon. – Trzeba to załatwić jak najszybciej.

– Możemy jakoś pomóc? – spytał Ksawery.

Jezierski zastanawiał się chwilę.

– Myślę, że będzie lepiej, jeśli sam się wszystkim zajmę. Nie chcę wciągać w to bagno kolejnych osób. Możecie jedynie poinformować tę dziewczynę, Tatianę, że już niedługo powinna zostać oczyszczona z zarzutów. Macie z nią kontakt, prawda?

– Tak, ale myślę, że wstrzymamy się z tą informacją, zanim faktycznie policja nie dotrze do Patryka. Lepiej nie robić złudnej nadziei.

– Może racja – przyznał Krystian. – W każdym razie dzięki, że się tak zaangażowaliście. Ojciec powiedział mi, że to wy uświadomiliście go, co dzieje się w JJClub.

– A więc to od niego się dowiedziałeś?

Skinął głową na potwierdzenie.

– Początkowo nie wierzyłem w te brednie. Postanowiłem jednak sprawdzić, czy te pokoje za garderobą tancerek faktycznie istnieją. Kiedy to potwierdziłem, w pierwszej kolejności skonfrontowałem się z matką. Oczywiście najpierw próbowała mnie zbyć, ale w końcu się do wszystkiego przyznała. Twierdziła też, że Patryk dobrowolnie zgodził się na ten układ, bo skusiła go perspektywa wielkiej kasy. W to też początkowo nie chciałem wierzyć, ale potem przeszukałem laptop Patryka i znalazłem na nim te cholerne nagrania oraz zestawienie otrzymanych pieniędzy za każdego klienta. Choćbym nie wiem, jak próbował sobie wmówić, że to jedno wielkie nieporozumienie, dowody były jednoznaczne. I to wszystko działo się tuż pod moim nosem. Jak mogłem być tak ślepy?

Naprawdę współczułam Krystianowi. Sam nie był nieskazitelny, ale nie zasługiwał na to, aby najbliższe osoby tak go zawiodły i wykorzystały. Oby sobie jakoś z tym poradził i ułożył życie na nowo.

– Najważniejsze, że teraz chcesz to naprawić – pocieszyłam go z bladym uśmiechem, który niemrawo odwzajemnił.

Wymieniliśmy jeszcze kilka zdań odnośnie do ujawnienia nagrań. Krystian obiecał, że będzie nas na bieżąco informował o rozwoju wypadków, my zapewniliśmy o tym samym. Choć pewnie i tak wszystkiego będzie się można dowiedzieć z mediów.

Opuszczając dom Jezierskiego, odczuwałam mieszankę sprzecznych emocji. Z jednej strony ogarnęła mnie ulga, że w końcu udało nam się wszystko wyjaśnić, a z drugiej obawa, czy intencje Krystiana przełożą się na pożądane działanie. Teraz mogłam jednak tylko czekać. I ewentualnie zająć się układaniem linii obrony ze wskazaniem alternatywnego sprawcy.  Choć liczyłam na to, że akt oskarżenia zostanie wycofany i do procesu Tatiany ostatecznie nie dojdzie.

– Pestka.

Z zamyślenia wyrwał mnie głos Ksawerego. Zatrzymaliśmy się przy samochodzie i spojrzałam na niego pytająco. W odpowiedzi przyciągnął mnie do siebie i mocno objął.

– Obiecajmy sobie, że nigdy nie zrobimy niczego tak paskudnego, że nie moglibyśmy sobie tego wybaczyć – szepnął mi do ucha. – Ani że nie staniemy się dla siebie obcymi ludźmi. Nie chciałbym, żeby nasz związek zakończył się w taki sposób.

Wtuliłam się mocniej w narzeczonego. Nagle zdawałam sobie sprawę, że ja też potrzebowałam takiego zapewniania. Po tym, czego byliśmy dziś świadkami, taka obietnica wydawała się czymś właściwym i wręcz niezbędnym.

– Nic takiego się nie stanie – zapewniłam. – Przyrzekam.

– Ja też.

Przypieczętowaliśmy tę obietnicę krótkim, czułym pocałunkiem. Gorąco wierzyłam, że uda się nam jej dotrzymać.  

*************************************

Hej :) No i mamy całe wyjaśnienie sprawy kryminalnej. Mam nadzieję, że dobrze udało mi się połączyć wszystkie składające się na nią wątki. Jeśli wyłapaliście jakieś nieścisłości, dajce znać. Koncepcja odrobinę zmieniła się w trakcie pisania, więc mogły się wkraść luki logiczne ;) 

Dziękuję za komentarze i gwiazdki. 

Do napisania za tydzień ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro