❦Rozdział I❦

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Słyszysz mnie?- Niższy mężczyzna warknął na SeokJina, analizując go od stóp do czubka głowy. Westchnął, uspokajając się. 

-T-tak...-Szepnął Kim. 

Na myśl o ostatnich wydarzeniach krajało mu się serce. Stracił rodzinę, przyjaciół, zaufanie do ludzi. Czy jest coś gorszego? Najwidoczniej tak, a tym czymś było jego aktualne położenie. Brudna cela, niewygodne, stare łóżko i stojący nad nim blondyn.

-Ehh... chodź już na tą stołówkę... Nie mam siły się z tobą męczyć, więc bądź przynajmniej w małym stopniu posłuszny. -Skrzyżował ręce na piersi, przenosząc ciężar ciała na lewą nogę. Jego grzywka opadła w tą samą stronę. SeokJin wstał, nie spuszczając z oczu strażnika. Nieśmiało podszedł do  mężczyzny, spuszczając wzrok. Jin był nieśmiały, to mógł wywnioskować każdy. Nie sprawiał wrażenia typowego więźnia, bad boya, tylko miłego chłopczyka, który nie skrzywdzi muchy. Czy to zwykłe stereotypy? Jasne, że nie. Kim, gdy miał zamachnąć się w stronę irytującego owada upuścił łapkę na muchy, wmawiając sobie iż on ma rodzinę i oczywiście stawiając się na jego miejscu... 

Strażnik nie skuł więźnia, nie miał takiej potrzeby. Potrafi wywnioskować charakter człowieka z łatwością, a w tym przypadku było to wręcz banalne do stwierdzenia. Po drodze mijali wiele osób, z którymi blond włosy się witał zwykłym skinieniem głowy. Jedynym wyjątkiem był mężczyzna wyższy od niego, o tym samym kolorze włosów strażnik. Obok niego przystanął chwilowo, ignorując obecność SeokJina. Chłopak skierował swoje tęczówki koloru gorącej czekolady w stronę dwójki strażników. Stał tam w ciszy, bał się wykonać jakikolwiek ruch, bo jak mu wiadomo (oczywiście z filmów) jest to surowo karalne. W tamtej chwili niepewnie było mu nawet oddychać, co dostrzegł wyraźnie znudzony, niższy strażnik. 

-Dobra, idę, bo muszą księżniczkę nakarmić. Naczelnik chciał cię widzieć, znowu... Chłopie ogarnij się, ja ojca nie mogę przez wieczność zapewniać, że wszystko jest okej. 

W odpowiedzi otrzymał tylko ciche mruknięcie. Strażnik odwrócił się na pięcie, podszedł do zdezorientowanego i wystraszonego Jina po czym kurczowo złapał za jego prawe ramie. To wszystko wyglądało wręcz komicznie, ponieważ Kim był wyższy o kilka centymetrów, więc równie dobrze mogli zamienić się swoimi rolami. Mimo wielu prób nawiązania jakiegokolwiek głębszego kontaktu z SeokJinem, chłopak tylko przytakiwał. Właśnie tak minęła im droga do stołówki, w której Jin został pozostawiony sam sobie, oczywiście nie licząc towarzystwa wielu więźniów oraz czegoś szarego, mającego przypominając bodajże jedzenie. Brunet chwycił w dłoń metalowy widelec i zaczął jeść, co chwilę powstrzymując odruchy wymiotne. Nie wiedział czy cokolwiek dziś jeszcze zje, więc chciał się zapchać tym by nie odczuwać głodu. 

Pierwszy dzień minął mu w miarę spokojnie. Nie został zaczepiony przez nikogo, co jest rzadkością w takich miejscach. Był kompletnie ignorowany przez otoczenie, co zupełnie nie przeszkadzało chłopakowi.

Bo skończonym "posiłku" został z powrotem odprowadzony do celi, tylko tym razem "eskortował" go inny strażnik. Również brunet jak on, tylko strasznie rozgadany z przerwami na poważne spojrzenia. Mężczyzna zdążył opowiedzieć mu historię swojego życia, dokładnie wychwalić osobę, którą naśladuje oraz podać swoje imię i nazwisko. Jinowi nie przeszkadzała obecność Junga, nawet mu ona odpowiadała. Czuł się przy nim jak w towarzystwie przyjaciół, ponieważ jego wyjścia zawsze tak wyglądały, że któryś z jego znajomych rozgadał się, zapominając o wszystkim innym a Kim wsłuchiwał się z uwagą w każde wypowiedziane przez niego słowo.

Kiedy wreszcie doszli do celi, Jin spokojnie bez żadnych przeciwstawiań wszedł do środka. Gadatliwy mężczyzna zatrzasnął metalowe kraty, a te wydały z siebie charakterystyczny brzdęk, po czym skinął głową do chłopaka i oddalił się w nieznanym dla niego kierunku. Kim miał szczerą nadzieję częściej napotykać tak sympatycznych strażników, niestety miejsce w którym się znajdował nie należało do takowych, więc czego można oczekiwać od pracowników? 

 Znowu cztery ściany. Kraty zakrywające okno, z którego próbowały wdzierać się promienie światła i chociaż trochę oświetlić ponure pomieszczenie. Stare i nie grzeszące świeżością łóżko, z wyblakniętą pościelą. To właśnie tak ma wyglądać jego dalsze życie? Przyszłość, w której planował mieć dobrze płatną pracę, kochającą rodzinę, swój własny ciepły kąt do którego zawsze może wrócić? Ciągle w głowie zadawał sobie pytania: "Co takiego zrobiłem, że mnie to spotyka? Popełniłem gdzieś błąd? Zrobiłem coś złego? ". Tak bardzo tęsknił za swoim, lekko monotonnym ale spokojnym życiem. Teraz wszyscy się od niego odwrócili, nie miał nikogo a jedyne co dawało mu promyk nadziei, było to że być może spotka tu ludzi którzy go docenią i wesprą. Jednak czy aby na pewno jest na co liczyć? To jest więzienie, w którym są przestępcy z dość nieciekawą kartoteką, w końcu nie każdy jak Jin został skazany przez pomyłkę. Z rozmyśleń wyrwał go dźwięk przekręcanego zamka, a po chwili skrzypnięcie krat. 

-Kim SeokJin, tak?  - Chłopak tylko podniósł wzrok na mężczyznę w średnim wieku i przytakną -  Z racji tego, że sprawuje się pan najlepiej z przebywających tu osób i nie stwarza problemów, przysługuje panu codziennie, godzinne wyjście na plac więzienny. - Usta Jina drgnęły, wykrzywiając się w charakterystyczny grymas zwany uśmiechem. 

-Rozumiem, d-dziękuje za informacje. - Powiedział dość nie śmiało, nigdy nie był w takiej sytuacji i nie bardzo wiedział co powiedzieć. Przytaknąć a może jednak podziękować? Koniec końców nasz dobry chłopiec wybrał tą drugą opcje, uważając ją za bardziej stosowną. 

-Jutro przyjdzie po Ciebie strażnik NamJoon, to z nim będziesz chodził na przepustki. Życzę udanego dnia. -Wyszedł z celi, uprzednio ją zamykając. 

"Udanego dnia? Serio?" - pomyślał sobie SeokJin. To była taka regułka, którą muszą wypowiedzieć, czy po prostu zwykła złośliwość? Kto normalny życzy udanego dnia w więzieniu? Może to było normalne, tylko Jin już przesadnie zwraca uwagę na takie drobnostki? Z jednej strony miał mętlik w głowię oraz pewne obawy w stosunku do nowego "towarzysza" od przepustek, a z drugiej cieszył się że wreszcie zobaczy światło dzienne i wyjdzie na świeże powietrze. Nie siedzi tutaj za specjalnie długo, ale czas spędzony tylko i wyłącznie w swoim towarzystwie, ogromnie mu się dłuży. Czasami ma nieodparte wrażenie, że spędził tutaj całą wieczność... 

                                                                  __________________________

Witam wszystkich! :3 Oto jest pierwszy rozdział więzienia, mam nadzieję że wam się spodoba c: Został on napisany wspólnymi siłami, połowę napisała DM a drugą połowę ja, ciekawie nieprawdaż? xD Tak czy siak rozdział się pojawił, więc zapraszam do zostawiania po sobie swoich opinii! Do następnego! 

                                                                                                                                               TaeAlien~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro