~9~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

(Dwudziesty pierwszy września, sobota)
[Izuku]

Jak się obudziłem była już dwunasta. Kacchan cały czas spał przytulony do mnie i nie zapowiadało się na to, że szybko miałby się odsunąć.

~~Nasz Omega jest uroczy...

--Nie masz kurwo prawa głosu. Przez ciebie wczoraj płakał.

~~Nie mogłem się powstrzymać tylko...

--Chyba aż. Skrzywdziliśmy go! A raczej ty, korzystając z okazji, że jestem osłabiony i śpię.

~~Marudzisz. Przecież sam do nas wrócił i nie ma ci tego za złe.

--Ale skrzywdziliśmy go kurwa.

Alfa mi już nie odpowiedział. Leżałem bawiąc się włosami Katsukiego jakieś trzydzieści minut zanim blondynek zaczął się budzić.

-Izuku... śpisz?- Usłyszałem pytanie ze strony Kacchana, który dalej twarz krył w moich objęciach.

-Nie śpię.

-Jak się czujesz..?

-Lepiej, dzięki tobie. Dziękuję i przepraszam za wszystko.

-Nic się nie stało.- Odpowiedział mi, mocniej zaciskając dłonie na mojej koszulce.- Która godzina?

-Przed trzynastą.

-Tak długo spaliśmy?

-Na to wychodzi Kacchan.

-Nie chce mi się wstawać.- Przyznał a ja cicho się zaśmiałem.

-Nie musimy wstawać.

Leżeliśmy do czternastej. W kompletnej ciszy nic nie mówiąc. Po prostu leżeliśmy przytuleni do siebie.
W końcu to Kacchan stwierdził, że przydałoby się wstać i coś zjeść.

-Pokaż mi to.- Rozkazał, podchodząc do mnie. Akurat zdążyłem usiąść. Powoli i delikatnie zsunął mi opatrunek i zaczął oglądać ranę.- Szybko rany ci się regenerują...

-Wiem. Odkąd pamiętam tak mam.

-Niesamowite... za dwa dni, nie będzie śladu po tym. Zaczekaj pójdę po plastry.

Po chwili wrócił z jednym dużym opatrunkiem, który nakleił wzdłuż mojego draśnięcia. Resztę opatrunków zebrał i wyrzucił.

-Idziemy na śniadanie?

-Teraz to już raczej obiad.- Prychnął sięgając sobie ubrania.- Tylko się przebiorę.

-Zaczekam słonko.

Po pięciu minutach już szliśmy do kuchni w której zastaliśmy Dabiego, który ewidentnie nie był w humorze.

-Siema Dabi.

-Tja, siema Izuku. Kto tam się czai za tobą?- Spytał nie odrywając wzroku od telefonu.

Rzeczywiście, Katsuki znów starał się nie wychylać.

-Mój Omega.

-Ta... wspominałeś coś...- Mruknął podnosząc w końcu na nas wzrok.- Chwila, ja go znam. To ten smarkacz z UA.

-Odpierdol się ode mnie.- Fuknął na niego, mocniej chwytając moją koszulkę. Jego Omega zaczyna panikować.

-Jeszcze nic nie zrobiłem.- Zaśmiał się.- Podkreślam. Jeszcze.

-Dabi daj spokój.- Westchnąłem. Katsuki usiadł kilka miejsc dalej od Dabiego a ja poszedłem do lodówki.

-No co. Dzieciak lepiej niech nie zaczyna.

-To wy dajcie mu spokój. Tomura wczoraj już się do niego sadził.

-Ta, a on prawie jego wysadził.- Zauważył, a ja prychnąłem.

-Widzisz? Jakoś widać, że Kacchan się was nie boi.

-A teraz mnie unika wzrokiem... Może i Bet się nie boi, ale Alf już tak.

-A przypierdolił ci ktoś, kiedyś?- Odezwał się w końcu.- Mam dość waszych pierdolonych uwag.

-Jednak ma język w gębie.

-Mam język w gębie.- Przytaknął z kpiącym uśmiechem i chciał coś powiedzieć ale zrezygnował.

-Dobra przestańcie już.- Westchnąłem podchodząc do Kacchana i podając mu jego porcje. Ja sam usiadłem obok.

-Ależ my sobie kulturalnie rozmawiamy. O co ci chodzi hm?

-O to, że chcesz sprowokować kłótnie.

-No co ty... Ja? Nigdy.

-Właśnie Deku. Rozmawiamy.- Powiedział z szyderczym uśmiechem.- Skoro mam tu mieszkać, chyba powinienem. Nie prawda?

-Co ty...

-Co ja, co? Nie grożę nikomu. Jeszcze.

-Młody... Może się jeszcze dogadamy.- Prychnął brunet wstając z miejsca i wychodząc.- "Deku" w poniedziałek o siódmej.

-Co tak kurwa wcześnie?!

-Jaka płaca taka praca.- Prychnął i zniknął.

-Zajebiście...- Westchnąłem.- Kacchan, co kombinujesz?

-Zbieram znajomości?

-Katsuki...

-Kurwa Deku... Mam tu żyć, tak? To chyba przydałoby się gdybym chociaż nie czuł się dziwnie wychodząc z twojego pokoju.

-Niech ci będzie... I poprawka. Z naszego pokoju.

-Niech ci będzie.

Zjedliśmy w spokoju teoretyczne śniadanie i wróciliśmy do pokoju. Kacchan od razu rzucił się na łóżko, a ja w sumie nie wiedziałem co robić.
Chciałem podejść, przytulić się do niego i pocałować... Ale po wczorajszym już nie wiem, czy powinienem.

-A ty co tak stoisz?

-Nie wiem co robić.

-Już wiesz, co czuję na codzień gdy siedzę sam.- Prychnął, odwracając się na plecy i patrząc na mnie.- Deku? O co chodzi.

-Nie wiem co robić...

-Znaczy?- Dopytywał z spojrzeniem jakbym nie umiał kłamać.- Coś się stało?

-Dziś nadranem i wczoraj wieczorem... Jesteś zły?

-Ile razy mam ci kurwa mówić, że nie? To z raną, nie dziwię się, że oberwałeś. Praca przestępcy czy bohatera opiera się na rozlewie krwi. A co do tego w nocy... Podczas snu wewnętrzne głosy mogą władać naszymi ciałami tak? Nie sądzę, że ty coś takiego zrobiłeś...- Westchnął, obserwując mnie. Po chwili wstał z łóżka, stanął przy nim i rozłożył ręce.- Chodź tu.

Niczym małe dziecko podeszłem do niego i go mocno objąłem.

-I co tak bardzo obrażony jestem?- Prychnął.- Jeżeli to nie ty coś odjebałeś, na chuj mi się na ciebie obrażać?

-Czyli mogę..?- Spytałem patrząc mu się w oczy.

-Co możesz?

-Cię pocałować..?- Szepnąłem cicho, po czym złączyłem nasze usta.

Po kilku długich sekundach gdy przygryzłem jego wargę a on cicho przez to jęknął w moje usta, od razu skorzystałem z okazji i pogłębiłem pocałunek.

Katsuki kompletnie ulegał pode mną, chociaż zgaduję, że pewnie przez to, że dalej nie nadąża za mną i ciągle się gubi. Od razu, za pierwszym razem zauważyłem, że jestem pierwszą osobą z którą się całuje.

Ale jak mam być szczery... To bardzo urocze, jak tak się gubi.

-Nmhm...- Cicho mruczał i dosłownie się rozpływał pode mną. Dobrze, że go obejmowałem bo chyba w innym wypadku to by się przewrócił.

Przeszedłem z nim na łóżko, nie przerywając czynności. Położyłem go na łóżku a ja natomiast zawisnąłem nad nim. Jedną ręką się podpierałem o materac drugą natomiast trzymałem jego policzek i gładziłem go kciukiem. Kacchan objął moją szyję i chyba nie zamierzał puścić.

Mogę tak trwać przy nim wiecznie...

Dłoń którą gładziłem jego policzek, przeniosłem na jego talię. Instynktownie wsunąłem swoją dłoń pod jego koszulkę. Zdołałem zaledwie dotknąć jego gorącej skóry a on odsunął się. Zaprzestał pocałunkowi.

-Deku... Nie...- Wysapał, łapiąc mnie za rękę.- Nie tak...

-Coś źle robię?- Spytałem zdziwiony, wyjmując dłoń spod jego koszulki.

-Nie dotykaj mnie w ten sposób...

-Dobrze kochanie.- Szepnąłem mu do ucha.- Nie dotknę cię bez pozwolenia. Kocham cię, nie chcę cię skrzywdzić...

-Mhm...- Mruknął, po czym polizał mój policzek.- Ale całować się możemy...

-Nie odmówię mojemu pięknemu Omedze.

(Time skip)

Wybiła osiemnasta. Leżałem właśnie z Katsukim na łóżku i dostałem wiadomość.

-Kacchan...

-Ja?

-Za trzy godziny muszę wyjść.

-Po co niby?

-Niby misja... A raczej łatwienie układów. Ale, mogę zabrać cię ze sobą. Co ty na to?

-Co?

-Uh... To będzie spotkanie z ludźmi. Bardzo wpływowymi na czarnym rynku...- Zacząłem powoli opowiadać a on ze zdziwieniem mnie obserwował.- Wszystkich osobiście znam. No a oni znają mnie. Gdy usłyszą, że mam Omegę, to zrobią mi aferę o to, że cię nie przedstawiłem.

-Gdzie niby?

-Do klubu. Tak wiem, ciekawe miejsce co?

-Nie powiem, że nie.- Prychnął.- Nie kombinuj a mów o co chodzi dokładnie.

-No mówię. Byśmy mogli mieć dostęp do różnych rzeczy, taniej i bezproblemów musimy mieć dobre stosunki. Te osoby z którymi się spotkamy to są ludzie których znam od dawna... Oni zapewnią nam dostęp.

-Dobra, rozumiem. Ale po co ja tam? Nie boisz się już, że ktoś mnie pozna i wezwie pomoc?

-Nie wezwie, bo to bar dla przestępców. Byle kogo nie wpuszczą.- Westchnąłem przewracając oczami.- A po drugie. Znam ich od dawna, jeżeli przez przypadek dowiedzą się, że mam Omegę. Jestem pewien tego iż stwierdzą, że im nie ufam. A to zrodzi problemy.

-Mhm, a więc jestem ci przydatny do uwierzytelnienia twojej osoby.- Mruknął cicho.

-Tak, a przy okazji się rozluźnisz i odpoczniesz od rutyny i tego miejsca. To jak? Ja drinki stawiam.- Uśmiechnąłem się obserwując jego zdegustowany wyraz twarzy.

-Niech ci będzie. Z kim ty chcesz tak się niby spotkać?

-Chisaki Kai, Hatake Yuriko , Akamura Yukimura. Ich dopiero poznasz, ale idzie z nami jeszcze Dabi i Tomura.

-Świetna gromadka. O Chisakim słyszałem. Mirio wykradł mu dziewczynkę którą męczył... Eri? Tak chyba się nazywała.- Westchnął rozkładając się plackiem na materacu.

-Dokładnie tak. Jest głównym dostawcą mikstur oraz substancji.

-Natomiast o pozostałej dwójce nie słyszałem.

-Yukimura działa jako cichy zabójca. Nie dziwię się, że nie znasz. Jego moc polega na przemianie w nietoperza, albo nietoperza mutanta. Jest Alfą.

-Mhm dwie Alfy super, a ta Yuriko?

-Ona natomiast zajmuje się... długami. Także nie atakuje bez powodów i zazwyczaj działa w ciszy. Jej mocą są demony. Potrafi przyzwać pomocników ewentualnie broń. No i jest Betą, a dokładniej partnerką Yukimury.

-Mhm ciekawie... Będę tam jedynym Omegą?

-Obstawiam, że w całym lokalu nie znajdzie się żadna Omega. Chyba, że będzie jako osoba towarzysząca i oznaczona przez osobę z którą wchodzi.

-Nie oznaczysz mnie... Prawda?- Zapytał zdenerwowany a ja prychnąłem.

-Nie muszę. Ja działam tam na innych zasadach niż inni. Po za tym... Każdy wie, że zabrałem cię z UA.

-Jest czym się chwalić.

-Ja, tak jak mój ojciec wykradneliśmy partnerów z tej placówki. Nikt inny nie dał rady nikogo uprowadzić.- Zaśmiałem się dumny z siebie, a on wstał i zawisnął nade mną.

-Miałeś farta, bo się teleportowałeś i mnie uspałeś.

-Nie chciałem wszczynać wojny... Im mniej śladów, tym więcej spokoju dla mnie.

-Mhm...- Mruknął odsuwając się.- A i ja, nic nie piję.- Prychnął wstając i podchodząc do biurka.

-Co? Jak to.

-Normalnie. Nie chcę pić.

-Czemu niby?- Zapytałem zdziwiony siadając na łóżku. Zacząłem go obserwować jak sięga z szuflady jakąś kartkę i ołówek.- Kacchan..?

-Nie. Mam słabą głowę, nie chcę.

-Słab... Ty już kiedyś piłeś?- Zapytałem a on podszedł i usiadł obok mnie.

-By to raz.- Prychnął.- Trudniej niż porwać kogoś z UA, to jest najebać się nie zauważonym w akademiku. Aizawa ze trzy razy u nas witał a się nie spostrzegł.

-Opowiedz.

-Hm... Razem z całą klasą stwierdziliśmy, że będziemy świętować otrzymanie tymczasowych licencji... Denki namówił Momo, by stworzyła alkohol i jakoś tak... No z Pikachu najebaliśmy się na tyle, że Kirishima razem z Todorokim musieli nas na siłę ogarniać.

-Co wy robiliście?

-Pikachu? On wszystko. A ja... Z tego co mi mówili chciałem atencji.- Przyznał cicho, odwracając głowę.- A potem każdego atakowałem.

-To dziś wypijesz przy mnie jednego drinka, okej?- Zaproponowałem, a on zaczął mnie obserwować wzrokiem mówiącym, że chyba mnie pojebało.- Jednego dla rozluźnienia.

-Yhm. Jednego.- Przytaknął, a ja się ucieszyłem.- A co niby mam tam założyć?

-Co chcesz kochanie.

-Yhm...

-Czemu co chwilę tak mruczysz?

-Bo nie chce mi się odpowiadać.

-Aha? Mam się czuć urażony?

-Nie wiem. Ale wiem, że jak pójdziesz w tygodniu znów na misje, to nie będę mieć co robić. Mógłbyś mi cokolwiek załatwić, czym będę mógł się zająć? Bo kurwa oszaleję.

-Postaram się kochanie.

-I świetnie. Bo siedzenie pierdolone kilka godzin bez słowa do nikogo nie wiedząc co robić jest w cholerę schizujące.

-Hm...

-Co?

-Nic, nic.

-Aha.

[Katsuki]

Za jakieś dwadzieścia minut mamy się udać na te jego ważne spotkanie.
Oczywiście ja, nie mam pojęcia co mam tam robić, co mówić a czego nie i co założyć.

Deku cały czas mi powtarza, że nie ważne jak będę wyglądać czy co zrobię i tak będzie dobrze.

Mhm już to widzę.

Także, Deku zaczął się już szykować, natomiast ja go obserwowałem. Założył bordową koszulę, czarne jeansy i równie czarną marynarkę. A do tego, czemu by nie, czerwone adidasy.

A więc stwierdziłem, że go trochę będę naśladował. Założyłem czarną koszulę i tego samego koloru jeansy i glany.

-Jesteś śliczny.

-Mhm, często mi to powtarzasz. Dziś już z piąty raz.

-Bo jesteś piękny.- Mruknął, podchodząc do mnie i delikatnie całując mnie w policzek.- Idziemy?

-Ta...

W tym samym momencie dym rozniósł się wokół nas, a już po kilku sekundach zobaczyłem, że jesteśmy przy wejściu do jakiejś piwnicy. Deku złapał mnie za dłoń i zaczął prowadzić w tamtejszym kierunku.

-Ale to ślepy zaułek.- Zauważyłem gdy doszliśmy do końca korytarza.

-Ta... All For One.- Nagle powiedział z uśmiechem i w ścianie na przeciw nas pojawiły się drzwi z których wyszedł mężczyzna.

Wysoki, umięśniony czarnoskóry Alfa. Jego oczy... Były dosłownie całe białe, nie posiadał źrenic.

-Kto?

-Midoriya Izuku.

-Poproszę dowód.

-Już.- Powiedział ukazując metalową plakietkę.

-Mhm...

Nagle przyłożył mu pistolet do głowy, a Alfa nawet nie drgnął. Nie powiem, że nie, zlęknąłem się gdy nagle jakiś typ zaczął celować do Deku.
Nagle strzelił. Ale nic się nie stało.

-Nie jesteś kopią. Dar to też nie jest. A teraz kim jest ten blondyn.

-Bakugo Katsuki. Mój Omega.- Mówił normalnie, tak jakby nic się nie działo.

Ja natomiast się zlęknąłem. A dokładniej moja wewnętrzna Omega panikowała, przez co ja zacząłem się lekko bać. Ścisnąłem mocniej dłoń Deku i stałem.

-Oznaczenie chcę zobaczyć.

-Nie posiada.

-Bez oznaczenia zakaz wstępu.

-Nie zapominaj, że jestem Midoriya.- Powiedział z kpiącym uśmiechem.

-Ta... Niech ci będzie. Ale formalnością stanie się za dość.- Westchnął i nagle przy moim czole pojawiła się broń palna.

-Kacchan, nie bój się. Nic ci się nie stanie...

-Kim jesteś?- Skierował ten ochroniarz do mnie pytanie.

Przełknąłem ślinę i mu odpowiedziałem. Po tym nagle wystrzelił. Huk mnie wystraszył w cholere. Ale nic się nie stało.

-Prawdziwy.- Mruknął po czym odsłonił przejście.- Możecie iść.

-Chodźmy Kacchan.- Powiedział ciągnąc mnie za dłoń. Udałem się za nim z myślą, że to na pewno nie będzie przyjemny wieczór.

Jak weszliśmy zobaczyłem czarno-bordowy korytarz, a którym stało z dziesięciu ochroniarzy z bronia palną. Wszyscy byli równie umięśnieni co ten, co nas wpuszczał. Szedłem mocno ściskając dłoń Deku. Podeszliśmy do windy i zjechaliśmy na dół.
Zjeżdżaliśmy z pięć minut. Nie wiem czy ta winda jedzie tak długo, czy my zjeżdżamy tak nisko.

W środku było ciemno. Cały bar? Klub? Nie wiem co, ale było to wielkie. A nawet dwu piętrowe. Zaraz jak wychodzi się z windy rozciągał się bar, na przeciw niego był wielki parkiet a obok niego scena. Nieco dalej było przejście na takie jakby balkony, gdzie były rozstawione stoliki.

W tym miejscu roiło się od Alf jak i Bet, no i tak jak mówił Deku... Ani jednej Omegi.

Szedłem przyklejony do Izuku. Byłem wystraszony i to cholernie. Chciałbym powiedzieć, że to nie prawda ale było by to kurwa kłamstwo. Czułem na sobie wzrok nie jednej Alfy, co mi wcale nie pomagało.

-Spokojnie Kacchan. Idziemy do stolika.

-Gapią się na nas...

-Zazdroszczą mi.

-Co?

-Zazdroszczą. Nie każdy ma zaszczyt posiadania tak idealnej Omegi.

-Pierdolisz. Patrzą się na mnie, jakby chcieli mnie wyruchać.

-Bo jesteś idealny.- Zaśmiał się.- Nikt cię nie tknie. Nie na mojej służbie.

Po chwili już weszliśmy na górę. Deku ewidentnie wiedział dokąd idzie, ale ja już nie za bardzo. Szedłem za nim, ciągle trzymając jego dużą dłoń.

-Izuku! W końcu przybyłeś!- Usłyszałem donośny głos jakiejś kobiety.

-Kto idzie za tobą?- A teraz jakiś facet. Zatrzymaliśmy się.

-Chciałbym wam kogoś przedstawić...- Zaczął, po czym wyciągnął mnie przed siebie.- O to Bakugo Katsuki. Mój Omega.

-Izuś ma Omegę!- Zawołała uradowana Beta. Ta dziewczyna miała ciemne fioletowe włosy i fiołkowe oczy bez źrenic. Jej skóra była bladoróżowa, a sama jej aura kazała mi ją lubić.

-Mhm, przecież głośno jest o tym, że porwał dzieciaka.- Prychnął Alfa o czarnych włosach i oczach. Jego skóra była strasznie blada. A zęby przypominały te u wampira.

-To ten z UA?- Westchnął Chisaki. Tak jak zawsze, szatyn miał na twarzy swoją maskę.

-Miło nam cię poznać Katsuki.- Odezwała się dziewczyna. Ja razem z Izuku zajęliśmy miejsca. Obok mnie siedziała ta Yuriko, a obok Deku były dwa wolne krzesła.

-Shigaraki standardowo spóźniony...- Westchnął Kai.

-Nic nowego. Po za tym. Katsuki tak?

-Tak?- Odezwałem się w końcu.

-Ile ty masz lat?- Zapytała fioletowowłosa.

-Szesnaście.

-Już cię Izuku oznaczył?

-Nie..?

-To jak wy tu weszliście..?

-Nie zapominaj, że mam ulgi.- Zaśmiał się Deku.- Sprawdzili go innymi metodami.

-Ahaś. Ale wracając Katsuki... Pewnie się boisz co?

-Co?- Mruknąłem zdziwiony, a dziewczyna zaczęła się śmiać.

-Nic, nic.

W tym samym momencie telefon Deku zaczął wibrować. Zielonowłosy od razu wziął i coś w nim sprawdził.

-Shigarakiego nie będzie.

-Co jest?- Dopytał ten Yukimura?

-Dabi ma dni alfie. Nie dadzą rady.

-Czaje... To co? Zamawiamy kolejkę prawda? Kelner!

Dobra, ta Beta jest jakaś narwana.

Po chwili podszedł do nas jakiś pracownik. Zaoferował nam swoją służbę i zapytał co chcemy. Każdy zamawiał wytworne trunki o których pierwszy raz słyszałem.

-Kacchan? Co byś chciał?

-Umh... Nie wiem.- Odpowiedziałem mu.

-To ja ci coś wybiorę słonko.- Uśmiechnął się do mnie a po chwili już złożył zamówienie.

Siedziałem głównie w ciszy i słuchałem innych.

-Nie wiem jak wy, ale ja to bym się przeniósł na fotele. Mniej tam ludzi i zarazków.

-To jak podejdzie służba. Zaniosą nam alkohol tam.

-Na fotele?- Spytałem jak głupi, bo nigdzie ich nie widziałem.

-Piętro niżej jest wyznaczona strefa vip. Mało osób ma do nich dostęp, ale dużo Bet i Alf potrafi podejść i zagadać.- Wytłumaczyła mi Yuriko.- Wygodniej tam jest.

-Aha, nie widziałem tego po drodze.- Przyznałem.

Po jakichś dwóch minutach już szliśmy tam. Szedłem za nimi. Deku był z przodu i rozmawiał z Chisakim o jakichś metodach szybkiej regeneracji czy coś, ja sam się wycofałem.
Byłem tuż za Yuriko, mijaliśmy wile osób, niektórych przestępców stąd kojarzyłem innych natomiast widziałem po raz pierwszy.

-A ty co tu robisz?- Usłyszałem za sobą głos jakiegoś mężczyzny. Od razu rozpoznałem, że to Alfa.

Jednak udawałem, że nie usłyszałem. Może jednak to ja się pomyliłem i schizy łapię?

Nie jednak nie.
Ten ktoś chwycił mnie za rękę i zatrzymał. Chciałem już zawołać Deku ale nie mogłem... To jego quirk?

-Nie ładnie olewać starszych.- Syknął do mnie a ja odwróciłem się w jego stronę.

Wysoki, umięśniony Alfa o złotych oczach i czarnych włosach. Na moje oko miał około czterdziestki.

-Odpowiedz. Co taka ładna i zgrabna omega robi w takim miejscu? Nie kojarzę cię...

-Puść mnie.- Powiedziałem cicho. Chciałem krzyknąć ale jedynie mogłem szepnąć.- Quirk kontroli głosu?

-Konkretniej hałasu. Witam, z tej strony Cisza. A ty jak się nazywasz?

-Jestem zajęty. Puść mnie.

-Ouh... Ale naznaczony nie jesteś. Nie czuć od ciebie innej Alfy. To tak jakbyś był wolny.- Zaśmiał się, oblizując wargi.- To jak się nazywasz?

-Zostaw mnie.- Syknąłem chcąc wyrwać nadgarstek z jego uścisku.

-Bo co?

-Bo jajco, puszczaj.

-Nie. Pójdziesz, ze mną... Jeszcze ktoś cię porwie...- Dodał z śmiechem i już chciał zacząć ciągnąć mnie w jakieś nieznane mi miejsce, ale się zamachnąłem i wolną ręką spowodowałem eksplozje przy jego głowie.

- Puść mnie kurwo jebana.

-O ty mały... Zaraz jak cię przelecę to ty będziesz jebany.- Fuknął na mnie i mocniej szarpnął. Chwycił moje ręce tak, bym szybciej sobie krzywdę zrobił niż jemu i znów zaczął gdzieś prowadzić.

Chciałem cokolwiek powiedzieć, ale mnie wyciszył.
Zacząłem się szarpać, ba, nawet go ujebałem ale nic.

-Wynajmę nam specjalnie pokój...- Zaczął do mnie mówić.- Zajmę się tob...

-Kim?- Nagle się zatrzymaliśmy.- Kim się zajmiesz?

-Fire Bunny. Kupę lat! Zobacz jaką dorodną Omegę zdobyłem.- Pochwalił się wyciągając mnie przed siebie.

-Ta... Oddasz mi go.

-Co?

-To mój Omega.- Syknął wyrywając mnie dosłownie z rąk tamtego. Od razu wtuliłem się w klatkę piersiową Izuku.- Nic ci nie zrobił?

Chciałem się odezwać ale nie mogłem. Deku najpewniej od razu to zauważył.

-Oddaj mu głos. Bo cię rozszarpię.- Syknął a po chwili na około głowy tamtego faceta latało kilka noży.

-Już, już... Nie wiedziałem, że jest twój.

-Mówiłem, że jestem kurwa zajęty...- Powiedziałem cicho, nie puszczając Deku.

-Tsa, mówiłeś. Ale skąd miałem wiedzieć, że jesteś własnością jego. Sorry Midoriya.

-Spierdalaj lepiej i mi się na oczy nie pokazuj.- Warknął, a tamten facet poszedł.

-Wszystko dobrze Kacchan? Cały drżysz...

-Chciał mnie zgwałcić...

-Zauważyłem. Także zauważyłem jak się bronisz... Dokładniej zauważyłem cię gdy zacząłeś go atakować wybuchem.

-Nie chciałem robić ci problemów tu.

-Jest dobrze... Ale skoro już mówisz, że jesteś zajęty to zasługuję na miano twojego chłopaka?

-Awansujesz na Zgredka.

-Hę? Ej no nie! Zgredek był służącym!

-Ale miał skarpetę.- Zaśmiałem się, poprawiając swój humor.- Idziemy? Pewnie czekają na ciebie...

-Dokładniej na ciebie. Oni też widzieli to wszystko.- Powiedział, a ja mimowolnie się zawstydziłem.

Kurwa widzieli jak żałośnie daję się uprowadzić? No kurwa!

-Chodź.- Rozkazał ciągnąc mnie za dłoń w stronę miejsc vipowskich.

Z daleka zauważyłem już Yuriko która do nas machała.

-Rany Katsuki nic ci nie jest?- Zapytała od razu oglądając mnie dookoła.- Pierdolony śmieć, kolejną Omegę do kolekcji chciał sobie dodać... Yukiś! Mogę w końcu odjebać Ciszy głowę?!

-Nie. Nie chcemy mieć problemów.- Mruknął. Siedział na fotelu popijając drinka.- Ale powiem, że jak na niepozorną Omegę to masz gadane Bakugo.

-Czekaj słyszałeś?- Zapytałem a on przytaknął.

-Powiedzmy, że mam wrażliwy słuch. A teraz skończmy o tym. Chodźcie się napić.

-Ja nie chcę.- Mruknąłem siadając na końcu kanapy obok Izuku.

-Czemu?

-Nie mam ochoty- Skłamałem.

-Dawaj zdezynfekujesz się.- Powiedział do mnie jak gdyby nigdy Chisaki, podając mi zielonego drinka.

-Jesteś strasznie spięty... Rozluźnisz się.-Zaśmiała się Yuriko. Boże, jak ta dziewczyna dużo gada.

-Nie daj się nalegać Kacchan.

-Okej...- Westchnąłem, popijając napój.

Który serio był zajebisty w smaku.
I pewnie bardzo mocny...

Po jakichś dwudziestu minutach siedzenia i słuchania głównie o ich interesach barman przyniósł każdemu kolejne drinki. Mi dopiero trzeciego, innym za to po piątym.

Piłem strasznie wolno i strasznie się nudziłem. Siedziałem oparty o bok Deku, a on obejmował mnie ramieniem.

-Dobra, ale przechodząc do poważnych kwestii. Co z nomu klasy szczególnej.- Zapytał Yukimura.- Jedną wersję próbną zamówiłem u Tomury.

-Z tego co wiem, są w fazie testów. Ojciec chce jedną kopię wypróbować na Endevorze. Jeśli da radę, zostanie udostępniony wam.

-Kiedy będziecie go testować?

-Jakoś na dniach... Usłyszycie o tym w mediach, zapewniam was.

(Dwie godziny później)
[Izuku]

Minęły dwie godziny. Każdy stąd był lekko wstawiony... Ale Katsuki już od półgodziny siedzi przytulony do mnie. Nie to, żeby mi przeszkadzało, ale nie sądzę, że gdyby był trzeźwy, to by tak robił.
A jest zaledwie po sześciu drinkach... Po sześciu mocnych drinkach.

-On już się najebał?- Zapytała mnie Yuriko, a ja śmiejąc się przytaknąłem.- Mało wypił...

-Mówił mi, że ma słabą głowę... A pił jedne z mocniejszych drinków które tu serwują.

-No cóż... Przynajmniej uroczy jest. Wybaczę mu.- Prychnęła.

-Deku...- Szepnął do mnie.

-Tak kochanie?

-Mogę buzi..?- Zapytał cichutko.

Nie odpowiadając mu, po prostu nachyliłem się nad nim i pocałowałem. Gubił się teraz jeszcze bardziej, jeszcze bardziej nie nadążał... Ale to było takie urocze moim zdaniem, że nie umiałem przerwać.
Ale gdy to nastało, znów się we mnie wtulił.

-Do której zostajecie?

-Nie wiem, pewnie niedługo się zbierzemy stąd.

-Wszystkie sprawy są omówione, więc nie widzę sprzeciwu.- Powiedział Kai- Mikstury w dostawie dostaniesz w przeciągu tygodnia. Niektóre z nich muszę dopracować, ale to kwestia dwóch do trzech dni.

-Nie widzę zastrzeżeń.- Zaśmiałem się.

-Ty to trafiłeś z tym Omegą co?- Prychnął Yukimura, a gdy zobaczył moje niezrozumienie dodał.- Obronić się w sumie potrafi, gadane ma... Do tego figurę i zachowania typowe dla jego klasy. Taka Omega z cechami Alfy?

-Mhm...- Mruknął blondyn odwracając twarz w stronę bruneta.- O co chodzi... Słyszałem swoje imię...

-Nic słodki.

-Mhm... Deku...

-Tak Kacchan?

-Kocham cię...- Szepnął znów się wtulając.

-Jaki słodki!

-Tak, Za słodki.- Prychnął Akamura, a Yuriko prychnęła.

-Wspominał mi, że po alkoholu jest atencyjny... ale sądziłem, że żartuje.- Stwierdziłem, obserwując blond kulkę.

-Pierwszy raz przy tobie pił?

-Pierwszy.

-Lepiej zabierz go do domu i połóż.- Poradził mi Chisaki.- Coś sądzę, że zara, zaśnie.

-Nie będzie to problemem?

-Nie.- Powiedzieli zgodnie, a zamaskowany dokończył.- Wszystko obgadane.

- W takim razie wam dziękuję i do zobaczenia, mam nadzieję.

-Do następnego!

W tym samym momencie wstałem i zniknąłem w kłębie dymu, trzymając Kacchana na rękach.

Od razu odłożyłem go do łóżka, a on posłusznie niczym małe dziecko się zwinął w kulkę.

-Dekuuuu!

-Co się stało Kacchan?- Zapytałem lekko zmartwiony. Podeszłem spowrotem do łóżka.

-Chodź.- Zrobił obrażoną minkę i rozłożył ręce.

-Chciałem iść się umyć...

-Aha? To spierdalaj.- Fuknął na mnie odwracając się.

-Kacchan?

-Zamknij mordę.- Powiedział spokojnie, sięgnął pluszaka z szafki nocnej, przytulił go i miał mnie gdzieś.- Idź.

-O co cho... Ouu! Kacchan! Nie eksploduj mnie!

-Powiedziałem. Spierdalaj.- Warknął na mnie.

-Kacchan... Idź spać kochanie...- Zacząłem powoli, cicho i spokojnie. Ale on zmienił się w swoją wilczą formę.- Katsuki...

-Odejdź i mi kurwa nie rozkazuj!

A ja... Z tego co mi mówili chciałem atencji. A potem każdego atakowałem.

Czyli na tej zasadzie... Jak jest pijany musi mieć uwagę bo staje się agresywny...

-Chodź się przytulić.- Powiedziałem z uśmiechem rozkładając ręce.- Kacchan kochanie, nie karz się prosić...

-Wrr...- Zaczął na mnie warczeć. Chciałem sam się do niego przysunąć ale udrapał mnie pazurami w policzek.

-Akh! Kacchan!- Powiedziałem przypadkiem głosem Alfy. A blond włosy wilk skulił się w sobie wystraszony.

-Przepraszam...- Szepnął przemieniając się znów w człowieka, siedział z podkulonymi nogami a w oczach zbierały mu się łzy.

-To ja przepraszam.- Westchnąłem przytulając go.- Chodź spać słonko.

-Yhm...- Mruknął cicho wtulając się we mnie.

Kacchan szybko zasnął, ja natomiast ze dwie godziny leżałem i się męczyłem. Nie mogłem zasnąć w cale.

Ciekawe... Dni Alfie wypadają mi za trzy dni...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro