Las Vegas 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Lot przebiegł bez żadnych zakłóceń, a jedynie co, siedziałam gdzie indziej niż dziewczyny, co mi zbytnio nie przeszkadzało. Po ponad godzinnej podróży i spędzeniu na lotnisku następnych kilkunastu minut, w końcu całą piątką wychodzimy na zewnątrz, gdzie uderza we mnie gorące powietrze.

- Tutaj jest jak w piekle- rzuca Jo i szczerze jej współczuję, bo w tak zaawansowanej ciąży musi być jej ciężko.

- Ale to było twój pomysł, żeby to właśnie tutaj zrobić wieczór panieński- przypominam przyjaciółce.

-Dobra, moja wina, znajdźmy jakąś taksówkę- Em rusza do przodu, ale chyba powinnam je o czymś powiadomić.

- Nie trzeba, nasz rydwan właśnie podjechał- wskazuję na limuzynę, z której wysiada szofer.

Gary wysłał mi wiadomość w tajemnicy, że załatwił nam transport i mamy z niego skorzystać. Dalej podtrzymuje, że facet świata po za nią nie widzi.

Mężczyzna w średnim wieku wita się z nami i zabiera nasze bagaże, po czym wiezie do naszego hotelu. Podejrzewam, że Em powiedziała, gdzie się zatrzymamy. Przyjemny chłód w środku powoduje, że z przyjemnością oglądam obrazki przez przyciemnianą szybę samochodu. Dziewczyny dopada ekscytacja, a ja ciesze się ze wspólnego wypadu. Od kiedy wszystkie mają kogoś, niezbyt często spotykamy się w takim gronie. Poza Em, resztę poznałam na studiach, oczywiście każda z nas studiowała inny kierunek, ale na wspólnej uczelni. Znamy się praktycznie siedem lat i mieszkamy wszystkie w San Francisco, w mieście, które uwielbiam.

- Jesteśmy na miejscu- informuje nas kierowca.

Wysypujemy się z auta i chyba jako jedyna wpadła na pomysł, żeby pomóc Jo z niego wysiąść, bo przez ten brzuszek ma problem ze zwykłymi rzeczami. Po odebraniu bagaży, podchodzi do mnie szofer i w konspiracji, mówi, że Gary wynajął go na cały nasz pobyt tutaj, więc wystarczy, że zadzwonię. Na odchodne podaje mi swoją wizytówkę z numerem, a ja szybko dołączam do moich towarzyszek zabawy. Wchodzimy do hotelu, w którym jest więcej złotych elementów, niż chyba na dworze Królowej Elżbiety. Meldujemy się, ale ku mojemu zaskoczeniu dostaje osobny pokój.

- Dziewczyny co jest? Dlaczego mam osobny pokój, a wy apartament? Em co jest grane?- Wbijam w przyjaciółkę spojrzenie.

- Uznałyśmy wspólnie, że może będziesz potrzebować odosobnienia- wymieniają spojrzenia między sobą, czym mnie irytują.

- A po jaką cholerę?

- Jako jedyna z naszej paczki, jesteś samotna, więc może trafi ci się jakiś przystojniak na noc.

- Jezu- jęczę.- Mam uprawiać seks z nieznajomym? Wam kompletnie odbiło!

- Tak? A kto przespał się ze swoim sąsiadem, co? Jak on miał...- Em robi minę niewiniątka, bo to ona powiedziała o tym dziewczynom.

- Jeff- wypalam. - I tak dla twojej wiadomości, dzisiejszą noc spędziliśmy razem w łóżku.

- Ach tak i ty nam zarzucasz, że nam odbiło, a sama spędzasz z nim upojne noce- Jo dalej mnie atakuje.

- Spanie, a uprawianie seksu, to wielka cholerna różnica. Nie bzykam się z nim, to było jednorazowe.

- Taa, a ja jestem świętym mikołajem- odzywa się Tina.

- Widzę, że was nie przekonam.- Kręcę głową, ale mogę winić tylko siebie.

Nie mogę powiedzieć czym zajmuje się Jeff, bo nie dadzą mu żyć, a obiecałam mu, że nie zdradzę nikomu.

- Nie bardzo- mówią z przekąsem i wszystkie pięć wysiadamy na naszym dwunastym piętrze.

Okazuje się, że mamy pokoje z dala od siebie. Specjalnie to zrobiły, wiedźmy jedne, ale może to i lepiej, przynajmniej nie będę słuchać ich pijanych wywodów na temat ich facetów. Na trzeźwo nie dadzą powiedzieć złego słowa o nich,a daj im tylko procenty, od razu rozwiązuje się im język.

- Za godzinę widzimy się na dole w restauracji- rzuca Rose.- Zjemy lunch i pójdziemy pograć trochę do kasyna.

- Nie ma sprawy, spotkamy się na miejscu- odpowiadam.

Przykładam swój elektroniczny klucz i po chwili znajduję się w najbardziej absurdalnym pokoju, jaki kiedykolwiek widziałam. Wszędzie złoto, aż mi się od tego robi niedobrze. Jedyny plus, to widok na miasto, które wieczorem będzie mienić się milionem światełek.

Po dwudziestu minutach jestem odświeżona i przebrana w sukienkę do kolan z bardzo grzecznym dekoltem, oraz niezbyt obcisłą, do tego na stopach mam sandały w których przyjechałam. Przekładam niezbędne rzeczy do niewielkiej torebki i wychodzę z pokoju, kierując się do windy, którą przywołuję przyciskiem.

Rozglądam się po korytarzu i czuję jak mój telefon wibruje, więc grzebie w torebce i wyciągam urządzenie. Jestem tak skupiona na telefonie, że dopiero na dźwięk przybycia windy, na chwilę odrywam od niego wzrok, ale ponownie opuszczam głowę. Wpatruję się w wiadomość od szefa i po prostu wchodzę do metalowego pudła, kiedy słyszę rozsuwanie drzwi. Przekraczając próg, czuję jak moje nagie ramię ociera się o kogoś, a do moich nozdrzy dolatuje tak intensywny męski zapach, że momentalnie podnoszę głowę. Obracam się, ale drzwi już są w połowie zasunięte i jedynie co, to dostrzegam tylko zarys ciemnego garnituru. Pomieszczenie wypełnia tak zniewalający zapach, że jak ostatnia wariatka zaciągam się nim.

Odbiło mi, naprawdę mi odbiło.

To chyba brak seksu od dwóch lata powoduje, że moje hormony szaleją od tego męskiego zapachu. Dlaczego przy Jeffie tak nie mogą szaleć? Pewnie gdyby nie ten jeden jedyny raz, to być może nigdy byśmy tego nie zrobili. Ciche piknięcie oznajmia, że dojechałam na parter i przypominam sobie, że nie przeczytałam wiadomości od szefa i nadopiekuńczego narzeczonego.

" Zarezerwowałem wam prywatną lożę w klubie i wynająłem ochroniarza. Nic jej nie mówi, bo się tylko na mnie zdenerwuje."

Uśmiecham się pod nosem i odpisuję krótko i na temat.

" Szef wie, jak załatwia się sprawy. Wysyła po prostu mnie. Nic jej nie powiem."

Chowam telefon z powrotem do torebki i ruszam na poszukiwanie hotelowej restauracji, w której mamy zjeść lunch, a potem iść przepuścić trochę kasy. Oczywiście mam zamiar trochę pozwiedzać, a skoro Gary wynajął nam limuzynę, mam zamiar to wykorzystać.

***********************

I jak wam podoba się rozdział? W następnym zaczynamy zabawę :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro