~~|•20•|~~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po ogarnięciu się, ułożyłam się wygodnie w łóżku, chwyciłam prezent od ZSRR który ciągle miała na szyji i mocno go ścisnełam i poprostu zamknełam oczy...
Po chwili czułam że odpływam
____________________________________

(Pov.T/i)

Agh... Obudziły mnie dość mocne promienie słońca, które padały mi na twarz, odrazu przetarłam oczy i podniosłam się do siadu. Jeszcze odrobinę nie kontaktowałam dlatego chwile mi zajeło dojście do normalności.

Po kilku minutach patrzenia się w dzwi, postanowiłam się ogarnąć. Przy wychodzeniu z łóżka popatrzyłam szybko na zegarek, była godzina 11.23 woow rekord normalnie =^=
Usiadłam na krańcu łóżka, miałam już schodzić gdy nagle przeszkodził mi ogromny ból brzucha. Momentalnie się go złapałam i syknełam z bólu. Ostrożnie wstałam i poszłam do szafy się ogarnąć... O 15.00 mam być pod domem Maszy i Joha...
Mam nadzieję że mi to że przejdzie

Wziełam z szafy //wybierz sobie, mi za to nie płacą// i poszłam do toalety...
Miałam nadzieję że to miesiączka ale... Się zawiodłam, zastanawia mnie czemu on mnie tak boli... Kiedy byłam ogarnięta, postanowiłam że jeszcze sobie coś zjem przed wyjściem... Zeszłam ostożnie na dół
Oczywiście Komucha nie było
Noo masakrycznie się zdziwiłam -,-

Zrobiłam sobie na szybko śniadanie, żeby mieć coś na żołądku. Oczywiście tradycyjnie kanapki z sałatą pomidorem i ogórkiem do tego woda z cytryną. Po zjedzeniu umyłam wszystko i szłam w stronę wyjścia. Wziełam klucze, telefon oraz portf, ubrałam kurtkę i wyszłam.
Byłam świadoma tego że jest godzina 12.06 ale i tak nie miałam co robić, dlatego postanowiłam że pójdę się przejść.
Do domu Maszy mam nie wiele, bo muszę przejść przez park i na drugą stronę, a że mam tyle czasu to obejde sobie park i potem będe się kierować w stronę jej domu.

W połowie drogi do parku miałam lekkie skurcze brzucha, przez co musiałam usiąść na ławce. Chyba muszę iść z tym do lekarza... Zaczynało mi się robić słabo i niedobrze... Co ja mam z moim organizmem?! Cholera.. Minęło chwila zanim mi odrobinę mineło

Postanowiłam odrazu iść do domu Maszy i Joha... Nie myśląc dłużej wstałam i kierowałam się w stronę ich domu.  Wyciągnełam telefon z kieszeni była nie cała 13.00 mam jeszcze dwie godziny a dojście zajmie mi może max godzinkę?? No cóż pewnie jeszcze się nie raz zatrzymię.

Ruszyłam powoli w stronę wyznaczonego miejsca.. Ciągle obserwowałam piękne widoki w parku, było tutaj cudownie... Promienie słońca ciągle padały mi twarz, co dawały miłe i ciepłe uczucia.

Po 20 minutach deptania po chodniku, byłam dopiero w połowie drogi. Zawiedziona że mam tyle czasu usiadłam sobie na ławce i chwile podziwiałam widoki... Mogłam tak wcześnie nie wychodzić, w sumie co bym w domu robiła... Pewnie to samo co tu...
Po chwili myślenia postanowiłam pójść do piekarni po ciastka żeby nie było że przyszłam z pustymi rękami. Odrazu kupie coś słodkiego Johowi. Ucieszony wstałam i zaczłam szukać wyjścia z parku i jakieś piekarni, jest ich tutaj mnóstwo napewno gdzieś jedną znajde. Po jakieś 10minutach znalazłam małą piekarnie. Kupiłam ciastka zbożowe , podobno Masza je strasznie lubi, a Johowi kupiłam małą tortoletke i lizaczka. Po wyjściu z piekarni odrazu pokierowałam się do Maszy. Po drodze bóle odrobinę ustąpiła przez co mogłam iść odrobinę szybciej.

Po chwili byłam przed domem Maszy i Johna... Ostożnie zapukałam do drzwi i czekałam, po chwili otworzyła mi Masza a tuż za nią John który odrazu się do mnie przytulił...

T/I-Hejcia John jak tam u ciebie słodziaku??
J-Hejka T/I
T/i-Wiataj Masza
M-Witam wchodź

Powiedziała z uśmiechem i otworzyła szerzej drzwi żebym mogła wejść, wziełam Joha na ręce i weszłam do środka. Ściągłam buty i poszłam za Maszą. Usiedliśmy sobie spokojnie w jej salonie. John zajmował się lizaczkim na moich kolanach a ja rozmawiałam sobie spokojnie z Maszą na przeróżne tematy...

Wszystko byłoby wporzątku, gdyby nie fakt że w pewnej chwili zaczynał mnie boleć  brzuchu. Starałam się o tym zapomnieć, wmawiałam sobie że to przejściowe, lecz w pewnej chwili zrobiło mi się strasznie niedobrze... Przeprosiłam i wyleciała do łazienki, czułam się okropnie, że brzuch bolał ciągle to dochodziły do tego bóle głowe. Najwidoczniej Masza się tym przyjęła bo szybko podbiegła do drzwi łazienki.

M- T/i wszystko wporzątku?
T/i- T-tak... przepraszam ciebie bardzo...

Było słychać w jej głosie zmartwienie, weszła do łazienki i kucneł obok mnie, i chwilę się na mnie popatrzyła... Z trudem wstałam, lecz po chwili momętalnie zakręciło mi się w głowie przez co musiałam upaść... i tak, urwał mi się chwilowo film...

(Time skip)

agh...Obudził mnie dziwny dźwięk... dla moich uszów był to koszmarny ból, otworzyłam oczy lecz nie na długo, światło dość mocno mnie oślepiło przez co zakryłam twarz... Przez chwile nie wiedziałam co się dziele, gdzie jestem? I czemu tu jestem? Co sie stało? Trochę pytań przychodziło mi do głowy, lecz z czasem zaczynałam powoli sobie przypominać. Brzuch ciągle pobolewał a mdlenia ciągle mnie chwytały. Po niedługim chwili rozglądania się po sali w której byłam, do pokoju wszedł lekarz razem z lekko zamówioną i ucieszoną Maszą, szybko do mnie podbiegła i przytuliła.

M-Jejku, T/i jak się czujesz?
T/i-Jeszcze trochę pobolewa mnie brzuch, dziękuje że pytasz...
L-Pani T/i mamy dla pani albo dobrą albo złą wiadomość... ale jest pani w ciąży, dlatego miała pani takie reakcje ciała. Gratulacje~!

Co...? Haha co?! Nie wierzyłam to co lekarz powiedział. Z jednej strony byłam załamana a z drugiej byłam szczęśliwa i chciało mi się płakać. Nie wytrzymałam i przytuliłam Masze i moczyłam jej koszulkę... Lecz po chwili przeszedł mnie dreszcz... Jak zareaguje na to Zsrr?... Odkleiłam się od Kobiety i popatrzyłam na lekarza

T/i-A mogłabym zrobić test?... Chciałabym więc dowód heh...
L-Oczywiście, pielęgniarka zaraz go przyniesie. Sądzę że będziesz mogła dzisiaj wyjść... twój stan jest poprawny, wszytko jest dobrze.

Po chwili lekarz uśmiechnął się i wyszedł z pokoju. Trochę uśmiechnięta popatrzyłam na Masze , kolejny raz mnie przytuliła.. Lecz strasznie się bałam... Za oknem było już ciemno, może teraz Zsrr się martwi?... Mniejsza, nie chwilę później przyszła pielęgniarka i podała mi Pudełeczko z testem w środku. Wstałam z trudem i powoli poszłam do łazięki. Strasznie się stresowałam... ręce zaczynały mi się trząść a serce waliło jak powalone...

Po chwili widniał wynik testu... złapałam się za buzie a łzy leciały po policzku. Tak jak powiedział lekarz... Schowałam go i wyszłam, Masza już na mnie czekała gotowa do wyjścia... Lekarz powiedział że mogę wyjść bo są to objawy ciąży i mi jak i zarodkowi ((Nie jestem pewna tej nazyw ale mniejsza xD)) nic nie jest... Po 30 mintach wypisywania i ogarniania się wkońcu wyszliśmy ze szpitala... Masza ciągle mnie pocieszała i rozmawiała na wszelkie tematy żeby tylko mnie pocieszyć... Jednak ja myślałam o czymś innym, co Zsrr powie? W głowie układałm sobie jak mu o tym powiedzieć...

((Mały skip Time))

Minęło trochę czasu, akurat żegnałam się z Maszą i powoli szłam w stronę domu... Co chwilę sprawdzałam test czy może mi się wydaje... jednak nie, odpowiedzi taka sama. Z jednej strony nie chiałam się z pogodzić, jednak nie chciałam usuwać dziecka... On bądź ona nie jest skazana na cierpienie bo to moja wina... eh... Tak bardzo się zamyśliłam że byłam już pod domem... Z trzęsącymi rękami chwyciłam na klamkę, odczekałem chwilę i pociągłam ją do siebie i powoli weszłam do domu... Na pierwszy rzut oka nikogo nie było, lecz buty oraz płaszcz był powieszony na wieszaku... Lecz to co mnie zdziwiło to buty... nie były to ani moja, tym bardziej komucha =-=... Powoli z testem w ręku poszłam szukać mężczyzne, przez korytarze wymyśliłam jak mu to powiedzieć. Nagle usłyszałam jakieś chałasy  pokoju Komunisty... Podeszłam do nich i otworzyłam drzwi z uśmiechem... Lecz to co tan zobaczyłam, odrrzu go zmieniło...

C
D
N
.
.
.
.

____________________________________
WOOOW Wkońcu ruszyłam dupe żeby to napisać, brawa dla mnie

Ale mniejsza o to, naprawdę dziękuje za ponad 6 tysięcy odczytów, jesteście niesamowici  💞😗🤙

Od dzisiaj zabieram sie za rozdzjały, dlatego wyprzedzać pytania i pisze że rozdział pojawi się dzisiaj bądź za dwa dni... Jednak Nauka elektroniczna mnie wykańcza... I ODRAZY PRZEPRASZAM ZA BŁĘDY I NIE POPRAWNOŚCI~

//słowa 1327//

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro