Rozdział 4

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Minęło kolejne kilka dni, Rozżarzona Łapa razem z bratem szli do legowiska. Dzisiaj wrócili wyjątkowo wcześnie, przez wypadek, który miał miejsce na granicy z Klanem Rzeki. Szara Pręga wpadł do wody, utonąłby, gdyby nie ratunek kotki z wrogiego im klanu. 

-Po tym, jak ta kotka...Srebrny Strumień, czy jakoś tak uratowała Szarą Pręgę tak słodko na nią patrzył. - Na tą myśl bladoniebieskie oczy uczennicy błysnęły z rozbawienia. Spojrzała na swojego brata, który również się uśmiechnął. - Gdyby nie kodeks wojownika pewnie już planowaliby kocięta!

-Może i masz rację. - Przyznał Paprociowa Łapa. - Ale teraz, skoro wróciliśmy wcześniej lepiej idźmy zająć się starszyzną. I musimy się postarać! Ostatnio przyniosłem jedną niedokładnie osuszoną garść mchu, myślałem, że Jedno Oko wydrapie mi za to oczy! - Uczeń roześmiał się.

-To ty idź już zmienić im mech, a ja wezmę coś ze sterty zwierzyny. - Postanowiła kotka. - Zaraz do ciebie przyjdę i ci pomogę.

-Jasne.

 Ciemnoszara kotka oddaliła się od brata, za kierunek obierając stertę ze zwierzyną. Wybrała z niej kilka zdobyczy tak, aby każdy starszy na pewno mógł się najeść. Kątem oka spojrzała na wychodzącego z legowiska Nakrapianego Liścia i Żółtego Kła Szarą Pręgę, zmierzającego w stronę Ognistego Serca. Nadal był przemoczony, ale już w mniejszy, stopniu. Uczennica skinęła do nich z szacunkiem, po czym ruszyła do legowiska starszyzny.

-Jestem. - Oznajmiła od razu po wejściu, po czym każdemu ze starszych dała zwierzynę. - Smacznego.

-Dziękujemy. - Odparł w imieniu wszystkich pobratymców z legowiska Obcięty Ogon. - To miło, że uczniowie tak dbają o starszych w tych czasach. Chociaż jedno się nie zmienia, nadal nikt nie ma ochoty pozbywać się naszych kleszczy.

-A dziwisz nam się? - Zachichotała uczennica, jednocześnie zaczynając zbierać brudny mech. - Mysia żółć tak cuchnie! Podejrzewam, że kiedy byłeś jeszcze uczniem też tego nie lubiłeś.

-Wtedy byłem jeszcze tylko małym Wróblą Łapą. - Wspomniał kocur. - Ach, stare, dobre czasy. Ale masz rację, Rozżarzona Łapo, unikałem obowiązków jak tylko się dało! Potem jako wojownik byłem już dojrzalszy, nawet czasami pozwalałem uczniom na wolne i ich wyręczałem. Aż pewnego dnia... - Ton jego głosu stał się bardziej ponury. - Nadeszła walka z borsukiem. Odgryzł mi ogon, wtedy musiałem dołączyć do starszyzny i przyjąłem nowe imię.

-Nie było ci smutno, że już nie mogłeś być wojownikiem, ani mieć nadal starego imienia? - Dopytywała kotka.

-Było. Ale da się przyzwyczaić. - Wyjaśnił kocur. - Widzisz, kiedy jesteś już starszy, przestajesz się tak wszystkim przejmować. Mówiąc szczerze, teraz obojętnie mi, jak mnie nazywają, byle, abym mógł być w moim Klanie, no i oczywiście, żebyśmy mieli co jeść i pić. Żebyśmy byli tu bezpieczni. To jest najważniejsze.

-Jest w tym jakiś sens. - Przyznała uczennica. - Ale gdybym nie miała ogona to nie chciałabym nazywać się na przykład Odgryziony Ogon, albo Rozżarzony Kikut. 

-Rozumiem, ale zapewniam, że masz przed sobą wiele księżyców, zanim dołączysz do starszyzny. Młoda z ciebie kotka. - Mruknął brązowy, pręgowany kocur. - A teraz przejdzie się po nowy mech, żebyśmy za długo na samych paprociach nie leżeli, bo wam tu zamarzniemy!

-Oczywiście, zaraz wrócę ze świeżym mchem.

 Kiedy dwójka uczniów w końcu skończyła zajmować się swoimi obowiązkami słońce było dawno za najwyższym punktem. Teraz dzielili się ogromnym królikiem przed swoim legowiskiem. Podszedł do nich ładny, czarno biały kocur.

-Mogę zjeść z wami? - Zapytał.

-Jasne, Prędka Łapo! - Odparła od razu Rozżarzona Łapa. - I tak gdybyśmy jedli tylko we dwójkę nie zjedlibyśmy całego tego królika.

-Racja, jest ogromny. - Przyznał starszy z uczniów. - Kto go złapał?

-Chyba Tygrysi Pazur, ale nie jestem pewien. - Miauknął w odpowiedzi Paprociowa Łapa. - Dobry z niego wojownik.

-Prawda! - Zgodził się Prędka Łapa. Chwilę później wzrok jego żółtych oczu wylądował na dyskutujących ze sobą Piaskowej Łapie i Zakurzonej Łapie. - Jak myślicie, kiedy zostaną wojownikami?

-Powinni zostać nimi wtedy, kiedy Ogniste Serce i Szara Pręga. - Zauważył brązowo złotawy uczeń. - Nie wiem, dlaczego nimi nie zostali.

-Też nie mam pojęcia. - Mruknął Prędka Łapa. - Jak to możliwe, że pieszczoszek dwunożnych został mianowany przed nimi!

-Ej, nie mów tak o nim! - Zwróciła mu uwagę Rozżarzona Łapa. - Ogniste Serce to nie pieszczoszek. Z resztą, to bohater klanu. Gdyby nie on teraz byśmy nie rozmawiali, bo Klan Cienia dawno by nas porwał.

-Długi Ogon go nie lubi, jest moim mentorem, a ja ufam jego zdaniu.

-Długi Ogon się myli. - Odparła wprost ciemnoszara kotka. - Lepiej skończmy ten temat, nie mam ochoty się kłócić.

-Niech będzie. - Zgodził się żółtooki kocur. - Właściwie, miałem iść z Długim Ogonem na polowanie, jak tylko zjem. Szukaliśmy kogoś jeszcze, żeby poszedł z nami. Chciałabyś się przyłączyć?

-Jasne!

-Hej, Rozżarzona Łapo! - Do siostry podbiegła Jasnotka. - W końcu się widzimy. Chcesz się pobawić? Albo po prostu porobić coś razem? 

-Idziemy na polowanie. - Powiedział za kotkę Prędka Łapa.

-Może potem. - Zaproponowała kotka.

-Ty nigdy nie masz czasu odkąd zostałaś uczennicą! - Wyrzuciła jej Jasnotka. - Obiecałyśmy, że nic się między nami nie zmieni. Minęło już tyle czasu, a ani razu nie miałaś kiedy spędzić ze mną czas.

-Wiesz, że mam teraz treningi, obowiązki i to wszystko.

-Po prostu nie chcesz.

-Chcę! Nie mam czasu, to tyle...

-Rozżarzona Łapo, chodźmy już. - Zawołał ją Prędka Łapa. - Długi Ogon będzie czekał.

-Jasne, idę. - Odmiauknęła już z mniejszym entuzjazmem. - Idziesz, Paprociowa Łapo?

-Nie, zostanę w obozie. - Odpowiedział jej brat. Odchodząc razem z czarno białym uczniem kotka usłyszała jego następne słowa, tym razem już nieskierowane do niej. - To w co chcesz się bawić, Jasnotko?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro