─ ⋆⋅☆⋅⋆ ─Rozdział 5 ─ ⋆⋅☆⋅⋆ ─

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Nakrapiana Fasolka powróciła do walki z nową energią i nadzieją.

Mam nadzieję, że Klan Pawia nie odmówi pomocy - pomyślała - przecież bez jakiejkolwiek pomocy Klan Liścia wyginie! Walcząc sami, nie mamy szans!

Nagle, spomiędzy odoru kojotów, wybił się zapach Klanu Pawia.

Już są? - zdziwiła się kotka - dosyć szybko, jak na ich krótkie łapy.

Kolejne koty wchodziły do obozu i rzucały się do walki.

Przed oczami wojowniczki migały różne kolory futer, ale z zadowoleniem zauważyła jedno charakterystyczne: jasnobrązowe pręgowane, należące do Kwiatowego Ogona.

- Kwiatowa Łapa! - podbiegła z mruczeniem do koleżanki.

- Już Kwiatowy Ogon - odparła tamta, witając się z Nakrapianą Fasolką.

- Och, to wspaniale! - wykrzyknęła wojowniczka. - ale nie mamy zbyt wiele czasu na rozmowę - nagle posmutniała - Klan Liścia może wyginąć.

- Ach, no tak - brązowa kotka zwróciła wzrok na brzuch przyjaciółki - masz tu ogromną ranę! - wykrzyknęła - opatrzyć ci ją?

- Nie, teraz bardziej potrzebujemy pomocy w walce - odparła Nakrapiana Fasolka - ale czekaj... od kiedy znasz się na ziołach? Przecież jesteś wojowniczką...

- To długa historia - westchnęła Kwiatowy Ogon - lepiej zajmijmy się walką.

Obie bez słowa rzuciły się do walki.



                                                                             ─ ⋆⋅☆⋅⋆ ─


Lawendowa Gwiazda opadła bezwładnie na skałę.

Nakrapiana Fasolka zauważyła to i podbiegła, by zobaczyć co się dzieje, a za nią podążyła Kwiatowy Ogon.

- Lawendowa Gwiazdo! Co się dzieje!? - zapytała ze strachem.

Różany Wąs przysunęła się do wojowniczki.

- Ona udaje - wyszeptała jej do ucha - chcemy pozbyć się najpierw kotów, żeby potem walczyć tylko z kojotami; tak będzie łatwiej.

- Oszaleliście!? - wykrzyknęła Nakrapiana Fasolka - chcecie stchórzyć? Jakbyście mieli lisie serca!? - jej oczy zapłonęły żywym ogniem, a w gardle narastało warknięcie.

Jednak po chwili przypomniała sobie, że Różany Wąs to zastępczyni przywódczyni Klanu Pawia, i że jednak należy zachować jakiś szacunek.

- Ja po prostu wolę zginąć jako wojowniczka w walce, a nie żyć jako tchórz o lisim sercu. - dodała trochę ciszej.

- Każdy z nas tego chce - wymruczała zastępczyni - ale bez tego podstępu z borsukami wyginiecie, nie prawdaż? A przecież zawsze były cztery klany, są i zawsze muszą być.

- Może i wyginiemy - rzuciła wyzywająco kotka - ale-

Nie dokończyła, bo Różany Wąs przestała jej słuchać, a zaczęła lamentować o borsukach i zbierać koty do udawanej ewakuacji.

Wokoło włóczędzy zaczęli oglądać się na nich ze zdziwieniem w oczach, ale wcale nie mieli zamiaru uciekać. Wręcz przeciwnie - nadal walczyli.

Trawiaste Wzgórze, siedzący nadal na środku obozu i odpychający jedną łapą wszystkie ataki, najwyraźniej też to usłyszał.

- Co? Borsuki? - parsknął  kocur z rozbawieniem i szydzącym tonem w głosie - Ale z was mysie móżdżki. Myślicie, że się na to nabierzemy? Nawet nie czuć ich zapachu! 

Różany Wąs pokręciła głową ze zrezygnowaniem.

Za to Nakrapiana Fasolka wyglądała na szczęśliwą.

Teraz nie będę musiała się w to mieszać i być tchórzem o lisim sercu. - pomyślała z uśmiechem.

Lawendowa Gwiazda podniosła się ze skały.

 - To już się nie uda - oznajmiła jej Różany Wąs - nie uwierzyli nam.

Przywódczyni Klanu Liścia zamyśliła się na chwilę.

- W takim razie, może ktoś pójdzie poszukać patrolów - stwierdziła w końcu - przed chwilą prowadziłam ten do waszego obozu, po drodze widziałam kilka innych, które jeszcze nie wróciły.

- Dobrze. Zatem kto pójdzie? - zapytała Różany Wąs.

- Hmm... myślę, że Fiołkowy Mróz może pójść - odparła jasnoszara kotka - idę go zawołać.

Po chwili Fiołkowy Mróz z kilkoma innymi kotami wyszli z obozu, a inni wrócili do walki.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro