Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęły cztery dni i Lin razem ze swoimi pobratymcami z Klanu Krwi i swoim ojcem wyruszała na rozmowę z Ognistą Gwiazdą. Po paru chwilach dotarli na miejsce.

- Wiem, że tam jesteście! - Zawołał Bicz.
- Wyjdźcie i dajcie mi odpowiedź!

Na polanę weszły wszystkie cztery klany prowadzone przez Ognistą Gwiazdę. Lin omiotła spojrzeniem wszystkie koty. Jej uwagę zwrócił masywny ciemnobrązowy kocur o bursztynowych oczach stojący z kotami z Klanu Pioruna.

- Witaj! - Miałknął Bicz oblizując się językiem po wargach. - Zdecydowaliście się odejść? Czy uważacie, że możecie walczyć z Klanem Krwi?

Lin cała się napięła przyjmując postawę bitewną, gotowa do skoku.

- Czekaj! Jeszcze nie teraz! - Syknął do jej ucha Gnat.

- Nie musimy walczyć. - Odparł równym głosem Ognista Gwiazda. - Pozwolimy wam wrócić w pokoju na teren dwunożnych.

Bicz zamruczał ze śmiechem.

- Wrócić? Masz nas za takich tchórzy? Nie, nasz dom jest teraz tu.

" Brawo, tato! " Pomyślała Lin gotując się do skoku.

- Las jest nasz. - Dodał Ognista Gwiazda spokojnym głosem. - Rządzimy nim za wolą Klanu Gwiazdy.

- Klan Gwiazdy! - Powtórzył szyderczo Bicz. - Bajki dla kociaków. Leśny głupcze, Klan Gwiazdy nic ci teraz nie pomoże.

Czarny kot zerwał się zjeżył tak, że wyglądał na dwa razy większego.

- Do ataku! - Syknał.

- Teraz! - Wyszeptał Gnat do Lin.

- Klanie Lwa, do ataku! - Zawołał Ognista Gwiazda.

Skoczył na Bicza ale ten zrobił zwinny unik. Jego miejsce zajął wielki pręgowany kocur zwany Blizną i zbił go z łap. Lin natychmiast poderwała się do skoku. Wskoczyła na grzbiet Ognistej Gwiazdy, drapała pazurami jego szyję, a ten zawył z bólu. Lin już miała zadać śmiertelny cios ale rudy kocur zrzucił ją ze swojego grzbietu i pobiegł w kierunku jasnego pręgowanego kocura który wił się pod dwoma wielkimi kotami. Ognista Gwiazda przejechał łapą po pysku jednego kocura oślepiając go.

" Nie mogę na to patrzeć. " Pomyślała Lin i rzuciła się w wir bitwy.

Lin rzuciła się na czarnego kota z zielonymi oczami który przegnał parę jednakowych szarych kocurów.

- Nie masz ze mną żadnych szans. - Syknęła mu do ucha i zaczęła drapać jego  bok.

Nagle poczuła, że ktoś ją odciąga na bok.

- Może on jeden nie ma szans ale my dwoje mamy. - Miałknął umięśniony czarno - biały kocur.

Lin przeniosła spojrzenie z jednego kota na drugiego i nie wiedząc czemu, wycofała się. Kątem oka dostrzegła tego samego ciemnobrązowego kocura na którego zwróciła wcześniej uwagę.

- Hej!!! - Zawołała do niego.

Kocur odwrócił do niej i wydał bojowy okrzyk.

- Nie! Poczekaj! Ja nie mam złych zamiarów!

Kocur spojrzał na nią z powątpieniem.

- Jak mam ci wierzyć?! Jesteś z Klanu Krwi, jesteś takim samym potworem jak oni!

- Jestem córką Bicza.

- Jeszcze lepiej!

- Czekaj, a jak ci na imię? - Zapytała Lin z ciekawości.

- Zakurzona Skóra. - Odpowiedział.

W tej chwili na polanie rozległ się przerażający wrzask.

- Bicz!!! Bicz nie żyje!!!

" Co?! To nie może być prawda! "-  Pomyślała Lin i zwalczyła w sobie chęć płaczu.

Wojownicy Klanu Krwi zaczeli się wycofywać. Na polanie została tylko Lin i koty z klanów. Ognista Gwiazda podszedł
do Zakurzonej Skóry.

- Zakurzona Skóro, co to jest? Jeden wojownik Klanu Krwi? Dlaczego go nie zabijasz? - Machnął ogonem w stronę Lin.

- Myślę, że nie musimy go zabijać. Możemy go zatrzymać jako więźnia.

" Co takiego?! Nie prosiłam się o to! " Pomyślała wściekła Lin.

- W sumie to nawet dobry pomysł. Może nam wyjawić czy w mieście są jeszcze inne koty Klanu Krwi czy już cały pokonaliśmy.

Krąg wojowników otoczył Lin, żeby nie miała dokąd uciec i poszli w stronę obozu. Lin cały czas czuła na sobie wzrok Zakurzonej Skóry.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro