Rozdział 5

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po zjedzeniu posiłku i odpoczynku Lin wraz z Kruczą Łapą i Jęczmieniem  wyruszyli na poszukiwania siostry czarno-białego kocura. Ognista Gwiazda pozwolił Lin iść, żeby kotka nie czuła się odrzucona.

Mijali właśnie ponure siedlisko dwunożnych w ciszy, gdy nagle Krucza Łapa nastroszył się lekko i syknął do dwójki pozostałych kotów:

-Ciii! Ktoś nadchodzi!

Schowali się za śmietnikiem by obserwować dalszy rozwój wydarzeń. Zauważyli kilka kotów w obrożach z kłami i pazurami, którzy szli przed siebie. Zapach krwi i agresji był od nich bardzo wyczuwalny. Lin zesztywniała, żeby się nie poruszyć.
Patrol kotów z klanu krwi odszedł nie zauważając ich ani nie wyczuwając.

Wydawało się, że minęła wieczność, gdy znaleźli gniazdo w którym mieszkała Fiołek. Skoczyli na ogrodzenie.

-Jest tam? Widzisz ją?- Szeptem zapytał Bicza.

Krucza Łapa poruszył ogonem.

-Widzę kotkę, wygląda tak jak ją opisywałeś. Czy to twoja siostra?

Jęczmień przypatrywał się uważnie przez chwilę po czym skinął głową.

-Fiołku... Fiołku... -Zaczął szeptać imię kotki która spała na jakimś przedmiocie należącym do dwunożnych.

Jasna kotka z ciemnymi pręgami i niebieskich oczach podniosła głowę, słysząc głos wołający ją po imieniu.

-Hmm...? Kto tam?- Zapytała niepewnie.

Gdy zauważyła Jęczmienia który zeskakiwał z ogrodzenia zamrugała niepewnie oczami.

-Jęczmień? Jęczmień! To naprawdę ty! Świetnie wyglądasz! Co u Ciebie? Kim oni są? Opowiadaj wszystko po kolei!- Wyrzuciła z siebie potok słów.

Lin zamruczała cicho z rozbawienia.

-Jaka gadatliwa.

Krucza Łapa też wydał z siebie pomruk rozbawienia, po czym oboje zeskoczyli z ogrodzenia.

-Chcę Ci wszystko opowiedzieć, naprawdę, ale mamy do Ciebie bardzo ważną prośbę

Jęczmień opowiada jej wszystko tak szybko jak tylko potrafił. Z każdym jego słowem jej radość znikała powoli z pyska, po czym westchnęła ze smutkiem.

-Słyszałam plotki o spotkaniach byłych członków klanu krwi. Podobno znów się organizują. Ja i moi znajomi rzadko kiedy opuszczamy nasze ogródki, ale... Plotki szybko się rozchodzą, a.. Czasem na końcu alejki, słychać odgłosy walki. Po śmierci Bicza było o wiele lepiej, ale jakiś księżyc temu, znów się pogorszyło.

Wszystkie trzy koty które wyruszyły na poszukiwania spojrzały się na siebie. Krucza Łapa postanowił odezwać się pierwszy:

-Dowodzi nimi jeden kot? Gdzie mieszka?

Fiołek pokręciła głową.

-Nie wiem, ale mogę się dowiedzieć. Żaden kot nie powinien cierpieć.

Po przebyciu kilku milszych rozmów i spędzeniu czasu ze sobą, Fiołek poinformowała ich, że gdzieś ich zabierze.

Zatrzymali się niedaleko obok ogrodzenia kolejnego gniazda dwunożnych, na które wskoczyli i zeskoczyli.

-Dokąd idziemy?- Zapytał Jęczmień gdy zeskoczyli z ogrodzenia.

Fiołek rzuciła im krótkie spojrzenie po czym ruszyła przed siebie.

-Porozmawiać z moją znajomą.

Zatrzymali się gdy zobaczyli brązowo-białą kotkę tarzającą się w trawie.

-Marylko?- Fiołek wymiauczała ciche powitanie.

Nowo poznana kotka zerwała się na równe łapy i syknęła ostrzegawczo. Gdy rozpoznała przybyłą dość szybko się uspokoiła.

-Fiołku, przestraszyłaś mnie na śmierć! To niegrzeczne tak czaić się na koleżankę tarzającą się w trawie, wiesz?

Fiołek społrzała na nią z rozbawieniem wymalowanym na pysku, po czym zaczęła rozmowę:

-Marylko, chciałam Ci przedstawić mojego brata Jęczmienia i jego przyjaciół Kruczą Łapę i Lin. Musimy z tobą porozmawiać o tutejszych włóczęgach.

Marylka wyraźnie posmutniała na tę wiadomość.

-Oni... Zabrali mojego syna, te potwory z klanu krwi. Po prostu zabrali go jednej nocy i od tej pory go nie wiedziałam. Śledziłam ich, szłam za ich zapachem, ale nie odważyłam się zbliżyć. Zbierają właśnie członków do nowego klanu krwi, pod nowym przywództwem.

Fiołek spojrzała na nią współczująco.

-Marylko, proszę, zabierz nas tam. Może odnajdziemy twojego syna.

-N... Nie wiem Fiołku, co zrobicie we czwórkę?

Fiołek owinęła pocieszająco Marylkę ogonem.

-Nie będziemy sami. Jeśli uda nam się dowiedzieć, gdzie żyją te koty, do walki z nimi stanie nas więcej. O wiele więcej.

~~

Po dotarciu na miejsce, Marylka spuściła głowę z żalu.

-To tutaj. To tu go zabrali. Na zewnątrz są strażnicy.

W cieniu zauważyli grupę kotów z klanu krwi. Fiołek wskazała na największego z nich brązowo-czarnego kocura.

-To on. Strzał.

Krucza Łapa skinął do niej z szacunkiem głową.

-Dziękuję, Marylko. Właśnie tego potrzebowaliśmy.

-Więc... Mogę sobie wrócić do domu... A wy przyprowadzicie mojego syna?

-Tak. Jeszcze raz dziękujemy.

Gdy Marylka odchodziła Jęczmień odwrócił się do swojej siostry.

-Dobrze, a teraz odprowadzimy Cię do domu. Będziesz tam bezpieczna.

Fiołek spojrzała na niego że zdziwieniem.

- Ty chyba sobie żartujesz. Ja idę przecież z wami.

-Co? Nie! Nie możesz! To zbyt niebezpieczne.

Fiołek parsknęła ze zniecierpliwieniem.

-Dam sobie radę.

Jęczmień dalej kontynuował swój protest.

-Ale... Ale twoi domownicy! Będą się martwić!

-Wypuszczają mnie nawet w nocy. Nie zorientują się, że mnie nie było, idę z wami Jęczmieniu!

Jęczmień westchnął ze zrezygnowaniem

-Naprawdę nie musisz tego robić.

-Idę z wami.- Fiołek stanowczo trzymała się swojego postanowienia.

-Nie trzeba Fiołku.

-Nie zmuszaj mnie, bym Cię zdzieliła w nos.

Krucza Łapa nagle zesztywniał i posmakował powietrza.

-Ciii! Uwaga!

Szybko schowali się w kryjówce, a z tyłu gniazda dwunożnych wyszło kilka kotów z klanu krwi. Gdy nieznajome koty odeszły szybko wybiegli ze schronienia.

~~

Po odprowadzeniu Fiołka do domu,  Lin wraz Jęczmieniem i Kruczą Łapą wyruszyli do obozu klanu pioruna.

Po opowiedzeniu tego co się dowiedzieli w kalinę zapanowały niepokój i ekscytacja. Klan Pioruna w końcu wie w jaki sposób powstrzymać te okrutne ataki.

-Wojownicy klanu pioruna! Za atakujemy tej nocy! Plan jest prosty. Przekradamy się tam, pozostajemy w ukryciu, dopóki każdy zajmie swoją pozycję... Potem uderzamy. Szybko i mocno. Po czym uciekamy, zanim zdążą się otrząsnąć. Klanie pioruna rzadko to mówię, ale... Nie okazujcie litości. Ci włóczędzy rosną w siły i musimy ich powstrzymać. Najlepszym sposobem będzie zabicie przywódcy.

Gdy koty zgadzały się albo odmawiały pójścia na bitwę, w końcu przyszła pora na Lin, Kruczą Łapę i Jęczmienia.

-Ja też pójdę. Możesz na mnie liczyć.- Zaoferował się Krucza Łapa.

-A ty Jęczmieniu? Po której jesteś stronie?- Zwrócił się Ognista Gwiazda do Jęczmienia.

-Nie pozwolę mojej siostrze pójść beze mnie skoro ona też się zgodziła...

Ognista Gwiazda skierował swoje spojrzenie na Lin. Przez chwilę zawachał się.

-A ty Lin? Teraz nasz szansę wybrać do kogo należysz.

Lin pewnie spojrzała na Ognistą Gwiazdę.

-Idę z wami. Tutaj jest o wiele lepiej niż w klanie krwi. Chyba tutaj jest moje miejce.- Oznajmiła Lin pewnym głosem.

Ognista Gwiazda kiwnął z aprobatą głową. Wśród klanu rozległy się pomruki podziwu.

Przywódca klanu uniósł pysk do góry i głośnym miuknięciem oświadczył:

-Klanie Pioruna pamiętajcie, że jesteście niezwyciężonym klanem, pokonaliśmy wspólnie wiele przeszkód i walk. Tą bitwę też wygramy. A zatem, do boju Klanie Pioruna!

Koty z całej siły zaczęły miauczy okrzyki bojowe. Lin także do nich dołączyła. Powoli rzeczywiście zaczynała się przekonywać co do tych kotów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro