prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kotka szła szlakiem a za nią szedł biały kocur o czarnym pysku, rudych plamach i ciemniejszych pręgach. Księżyc bardzo jasno świecił na nocnym niebie. Koty szły dalej aż dotarły do przestronnej jaskini w której siedziało dużo innych kotów.

- Czy wszyscy już coś zjedli? - zapytał kocur.

- Chyba nie, a nawet jeśli to zwierzyny jest tak mało że i tak nikt by się za bardzo nie najadł - odparł brązowy kocur.

Kocur odszedł od brązowego kota i pobiegł pod wielkie drzewo. Drzewo było ogromne, mogłoby się wydawać że sięga gwiazd których dzisiaj na niebie było strasznie dużo. Drzewo miało dużo małych kwiatów jak na wczesną porę nowych liści. Za kocurem szybkim krokiem ruszyła mała, zgrabna, czarno biała nakrapiana kotka. Miała bardzo puchaty ogon który smagał silny wiatr. Kotka miała delikatnie wyblakłe błękitne oczy, lecz nie była ślepa. Kocur popatrzył na nią po czym miauknął:

- Czy nocny patrol już wrócił z zwierzyną? - kocur zdawał się być zaniepokojony.

- Jeszcze nie... - kotka odparła również z niepokojem.

- Miejmy nadzieję że wszystko z nimi dobrze...

Kocur wskoczył na najniższą gałąź a potem na wyższą i jeszcze wyższą. Kotka wspięła się szybciej i sprawniej od kocura gdyż była mniejsza.

- Dawno się nie wspinałeś tak wysoko Pełnio, prawda? - zażartowała zgrabna kotka.

- A ty co Gwiazdo? Jesteś po prostu młodsza - powiedział pełnia.

Kotka wskoczyła na jeszcze wyższą gałąź, usiadła i popatrzyła na kocura tak jakby zapraszając go, żeby usiadł koło niej. Pełnia też się wspiął ale mniej zgrabnie niż mała kotka.

- Co teraz? - zapytała Gwiazda.

- Czekamy, i niech nasi przodkowie oświetlają ich drogę...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro