Rozdział 26

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Perspektywa Rdzawej Pręgi

Szłam tuż obok mojego przyjaciela. Jako mentorka czułam, że też muszę iść na ten pogrzeb. Wiedziałam, że dzięki temu moja uczennica będzie miała świadomość, że ja zawsze będę ją wspierać. Zawsze...

Nagle na przeciwko zobaczyłam głazy i drzewa tworzące okrąg. Wejście zasłaniały liście, a pod nimi znajdowały się kamienne schodki. Widząc moje zdziwienie, Orzechowe Futro parskną śmiechem.
- A ciebie co tak śmieszy, co?! Też jesteś tu poraz pierwszy. - mruknęłam oburzona
Na to ten pokręcił głową i powiedział:
- O nie Rdzawa Pręgo, myślisz się. Byłem tu raz z Ziołowym Pnączem, niedługo po zostaniu uczniem. Powiedział wtedy, że jako przyszły medyk, muszę wiedzieć gdzie pochować zmarłych pobratymców... - gdy mówił, jego głos robił się coraz poważniejszy, chłodniejszy i cichszy.
W końcu zamilkł, zmrużył oczy i głęboko westchnął. Kotka też już się nie odzywała, skupiając się na tym, że zaraz wejdą do bardzo ważnego, wręcz świętego miejsca...

W środku również było zdumiewająco. Po wejściu ukazał się spory kawał ziemi. Po lewej znajdowała się szczelinka w której znajdowały się zioła.

Mchowa Gwiazda stanęła na ziemi i zaczęła kopać dół. Zaraz dołączyli do niej Głazowy Wzrok i Miętowe Serce.

Gdy wszystko było gotowe, przywódczyni przemówiła:
- Przyszliśmy tutaj aby pochować Mgłę. Chociaż nie żyła w Klanie Mchu, będziemy pamiętać ją już zawsze. Jestem pewna, że znalazła już swoje miejsce wśród naszych szlachetnych przodków, w Klanie Duchów. Teraz, właśnie stamtąd, będzie obserwować i wspierać swoją rodzinę...
Gdy nastała cisza, nowi członkowie klanu ostatni raz podzielili się językami z biało futrą.
Następnie została włożona do dołku, przykryta ziołami oraz liśćmi i zakopana.

Po wyjściu z okręgu podeszłam do uczennicy.
- Gotowa na pierwszą lekcję? - zapytałam
- Tak. - odpowiedziała krótko
Kiwnęłam głową pozostałym klanowiczom i zaczęłam oprowadzać moją podopieczną po terytorium...

- I ostatnie miejsce to strumyk. - powiedziałam po dotarciu nad ostatnie miejsce naszej podróży
- Strumyk? Inne miejsca miały jakieś nazwy, a to? Po prostu strumyk?! - wykrzyknęła zdziwiona
- Nie krzycz tak, bo całą zwierzyne spłoszysz. - upomniałam - I tak, to po prostu strumyk. Nie ma żadnej specjalnej nazwy. Jednak musisz uważać. Po pierwsze gdy topnieje lód albo są częstsze opady, poziom wody wzrasta i można utonąć. Po drugie, nie radzę się ścigać wzdłuż strumienia na zachód, bo można dotrzeć na niebezpieczne tereny.
- Będę pamiętać. - zapewniła.
- Skoro tak to pokaż mi swoje umiejętności łowieckie. - zaproponowałam


Spędziłyśmy już tam parę dobrych minut, a Szarikowej Łapie naprawdę dobrze szło. Na początku troszkę za nisko trzymała brzuch, a trochę za wysoko głowę. Jednak szybko się poprawiła.
- Na dzisiaj starczy. Zbliża się pora Górującej Gwiazdy. - widząc lekko zawiedzioną minę błękitno okiej, kontynuowałam - Ale jutro będziesz polować na prawdziwą zdobycz, a nie kulki mchu.
Z powodu ogromnego szczęścia, w podskokach wróciła do obozu. Ja się cicho zaśmiałam i poszłam w tym samym kierunku co uczennica...

____________________________________

Tak oto skończył się kolejny rozdział.

Mam nadzieję, że wam się podobał. Widzimy się, oby, już nie długo.

Wstawiłam jeszcze rysunek tego kręgu. Wiem, nie wygląda zbyt dobrze, ale starałam się.

Rozdział - 484 słowa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro