Rozdział 41 ✓

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

• Perspektywa Orzechowego Futra •

Sprawdzałem ilość ziół i ze zdziwieniem zobaczyłem, że nie ma korzeniu łopianu, a przecież w ogóle go nie używaliśmy.
- Ziołowe Pnącze, - zwróciłem się do kocura jedzącego ziębę - używałeś korzeniu łopianu?
- Po co? Przecież nie mamy problemu z szczurami.
- A jakoś go nie ma.
- W takim razie dobrze, że jest zgromadzenie. Zapytam się Ziołowego Podmuchu, może też tak tak mają.
Nie komentując sprawdziłem resztę, a gdy wszystko było na miejscu, wyszedłem na polanę.

Podeszła do mnie Rdzawa Pręga przytuliła się.
- Cześć kochanie. - przywitałem się
- Chcesz pójść na spacer?
- Pewnie.

W pewnym momencie doszliśmy do niezbyt dużej polanki otoczonej wysokimi, iglastymi drzewami. Usiedliśmy przy jednej z skał, a ona się do mnie przytuliła i zaczęła mruczeć. Przytuliłem ją i zacząłem czyścić jej futro na głowie...

Obudziło mnie ciepłe słońce pory Zanikania. Zerwałem się budząc partnerkę.
- Orzechowe Futro? O co chodzi? - zapytała lekko zaspana
- Zaraz pora Ostatniego Promienia, a przecież dzisiaj zgromadzenie medyków.
- No tak. To idź, bo na pewno Ziołowe Pnącze na ciebie czeka, a ja jeszcze po spaceruję.
- Dobrze, miłej nocy. - odpowiedziałem idąc do obozu.

Niespodziewanie wpadłem na mentora.
- No nareszcie Orzechowe Futro! Pół dnia cię nie było.
- Wiem, po prostu...
- Nie musisz się tłumaczyć, chodź.
Gdy słońce już zaszło my dochodziliśmy do Zwalonego Pnia ale medyczek jeszcze nie było.
- Skoro ich jeszcze nie ma to może poszukam tego korzenia łopianu. - mruknął
- Wątpie w to czy zdążysz. - między skałami rozbrzmiał spokojny głos starszej z kotek
- Od kiedy wy, koty Klanu Mchu, które nie mają problemu z szczurami szukają korzeniu łopianu?! - wykrzyknęła młodsza zgryźliwie
- Od kiedy ktoś zaczął go kraść. No właśnie, czy wam też się to zdarza?
- Nie, ale może Klan Duchów coś powie.
- Skoro o Klanie Duchów mowa to może zaczniemy, co? - wtrąciłem się.

Obudziłem się na leśnej, świetlistej polanie otoczonej lipami na, której nawet najbardziej ocienione miejsca lśniły gwiazdami.
- Orzechowe Futro! Jak miło cię znowu widzieć. - zza drzew wybiegła Miedziane Serce, a zaraz za nią wyszedł Kłosowa Blizna
- Czy to jest Klan Duchów?
- Tak bracie, nie jesteście tu bez przyczyny.
- Jesteście?
- Tak, zaraz przy... - zaczęła
- Wybaczcie za spóźnienie. - odezwała się śnieżnobiała kotka o ciemnobrązowych oczach z małym beżowym sercem - Jak się cieszę, że udało Ci się tu dotrzeć Orzechowe Futro. I nie patrz na mnie z takim zdziwieniem. To ja, Łagodne Serce.
- Ła..Łagodne Serce? Ziołowe Pnącze mówił mi...
- Ech... Nie musisz kończyć. Przecież nie będę na ciebie zła za to co robił twój ojciec.
- Chyba coś nas ominęło. - wtrącił się brązowy kocur z białymi łatami i zielonymi oczami
- No nareszcie Ziemiste Futro. - mruknęła Łagodne Serce
- Mieliśmy małe nieporozumienie. - odparła najstarsza z żyjących
- Może przejdziemy do sedna? - warknął mój brat.

- No dobrze... - zaczął najstarszy z obecnych - * Niepełny księżyc oświetlał pole bitwy. Pręgowana kotka biegła za Jastrzębiem, który po mimo wysokich lotów spadł na ziemię. Podmokłą ziemię porosły kwiaty, nad nimi świeciła najjaśniejsza z gwiazd. - mówiąc to moja matka i babcia spojrzały na niego wzrokiem mówiącym „Nie to!" jednak nic nie powiedziały - Węże się skryły w gałęziach leszczyny przez nagły mrok, który pokonał złoty blask niczym jak ta dawna gwiazda i piękny jak zachód, a nadal tajemniczy jak nagła śmierć... - z ostatnim słowem Ziemistego Futra sen się skończył.

________________________________

* - postanowiłam podkreślić przepowiednie by ją wyróżnić

No cóż... Wojna już niedługo. Ale kiedy? Tego dowiecie się w swoim czasie...

Rozdział - 545 słów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro