rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng


Na polanie zapanował chaos, mimo tego że był wieczur i wstawał księżyc. Żłobek był zatłoczony przez kocury i kotki. Słychać było w ich głosach zainteresowanie i ciekawość.

-Aaaa

-Odsunąć się medyk idzie. Odsuń się Tęczowy Zmierzchu. Nie, nie morzesz wejść do żłobka. No odsuńcie się na święty klan gwiazd.-Słychać było w głosie poirytowanie medyka.

-Aaa-Głos kotki był jeszcze głośniejszy niż przedtem-Gdzie jest Dręwniany Ząb!!!Aaa.

-Już ide.- Powiedział młody brązowy medyk z jednym dłuższym kłem. Był małym i gipkim kotem ale jego kasztanowe oczy wykazywały spokuj.
Wrzedł do żłobka gdzie słychać było wrzaski kotki która się kociła.
Na polanie nadal było słychać głosy różnych kotów, czekali już od dawna na nowe kociaki w klanie. Po ciężkiej zimie która spustoszyła wrzystkie klany to właśnie klan pioruna najbardziej został dotknięty mrozem i ziolonym kaszlem. Przesto zgineło wiele wojowników, starszyzny i niestety zginą stary medyk klanu czyli  Mały Skok który swoją modrością przechytrzył klan rzeki i dzienki nie mu wiele kotów nadal żyje.Był brązowym kotem z długą sieścią. Miał krutszą prawą przednią łape i dlatego nie mugł zostać wojownikiem. I to go zgubiło... Spotkał się z lisami które były wychudzone i pewnie z tego powodu go zagryzły. Na całe szczeście wyszkolił doskonale swojego ucznia.

-Aaa

-Spokojnie Stacony Bezie przyj.

Wrzyscy w klanie zaczeli się denerwować porud trwał już bardzo długo i mogło to zwiastować śmierć kociąt.
Dalej od zebranych kotów chodził tam i spowrotem wielki umięśniony czarny kocur. Miał krutką sierść i jego twarz oraz bok był cały w bliznach po walkach.

-Spokojnie Zraniony Pysku wrzystko będzie dobrze.-Podrzedł do niego biały puszysty kot z blizną na pół twarzy.-Kociaki będą zdrowe.

-A morze nie? Morze wrzystkie będą martwe? A morze będą zasłabe rzeby przerzyć? A kiedy okarze się że Stracony Bez umrze?-Muwił to nadal chodząc tam i spowrotem po polanie

-Popatrz na mnie. Ona jest najsilniejszą kotką w klanie a kociaki też będą silne i zdrowe.

Zraniny Pysk zatrzymał się i odwrucił się do niego.
-Skąd wirz że będą zdrowe?

-Po mimo że jestem zastępcą przywudcy jestem twoim przyjacielem-Położył ogon na jego barku-I wiem jakie to jest stresujące. Tak samo bałem się o Szyszkową Łapę i Trawiastą Łape. I popatrz jacy teraz są wielcy i silni. Tak samo będzie z twoimi kociakami.

Czarny kocur popatrzył się na przyjaciela-Dzienki Zachmurzony Liściu. Wiesz jak poprawić chumor.

-Dla przyjaciela wrzystko.

Z rzłobka wychylił się medyk.

- kocurek!!!

Na polanie było usłyszeć głosy zachwytu.

Było coraz ciemniej a księżyc wychodził coraz wyżej. Niebo było przejrzyste a gwiazdy świeciły jagby chciały tak powitać kocurka.

Znowu wychylił się z żłobka

-Kotka

Z żłobka można było usłyszeć piski małych kociąt.
Wrzyscy skierowali się do czarnego kocura żeby pogratulować nowych potomków.
Wyszedł z rzłobka medyk i podszedł do wojownika.

-Gratulacje!!!Wrzystkie kociaki są zdrowe. Jeden kocurek i dwie kotki gratulacje.

Widać było że go zamurowało.
-Mam trujke kociąt? Nie dwujke?

-Nie, masz trujke a ostatnia jest poprostu kopią ciebie. Co namnie patrzysz idź do niej i do kociąt.

Nie trzeba było długo czekać a już wchodził do żłobka.
Było ciemno i duszno tylko przez małe szparki w suficie leciało światło. Po wyostrzeniu wzroku było zauwarzyć kotke bioło-czarno-rudą sierścią i z masakrowaną twarzą od blizn. Przy boku było widać dwa ciałka pijące mleko. Jeden z nich był cały biały ale jego łapy były czarne jego podbrudek był rudy a końcuwka ogona była czarna.
Druga to była kotka była podobna do matki cała była rudo- białe plamy ale na grzbiecie była duża czarna plama przypominająca skrzydła.
W pewnej chwili zauwarzyłem małe kociotko. Drewniany Ząb miał racje, była rzywą kopią ojca. Była cała czarna i najmniejsza z nich wrzystkich. Wyglondała słodko ale co przykuło uwage jest to że ma niewiarygodnie wielkie pazury jak na dopiero urodzone kocię.
Popatrzył się na partnerke z łzami w oczach.

-Są piękne-Podszedł swojej parnerki i otarł się o jej pysk.
Widać było że jest zwruszona tak samo jak on.
-To jak je nazwiemy?-Spytała patrząc na partnera swoimi bursztynowymi oczami.
Popatrzył jeszcze raz na kociaki. Były malutkie i puszyste takie bezbrądne i takie spokojne. Zwrucił wzrok znowu na Stracony Bez i na jej piękne oczy.

-Nie wiem może coś zaproponujesz?

Zwruciła wzrok na kocura i dotkneła nosem jego futerka. Lekko się poruszył ale puźniej się uspokoił zasnoł.
-To będzie Mułek.

-Mułek? Właściwie pasuje do niego.-Popatrzył się na kociaka ktury leżał koło niego- Mam pomysł na nią. Będzie jej posował Nietoperek.

Popatrzyła się nie pewnie na partnera
-Nietoperek?

-A dlaczego nie? Popatrz na jej łatke. Przypomina nietoperzowe skrzydła. Pozatym chyba tak samo sugerowałaś przy Mułku?-Popatrzył się z uśmiechem na pysku

-Hah przejrzałeś mnie na wylot. A Nietoperek to idealne imie dla niej.-Uśmiechneła się do kociaka.

-Dobra została nam jeszcze ta mała urocza kulka. Nie mam dla niej pomysły. A ty masz jakiąś propozycje Stracony Bezie?

W tym momecie weszła do żlobka ciemno ruda postać. Nie miała części ucha i było widać w zielonych oczach zadowolenie i dume. Była gipka i miała długie nogi.
Przyszła bliżej pary.

-Gratulacje!!! Macie piękne kociaki. Na pewno wyrosną na wielkich wojowników.

-Dziękujemy Różana Gwiazdo.

-Zraniony Pysku czas iść spać. Jutro mamy ciężki dzień a ty musisz nam pomóc. Jutro będziesz mugł spotkać się z kociakami.

-Do jutra Stracony Bezie-Dotkną nosem swojej partnerki-Do jutra.

-Do jutra.
Wyszedł z żłobka a za nim weszła piaskowa kotka o zielonych oczach. Widać było jej wielki brzuch.

-W końcu wyszedł-Powiedziała poirytowana kotka-Myślała że będe spała na zewnątrz- Położyła się do swojego legowiska

-Ahhh.Tęczowy Zmięrzchu przepraszam że musiałaś aż tak długo czekać. Wiesz jaki jest Zraniny Pysk.

-No wiem No wiem. Już wiesz jak nazwiesz swoje kociaki?

- Kocurek ma na imie Mułek a kotka Nietoperek. Nie wiem jak nazwać właśnie ją.-Pokazała noskiem mała kulke która już słodko spała.
Popatrzyła się z zaciekawieniem i westchneła.
-Nie wiem ale najlepszym sposobem by wymyśleć imie dla kociaka jest przespanie się.-Ziewneła

-Tobie też się przyda-Zachichotała

-No nato wygląda. Dobra ja ide spać. Dobranoc.

-Dobranoc.

Westchneła. Od tak dawna marzyła o kociakach z swoim partnerem. Tyle ich łączy i tyle razem przeszli. Popatrzyła się na Tęczowy Zmierzch, jest jej najlepszą przyjaciułką którą miała. Spierała mnie kiedy było mi smutno i traciłam nadzieje.
Widziala że jej oddech już się wyrównał i że odpłyneła do krainy snów.
Odwruciła się do czarnej kulki, czuć było odniej ciepło i zapach mleka.

-Oh. Jak mam ciebie nazwać? Jesteś taka bezbronna ale czuje że zrobisz coś wielkiego dla klanu.

W tym momecie przez szpare w suficie przeszło blade światło i spadło na małe czarne ciałko formując się w sierp księżyca.

-Już wiem jak ciebie nazwe... Nazwe cię Księżyc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro

#wojownicy