Tygrysia Gwiazda x Złoty Kwiat- 5 Spotkań ❤

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zapraszam do czytania do jakże dłuższej miniaturki, mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu i miłego czytania !

1 Pierwszy raz
Złoty Kwiat spokojnie szła sobie wzdłuż dróżki, która tam była. Słyszała wokół siebie śpiew ptaków. Była obok polany, zauważyła dalej od siebie przywódce Klanu Cienia. Jej serce momentalnie zaczęło szybciej bić. Podeszła bliżej, weszła na polane.

- Tygrysio Gwiazdo?- wymruczała, siadając i owijając ogon w okół łap.

Słysząc dźwięk swojego imienia, spojrzał do tych. Napotkał wzrok żółty oczów, które tak kiedyś uwielbiał. Podszedł do niej z złośliwym uśmieszkiem, a kotka starała się udawać, że się nie boi. Przybliżył się do niej niebezpiecznie, została zmuszona by spojrzeć w oczu, które są tak podobne do niej najmłodszego syna. Przybliżył się do niej niebezpiecznie blisko, wciąż z tym samym złośliwym uśmieszkiem na pysku.

- Co tu robić ?- zapytał szeptając do niej ucha, wywołując u niej przyjemny dreszcz. Nie odpowiedziała, spojrzała na swój prawy bok. Widziała dużo pięknych drzew, zieleń zakwitała. Ptaszki przylatywały z ciepłych miejsc.- Odpowiedz mi !- krzyknął i przygniótł ją do ziemi. Nie mogła wyciągnąć się od niego uścisku, bo wiem był o niej o wiele silniej. A ona tylko starą kotką, która dużo w swoim życiu przeżyła. Przełknęła oczy i spojrzała mu prosto w niego oczy, nie okazując strachu. Gdy odchodził, szybko pociągnęła go do siebie, wciąż leżąc i wbiła się w jego usta. Był zdezorientowany, ale tego nie okazywał, oczywiście, tylko oparł rękę o ziemie. Nie umiał się o niej odsunąć.

 Musiał się przed samym sobą przyznać, że świetnie całuje, całuje i całowała wcześniej. Dobrze pamiętam, gdy się z nią spotykał, by spłodzić kocięta. Była w stosunku do niego bardzo uczuciowa, co nie kiedy go bawiło. Co prawda, udawał, że się w niej zakochał. A teraz jak zaczął myśleć, do Złotego Kwiata, to miał wielkie wątpliwości co do tego.  Myślał, że jest dla niego, tylko...znajomą, zabawką ? Nie ważne, po prostu nikim ważnym. A teraz czuł się dziwne ciepło w środku i pytanie w głowie, dlaczego ją wybrał, dla matkę swoich kociąt ? A nie inną karmicielkę ? Nie mógł się od niej oderwać od jej ust, zawsze gdy całuje go zapomina o całym świecie. To jest właśnie słaby punkt, których mało kto o tym wie. Świetnie całowała i to bardzo, miała bardzo słodkie usta.  Każdy by mógł ją mieć, aż zdziwiota, że była karmicielką TYLKO dwa razy, pierwszy jej syn to Prędka Łapa, których umarł przez stado psów.

~~~~,,Był bardzo głupi i to bardzo dobrze...''- pomyślał.

 Mają niezidentyfikowany smak (jakby maliny ~~Ąutorka~~~). Gdy się od siebie odsunęli, bo zabrakło im tchu, Tygrysia Gwiazda uciekł od niej jak dalej, nie rozumiejąc, co się tu właśnie stało.

Złoty Kwiat zadowolona z siebie, podeszła do niej uwodzicielskim krokiem, mrucząc mu do ucha:

- Jutro o tej samej porze, tutaj ?- liżnęła go w policzek.

- Możemy- otrząsnął się, nie mogąc uwierzyć co wyprawia. Po czym odeszła z miejsca spotkania, a on zaraz po niej, kierując się w drugą stronę.

2 Spotkanie

 Złoty Kwiat leżała sobie spokojnie na polanie, liżąc swoje futro, by jakoś wyglądało. Po chwili usłyszała szelest w krzakach.

- Tygrysia Gwiazda ! Wyjść z tam ton !-krzyknęła, wstając. Z krzaków wyszedł bardzo duży, ciemnobrązowy pręgowany kot o złocistych, przenikliwych bursztynowych oczach.

- A jakby mógł, być ktoś innych ?- zapytał, ukrywając swoje zdziwienie i zdezorientowanie.

- Domyśliłam się, ze to ty. Po zapachu i się widziałam- odpowiedziała spokojnie. Podeszła do niej, powoli i dostojnie.

Gdy już doszła Tygrysia Gwiazda objął ją, aż wpadła na jego pierś. Wykrzywił pysk w złośliwy uśmiech, których miał być zwykłym uśmiechem, których nigdy mu nie wychodził. Czuł ciepło, była według jego miła w dotyku. Zaczął lizać jej ramiona i całować w pysk, letko liżąc jej warg. Z ust Złotego Kwiata wydobył się cichy jęk, przyjął to jako propozycje do dalszych działań. Przyłożył ją do drzewa i zaczął całować po szyi i później brzuchu, podobało się jej to. Ale nie zamierzała dawać mu satysfakcji, pamiętając, że to jest jakby zdrada Klanu.

- Nie trzeba już iść ?- zapytała, próbując się oderwać od niego. Jedną łapę oparł się  drzewie, a drugą na ziemi by utrzymywać równowagę i jego Pysk wciąż się wykrzywiał w złośliwy uśmiech, których miał być w uśmiechnięty uśmiech. Zaczął ją dotykać po łapach i po plecach. Słyszał od niej lęki, które były ukojeniem dla niego uszów.

- Nie zaczną nasz szukać w naszych klanach ?- zapytała ponownie, mrugając.

- Masz rację- miauknął z niesmakiem, nie lubił komuś okazywać rację. Po czym objął ją przybliżył do siebie o wiele bliżej i szepnął jej do ucha.: Widzimy się jutro, ponownie-klepnął ją po tyłu i odszedł z wysoko poniesioną głową.

3 Spotkanie
Złoty Kwiat nie oglądając się przed siebie, wpadła na dużego kota, których się też śpieszył. Cicho jęknął, miał bardzo szorstkie futro, objął ją w pasze, położył łapy na jej plecach.

- Witam, Złoty Kwiecie. Jak ci minął wczoraj dzień po naszym spotkaniu?- uśmiechnął się, spojrzała na niego zdziwiona. Nigdy u niego nie zobaczyła uśmiechu, nerwowo uśmiechnęła się. Poczuła jak jedną łapą dotyka ją po tyłku i przycunął ją bliżej do siebie, przybliżyła ją na tyle blisko,by mógł spojrzeć w niej ładne oczy, spojrzała na niego, po chwili poczuła coś na swoich pysku, wystraszyła się, kto byś się nie wystracił będąc jest z wygnanciem i bardzo złym i brutalnym kocurem w lesie, zamiast czegoś złego poczuć na swoich ustach, spojrzała, otworzyła oczy, bo wcześniej od tego wszystkiego zamknęła. Blisko swojego pyska miała pysk przywódcy, poczuła jak delikatnie wyliżuje i składa pocałunki, bliżej przybliżyła się do niego pyska i pogłębiła, zdziwił się. Oderwała się od jego pyska i zaczęła go całować po szyi i później po podbrzuszu, słyszała od niego jęki przyjemności, które próbował stłumić.

- Dość-miauknął po chwili, rzucając ją z swojego brzucha, wstając i siadając. Nie specjalnie się tym przejęła, usiadła wyprostowana i owijając ogon wokół łap, a Tygrysia Gwiazda to wszystko obserwował. Podeszła do niego powoli, unosąc ogon wysoko do góry. Gdy podeszła położyła łapy na niego ramiona, przechyliła jego głowę na bok, by było jej wygodnie, bardziej przybliżyła do siebie i równie szybko pocałowała go w pysk, po chwili objął ją w pasze, ale lewa łapa niebezpiecznie przesunęła się po tyłku, po czym przy stanęła na łydkę i łapie. Poczuł jej ciepłe i cudowne usta ma swoich, naprawdę, według jego potrafi robić takie rzeczy z językiem i ustami, jak mało kto. Lizała go po wargach, lizała go po języku, myślał, że zaraz oszaleję, jeżeli nie przestanie, cisnął ją łapie mocniej. Gdy już zabrakło im tchu, spojrzała na swoją łapę ściskaną przez niego.

-Aż, tak ci było ? Nie spodziewałam się tego po tobie - wymruczała, spojrzał na nią z chęcią mordu w oczach,ale nic nie miauknął. Ale zamiast tego Złoty Kwiat, wzięła sprawy w swoje łapy i zaczęła lizać go po policzku. Sama nie wie wiedziała, dlaczego to robi. Może by poczuć ciepło w sobie, dawno nikogo nie całowała, nie lizała ani nie przytulała, nie licząc Jeżynową Łapę, których przychodził do niej, codziennie, ale na pięć minut, uczy się w końcu na wojownika. Żadko kiedy się do jego przytuliła, ani nie wspomnę o lizaniu po głowie, z czego na pewno urósł. Nie wiem może chciała i chce poczuć, że jest kochana...Jak prawdziwa kotka, że wciąż się podoba kotą w płci przeciwnej.

- Nie za dużo tych czułości?- zapytał z spokojem, choć w jego głosie słyszała rozbawienie.

- A jak u Brunatnej Łapie ?

Brunatna Łapa była niekże ich jedyną córką i odeszła od swoje Klanu, w którym się urodziła do Klanu w którym przywódcą jest jej ojciec, by nie być wytykaną i żeby nikt ją nie osądzał o błędy ojca. Według jasnorudej matki to nie był dobrych pomysł, ale nie mogła nic zrobić, sama tak wybrała. Nie wiedziała, że w tej chwili zawiodła i załamała swoją matkę.

-Radzi sobie lepiej-tu spojrzał na nią.- A jak u Jeżynowej Łapy ? Bardzo jest torturowany ?- zauważyła w jego oczach złowieszczy błysk co jej się nie podobał.

-Nigdy się nim nie interesowałeś specjalnie- miałknęła, patrząc na niego podejrzliwie.

- Zawsze się nim interesowałem-zaczął.- Co robi w danej chwili, jak wygląda, jak się zmienił. A ty o Brunatną Łapie, też się nie pytałaś- przypomniał sobie.

Jej oczy zaczęły błyszczeć.

- Jak możesz, tak myśleć? Zawsze się nią interesować! Nie moja wina, że odeszła do innego Klanu-wydarła się na niego, z jej oka poleciała łza.

- Spokojnie-wymruczał cicho i uspokajająco, sam nie wiedział dlaczego to robi. Czuje do niej niezidentyfikowane ciepło w środku, pogłaskał niepewnie kotkę po plecach, przesunął ją bliżej do siebie i wtuliła się do niego mocno.

- Muszę, już iść. Zaraz zaczną mnie szukać, tylko na chwilę wyszłem-wymruczał jej do ucha, odsunęła się od niego torsy i spojrzała na niego.

- Jutro o tej samej porze?- pokryzła swoją dolną wargę, odszedł wokół jej i stanął naprzeciwko swojej byłej partnerki.

-Czyli, jutro o tej samej porze- szeptał jej uwodzicielsko do ucha.- Pamiętasz nasz pierwszy raz ?-znieruchomiała .- Jutro, już nie będę takich delikatny. Czekam na siebie, jutro- liżnął szorstko kotkę po policzku, przytulił do siebie i odszedł z złośliwym uśmiechem.

Złoty Kwiat dobrze wiedziała o co mu chodzi, nigdy by nie pomyślała, że chcę się z nią kochać....Ale wie jutro, jutrzejszy dzień nie będzie należał do łatwych.

Jutrzejszy dzień, przyniesie wam wiele niespodzianek. Tych dobrych i tych złych, a wasza miłość rozkwitnie...

Spotkanie 4 ,,Ostatnie wyznanie.."

Siedziała i czekała na niego nerwowo, nie pierwszy raz ma kimś się kochać, z Tygrysią Gwiazdą, już się nawet z nim kochała, aż dwa razy.

- Gotowa ?- usłyszała głoś Tygrysiej Gwiazdy przy swoim uchu, spojrzała niego, najwyraźniej oczekiwał odpowiedzi od niej. Nie odpowiedziała, tylko spuszczyła głowę.- Nie bądź czamajną, to nie twój pierwszy raz i nie pierwszy raz się,że mną kochać- poczuła jego łapę na swoim policzku. Dobrze wiedziała, że się dopiero rozkręca.

Rzucił ją w swoje ramiona, nie tak dokońca, przewrócił by wpadła i położył kotkę delikatnie na ziemi. Przygniótł ją do ziemi i zaczął całować po szyi i lizać.

- Nie rozumiem, czemu się boisz- usłyszała głos przy swoim uchu.

-Teraz jest inna sytuacja...-zaczęła.

- Jest taka sama- przeniósł się na jej brzuch i dobrze wiedziała, co chcę zrobić. Próbowała go zatrzymać.

- Zosstaww mmniee-jąkała się. Przestał całować brzuch, podniósł głowę i spojrzał na nią zdziwiony.

- Co się dzieje?- zapytał, a była karmicielka poruszyła się niespokojnie.- A tam to, moje wini? To kompletnie inna sprawa- spojrzała na bok.- Mam kontynuować czy odchodzimy się jak nigdy nic ?

- Możesz...-szepnęła cicho.

Uśmiechnął się, po czym zaczął lizać i całować jej podbrzusze, dotknął swoją łapę jej tylne łapy, wdrygnęła się. Zaczął łapą się zbliżać do jej intymnego miejsca. Kopnęła go jakimś cudem, jęknął.

- Jeśli jeszcze raz mnie w to miejsce dotknięć, to nigdy w życiu, już nie będziesz miał kociąt- syknęła.

- Przy naszym pierwszym przeszkadzało ci nie przeszkadzało, że siebie dotykam- miauknął, przybliżając do jej pyska.

- Skąd możesz więcej czy mi nie prze...-nie dokończyła, bo ją mocno i zachłannie pocałował w pysk. Pogłębiał coraz bardziej, położył się praktycznie na niej, dopiero się odsunął, gdy zabrakło im tchu. Spojrzał jeszcze raz na nią i liżnął ją czule po policzku, po czym zaczął zaczął ją całować i lizać po szyi. Słyszał jej jęki, które próbowała stłumić. Po zaczął pieszczyć jej brzuch, zamknęła pysk, by jęknąć ani nie krzyknąć. Było jej tak przyjemnie.

- Krzycz jaj chcesz- miauknął cicho tygrys, za co dostał łapą i ogonem w głowę.- Za co to było ?- dotknął letko obolącego miejsca. Musiał przyznać, mocno dostał po łbie.

- Ty wiesz, dobrze za co- warknęła. Jeszcze nie słyszał w jej głosie takiej agresji i jadu. Nakręcało go to jeszcze bardziej. Kontynuował, zaczął lizać jej łapy, po czym po szyi i zaczął lizać usta.

- Otwórz pysk- szepnął. Niepewnie otwarła swój pysk, po czym trochę tego pożałowała. Szybko tempem wepchnął swój język do jej pyska i zaczął lizać jej język i pieszczyć w środku. Było jej nawet przyjemnie, otworzyła szerzej pysk, co mu się spodobało, wbił się mocno. Próbowała się od niego oderwać, ale rozluźnił, co przy tym się uspokoiła. Lizał językiem jej usta, wywołując u niej przyjemność. Oderwał się od niej pyska i dotknął letko łapą jej policzek, zbliżył się do jej brzucha.

- To się źle skończy!-po czym poczuła przyjemność i orgazm. Czuła jego język i pysk na całym jej ciele.

-Jednak widzić, nie było tak strasznie-przybliżył swój pysk do swojej kochanki, próbował złapać tchu. Bez przerwy całowanie, bez prawie oddychaniem, też nie jest dobrym pomysłem. Dotknął jej policzka lewą łapą. Przybliżyła pysk Tygrysiej Gwiazdy do swojej i objęła go. Gdy jego pysk był już dostarczająco blisko, szybko pocałowała go. Nie wiedział dlaczego, ale oddał się jej i odwzajemnił pocałunek. Było mu równie dobrze i nie chciał przerywać,tylko przybliżył ją bliżej do siebie. Musiał przyznać, że nie wyszła z prawy w takich sprawach, czuł się, jak za pierwszym razem. Wtedy też nie chciała, ale oddała mu się całkowicie i już nie znosiła sprzeciwu. Była tylko jego, mógł robić co chcę z nią.

- Zaraz zaczną nasz szukać-wymruczała była karmicielka, choć nie chciała odchodzić. Było jej tak przyjemnie.

-Do zobaczenia, jutro-przejechał łapą po jej brzuchu, których potem ucałował. Wstał i pomógł jej, po czym wpadła mu prosto w jego ramiona. Uśmiechnął się i pocałował ją zachłannie. Złoty Kwiat gdy zauważyła, że zachodzi słońca, szybko się odsunęła i pobiegła w stronę terytorium Klanu Pioruna. A przywódca Klanu Cienia po kręcił głowę z poirytowania, po czym rozbawiony odszedł do swojego Klanu.

5 Spotkanie ,,Pożegnanie...."
Martwił się o nią, choć sam przez sobą, nie chciał się do tego przyznać. Nie widział ją kilka dni, nawet na spotkaniu Klanów ją nie widział. Wypatrywał ją wśród swoich Klanowiczów. Nie widział, nie przyszła. Jeżynowa Łapa musiał zauważyć kogo poszukiwał wzrokiem, ponieważ przecząco po kręcił głową.

Usłyszał szelest od prawej strony od terytorium innego Klanu, wciągnął powietrze. Poczuł jej zapach, to na pewno ona, nie pomylił by jej zapachu z żadnym innym. Ale coś go zaniepokoiło. Poczuł innych niezidentyfikowany zapach, ewidentnie jakiegoś kota z Klanu Pioruna.

-Możesz wyjść Złoty Kwiecie, jestem sam- miauknął, nie pewnie. Wyszła, trzymając coś małego i długiego w sierści. Podszedł do niej, położyła kulkę delikatnie na ziemi i owinęła ogon wokół łap. Nie patrzyła na niego,zdyszała i patrzyła na czarną kulkę, która zaczęła się ruszać. Przyznał się jej dokładnie, była czarna i miała dokładnie takie same pręgi jak on i jego syn. Ogon długi i letko puszysty, podbrzusze ciemnobrązowe. Oczy, gdy spojrzał na niego, przeraziło go, ale nie dał tego po sobie poznać. Oczy kociaka były bursztynowe, takie same jak u Jeżynowej Łapy....

- To nasz kociak?- zapytał, przełykając nerwowo ślinę. Kiwnęła głową, wciąż patrząc na swojego kociaka, a teraz na łapy. Podszedł do niej omijając kociaka, których patrzył na swoje otoczenie, z szeroko otwartymi oczami.

Gdy podszedł szykowała się na gorsze z powodu kociaka, objął ją, jej łapy wziął niemal siłą by położyła na niego szyi. Pocałował ją w pysk, delikatnie, widział u niej zmęczenie. Pewnie z powodu wieku i dlatego, że urodziła kociaki, kotki z jej wieku powoli powinny już odpoczywać.

- Ile ich jest ?- szeptał jej do ucha, odrywając się od niej pyska. Przełknęła ślinę.

- Trójka, dwie kotki i kocur-wskazała na czarnego kociaka, z którym przybyła. Podszedł do niego niepewnie i liżnął go po głowie i przejeżając językiem po grzbiecie. Uśmiechnęła się blado, na ten widok.

- Chciałeś mieć zawsze przy sobie syna, mam nadzieję, że on nie spowoduje, że zapomnić o Jeżynowej Łapie-syknęła. Spojrzał na nią, że pamiętała i z powodu jej tonu.

-Nigdy nie zapomnę o Jeżynowej Łapie, jest moim synem i wolę go bardziej-spojrzał na kociaka. Znów odszedł go i spojrzał na Złoty Kwiat, ale czule. Liżnął ją po czole i przytulił do siebie.

- Oddajesz mi tak tak po prostu, kociaka ?- zapytał zdziwiony.

- Muszę, mam nadzieję, że zapewnić mu odpowiednią i bardzo dobrą opiekę-wymruczała, łamiącym się głosem.

- Obiecuje.

Tygrysia Gwiazda zawsze dotrzymuje danego słowa...

Jeszcze raz czule ją pocałował po głowie i szepnął jej do ucha, coś co czekała na to bardzo dawna.

-Żegnaj,ukochana.

Co prawda nie było to dosłownie wyznanie miłości, ale nazwał ją ukochana.

-Do zobaczenia, kochanie-objęła jego pysk w swoje łapy i pocałowała czule w pysk. Odszedł i wziął kociaka pod łap swojej partnerki, spojrzała na niego. Wiedziała, że nie da się już go zmienić. Ale poczuła, że zmieniła go, choć trochę.

Dobrze, że nie zapomni, co to znaczy kochać...-pomyślała.

Spojrzała jeszcze raz na to,ze smutkiem i odeszła do swojego terytorium. Patrzył cały czas jak odchodzi, tak mu się cholernie podoba. Szkoda, że zrozumiał to tak późno, tak nie dawno. Po chwili odszedł z kociakiem w pysku.

Każda historia ma swoje szczęśliwe zakończenie, tylko trzeba znaleźć. Historia o dwójce zakochany...

***
Fragment książki: Wojownicy: I love you, despite the faults.

Następną miniaturkę nie podam tytułu, wiedzcie tylko, że już kończę i jest smutna 😞

Oceń cię tą miniaturkę.

Dość długo tą miniaturkę pisałam, miałam ją zamiar o wiele wcześniej opublikować, ale z powodu szkoły nie udało się..

To jest chyba najdłuższa miniaturka i rozdział, jaki kiedykolwiek napisałam.

Jest wreszcie długo wyczekiwana miniaturka, zamówienie przez @Wojowniczka_zLasu .

Opublikowałam, a później patrzę nie opublikowane. Brawo Wattpad 👏

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro