Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Miodek zatrzymał się dopiero, kiedy czuł już ogromne zmęczenie. Do jego nosa dostał się okropnie kłujący i nieprzyjemny zapach. Słyszał o nim, ale nigdy wcześniej go nie czuł, od razu poszedł więc w jego stronę. Zaledwie po kilku chwilach ujrzał rozpościerającą się przed nim ogromną Drogę Grzmotu, po której stronie mieścił się mroczny, iglasty las. Kociak pamiętał go z opowieści Patykowej Gwiazdy. Były tam tereny klanu cienia. Przyglądał się im przez chwilę, kiedy po Drodze Grzmotu przemknął potwór. Miodek prawie podskoczył że strachu.
 Siedział w ciszy przez kolejne kilka chwil, kiedy nagle usłyszał pisk. Nie wiedział, skąd dobiegł, dopiero potem kawałek dalej zobaczył szary kształt kawałek dalej. Szczury. Postanowił spróbować go upolować. Chciał pobyć sam, przynajmniej na jakiś czas, więc nikt na razie nic za niego nie złapie. Powoli podszedł do trzech zwierząt i przykucnął niezdarnie przy ziemi, chcąc złapać jednego z nich. Wskoczył w powietrze, aby po chwili wylądować bez gracji na ziemi, prawie obalając się do przodu - prosto na nos. Między łapami trzymał jednego ze szczurów. Ten jednak zaczął wiercić się, aż w końcu wyrwał się z niepewnego uścisku kociaka. Jak miało się okazać, szczury nie były jak inne zdobycze, miały w sobie chęć do walki.
 Niedoszła zdobycz ugryzła Miodka w łapę, a pozostałe dwa szczury szybko ruszyły jego śladem, atakując kociaka szybkimi ugryzieniami.

-Aa! - Miodek zapiszczał z bólu.

 Chciał szybko uciec od zwierząt. Rozejrzał się, z ogromnym pośpiechem w obie strony, aby upewnić się, czy jest względnie bezpiecznie. Biegiem puścił się przez Drogę Grzmotu, mając nadzieję, że szczury nie będą miały odwagi pobiec za nim. Niestety miały.
 Rany Miodka okropnie szczypały, mimo tego, że nie były specjalnie głębokie. Szczury jednak nie dawały za wygraną, kociak też nie zamierzał. Wysunął pazury i uderzył jednego z nich, ten na chwilę padł na ziemię ogłuszony, po chwili jednak wstał i przymierzył się do kolejnego ataku. Jak ja mam je pokonać! - Panikował w duszy kociak. Nie wiedział nawet, gdzie ma uciekać. Przed sobą miał Drogę Grzmotu, po której co jakiś czas z hukiem przebiegały potwory, a za sobą obce mu tereny potencjalnie wrogiego klanu, których do tego w ogóle nie znał.

 Nagle zza gęstych drzew i krzaków wybiegł dosyć drobny, ale w miarę umięśniony kocur o czarnym futrze. Od razu rzucił się na szczury. Widać było, że umie z nimi walczyć. Szybko odgonił całą trójkę zwierząt, zostało mu po tym co prawda kilka drobnych zadrapań, ale wydawał się tym nie przejmować.

-Nic ci nie jest? - Spytał Miodka, jego głos był lekko podejrzliwy, ale i tak od razu po skończeniu walki ze szczurami schował pazury. Nie wydawał się być wrogo nastawiony.

-N..nie. - Odparł kociak.

-Co uczeń z klanu pioruna robi na terenach klanu cienia? - Zapytał kocur. Na chwilę przeniósł wzrok swoich brązowych oczu na drugą stronę Drogi Grzmotu. 

-Nie jestem uczniem. - Wyjawił Miodek. - Jestem kociakiem.

-Ach, nie wiedziałem. - Mruknął kot z klanu cienia. - Wyglądasz na ucznia, albo jesteś jeszcze bardziej przerośnięty, niż się wydajesz, albo niedługo masz ceremonię.

-Miałbym ceremonię jutro, ale uciekłem z klanu. 

-Dlaczego uciekłeś? Z resztą...nie ważne. Właśnie, powinienem się przedstawić! Nazywam się Gruszkowa Łapa.

-Ja jestem Miodek. - Przedstawił się kocur. - Jesteś już uczniem, więc zgaduję, że teraz mnie wygonisz, co?

-Nie, no co ty. - Odparł od razu Gruszkowa Łapa. - W sensie wiem, powinienem, ale nie. Mój mentor, Łysy Grzbiet od razu by cię przegonił, ale ja nie. Po pierwsze, oficjalnie jesteś kociakiem, a kodeks nakazuje pomagać kociętom niezależnie od pochodzenia. Po drugie jesteś ranny. - Przez chwilę bez słowa przyglądał się ranom Miodka. - I to źle wygląda, zaczynam się martwić...wiesz, szczury często są zakażone, więc te rany mogą być groźne. Nie powinienem zostawiać cię bez pomocy. Chodź. - Strzepnął ogonem, aby kociak poszedł za nim. - Normalnie bym cię poniósł, ale jesteś większy, niż ja, więc musisz dać radę sam. Jakbyś chciał przerwę, to mów.

-Dam radę. - Mruknął niechętnie Miodek. Trochę bał się Gruszkowej Łapy, fakt, uczeń był od niego mniejszy, ale miał za sobą już chociaż trochę szkolenia. Do tego to nadal był obcy, więc nie wiadomo, czego można się po nim spodziewać. - Ale...gdzie właściwie idziemy?

-Do obozu klanu cienia. - Wytłumaczył czarny uczeń. - Nie martw się, puki jesteś ze mną nikt cię nie skrzywdzi, a jest tam ktoś, kto na pewno pomoże ci z ranami.

 Po tych słowach szli przez jakiś czas w ciszy. Miodek trzymał się na długość zająca za Gruszkową Łapą, tak na wszelki wypadek. Chwilami utykał lekko na jedną z łap, jednak poza tym i stosunkowo mocnym pieczeniem ran nie czuł się specjalnie źle, szedł więc bez większego problemu.

-Wiesz, zaraz będziemy w obozie, ale mam jeszcze pytanie. Może...powiesz, dlaczego uciekłeś z klanu? - Ciszę przerwało nieśmiałe pytanie Gruszkowej Łapy. - Wiem, to może być trudny temat...jeś...jeśli nie chcesz to nie musisz. Naprawdę, nie zmuszam!

-Spokojnie. - Miodek dobrze widział, że uczeń z klanu cienia jest mocno zestresowany, chciał go trochę uspokoić. - Nic się nie stało, że pytasz, opowiem ci.

 Miodoworudy kocur streścił nowemu koledze jego historię. Począwszy od śmierci Jastrząbka i tego, jak klan traktował go przed i po incydencie, kończąc na kłótni z Czarnusią.

-Zachowała się, jakby już nie chciała spędzać ze mną każdego dnia, a tak od zawsze miało być. - Skoczył opowieść smętnym głosem. - Do tego zataiła to, że chce być medyczką i powiedziała mi dopiero w ostatniej chwili.

 Gruszkowa Łapa przez krótką chwilę parsknął śmiechem, rzecz jasna nie był to szyderczy śmiech, wręcz przeciwnie, był przyjazny, ale i tak zdziwił Miodka.

-Dlaczego się śmiejesz? - Spytał, pytający wzrok swoich złocisto bursztynowych oczu wbijając w ucznia. - Śmieszy cię moja kłótnia z siostrą?!

-Chodź, zaraz zrozumiesz. - Czarny kocur uśmiechnął się. Przekroczył wejście do obozu klanu cienia. Wszystkie obecne tam koty po kilku chwilach zwróciły wzrok na nich.

 Do kocurów podeszła ciemnobrązowa kotka z drobnymi, białymi plamkami na pysku.

-Kto to, Gruszkowa Łapo? - Zapytała spokojnym głosem ucznia, jednocześnie lekko gromiąc go spojrzeniem. - Pachnie klanem pioruna.

-To Miodek. - Kot bez charakterystycznych dla niego, obecnych w większości wypowiedzi zająknięć przedstawił wojowniczce kociaka. - Wiem, Brunatna Pieśni, nie powinienem przyprowadzać go bez zgody, ale był na naszym terenie i był podczas utarczki ze szczurami. Ma rany, które wyglądają podobnie do tych, które... - Dopiero teraz jego głos urwał się nagle, jakby miał powiedzieć coś, o czym chciał zapomnieć. - Do tych, które miała Chmurny Blask. Martwiłem się o niego.

-Rozumiem... - Spojrzenie kocicy momentalnie złagodniało. - Zaprowadź go do legowiska medyka, a ja przekażę wiadomość Białej Gwieździe. Niech Miodek zostanie tu na tyle, na ile trzeba, ugościmy go i zadbamy o jego rany. Co prawda Gradowego Wzgórza nie ma w obozie, ale może Ziołowa Łapa mu pomoże.

-Słyszałeś, Miodku, chodź.

 Koty ruszyły do raczej niewielkich rozmiarów jaskini, gdzie widocznie musiało mieścić się legowisko medyka. Kiedy tylko przekroczyli wejście, Gruszkowa Łapa zaczął kogoś wołać.

-Ziołowa Łapo! - Krzyknął donośnie. - Jesteś tu?

 Szybkim krokiem podeszła do nich szara kotka, dokładnie zmierzyła ich wzrokiem.

-Wyglądasz na rannego. - Miauknęła do Miodka. - Skoro tu jesteś, to znaczy, że pewnie Brunatna Pieśń albo Biała Gwiazda już cię przyjęli. Chodź, opatrzę ci rany.

-Umiesz opatrywać rany po ugryzieniach szczurów? - Zdziwił się czarny uczeń. - Świetnie! Szkolenie naprawdę dobrze ci idzie.

-Cieszę się, że tam myślisz. - Uczennica medyka uśmiechnęła się, po czym wzięła kilka ziół. Ogonem wskazała posłanie, na którym kocur z klanu pioruna posłusznie usiadł.

 Ziołowa Łapa delikatnie zaczęła opatrywać jego rany. Skończyła stosunkowo szybko, pi czym zabrała się za drobne zadrapania na ciele Gruszkowej Łapy.

-Gotowe. - Oznajmiła po chwili. - Tylko ty...jak ci na imię?

-Miodek.

-A więc, Miodku. Jedna z twoich ran trochę dziwnie pachnie. Może być zakażona, więc zostaniesz tu do rana. A teraz oboje siad na posłania! Przyniosę wam coś do zjedzenia.

 Rudy kociak posłusznie przysiadł na mchu, tuż obok nowego kolegi.

-Nadal nie powiedziałeś mi, dlaczego się śmiałeś. - Zauważył trafnie. - Mów.

-Myślałem, że się domyślisz, ale dla kogoś z poza klanu cienia to chyba nie jest tak oczywiste. - Miauknął Gruszkowa Łapa, po czym przystąpił do wyjaśnień. - Chyba widziałeś, że mam dobrą relację z Ziołową Łapą. Widzisz, to moja siostra. Ja szkolę się na wojownika, a ona na medyczkę, ale mimo to nadal jesteśmy i rodzeństwem, i najlepszymi przyjaciółmi. Na początku miałem podobny problem, co ty. Bałem się, że zostanę sam i...i byłem wściekły, że Ziołowa Łapa...no, wtedy jeszcze Ziółka chciała mnie zostawić, dla bycia medyczką.

-I co zrobiłeś?

-Zaakceptowałem to. - Odparł uczeń. - No...nie od razu...trochę się pokłóciliśmy, ale końcowo wszystko było dobrze. I jestem zadowolony z tego, co się stało. Ona jest szczęśliwa, a ja może i nie mam zbyt wielu znajomych, ale i tak jest mi dobrze. Uwierz mi, to, że Czarnusia chce zostać medyczką wcale nie znaczy, że to koniec waszej relacji. To twoja siostra. Nic nigdy tego nie zmieni.

-Ale ja przecież od niej uciekłem, jak mam się z nią teraz pogodzić?!

-Pomogę ci. - Postanowił Gruszkowa Łapa. - Jutro, kiedy Ziołowa Łapa już wypuści cię z legowiska medyków odprowadzę cię prosto do obozu. Będziesz mógł z nią porozmawiać, a w razie czego ja ci pomogę.

-Niech będzie. Dziękuję, Gruszkowa Łapo.

-Nie ma za co, miło mi, że będę mógł pomóc.

-(*)-(*)-(*)-(*)-

 Miodek siedział niecierpliwie przy wyjściu z obozu, Gruszkowa Łapa rozmawiał jeszcze z Białą Gwiazdą oraz Łysym Grzbietem.

-Odprowadź go i od razu wracaj. - Rozkazał uczniowi jego mentor. - Pamiętaj, żeby nie wdawać się w bójki z tymi lisimi sercami z klanu pioruna, zabiją bez ostrzeżenia.

 Przez chwilę kocur chciał się odezwać i zaprotestować słowom wojownika, jednak postanowił tylko w milczeniu czekać na przyjaciela.

-Nie przesadzaj, Łysy Grzbiecie. - Mruknął Biała Gwiazda. - Ale jedno jest ważne, skoro już uparłeś się, żeby iść sam z nim, masz wracać po tym prosto do obozu, chcę mieć pewność, że ani szczury, ani lisy, ani żadne potwory nie zrobią wam krzywdy, jasne?

-Jasne. - Uczeń przytaknął posłusznie. - Powinienem iść, do zobaczenia później.

-Czekaj, Gruszkowa Łapo! - Do brata podbiegła jeszcze Ziołowa Łapa, dała mu zawiniątko z ziołami. - Ostatnio na spotkaniu medyków Zabliźniona Skóra mówiła, że mają ogromne problemy z kocimiętką, a jest przecież od księżyca pora nagich drzew. No...może nie ma jeszcze śniegu, bo pewnie pojawi się trochę później, ale może im się to przydać. Zanieś jej to i powiedz, że to ode mnie i Gradowego Wzgórza, dobrze?

-Tak zrobię. Do zobaczenia później, Ziołowa Łapo!

 Uczeń podszedł do Miodka. Wymienili ze sobą jeszcze kilka słów, po czym wyszli z obozu. Skierowali się w stronę Drogi Grzmotu.

-Jesteś pewny, że Czarnusia mi wybaczy?

-Tak, jestem pewny. - Odparł czarny uczeń, a jego brązowe oczu błysnęły krótko. - Wybaczy ci wszystko, po prostu musicie szczerze o tym porozmawiać.

-Obyś miał rację.

 Po kolejnych kilku dłuższych chwilach wędrówki koty dotarły do śmierdzącej, sczerniałej Drogi Grzmotu, stworzonej z dziwniej, twardej i aż kłującej ziemi dwunożnych. W biegu przedostali się na drugą stronę, teraz znaleźli się w ładnym, liściastym lesie klanu pioruna. Tutaj Miodek czuł się o wiele lepiej, ten las wydawał się być o wiele jaśniejszy i pogodniejszy niż ten sosnowy, przepełniony mgłą i mrokiem.

-Teraz to ty musisz prowadzić do waszego obozu. - Gruszkowa Łapa lekko szturchnął towarzysza. - Nie znam waszych terenów.

-Ja też niezbyt dobrze znam te lasy, byłem poza obozem dwa razy i w obu wypadkach nie miałem czasu na zwiedzanie. - Wyjawił Miodek spokojnym głosem. - Ale wydaje mi się, że obóz jest w tą stronę. - Wskazał kierunek ogonem. - To nie powinna być długa droga, mieszkamy dosyć blisko Drogi Grzmotu według tego, co usłyszałem od Patykowej Gwiazdy.

 Czarny kocur skinął głową. Szli tuż obok siebie, chociaż w teorii to kociak wyznaczał kierunek. Nie doszli daleko. Zza zarośli usłyszeli rozmowy kotów, nie rozumieli, co mówią, a ich głosy nie były specjalnie wyraźne.

-Oby nas nie usłyszeli. - Szepnął Gruszkowa Łapa. - Możemy mieć problemy.

-Już macie problemy! - Ucznia powalił duży, biały kocur z ciemniejszymi pręgami. - Co robisz na terenach klanu pioruna ty... - Jego wzrok padł na kociaka. - Miodek?

-Witaj, Sosnowa Igło. - Kociak pochylił głowę na znak powitania. - Możesz puścić Gruszkową Łapę, jest niegroźny.

-Dobrze, że żyjesz, Miodku. - Mruknął chłodno wojownik. - Chodźcie.

 Przeszli przez jedne z gęstszych zarośli. Pierwsze, co kociak zobaczył, to miodoworuda kotka, która od razu odwróciła się do niego. Jej oczy błysnęły zdziwieniem, a na pysku pojawił się uśmiech, pobiegła w stronę Miodka, wpadając na niego z takim impetem, że przez chwilę kocur myślał, że się przewróci.

-Miodek! - Kotka mocno przytuliła brata. - Jak uciekłeś z obozu i nie wróciłaś byliśmy pewni, że lisy cię zjadły, albo utonąłeś, wysłaliśmy patrole, ale ciebie nigdzie nie było. Tak się bałam! Myślałam, że nigdy cię nie zobaczę!

-Najważniejsze, że wróciłem. - Odparł czule kociak. - I nigdzie się już nie wybieram, Czarnusiu.

-Masz rację, cieszę się, że jesteś. - Kotka odsunęła się na krok do tyłu, aby mieć więcej swobody, nadal jednak nie odrywała radosnego wzroku od brata. - I wiesz co? Już nie musisz się niczym martwić. Chciałeś, żebyśmy razem byli wojownikami, więc jak uciekłeś...i myśleliśmy, że zginąłeś czułam się winna, zostałam uczennicą Sosnowej Igły. Skoro wróciłeś, możemy trenować na wojowników razem, dokładnie tak, jak zawsze o tym marzyłeś. Ty będziesz szczęśliwy i ja...będę cieszyła się twoim szczęściem.

 Miodek na chwilę zaniemówił. Słowa siostry mimo tego, że były raczej radosne zabolały go. Zachowałem się okropnie. - Westchnął w duszy, po części karcąc sam siebie. - A ona jest gotowa zrezygnować dla mnie z marzeń. Spojrzał przez chwilę na Gruszkową Łapę, szukając w nim rady, uczeń odpowiedział mu zachęcającym do rozmowy skinieniem głowy.

-Nie będę szczęśliwy nawet, kiedy będziemy trenować razem na wojowników. - Zaczął Miodek. - Wiesz dlaczego? Bo wtedy ty nie będziesz szczęśliwa. Przepraszam cię, Czarnusiu. Nie powinienem był tak reagować, kiedy powiedziałaś mi, że chcesz być medyczką, ale uwierz, że zrozumiałem swój błąd. Nie chcę zabraniać ci spełniania marzeń, zwłaszcza, że dostałem dobry przykład tego, że między nami nic nie musi się zmienić. Oczywiście jeśli...jeśli mi wybaczysz.

-Oczywiście, że ci wybaczę! - Czarna Łapa znów przytuliła się do brata. - Dziękuję. - Wyszeptała mu do ucha. - Że mnie rozumiesz.

-Kocham cię, Czarna Łapo, jesteś moją siostrą i kiedyś będziesz najlepszą medyczką, jaką klan pioruna może sobie wymarzyć.

-To...ja lepiej już pójdę. - Uroczą chwilę przerwał Gruszkowa Łapa. - Przed wami ceremonia Miodka na ucznia i zmiana mentora dla Czarnej Łapy, a ja mam co robić u mnie w klanie. Cieszę się, że się pogodziliście. - Położył na ziemi zawiniątko z ziołami. - Przekażcie do Zabliźnionej Skórze. Do zobaczenia, być może na zgromadzeniu!

 Kocur oddalił się, aby po chwili zniknął w oddali. Wrócił do swojego klanu i rodziny. Z kolei Miodek swoją rodzinę miał tutaj. Przez tą chwilę nie martwił się niczym, przepowiednią, kłótnią, czy ich przyszłością. Nie ważne co się stanie, będziemy razem. - Obiecał sam sobie. - Ja i Czarna Łapa.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro