Rozdział 11

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Miodowa Łapa siedział z Czarną Łapą przed legowiskiem uczniów. Dzielili się zwierzyną. Nagle z legowiska wybiegła Płowa Łapa. Od razu podbiegła do kocura. Jedną z łap lekko unosiła do góry.

-Wszystko dobrze? - Spytał zaniepokojony uczeń.

-Lisia Łapa włożył kolec do mojego posłania. - Poskarżyła się niezadowolona. - Powiedz mu, żeby tak nie robił.

-Ale to nie moja wina! - Po chwili z legowiska wyszedł i rudy uczeń. - Włożyłem go rano do posłania Borsuczej Łapy, musiał go przełożyć.

-Borsuczej Łapy od rana nie ma w obozie. - Zauważył trafnie miodoworudy uczeń. - Jest na patrolu.

-Ale ja na pewno nie włożyłem kolca do posłania Płowej łapy! - Bronił się kocur.

-Włożyłeś.

-Hej, oboje spokojnie. - Uczeń stanął przed przyjaciółmi, ogonem dał im znak, żeby usiedli. - Lisia Łapo, jesteś uczniem od niedawna. Borsucza Łapa i Płowa Łapa mają legowiska obok siebie, myślisz, że mogłeś je pomylić?

 Najmłodszy uczeń nie odpowiedział przez chwilę. Przekierował wzrok na swoje łapy.

-Postaraj się nie robić nikomu takich żartów, puki nie upewnisz się, że wkładasz kolec do dobrego legowiska. - Pouczył go Miodowa Łapa. Jego głos pozostawał spokojny, chociaż nie brakowało w nim nuty rozbawienia. - Czarna Łapo, zobaczysz, co z łapą Płowej Łapy?

-Jasne. - Uczennica Zabliźnionej Skóry szybkim ruchem ogona nakazała koleżance usiąść. - Pokaż tą łapą. - Dokładnie obejrzała kremowo brązową łapę kotki, po czym wyjęła z niej kolec. - To nic poważnego, idź do legowiska i umyj tą ranę, powinno być dobrze. Jak zacznie mocniej boleć lub puchnąć, to przyjdź.

-Dobrze. Dzięki, Miodowa Łapo, tobie też, Czarna Łapo. - Kotka wróciła do legowiska, a chwilę po niej również Lisia Łapa.

 Czarna Łapa zachichotała.

-Chyba nie będziesz miał dzisiaj spokoju. - Stwierdziła. - No, chyba, że Lisia Łapa zrezygnuje z robienia żartów Borsuczej Łapie.

-Oby zrezygnował. Chociaż nie chcę mu tego zabraniać, zawsze robili sobie różne psikusy i nikt mocno na tym nie cierpi. Niech się bawią, puki mogą.

 Między rodzeństwem zapanowała chwila ciszy. Uczeń na chwilę spojrzał na niebo. Zbierały się na nim chmury, co oznaczało, że znowu spadnie śnieg. Jakby to, co mamy już na ziemi nie wystarczyło. - Westchnął w duszy. - Będzie mniej zwierzyny.

-Wiesz, Miodowa Łapo. - Ciszę przerwał cichy głos przyszłej medyczki. Spojrzenie swoich ciemnożółtych oczu zwróciła na brata. - Wydoroślałeś przez te dwa księżyce.

-Kiedyś musiałem. - Odparł uczeń.

-Szybko ci poszło. - Czarna Łapa uśmiechnęła się do brata. - Teraz naprawdę mógłbyś być przywódcą. Co prawda jak na razie przywódcą zgrai uczniów, ale przywódcą. - Zachichotała.

 Miodowa Łapa również się zaśmiał, jednak nic już nie odpowiedział. Dał pochłonąć się rozmyślaniom. Spojrzał na drugi kraniec w obozie, gdzie w legowisku - o ile zwykłą, niezadaszoną kupę mchu można nazwać legowiskiem - leżała ładna ciemnobrązowa kotka w rude plamki. Rozmawiała o czymś z Zacienką, będącą siostrą Lisiej Łapy i Borsuczej Łapy. Kocur uśmiechnął się, patrząc na nie. Wynikało to z dwóch rzeczy, pierwszą był fakt, że niewidoma Zacienka jak widać w końcu znalazła sobie dobrą przyjaciółkę. Drugą to, co czuł do samotniczki. Fakt, zamienił z nią zaledwie kilka szybkich słów, ale Szyszka i tak wydawała mu się bardzo sympatyczna, nie brakowało jej też uroku. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie chciałby wyznać jej miłości, ale szybko zrezygnował. Ja przecież ledwo ją znam. - Uświadamiał sobie. - Nawet nie wiem, czy to miłość, czy zauroczenie.
 Czarna Łapa musiała widocznie zauważyć na kogo jej brat patrzy, a także odgadnąć, o czym tak uporczywie rozmyślał.

-To co, powiesz jej, co do niej czujesz? - Zapytała wprost.

-Co? - W pierwszej chwili uczeń nie zrozumiał o co jej chodziło.

-No Szyszce, że ją kochasz. - Czarna Łapa przewróciła oczami. - Widzę, jak na nią patrzysz.

-Nie mogę jej powiedzieć. - Stwierdził kocur. - Przecież ona jest samotniczką, a ja wojownikiem, z resztą ledwo ją znam.

-Miłość nie zna kodeksu. - Uczennica medyczki zachichotała, szybko jednak spoważniała. - Ja mówię na serio, Miodowa Łapo, powiedz jej, puki możesz. Jeśli będziesz z tym czekał możesz stracić okazję na zawsze.

-Nie stracę, przecież Patykowa Gwiazda wziął ją na więźnia, więc Szyszka na trochę tu zostanie.

-Jesteś mysim móżdżkiem. - Kotka trzepnęła ucznia w ucho. - Wiesz, że Patykowa Gwiazda nienawidzi samotników. Prędzej czy później się wkurzy, a potem rozkaże ją wygnać...lub zabić. Jeśli coś do niej czujesz, musisz powiedzieć jej teraz.

 Miodowa Łapa westchnął ciężko.

-Ale ja nawet nie wiem, czy to prawdziwa miłość. - Wyznał. - W sensie lubię ją bardziej, niż inne kotki, ale co, jeśli to okaże się tylko krótkie zauroczenie?

 Czarna Łapa wydawała się zastanawiać nad tym, co powinna powiedzieć, gdyż zanim ponownie się odezwała zamilkła na kilka chwil.

-To nic. - Miauknęła w końcu. - Powiesz jej i z nią zerwiesz, a po jakimś czasie oboje znajdziecie sobie kogoś innego. Końcowo i tak będziecie szczęśliwi. Jeśli naprawdę chcesz z nią być musisz podjąć ryzyko.

-Niech będzie. Powiem jej. Tylko jeszcze nie dzisiaj, za dzień czy dwa, może natrafi się dobra okazja. Wiele kotów pewnie nie spodobałaby się informacja, że jestem z samotniczką, muszę poczekać na dobry moment.

-Dobrze, że cię przekonałam. - Miodoworuda kotka uśmiechnęła się, a jej ciemnożółte oczy błysnęły lekko.

-To aż dziwne, że tak się na tym znasz. - Przyznał uczeń. - Ty w ogóle kiedykolwiek się zakochałaś, skoro chcesz być medyczką?

-Jeszcze nie.

-Jeszcze?

-Jeszcze. - Powtórzyła kotka. - Nazwałabym cię znowu mysim móżdżkiem, ale to akurat jest głupota chyba wszystkich kotów w lesie. - Po tych słowach przystąpiła do wyjaśnień. - To, że jestem, czy raczej będę medyczką nie oznacza, że Klan Gwiazdy magicznie zabrał mi zdolność zakochania się. Nie ważne, jaką rolę pełnię w klanie, miłość jest czymś naturalnym, więc prędzej czy później pewnie się w kimś zakocham. Ale oczywiście nie mam zamiaru łamać kodeksu medyka! 

-To w sumie całkiem smutne. Spodziewasz się, że kiedyś się zakochasz, ale wiesz, że nigdy nie będziesz mogła być z tym kocurem, ani założyć rodziny. - Mruknął Miodowa Łapa.

-Jestem na to gotowa.

-Skoro tak twierdzisz. - Uczeń wzruszył ramionami. - Ja chyba bym nie wytrzymał kochać kogoś i udawać, że nic do nikogo nie czuję. - Kocur ziewnął. - No dobra, powinienem iść odpocząć. Widzimy się jutro, Czarna Łapo!

-Jasne, do zobaczenia!

 Miodowa Łapa wolnym krokiem odszedł w kierunku wejścia do legowiska uczniów.

-(*)-(*)-(*)-(*)-

 Minęło sporo czasu. Miodowe Serce razem ze swoją partnerką - Szyszkowym Futrem - a także uczniami - Jerzykową Łapą oraz Figlarną Łapą - szli przez tereny klanu pioruna. Kocur czuł się bardzo podekscytowany, pierwszy raz był mentorem, co prawda obawiał się trochę, czy sobie poradzi, jednak wiedział, że się postara. Spojrzał na swoją Szyszkowe Futro, był pewny, że ona będzie wspaniałą mentorką dla Figlarnej Łapy.
 Nadal pamiętał dawną rozmowę z Czarną Łapą, która teraz już znana jest pod imieniem Czarny Nos, kiedy dłużej nad tym rozmyślał, to teraz, z perspektywy czasu dziwił się, że kiedykolwiek mógł wątpić w swoją miłość do dawnej samotniczki. Kochał ją całym sercem i był przekonany, że ona kocha jego równie mocno. Rzucił jej szybkie spojrzenie swoich lśniących, bursztynowych oczu partnerce, a ona je odwzajemniła. Nie trwało to jednak długo, ponieważ doszli do kolejnego punktu ich wędrówki po terenach klanu pioruna.

-To jest Droga Grzmotu. - Opowieść o tym miejscu zaczęła Szyszkowe Futro.  - Po drugiej stronie są tereny klanu cienia.

 Miodowe Serce spojrzał na sosnowy las, znajdujący się po drugiej stronie. Byli blisko miejsca, w którym kiedyś walczył ze szczurami. Wydawało się, że nigdy tego nie zapomni. Ani tego, kto mu wtedy pomógł. On i Gruszkowy Ogon do dzisiaj byli przyjaciółmi, chociaż widywali się rzecz jasna tylko na zgromadzeniach.

-Klan cienia?! - Miauknął, pełen ochoty do walki Jerzykowa Łapa. - To oni nas zaatakowali! Zemszczę się!

-Nie! To byli samotnicy! Nie idź tam! - Dało się usłyszeć przeraźliwy krzyk wojowniczki

 Uczeń wbiegł już na Drogę Grzmotu, nie pomyślał o tym, aby najpierw się rozejrzeć. Nie widział mknącego w jego stronę potwora. Ale Miodowe Serce już tak. Chciał zawołać swojego ucznia, aby ten wrócił na pobocze, gdzie jest bezpiecznie. Nagle, Jerzykowa Łapa potknął się i przewrócił na Drogę Grzmotu, zaledwie kawałek od pędzącego potwora. Zanim ktokolwiek inny zdążył chociażby drgnąć wojownik w kilku susach znalazł się przy uczniu. Pomógł mu wstać. Pośpiesznie spojrzał w stronę potwora, który był już tylko na długość lisa od nich. Spanikowany kocur pchnął z całej siły Jerzykową Łapę na pobocze, po czym sam zaczął tam biec. Przez chwilę był pewny, że mu się uda, ale mylił się.
 Całe jego ciało przeszył ogromny ból. Całe, poza ogonem, go nie czuł w ogóle. Praktycznie stracił na chwilę przytomność. Jak przez mgłę pamiętał, przeraźliwe krzyki partnerki. Nawet nie zdał sobie spray, kiedy ta przeniosła go na bezpieczne pobocze. Kiedy trochę oprzytomniał wydał z siebie kilka bezradnych pisków bólu.

-Miodowe Serce! - Ledwo słyszał głos Szyszkowego Futra. - Już dobrze, dasz radę, zaraz pójdę po Zabliźnioną Skórę, odpoczniesz trochę w obozie, tylko musisz przejść kawałek. Dasz sobie radę kochany, pomogę ci.

-Nie dam rady. - Odezwał się cichym, słabym głosem. Nie miał siły podnieść nawet głowy. Nie miał siły na nic. - To...za bardzo boli. To koniec.

-Nie! - Głos szylkrety brzmiał na pełen żalu i przerażenia. Kocurowi trudno było słuchać jej rozpaczy, ale wiedział już nie zmieni tego, co musi się stać. - Nie możesz umrzeć, nie dam rady bez ciebie! Straciłam już kocięta, nie mogę stracić też ciebie, proszę zostań! Musisz żyć!

-Spokojnie. - Starał się brzmieć, jakby pogodził się ze śmiercią, chociaż nie była to prawda. - Bądź dzielna, moja miłość do ciebie nigdy nie umrze. Kocham cię Szyszkowe Futro.

 Nie wiedział, czy kocica coś mu odpowiedziała. Umarł.
 Obudził się ponownie już jako duch. Wpatrywał się w rozpaczające przy jego ciele koty. Rozpaczał razem z nimi, ale nie dlatego, że umarł, a dlatego, że spodziewał się, jak zareaguje na to jego partnerka. Wiedział, jak bardzo śmierć kociąt wyniszczyła ją od środka, a teraz...naprawdę martwił się o jej psychikę.
 Pochłonięty refleksjami nie usłyszał, jak ktoś do niego podchodzi, puki nie poczuł na barku dotyku czyjegoś ogona.

-Miodowe Serce.

 Kocur odwrócił się. Stała przed nim brązowa kocica z jaśniejszymi oznaczeniami, a także o ładnych, żółtych oczach. Również wyglądała na przygnębioną.

-Kim jesteś?

-Nazywam się Jelenia Jaskinia. - Przedstawiła się kocica.

-Jelenia Jaskinia... - Miauknął cicho wojownik. - Słyszałem o tobie, wiem, że jesteś moją matką.

-I przyszłam zabrać cię do Klanu Gwiazdy, synu. - Mruknęła dawna wojowniczka klanu pioruna. - Jastrząbek już tam jest. Czeka na ciebie.

-M...mogę tu zostać? - Spytał kocur, jednak domyślał się, jaką usłyszy odpowiedź. - Z Szyszkowym Futrem.

 Jelenia Jaskinia bez słowa pokręciła głową.

-Ale ja nic nie rozumiem. - Powiedział w końcu. - Wszyscy mówili, że będę przywódcą. Podobno właśnie ty zesłałaś znak, że mam nim być!

 Kocica przekierowała wzrok na swoje łapy.

-Nigdy nie zesłałam żadnego znaku. - Zaczęła wyjaśniać. - Krwawa Pieśń tak myślał i przekonał do tego  większość klanu, ale to nie była prawda.

-Ale...podobno nazwałaś tylko mnie i powiedziałaś na mnie Miodowa Gwiazda. To miał być znak.

-Nie był. - Zmarła westchnęła. - Ja...ja i Krwawa Pieśń zawsze myśleliśmy, że będziemy nazywać nasze kocięta gwiazdkami lub naszymi małymi przywódcami. To...to był zbieg okoliczności. Nie wierzyłam, że umrę. Chciałam was nazwać, a ty byłeś najbliżej, więc padło na ciebie. Równie dobrze to samo mogłam wtedy powiedzieć o Jastrząbku lub Czarnym Nosie.

-Czyli wszystko było kłamstwem...

-Przykro mi, Miodowe Serce. Nie chciałam, żeby tak się stało. A teraz chodź, musimy iść do Klanu Gwiazdy.

 Miodowe Serce skinął głową. Poszedł za swoją matką. Odchodząc ostatni raz spojrzał na nadal rozpaczającą nad jego ciałem Szyszkowe Futro. Jedyne, czego teraz chciał to pobiec do niej, przytulić ją i powiedzieć, że wszystko będzie dobrze, ale wyglądało na to, że nie mógł

-Zawsze będę przy tobie. - Szepnął cicho w jej stronę. - Obiecuję.

--------------- --------------- ---------------

I tak oto dochodzimy do końca pierwszej noweli. Napiszcie, jak wam się podobało, jestem ciekawa co myślicie o wydarzeniach, które można było tu zobaczyć.
Jest jeszcze jedna sprawa, normalnie takie rzeczy robię na tik toku, ale stwierdziłam, że właściwie o wiele lepiej będzie zrobić to tutaj, a mianowicie:

Teraz, kiedy skończyłam pisać Dzieciństwo Miodowego Serca są dwie opcje, albo napisanie superedycji "Nienawiść Zacienionego Oka" (nie całą fabułę mam zaplanowaną, więc pewnie od połowy książki rozdziały pojawiałyby się ze sporymi przerwami) albo noweli "Niewola Czarnego Nosa" (mam już dosyć dokładny plan, co chcę, aby tam było, więc pisanie powinno pójść szybko), która będzie miała jakiś wpływ na dalszą fabułę, co oznacza, że puki nie napiszę jej, nie zacznę pracy nad drugą serią. Oczywiście nie oznacza to, że po jej napisaniu koniecznie zacznę pisać kolejną serię, ponownie dostaniecie tego typu wybór. Stąd moje pytanie: Którą z tych książek chcecie, abym napisała najpierw?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro