Rozdział 3

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Po jakimś czasie Miodek przebudził się. W legowisku nie było nikogo, tylko on i jego rodzeństwo. Spojrzał najpierw na wejście do żłobka, wpadało przez nie światło słoneczne, jednak bardzo nikłe, widocznie powoli dzień ustępował miejscu nocy. Kocurek podniósł się z posłania i obwąchał dokładnie dwa zwinięte w kłębki kocięta. Zarówno Czarnusia, jak i Jastrząbek nadal spali i nie otwierali oczu. Ile jeszcze mam czekać. - Skarżył się w myślach maluch.
 Z nudów zaczął toczyć między łapkami kulkę mchu, wtedy do żłobka weszła Wężyczka.

-No w końcu śpioch wstał! - Zachichotała. - Zaraz ceremonia Akacjowej Łapy, ale czekamy jeszcze, aż wróci z patrolu ze swoją mentorką.

-A kto jest jej mentorką? - Zaciekawił się maluch.

-Wilcza Przepaść. - Wyjaśniła błękitnoszara koteczka, a czarny koniuszek jej ogona drgnął. - Ej, Miodku, a to prawda, że będziesz przywódcą? - Spytała ni stąd, ni z owąd

-Krwawa Pieśń mówi, że tak. - Kocurek wypiął się dumnie. - A on by mnie nie okłamał, czyli zostanę! Powiedział, że Klan Gwiazdy mnie wybrał, i że moja mama umarła, żebym mógł się urodzić i być przywódcą, i że będę najlepszy w historii!

-Nie chcę psuć ci marzeń, ale raczej nie będziesz. - Odparła z lekko szydzącym rozbawieniem Wężyczka. - To tylko słowa jednego kocura, nie znaczą nic. Ja będę przywódczynią, wielką Wężową Gwiazdą! W końcu mój tata to też przywódca, jego ojciec był przywódcą, więc to u nas rodzinne.

-Okaże się! - Parsknął Miodek z ogromną pewnością w głosie, którą jednak szybko stracił, kiedy do legowiska wszedł ogromny, szary, pręgowany kocur. Jego pysk nie wyrażał żadnych emocji, był to ten sam kot, który stał na Wysokiej Skale, kiedy kociak próbował zwołać klan ze starty zwierzyny.

 Czy jest na mnie zły? - Przeraził się kocurek. - Da mi jakąś karę? Zrobi mi coś?!

-Wężyczko, Kameleonowy Język cię woła. - Wielki, straszny kocur otarł się z delikatnością o pysk Wężyczki.

 Czyli to jest jej ojciec. - Zrozumiał od razu maluch. 
 Koteczka posłusznie podreptała ku wyjściu ze żłobka, a następnie do swojej przybranej matki.

-Witaj, Miodku. - Chociaż pysk wojownika nadal nie wyrażał żadnych emocji, jego głos był sympatyczny. Przysiadł on na mchu obok kociaka. - Jestem Patykowa Gwiazda, przywódca klanu.

 Kocurek nie był pewien, co dokładnie ma zrobić, bał się drogę Patykowej Gwiazdy. Końcowo postanowił podejść bliżej i okazać mu szacunek, kłaniając się nisko. Niestety, potknął się przy tym o mech, przez co przewrócił się, upadając prosto na nos. Już miał się podnosić, kiedy poczuł, jak ktoś chwyta go za kark. Kocur delikatnie postawił go z powrotem na cztery łapki.

-Nie kłaniaj się. - Mruknął rozbawiony. - I nie ma czego się bać. Straszny jestem tylko dla naszych wrogów.

-Wrogów?

-Lisów, borsuków, kotów z innych klanów i najgorszych ze wszystkich - rozerwał pazurem leżący na ziemi liść - samotników.

-A dlaczego oni są tacy źli? - Spytał Miodek.

-Widzisz, lisy i borsuki to nasi wrogowie, ale są innego gatunku, nie mają naszej kociej inteligencji. Są po prostu mysimi móżdżkami, nie tak rozwiniętymi jak my, jedyne co robią, to walczą i zabijają, dlatego mamy z nimi tyle problemów. - Wyjaśnił. - Koty innych klanów...może są to koty gorszego sortu, ale nadal są wojownikami, mają kodeks, którego przestrzegają, tak samo, jak my. Ale samotnicy... - Ostatnie słowo wypowiedział z taką pogardą, jakby była to najgorsza możliwa obraza. - To nic, tylko kupy futra i pcheł bez jakiegokolwiek mózgu czy serca. Jedyne, czego chcą, to zabić każdego, kto żyje i będą próbować tak długo, aż im się nie uda, albo ty nie zabijesz ich.

 Miodek przysłuchiwał mu się jednocześnie zaintrygowany, jak i przerażony jego słowami. Wyobraził sobie ogromnego samotnika, który wpada do obozu i morduje każdego, kogo zastanie na swojej drodze. Wzdrygnął się na samą myśl o tym.

-Ale nie o tym chciałem porozmawiać. - Uciął temat kocur. - Widziałem cię dzisiaj na tej stercie zwierzyny, jak chciałeś zwołać klan. Pewnie myślisz, że jestem zły, ale spokojnie, nie jestem. To tylko pokazało, że jesteś urodzonym przywódcą. Cały klan wie, że to ty zostałeś wybrany. Klan Gwiazdy poprowadzi twoje łapy. Żeby wszyscy raz a dobrze to zrozumieli...i może jako małą nagrodę i niespodziankę, chciałem pozwolić ci wezwać prawdziwe zebranie klanu. Już za chwilę, kiedy odbędzie się ceremonia będziesz mógł być ze mną na Wysokim Głazie.

-Naprawdę?! - Oczy kocurka błysnęły z podekscytowania. - To będzie super!

-Chodź, wdrapanie się tam trochę ci zajmie. - Przywódca popchnął go ogonem, a kociak radośnie ruszył u jego boku. Musiał praktycznie biec, aby być w stanie dotrzymać mu kroku. 

 Zaledwie po kilku chwilach dotarli do dużej skały. Patykowa Gwiazda z łatwością na nią wszedł. Miodek spojrzał na nią z niepewnością, aby po chwili zacząć się wspinać. Ostrożnie wskoczył na pierwszy kamień, starając się uczepić go swoimi małymi pazurkami. Kiedy z trudem się na niego wdrapał przykucnął, aby skoczyć na kolejny. Ten ruch powtarzał kilka razy, znajdując się coraz wyżej i wyżej. W końcu natrafił na miejsce, na które nie był w stanie wskoczyć.

-Co mam teraz zrobić, Patykowa Gwiazdo? - Zawołał w stronę przywódcy swoim piskliwym głosikiem. - Nie wskoczę wyżej.

-Dasz radę, każdy przywódca musi to umieć. - Odpowiedział mu przywódca. - Wierzę w ciebie. Klan Gwiazdy w ciebie wierzy. Spróbuj jeszcze, jak zobaczę, że naprawdę nie dajesz rady to ci pomogę.

-Ale, ja jeszcze nie jestem przywódcą. - Pisnął kociak. - Łapki mnie bolą!

-Dasz radę. - Powtórzył Patykowa Gwiazda. - Słuchaj, młody, każdy musi się tego nauczyć, im wcześniej zaczniesz, tym lepiej. Będziesz przywódcą, powinieneś być najlepszy, a to zawsze możesz uznać za wcześniejszy trening wspinaczki i skakania.

 Miodoworudy kociak zmierzył kamień wzrokiem swoich bursztynowożółtych, jak u większości kociąt dużych, oczu. Przykucnął do ziemi i tak mocno, jak mógł spiął wszystkie mięśnie. Skoczył w górę, uwieszając się na kamieniu. Szamotał tylnymi łapami, starając się o coś złapać, jednak nie znalazł nimi oparcia. Wysunął pazurki, przez chwilę był przekonany, że wbije je w zimną skałę, jednak rzecz jasna nie dał rady tego zrobić. Próbował podciągnąć się do góry, kiedy nagle przeszył go ból. Odruchowo puścił się skałki, upadając w miejsce, w którym był wcześniej. Spojrzał na swoje białe łapy. Jeden z jego pazurów był nadłamany.

-Patykowa Gwiazdo, pazur mnie boli! - Zaszczebiotał, powstrzymując łzy bólu. Pierwszy raz doznał urazu.

-Spróbuj jeszcze raz tu wejść! - Zawołał przywódca ze stoickim spokojem w głosie. - Jesteś już prawie na szczycie, został ci tylko ten jeden skok, po prostu to zrób!

 Maluch jeszcze raz uszykował się do skoku. Znowu zawisł na skale, zaczął spanikowany machać tylnymi łapkami. Czuł jak ześlizguje się powoli. Na szczęście w ostatniej chwili znalazł dla tylnych łap oparcie na jednej z wypuklin kamienia. Znalazł się na szczycie Wysokiego Głazu.

-I widzisz? - Mruknął szary kocur. - Dałeś radę. Spójrz tylko, widać stąd cały obóz i jeszcze to, co jest za nim.

-Ładnie. - Miauknął kocurek, wylizując starannie zranioną łapkę. Był z siebie dumny, że dał radę to zrobić.

 Teraz będę przywódcą! - Pomyślał zadowolony.

-Zrobię ceremonię wojowniczki Akacjowej Łapie. - Oznajmił kociakowi przywódca klanu. - Wymyśl jej imię wojowniczki. Przywódca musi wymyślać odpowiednie imiona.

-A jak się je wymyśla? - Spytał maluch.

-Pomyśl o czymś z wyglądu kota, możesz też nazwać go po kimś, po jakimś akcie odwagi, albo po jego umiejętnościach. - Podsunął masywny, pręgowany kocur, nie przestając patrzeć na kocurka. Jednocześnie upewniał się, że nikt ich nie usłyszy. - Akacjowa Łapa jest dobra w spinaniu się na drzewa, dobrze przeskakuje z jednego na drugie. Możesz zasugerować się tym.

-To może Akacjowa Gałązka? - Zasugerował kociak. - Drzewa mają gałęzie, a ona dobrze skacze po drzewach.

-A teraz, najlepsza część twojej niespodzianki. - Patykowa Gwiazda lekko szturchnął kociaka, wskazując mu, aby spojrzał w dół na pobratymców. Kocurek widział, jak ojciec rzuca mu pełne dumy spojrzenie, z kolei inny kocur, jasnobrązowy z oklapniętym uchem piorunuje Krwawą Pieśń wzrokiem. - Widzisz, oni wszyscy patrzą na ciebie, są ciekawi, dlaczego tu jesteśmy, wiedzą, że kiedy przywódca wchodzi na Wysoki Głaz szykuje się zebranie, ale puki nie zawoła, zwykle nie podchodzą. Oficjalne wzywanie klanu jest bardzo ważne. Zrób to. O ile pamiętasz słowa. Słyszałeś je rano.

-Niech koty na tyle duże, żeby polować przyjdą...zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu!

-Prawie idealnie. - Szepnął mu do ucha przywódca. Po czym powtórzył wezwanie. - Niech wszystkie koty na tyle samodzielne, aby polować zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu!

 Wszystkie obecne w kotlinie koty zebrały się pod głazem. Wydawało się, jakby już wiedziały, o co chodzi.

-Dzisiaj, nadszedł niezwykle ważny dzień! - Oznajmił Patykowa Gwiazda, wyraz jego pyska pozostawał spokojny, chociaż głos był naprawdę miły i przyjazny. - Dzień najważniejszy w życiu każdego, młodego kota, zgłębiającego kodeks wojownika. Czas, aby nasze szeregi zasiliła nowa wojowniczka. Co prawda chwilowo nie będziemy mieć żadnych uczniów, ale jesteśmy klanem pioruna, mimo tego damy radę. Nasz żłobek jest pełen kociąt, więc nigdy nie upadniemy. Ale nie jesteśmy tu, by słuchać moich motywacyjnych mów. Bez zbędnych słów, czas zacząć ceremonię. Akacjowa Łapo, podejdź.

 Ładna, młoda uczennica o sierści w kolorze słońca, pokrytej w niektórych miejscach całkiem sporymi, w innych drobniejszymi, czarnymi plamkami podeszła do przodu, występując z tłumu kotów. Wydawała się być niezbyt pewna siebie, kiedy stanęła tuż pod Wysokim Głazem.

-Wzywam moich walecznych przodków, aby spojrzeli na tę uczennicę. - Odezwał się szary kocur, swój wzrok na chwilę przekierowując w niebo. - Ciężko pracowała, aby zrozumieć wasz szlachetny kodeks. Polecam wam ją jako przyszłą wojowniczkę. - Opuścił głowę, bez emocji spoglądając prosto w oczy uczennicy. - Akacjowa Łapo, czy obiecujesz przestrzegać kodeksu wojownika, dbać o swój klan i chronić go, nawet za cenę własnego życia?

-O...obiecuję. - Odparła lekko nieśmiało uczennica, jednocześnie jej oczy błysnęły radośnie.

-W takim razie nadaję ci imię wojowniczki. - Przywódca zeskoczył ze skały, zostawiając na jej szczycie samotnie kociaka. - Od dzisiaj znana będziesz jako Akacjowa Gałązka. Klan Gwiazdy ceni sobie twoją zwinność i lojalność, a my witamy cię jako pełnoprawną wojowniczkę klanu pioruna! - Kocur położył pysk na głowie kotki, ta w odpowiedzi polizała go w bark. Kiedy tylko zrobił krok to tyłu, odezwała się reszta zgromadzonych.

-Akacjowa Gałązka! Akacjowa Gałązka! - Skandowali jej imię.

 Miodek przyglądał się wszystkiemu ze szczytu skały. Ceremonia bardzo się mu podobała, ale i tak chciał, żeby się skończyła. Był wyczerpany, a łapki go bolały, czuł się, jakby nie jadł nic cały księżyc. Chciał być już przywódcą, ale wydawało mu się, że jest za mały na te wszystkie wspinaczki i inne rzeczy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro