Rozdział 6

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Rankiem Miodek obudził się jeszcze przed innymi kotami z żłobka. Szybko doprowadził do porządku swoje lśniące futerko, co przez jego długość sprawiało czasem problem.  Musiał starać się być cicho, aby nikogo nie obudzić, gdyż mimo tego, że Wężyczka i Krótek byli już Krótką Łapą i Wężową Łapą, w żłobku było jeszcze tłoczniej, niż wcześniej. Wzrokiem swoich bursztynowo żółtych oczu rozejrzał się po wszystkich śpiących tu kotach. Lisek, Borsuczek i Zacienka - trójka kociąt Wilczej Przepaści i Sosnowej Igły spała obok matki. Były to na obecną chwilę najmłodsze kocięta w żłobku. Trochę starsza od nich była Płowka, jedyna córka Kameleonowego Języka. Miodek uśmiechnął się szeroko, patrząc na kremowo brązowawą koteczkę, pałał do niej ogromną miłością, taką jaka panuje między rodzeństwem. Była w końcu jego przybraną, młodszą siostrzyczką. Na końcu jego wzrok zatrzymał się na Jastrząbku i Czarnusi. Miodek wyróżniał się także na ich tle, przez swoje dosyć spore rozmiary. Nadal jednak trzeba było przyznać, że i jego miodoworuda siostra jest delikatnie ponad przeciętną w kwestii gabarytów. Jedynie Jastrząbek miał drobną budowę ciała, ale mimo to czasem aż nadto niesforny, a momentami i chamski kocurek idealnie dorównywał bratu umiejętnościami. Właściwie...minęły już cztery księżyce ich żyć, a wszystkie cztery bracia spędzili praktycznie nierozłącznie.
 Po oporządzeniu swojej potarganej sierści i szybkim rozbudzeniu się maluch wydreptał z legowiska w stronę sterty zwierzyny. Jak co dzień rano wziął z niej trzy nornice. Po jednej dla niego, Jastrząbka i Czarnusi, po czym wrócił do żłobka.

-Wstawaj, Śpiąca Gwiazdo! - Pacnął łapą brata, chichocząc cicho. -  Wstawaj, po prześpisz cały dzień!

-Już wstaję. - Kociak ziewnął przeciągle. - Ciszej, bo obudzisz cały żłobek, mysi móżdżku! Z resztą. - Przyciszył głos do szeptu. - Mam plan na dzisiaj, chciałem iść na polowanie. Klan byłby dumny.

 Miodek już miał mu odpowiedzieć, ale ktoś go wyprzedził.

-Nie umiecie być cicho. - Zacienka podniosła głowę z posłania, kierując wzrok ślepych oczu na dwójkę starszych od niej kociąt. - Macie szczęście, że tylko mnie obudziliście. I lepiej nie wymykajcie się z obozu, coś może się wam stać.

-Ona ma trochę racji... - Zgodził się miodoworudy maluch. - Jeśli mam wyjść z obozu, to tylko za pozwoleniem jakiegoś wojownika.

-Nie to nie. - Parsknął brązowy kocurek, w międzyczasie zaczynawszy jeść. - Pobawimy się w klan i bitwę.

-Mogę z wami? - Koteczka wstała z miejsca. - Proszę.

-Jeśli Wilcza Przepaść się zgodzi, to jasne! - Odparł Miodek.

-Ale marne na to szanse. - Zauważył jego brat. - Nigdy ci nie pozwalała.

-Wilcza Przepaść śpi. - Przypomniała im niewidoma. - I puki się nie obudzi niczego mi nie zakaże, a to niesprawiedliwe, że nie pozwala mi się z wami bawić w klan. Lisek i Borsuczek już od dawna to robią.

-No niech będzie, ale jeśli będzie zła, to twoja wina.

-Okej. - Młodsza z kociąt od razu się rozpromieniła. - Ja będę Zacienioną Gwiazdą! - Ruszyła w stronę polany.

 Miodek razem z Jastrząbkiem pobiegli za nią.

-Nie możesz być przywódczynią! -  Zawołał Jastrząbek. - To ja będę dzisiaj przywódcą! Albo Miodek. Ten z nas, który pierwszy będzie na Wysokim Głazie!

-Ej, to niesprawiedliwe!

-Niech będzie. - Mruknął największy spośród kociąt. - Możesz dzisiaj być przywódczynią. Ja będę twoim zastępcą.

-O tak! - Ślepe oczy koteczki błysnęły. - Więc zarządzam walkę! Kto będzie tym złym?

-Ja mogę. - Zaproponował Jastrząbek. - Gotowa?

-Ja będę sędzią pojedynku. - Oznajmił Miodek. - Potem się zmienimy.

 Dwoje kociąt zaczęło walczyć. Brązowy kocurek zaatakował jako pierwszy, powalając młodszą koteczkę, ta jednak szybko wyrwała się z jego uścisku i uciekła na kawałek dalej.

-Ej, nie możesz tak uciekać! - Skarżył się Jastrząbek. - To niesprawiedliwe!

-Po prostu jesteś dla mnie za wolny! - Pisnęła Zacienka. - Nie byłoby problemu, gdybyś umiał mnie dogonić.

-Ale ty masz dłuższe łapki!

-A ty jesteś starszy i co z tego.

-Niech będzie. - Brązowy kocurek spojrzał na młodszą pobratymczynię. - Ale i tak wygram!

 Po tych słowach skoczył na niewidomą koteczkę, przygniatając ją do ziemi.

-Wygrałem! - Oznajmił dumnie.

 Wtedy ze żłobka wyszła Wilcza Przepaść. Spojrzała na bawiące się kocięta i od razu do nich podbiegła, pośpiesznie, lecz nadal delikatnie zdjęła Jastrząbka z córki i zaczęła dokładnie sprawdzać, czy coś jest nie tak.

-Nic ci nie jest? - Wypytywała. - Nie zraniłaś się? Nic cię nie boli?

-Jest dobrze, Wilcza Przepaści. - Odparła Zacienka. - Tylko się bawiliśmy.

-Chodź, wracamy do żłobka. - Mruknęła ruda karmicielka. - Coś może ci się stać podczas takich zabaw.

 Niewidoma koteczka spojrzała na nich i widocznie nie chcąc się kłócić podreptała posłusznie za matką w stronę żłobka. Bracia wymienili się ze sobą krótkimi spojrzeniami.

-Szkoda, że Wilcza Przepaść nie pozwala Zacience się bawić. - Miauknął Miodek. - Lisek i Borsuczek się z nami bawią.

-Ja tam ją rozumiem. - Jastrząbek wzruszył ramionami. - Ona się po prostu o nią martwi. W końcu Zacienka jest ślepa, to nic dziwnego. Z resztą ona nie potrzebuje tych zabaw, skoro i tak nie będzie wojowniczką.

-W sumie to trochę smutne. - Przyznał miodoworudy kocurek. - Zwłaszcza, że ona, Lisek i Borusuczek nie będą mogli spędzać razem tyle czasu co my. W końcu my zawsze będziemy razem.

-Właśnie, wpadłem na pewien pomysł! - Oznajmił radośnie jego brat. - Złóżmy przysięgę!

-Jaką?

-Wymyślimy ją! Ja jedno zdanie, ty jedno i coś z tego ułożymy! Potem zrobimy zebranie kociąt z klanu i podczas niego złożymy przysięgę! To może zacznijmy tak...Czy przyrzekasz zostać razem ze mną najlepszymi i najpotężniejszymi wojownikami w klanie...

-i czy chcesz, żebyśmy do końca życia byli razem?

-Gotowe! - Mruknął zadowolony Jastrząbek. - Musimy to zapamiętać, żeby potem zrobić ceremonię, a teraz chodź bawić się na Wysokim Głazie! Kto ostatni na szczycie ten wronia karma!



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro