Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Zabawę kociąt przerwał Patykowa Gwiazda. Kocur wszedł do legowiska i rozejrzał się po maluchach. Wzrok jego jak zwykle niewyrażających żądnych emocji brązowe oczy na Miodku. Uśmiechnął się lekko.

-Chodź, mały. Mam dla ciebie niespodziankę. - Ogłosił.

-A ja też mogę iść? - Jastrząbek razem z bratem podbiegł do przywódcy.  

-Nie tym razem, Jastrząbku. - Mruknął przywódca już o wiele mniej czule. - Ale twoja kolej na to, czego dzisiaj dowie się twój brat również kiedyś nadejdzie.

 Miodoworudy kocurek posłusznie podreptał za przywódcą w stronę jaskini pod Wysokim Głazem. Duży, szary kocur szybkim ruchem ogona nakazał mu usiąść.

-Domyślasz się, po co chciałem cię tu przyprowadzić, Miodku? - Spytał Patykowa Gwiazda.

-Nie. - Kociak pokręcił przecząco głową, jednocześnie wpatrując się ciekawsko w przywódcę.

-Chciałem powiedzieć ci o czymś, co zrobimy jutro i opowiedzieć trochę o lesie. - Wyjaśnił. - Zacznijmy od tej lepszej dla ciebie części. Stwierdziłem, że wcześniej zaczniesz trening, chociaż jeszcze nieoficjalnie. Za dwa dni samego rana zabiorę cię na obchód po naszych terenach.

-Naprawdę?! - Kocurka zaskoczyła ta wiadomość. Z niedowierzaniem spojrzał na przywódcę.

 Szary pręgus uśmiechnął się do niego. Widocznie właśnie takiej reakcji się spodziewał.

-Za dwa dni wyruszamy, a dzisiaj trochę ci o tym opowiem, zacznijmy od Słonecznych Skał.

-(*)-(*)-(*)-(*)-

Była noc. Po przepełnionej teorią lekcji o terenach klanu pioruna kociak oczywiście nie zapomniał opowiedzieć o wszystkim reszcie kociąt. Najbardziej zaciekawiony tym był rzecz jasna jego brat i za razem najlepszy przyjaciel. Kameleonowy Język, Wilcza Przepaść i większość kociąt już spała. Jedynie Miodek z rodzeństwem jeszcze rozmawiali ze sobą. Taka sytuacja miała zwykle miejsce każdej nocy, ale nie było w tym nic dziwnego. Obie karmicielki były zmęczone pilnowaniem gromadki niesfornych kociąt, Lisek, Borsuczek i Zacienka byli jeszcze mali, więc potrzebowali więcej snu, z kolei Płowka po prostu bardzo lubiła spać i odpoczywać. Była bardzo spokojną kotką, chociaż miała w sobie duszę wojowniczki.

-Lepiej idźmy już spać. - Mruknęła Czarnusia. - Musimy mieć siłę.

-Mam lepszy plan! - Pisnął Jastrząbek podekscytowanym, jednak nadal ściszonym głosem. Nie zdradzając nic więcej podszedł do jednej ze ścian żłobka, tej, za którą powinno być najmniej strome podejście w górę kotliny, prosto do lasu. - Zwiedzimy las. Mówiłeś, że Patykowa Gwiazda miał zabrać cię do Słonecznych Skał? Zrobimy mu niespodziankę i już dzisiaj w nocy je zwiedzimy! Za te dwa dni będziesz znał całe nasze tereny.

-Niech będzie. - Zgodził się od razu kocurek. - zrobimy mu niespodziankę.

-To ja zacznę robić dziurę. - Oznajmił brązowy kociak i zaczął drapać splecioną z różnorakich łodyg i pędów ścianę żłobka swoimi krótkimi pazurkami, próbując zrobić w niej dziurę odpowiednią, aby mogli przez nią przejść.

-Zaraz ci pomogę. - Mruknął Miodek, po czym zwrócił się do siostry. - Czarnusiu, idziemy?

-Nie możemy. - Pisnęła koteczka. - To łamanie kodeksu. Nie możemy tego zrobić. Coś może wam się stać! Nie idźcie, proszę.

 Słuchając jej argumentów miodoworudy maluch dostrzegł w nich sporo sensu. Miała rację, mogło im się coś stać. Po chwili milczenia odwrócił się z powrotem do swojego brata.

-Może jednak nie powinniśmy iść... - Zasugerował niepewnie.

-Musimy iść. - Spierał się Jastrząbek. - Nic nam się nie stanie, jesteśmy już duzi. No proszę.

  Nieprzekonany do tego, co powinien zrobić kociak spoglądał raz na siostrę, raz na brata. Z jednej strony argumenty Czarnusi o niebezpieczeństwie były dosyć przekonujące, z drugiej chciał zwiedzić tereny klanu. Może dzięki temu szybciej zostanę przywódcą i Krwawa Pieśń będzie bardziej dumny. - Pomyślał z nadzieją. - Nie. Nie mogę tego zrobić. - Kłócił się w myślach sam ze sobą. W końcu podjął decyzję.

-Nie idę. - Zadecydował. - Czarnusia ma rację. Może się nam coś stać.

-Pójdę sam. - Ogłosił brązowy kociak, wypinając się dumnie. - Macie mysie serca, że się boicie. Zobaczycie, wrócę.

 Po tych słowach wyszedł przez zrobioną w ścianę dziurę. Przez chwilę Miodek chciał pobiec za nim i go zatrzymać, ale coś mu nie pozwalało. Po prostu wlepił wzrok w dziurę i nie drgnął nawet minimalnie. Po kilku chwilach poczuł na swoim długim futrze dotyk i ciepło siostry, która przytuliła się do niego.

-Martwisz się? - Spytała, chociaż jej głos brzmiał, jakby znała odpowiedź. Nie było w tym nic nadzwyczajnego. Odpowiedź była oczywista, jasne, że się martwił.

 Miodek tylko kiwnął głową, nie mówiąc nich.

-Jastrząbek wróci, obiecuję. - Uspokajała go siostra, nadal wtulając się w niego. - Wyszedł tylko na chwilę, i pewnie nie oddali się za bardzo. Lepiej idźmy spać. Musimy być jutro wyspani.

-A co, jeśli nie wróci...

-Wróci.

 Kociak rzucił jej pełne pytać i zmartwień spojrzenie. Jego wzrok padł na jej żółte oczy, które nie wyrażały niepokoju. Była spokojna jak zwykle. Widocznie naprawdę Czarnusia była przekonana, że Jastrząbek wróci cały i zdrowy. Nie chciał jej tego mówić, ale sama jej obecność i jej nastawienie do tej sprawy go uspokoiły. W końcu położył się obok niej, aby po kilku chwilach zasnąć.

-(*)-(*)-(*)-(*)-

 Dzięki Klanowi Gwiazdy, Czarnusia miała rację. Zaledwie po kilku chwilach Jastrząbek wrócił do żłobka. Oczywiście po powrocie nie zapomniał zasłonić zrobionej przez niego dziury w ścianie, aby nikt jej nie zauważył. Przez cały następny dzień opowiadał Miodkowi historie o jego wypadzie do lasu, które brzmiały na mocno podkoloryzowane.
 Tej nocy sytuacja z wczoraj powtórzyła się. Wszyscy spali, prócz kociąt, a Jastrząbek chciał wyjść ze żłobka i ruszyć w podróż.

-Idziesz, Miodku? - Zaproponował. - -No proszę. Nie bądź takim mysim sercem i chodź. Nic nam nie będzie. Obiecuję!

-Miodku, nie. - Przekonywała go Czarnusia. - Zostań.

 Kociak co chwilę słuchał przekonujących argumentów ze strony i brata i siostry. Teraz naprawdę nie miał pojęcia, co powinien wybrać, aby wszystko skończyło się dobrze.

-Jeśli nie pójdziesz, Klan Gwiazdy może stwierdzić, że nie nadajesz się na przywódcę. - Miauknął Jastrząbek. - Co pomyśli Krwawa Pieśń? Mieliśmy być przywódcami razem, ku czci Jeleniej Jaskini, a jak ty nie będziesz przywódcą? To co, zdradzisz naszą obietnicę?

 Te słowa uderzyły malucha prosto w serce. Jego strach i zmartwienie może nie zniknęły całkowicie, ale odsunęły się na bok na rzecz poczucia winy z powodu tego, że nie chce iść. Teraz wiedział co zrobić.

-Idziemy. - Postanowił.

-Nie możecie. - Pisnęła Czarnusia. Zdarzało się to rzadko, ale teraz jej żółte oczy błysnęły zmartwieniem. - Coś wam się stanie. Nie zostawicie mnie tu, prawda?

-Możesz iść z nami. - Zaproponował Miodek. - Może wtedy zostaniemy przywódcami w trójkę. Będziemy Miodową Gwiazdą, Jastrzębią Gwiazdą i Czarną Gwiazdą. A Krwawa Pieśń, Jelenia Jaskinia i nasz klan będzie z nas dumny jak nigdy. Chodź.

 Koteczka pokręciła przecząco głową.

-Nie mogę z wami iść. Z resztą, jeśli Kameleonowy Język się obudzi będziecie potrzebowali przykrywki. Chociaż i tak wolałabym, żebyście zostali. - Odparła. - Ale widzę, że już podjęliście decyzję. Nie zatrzymam was. Idźcie.

-Do zobaczenia, Czarnusiu. - Mruknął maluch, przechodząc już przez dziurę w ścianie. - Widzimy się rano.

-Do zobaczenia... - Odparła wyraźnie zestresowana.

Kociaki wyszły przez dziurę. Były teraz w drobnej szczelinie między ścianą kotliny i żłobka. Na szczęście droga w górę była łatwa i niezbyt stroma, więc nie groził im upadek. Zaledwie po kilku chwilach znaleźli się na górze w pięknym lesie. Miodek rozejrzał się dookoła. Otaczał ich mrok nocy i różnorakie cienie drzew i krzewów. W pierwszej chwili wydawało mu się to straszne, szybko jednak zmienił zdanie. Las był piękny.

-To teraz czas iść do Słonecznych Skał! - Zawołał Jastrząbek. - Prowadź!

-Ale ja nie wiem, jak tam dojść. - Mruknął miodoworudy maluch. - Wiem, że są przy granicy z klanem rzeki, ale nie mam pojęcia, gdzie jest ta granica.

-Czyli musimy zdać się na naszą intuicję przywódców! - Oznajmił podekscytowany, brązowy kocurek. Ogonem wskazał jeden z kierunków. - Tam!

Bracia jednocześnie puścili się do biegu we wskazanym kierunku. Przez swoje dosyć krótkie łapki, krzewy, przez które musieli się przedzierać wydawały im się być gigantyczne.
W pewnym momencie Miodek potknął się, chociaż wcale nie przez długość łapek. Przed sobą zauważył drobne, błyszczące kuleczki, unoszące się w powietrzu, które na tle przebarwionych, częściowo już opadłych liści i posępnego lasu wyglądały cudownie.

-Zobacz, Jastrząbku! - Zawołał do brata. - To świetliki!

Młodszy z kocurków odwrócił się do drugiego. Jego oczy błysnęły zachwytem, kiedy patrzył na drobne owady. Blask świetlików odbijał się w oczach kociąt.

-Są piękne! - Miauknął. - Ale chyba nie powinno ich tu być, to przecież pora spadających liści!

-Widocznie to ostatnia szansa, żeby je zobaczyć! Mamy szczęście!

-A teraz chodźmy dalej. - Zasugerował Jastrząbek. - Od tego zimna zaraz zamarznę!

-Nie jest wcale tak zimno.

-Nie każdy ma takie długie futerko jak ty, mysi móżdżku!

-Niech będzie, chodźmy.

 Bracia dalej w szybkim tempie szli przez las. Po dłuższej chwili drzewa, które ich otaczają zaczęły rosnąć w coraz to większych odstępach. Czyżby byli blisko Słonecznych Skał?

-Jest problem. - Mruknął Miodek. - Zapomniałem o tym. Różane Ucho, Krwawa Pieśń, Żółte Futro i chyba jeszcze Żabi Sus są na patrolu nocnym. Mam nadzieję, że nas nie zobaczą.

-Nawet jeśli zobaczą, to będą pod wrażeniem naszej odwagi!

-Masz rację! - Zgodził się starszy z nich. Szli dalej w ciszy. W końcu w oddali zobaczył brązowe skały, a zaraz przy nich rzekę. - Spójrz Jastrząbku! Jesteśmy! To Słoneczne Skały!

-Udało nam się! To co teraz robimy?

-Nie wiem...

 Zapadła cisza, którą po kilku niezwykle krótkich chwilach przerwał radosny okrzyk brązowego kociaka.

-Klan rzeki księżyc temu próbował odebrać nam Słoneczne Skały, pamiętasz? - Przypomniał mu, chociaż jeszcze nie wyjaśnił do końca, o co mu chodzi, wydawał się być zadowolony ze swojego pomysłu. - Krwawa Pieśń nam o tym opowiadał! Więc, teraz w zemście my możemy wejść na ich teren, zostawić oznaczenia zapachowe i przejąć kawałek ich terenu!

-Brzmi jak plan! - Miauknął Miodek. - Tylko, że nie umiemy pływać. Jak mamy się tam dostać?

-Widzisz te skały w wodzie? Przejdziemy po nich! Ja pójdę pierwszy!

-Ja chcę iść pierwszy!

 Nic nie odpowiadając Jastrząbek wskoczył na pierwszą, a zarazem największą na rzece skałę. Miodek przymierzył się do skoku, aby stanąć na niej razem z nim, jednak brat go powstrzymał.

-Nie idź. - Zawołał. - Wiem, że przywódca powinien iść pierwszy, ale sprawdzę, czy nie ma tam żadnych wrogów klanu pioruna! Dopiero, jak przeskoczę na następny kamień też możesz iść.

 Miodoworudy kociak skinął głową na znak zgody. Przysiadł na brzegu, patrząc na brata, gdy ten wskoczył na drugi z kamieni Miodek znów spiął mięśnie, aby skoczyć. Już miał wybić się w górę, kiedy w lesie rozległ się przeraźliwy krzyk Jastrząbka. Brązowy kociak chciał wskoczyć na trzeci kamień, poślizgnął się jednak i teraz gorączkowo łapał go pazurkami, ledwo się na nim utrzymując.

-Jastrząbku! - Pisnął przerażony Miodek. - Trzymaj się, pomogę ci! - Wskoczył na pierwszy z kamieni.

-Zaraz spadnę! - Spanikowany łaciaty kociak nie oderwał wzroku od brata, kiedy starał się utrzymać.

-Nie spadniesz! Pomogę ci!

 Przez krótką długość oraz tępość swoich kocięcych pazurków Jastrząbek nie mógł długo utrzymać się na kamieniu. Zanim Miodek zdążył dotrzeć do skały, na której się utrzymywał i mu pomóc, kociak runął do rzeki. Silny nurt poniósł go z ogromną prędkością.

-Miodku, ratuj! - Dało się słyszeć jego krzyk.

 Miodoworudy kocurek szybko cofnął się i wrócił na brzeg, starał się nie stracić brata z oczu, kiedy biegł tak szybko, jak tylko mógł. Było to jednak nieuniknione. Jego brat zniknął w oddali. On jednak nie poddał się, biegł dalej, nie patrząc przed siebie. Czuł okropne wycieńczenie i ból w łapkach, ale trudna sytuacja pozwalała mu chociaż spróbować to ignorować.

-Miodku! Ktokolwiek! - Dało się usłyszeć kolejny krzyk Jastrząbka, jednak był on tak cichy i przytłumiony, że oczywiste było, że jest już daleko. - Pomocy! Miodku! Mieliśmy być przywódcami razem...

 Po tym nie było słychać już nic. Z oczu kociaka pociekło jeszcze więcej łez. Biegł dalej. Miał nadzieję, że zaraz zobaczy brata, pomoże mu i razem wrócą do obozu, ale jakaś jego część wiedziała, że nie ma na to szans. Ani na chwilę nie spojrzał przed siebie, wzrok swoich załzawionych oczu wlepiał w rzekę. Nawet nie zauważył, jak na coś wpadł...czy raczej na kogoś.

-Miodku, co ty tu robisz? - Usłyszał słowa ojca.

 Spojrzał w górę, stał przed nim cały nocny patrol

-Dlaczego nie jesteś w obozie? - Zapytał Krwawa Pieśń. - I...dlaczego płaczesz, co się stało?

-Jastrząbek... - Wydukał przez łzy kociak. Ledwo dało się zrozumieć, co mówił. - W...wpadł do rzeki...

-Co?! - Ojciec spojrzał na niego przerażony. - Musimy go uratować! - Zwrócił się w panice do reszty patrolu. W jego oczu widniał strach i żal. 

 Nie mówiąc nic więcej, wojownik puścił się biegiem wzdłuż brzegu rzeki, a jego towarzysze pognali za nim. Przy kociaku została jedynie Żółte Futro. Wojowniczka przykucnęła przy nim i przytuliła go.

-Już dobrze, wracajmy do obozu. - Powiedziała łagodnym głosem, starając się go uspokoić. - Na pewno mu pomogą, obiecuję. - Mruknęła, jednak brzmiała, jakby sama w to nie wierzyła, jakby oczywista dla niej była śmierć brązowego malucha. - A my nie możemy tu zostać. Musisz być bezpieczny.

-Ale...Jastrząbek... - Kociak nie przestawał płakać. - Musimy mu pomóc...

-Ty mu nie pomożesz. Wracamy.

 Wzięła płaczącego przeraźliwie kociaka w pysk i wróciła do obozu.

 Już po powrocie do obozu, jasnoruda kocica odłożyła kociaka na środku polany. Usiadła obok niego. Jego głośnie szlochanie obudziło niektóre koty, w tym Kameleonowy Język, która wybiegła ze żłobka. Zaraz za nią dreptała Czarnusia, a także Patykową Gwiazda i Zabliźniona Skóra którzy przypatrywali się sytuacji z przed swoich legowiska. Karmicielka przytuliła do siebie kociaka z całych sił.

-Przed chwilą się obudziłam i nigdzie nie było ciebie i Jastrząbka. - Powiedziała, w jej głosie słuchać było ulgę. - Myślałam, że coś okropnego się wam stało. Nawet nie wiesz, jak bardzo się martwiłam! Nigdy więcej tak nie uciekajcie!

-Ale...gdzie jest Jastrząbek? - Odezwała się Czarnusia. - Wrócił?

Kociak nie odpowiedział jej, nie był w stanie przez łzy. Sama jednak znalazła odpowiedź, kiedy patrol wszedł do obozu. Żabi Sus wraz z Różanym Uchem, a także Lodowa Róża wyglądali na przygnębionych. Za nimi wlókł się Krwawa Pieśń, w pysku trzymający brązowego kociaka. Z jego oczu także ciekły łzy. Położył przemoczonego malucha na środku polany, tuż obok Miodka, po czym usiadł bez słowa.

-Jastrząbku? - Miodek trącił brata. - Wstań...

-Nie wstanie. - Usłyszał zimny niczym lód głos ojca. - Utopił się. - Odwrócił wzrok od ciała i spojrzał na drugiego z synów. - Jak mogliście być tak lekkomyślni...

Kociak wtulił się w ciało brata, płacząc jeszcze mocniej. Nie czuł ani trochę ciepła, na jego przemoczonym, brązowym futerku. Czuł obok siebie dotyk siostry, jednak ignorował to. Nie chciał z nikim rozmawiać. Jednocześnie umarł jego brat i najlepszy przyjaciel. Ktoś, z kim przecież miał być do końca życia. Dlaczego go zabrałeś, Klanie Gwiazdy? - Pytał w myślach, jednak było to pytanie bez wyrzutu, pełne tylko żalu.
Nawet nie zauważył, jak podszedł do niego przywódca klanu. Kocur trącił go łapą, aby kociak odwrócił się do niego. Maluch niechętnie to zrobił.

- To, co zrobiłeś było głupie. - Miauknął Patykowa Gwiazda, głosem nie wyrażającym emocji. - I masz tego konsekwencje. Przywódca tak się nie zachowuje. Zawiodłem się na tobie.

-Czy to znaczy...że nie będę nigdy przywódcą?

 Z oczu kociaka pociekło jeszcze więcej łez. To oznaczałoby, że nie zrobił tego, czego oczekiwał od niego Krwawa Pieśń. Nie dał rady sprostać temu zadaniu, zawiódł Klan Gwiazdy i swoją matkę...

-Może. Ale ja nie jestem pewny, czy bym ci na to pozwolił. Przywódca musi umieć używać rozsądku. A ty spowodowałeś śmierć pobratymca. To było idiotyczne. Nie utopiłby się, gdyby nie ty.

 Po tych słowach przywódca odszedł, zostawiając zdruzgotanego kocurka samego przy ciele. Do kociaka podeszła starsza kocica. Jej krótka, brązowa sierść pokryta była ciemniejszymi cętkami.

-Miodku - mruknęła spokojnym głosem medyczka klanu. - Wiem, że okropnie się teraz czujesz, ale będzie dobrze. Nie słuchaj Patykowej Gwiaazdy, to co się z nim stało nigdy nie będzie twoją winą i nikt nie będzie cię za to karał. Chociaż nie powinniście byli tam iść, to nadal nie jest to twoja wina. Wypadki się zdarzają. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro