Rozdział 10

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Czuwanie zakończyło się. Czarny Nos wstała z miejsca, czując w brzuchu lekki ucisk. Starała się przekonać samą siebie, że niepotrzebnie martwi się i interpretuje ból jako oznakę ciąży, jednak nie umiała odepchnąć od siebie związanych z tym myśli. Może trochę ruchu mi pomoże mi nie myśleć o tym, że mogę mieć kocięta. Zwłaszcza, że nie będę ich miała - Przekonywała samą siebie.
Swoją sporą, białą łapą trąciła Tajemniczą Przepaść, który już praktycznie przysypiał po całej nocy spędzonej przy ciele ojca. Kocur od razu uniósł pysk z nad ciała i spojrzał na nią.

-Czas na pogrzeb. - Oznajmiła mu ze spokojem. - To co prawda zadanie starszyzny, ale Upiorne Serce dopiero co do niej dołączył, z resztą sam nie da sobie rady. Pomożemy mu. Chcesz zawołać też kogoś z twoich przyjaciół, może by nam pomogli w kopaniu grobu.

-Raczej nie będą chcieli. - Odparł wojownik, wstając z miejsca. Był wyraźnie zmęczony. - Mknący Wiatr jest z Berberysową Łapą w twoim legowisku, tak, jak przez całą noc, a reszta...wiesz, to trochę skomplikowane.

 Medyczka spojrzała na niego pytająco, jednak nie chciała drążyć tematu. Bez słowa chwyciła jedno z ciał, gotowa, aby je przenieść. Tajemnicza Przepaść zrobił to samo z drugim, podczas gdy Upiorne Serce już zmierzał powoli w ich stronę.

-Chodźmy już. - Mruknęła kocica, kiedy starszy do nich dołączył. - Najwyżej po drodze poprosimy kogoś, żeby poszedł z nami i pomógł nam z wykopaniem grobów.

 Bez słowa grupa trzech kotów ruszyła do wyjścia z obozu. Upiorne Serce szedł obok Tajemniczej Przepaści i pomagał mu podtrzymywać na grzbiecie ciało ojca młodszego wojownika. Wyszli z obozu i ruszyli do okolic, w których zwykle chowali zmarłych. Kiedy już dotarli na miejsce Czarny Nos oraz Upiorne Serce ostrożnie odłożyli ciała na pokrytą topniejącym dzięki lekkiemu podwyższeniu temperatury ziemię. Następnie zaczęli kopać. Kiedy tylko dziura stała się dosyć głęboka włożyli do niej ciało Kameleonowego Języka. Kocury zaczęła kopać kolejną dziurę, podczas gdy Czarny Nos zakopywała pierwszy z grobów.
 Nie był to pierwszy raz, kiedy uczestniczyła w pogrzebie, pierwszy raz robiła to już w wieku czterech księżyców i od tamtej pory często chodziła, aby uczestniczyć w pochówku, nie dlatego, że umierali jej bliscy, a dlatego, że jako uczennica medyczki, a w późniejszym czasie i medyczka czuła potrzebę być tam. Patrzeć, jak starsi żegnają zmarłego i zakopują jego ciało. Kiedy była jeszcze mała aby nie myśleć o samym fakcie śmierci lubiła wyobrażać sobie ducha zmarłego, który w monecie włożenia do dziury ostatecznie opuszcza ciało i odlatuje w stronę nieba.

-Niech Klan Gwiazdy ich pobłogosławi i prowadzi ich łapy, aby teraz mogli stać się jednymi z naszych gwiezdnych przodków. - Powiedziała kocica, po zakończeniu pogrzebu.

-Czyli to by było na tyle. - Mruknął pod nosem Upiorne Serce. - Wiedziałem, na co muszę się szykować zostając starszym prawie od razu po bitwie, ale chowanie zmarłych jest inne, niż myślałem. - Przyznał. - Nigdy nie lubiłem patrzeć na ciała. Za czasów mojej młodości, kiedy byłem jeszcze kociakiem... a, nie! Dopiero co zostałem wtedy uczniem. Ach, nie pamiętam już wszystkich wydarzeń z mojego życia tak dokładnie... wracając, to wtedy pierwszy raz widziałem ciało. Było kota, który został rozszarpany przez psa dwunożnych i kotem tym był mój pierwszy mentor, czyli Jaskrowa Burza. Byłem tym tak przerażony, że nie chciałem wychodzić z mojego legowiska przez dobre kilka dni i ciągle miałem koszmary. Ostry Ząb strasznie się ze mnie wtedy naśmiewał, chociaż tak naprawdę był tym równie poruszony co ja, co okazało się, kiedy raz na patrolu zobaczyliśmy ślady psów. Wspiął się na drzewo, bo bał się, że pies zaraz go złapie. Przynajmniej próbował, może i teraz jest... był wielkim, ogromnym kocurem, ale jako młody uczeń byłem od niego o dwa razy większy, dopiero później udało mu się mnie przerosnąć. - Na posiwiałym pysku starszego pojawił się lekki uśmiech, który jednak szybko zniknął. - Kiedy oboje byliśmy jeszcze uczniami wszystko wydawało się być inne i łatwiejsze. Wtedy naprawdę nikt by nie pomyślał, kim mały Ostra Łapa się stanie zdrajcą. - Westchnął z bólem, a jego oczy błysnęły smętnie. - A ja nie myślałem, że kiedykolwiek będę zmuszony pomóc w zabiciu go.

-Żałujesz tego? - Zapytał nagle Tajemnicza Przepaść, ze współczuciem patrząc na kocura. - Wiesz, że musiałeś to zrobić, prawda?

-Oczywiście, że wiem. - Przyznał starszy, spoglądając na młodego wojownika. - Nie oszukujmy się, Szyszkowa Gwiazda jest naprawdę silną przywódczynią i wszyscy wiemy, że poradziłaby...

-Nie gadajmy o niej. - Mruknął czarny kocur.

 Czarny Nos rzuciła mu lekko karcące spojrzenie. Nie lubiła tego, jak zachowywał się Tajemnicza Przepaść wobec przywódczyni, nienawidziła też słuchać ich kłótni, które czasami się zdarzały, wolała jednak się w to nie mieszać, dlatego nie odezwała się i w milczeniu słuchała wymiany zdań dwóch kocurów.

-Dobrze. - Odpowiedział tylko Upiorne Serce. On tak samo jak reszta klanu doskonale wiedział, jakie uczucia żywi czarny kocur do ich przywódczyni i widocznie także nie za bardzo miał ochotę drążyć ten temat. - Kontynuując mimo to, Ostry Ząb był od niej większy i bardziej doświadczony, więc by ją zabił, zwłaszcza, że widziałem, że użył ruchu, który polega na kompletnym unieruchomieniu napastnika. Nie miała z nim szans, a ja musiałem jej pomóc. Na tym polega lojalność wobec klanu. Chociaż z drugiej strony nie chciałem tego robić. Nie żałuję, że jej pomogłem, ale jakaś część mnie chciałaby, aby on nadal tu był i żebyśmy znowu byli blisko.

-Ale to chyba niemożliwe.

-Raczej nie. Z resztą, on pewnie jest teraz w Mrocznej Puszczy razem z innymi zdrajcami, których znamy z opowieści, a naprawdę, chciałbym go zobaczyć po śmierci. Wiesz, Tajemnicza Przepaści cały problem polega na tym, że z rodziną jest tak, że nawet po tym, jak jeden zrobi najgorszą możliwą rzecz drugi nadal będzie kochał go częścią swojego serca, a może nawet nadal czuł do niego lojalność. Tu właśnie trzeba zadać sobie trudne pytanie, czy wybierasz lojalność wobec zdrajcy, którego kochasz, czy lojalność wobec klanu, który zawsze będzie cię wspierał. Ja wybrałem to drugie, chociaż nie było to łatwe.

-Przykro mi z powodu tego, co przeżyłeś. - Wtrąciła w końcu medyczka, spoglądając z pełnym żalu błyskiem w oczach na starszego od niej kocura. - Pomagając go zabić pokazałeś, jak bardzo jesteś lojalny. Klan Gwiazdy czuwa nad tobą i mam nadzieję, że tak, jak mówiła Szyszkowa Gwiazda dadzą ci dużo księżyców odpoczynku. Zasłużyłeś i wszyscy o tym wiemy.

-No dobrze, dosyć tych smętów. - Powiedział po chwili milczenia Upiorne Serce, zmieniając temat. - Wracajmy do obozu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro