Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Po powrocie do obozu Czarny Nos zastała swoich pobratymców nieśpiących i poza legowiskami. Dużo z nich rzucało jej pytające spojrzenia. Medyczka rozejrzała się po zebranych i między nimi dostrzegła Zacienione Oko. Ciemnoruda wojowniczka podeszła do niej.

- Gdzie byłaś? - Spytała spokojnie. - Usłyszeliśmy te huki i widzieliśmy znaki na Srebrnej Skórze, a ciebie nie było. Niektórzy zaczęli już panikować. - Mruknęła, strzepując lekko ogonem w stronę Lisiej Kity.

-Wypraszam sobie! Nie panikowałem. - Odparł od razu kocur. - Z resztą, miałem prawo. Klan Pioruna nie miałby medyczki, gdyby Czarny Nos zniknęła.

-Ale mamy. - Szyszkowa Gwiazda podeszła do nich i zmierzyła wojownika wzrokiem. - Czarny Nos przecież od tak by nas nie zostawiła. A teraz, możecie wracać do legowisk. - Dodała głośniej. - Wszyscy musimy się wyspać przed dniem pełnym polowania i patroli. A o te huki się nie martwcie... może to być znak od Klanu Gwiazdy, ale z innymi przywódcami i medykami ustalimy co z tym zrobić.

 Pomiędzy zebranymi na polanie obozu kotami rozległy się ciche rozmowy, większość ruszyła do legowisk, nadal wyraźnie niespokojna. Czarny Nos patrzyła na nich, skupiając jednak myśli tylko na będących w jej brzuchu niechcianych kociętach i Zajęczym Kroku, która umarła przez huki. Z jej krótkich rozmyślań wytrącił ją śmiech Zacienionego Oka.

-Serio? Przecież to nie znak od Klanu Gwiazdy! - Mruknęła niewidoma. Jej oczy błysnęły lekko, kiedy skierowała spojrzenie swoich ślepych oczu na wyraźnie zmieszaną szylkretę. - Brzozowe Futro mi o tym opowiadała. To jakieś dziwne rzeczy dwunożnych. Według opowieści kiedyś używali ich o wiele częściej, każdej pory nagich drzew, ale w końcu przestali to robić tak często, zwłaszcza ci mieszkający bliżej lasu. Dlatego od długiego czasu nie widzieliśmy tych błysków na niebie. Widocznie czegoś się nauczyli przez tyle czasu.

-Skoro tak, to dlaczego teraz to robią? - Poranna Łapa wyszedł do przodu i spojrzał na kotkę niepewnie. - Nic nam nie zrobią?

-Nie, na pewno nie. - Odparła pewnie zastępczyni. - Pewnie jacyś młodzi dwunożni zachowują się jak mysie móżdżki i stwierdzili, że się tak zabawią. To nic groźnego i powtórzy się i tak najwcześniej następnej pory nagich drzew. O ile w ogóle się powtórzy. A jak na razie, idźcie lepiej odpocząć tak, jak mówiła Szyszkowa Gwiazda. Pamiętajcie, że z rana czekają was patrole i treningi, a musimy mieć na to siłę.

-Ja też idę odpocząć. - Powiedziała Czarny Nos i skierowała się pośpiesznie do legowiska. Cieszyła się, że dziwne huki i błyski na niebie nie są skierowanym do niej znakiem od Klanu Gwiazdy, ale i tak miała poważne zmartwienia i nie chciała z nikim teraz rozmawiać. Musiała wszystko przemyśleć.

 Weszła do jaskini pełniącej funkcję legowiska. Praktycznie opadła na swoje posłanie. Zwinęła się w kłębek, ukrywając pysk w ogonie. Miała tak wiele przemyśleń o wszystkim, co zobaczyła i czego się dowiedziała, ale nie potrafiła uporządkować ich w głowie. Jeszcze niedawno Ziołowa Skóra byłaby tu, żeby pomóc mi to przemyśleć. - Pomyślała z żalem. Od dawna wiedziała, że ona i jej partnerka będą widzieć się codziennie tylko tak długo, jak klan pioruna i klan cienia były zjednoczone, czuła się gotowa na rozstanie, ale teraz zdała sobie sprawę, że zawsze będzie tęsknić za tym, jak było. 
 Przygnębiona mocniej zwinęła się w kłębek. Wiedziała, że zbyt szybko nie zaśnie. Nie w tej sytuacji. Jednak chciała chociaż spróbować. Sen i odcięcie się od nieprzyjemnych myśli związanych z kociętami i Ziołową Skórą wydawał się być przyjemną perspektywą. Leżała tak dosyć długo. Nie wyglądała z legowiska, ale zanim była już na tyle zaspana, żeby zasnąć lekkie promienie wschodzącego słońca przebijały się już przez wejście do jaskini. Końcowo jednak medyczka zasnęła.

 Kiedy się obudziła była na polanie Czterech Drzew.

-Wizja od Klanu Gwiazdy. - Mruknęła sama do siebie.

 Medyczka przeszła pod Wielki Kamień, rozglądając się uważnie za duchem znajomego jej kota. Domyślała się, że zobaczy Zabliźnioną Skórę, lub Jelenią Jaskinię, a może nawet zmarłych w bitwie Krwawą Pieśń lub Kameleonowy Język. Podszedł jednak do niej ktoś, kogo się nie spodziewała. Stanął przed nią duży, umięśniony kocur o miodoworudym futrze, które jednak przy pysku, brzuchu oraz końcówkach łap i ogona przybierały białą barwę. W futrze zmarłego wojownika lśniło światło gwiazd, co było charakterystyczne dla wszystkich duchów z Klanu Gwiazdy, a jego złociste oczy błyszczały jak zwykle.

-Miodowe Serce. - Czarny Nos spojrzała z niedowierzaniem na zmarłego brata. Był to pierwszy raz, kiedy to on odwiedził ją we śnie.

-Hej, siostro. - Kocur lekko otarł się o bok siostry na przywitanie. - Tęskniłem za tobą. Mam nadzieję, że nie jesteś zła, że nie odwiedzałem cię w snach.

-Jasne, że nie. - Mruknęła medyczka w odpowiedzi. - Byłeś przy Szyszkowej Gwieździe, prawda?

-Prawda. - Zmarły wojownik skinął lekko głową, po czym spojrzał ponownie na swoją siostrę. W jego oczach wydawało się odbijać zmartwienie, kiedy tak na nią patrzył. - Ale ona już mnie nie potrzebuje. Na razie nie. Za to... ty tak. - Strzepnął ogonem, wskazując na brzuch kocicy. - Wiesz już, co z nimi zrobić?

-A skąd mam wiedzieć? Nie mam pojęcia! Ja nawet nigdy nie chciałam mieć kociąt! Nigdy nawet nie zakochałam się w kocurze. Dlaczego nie mogliście dać ich komuś, kto będzie mógł je wychować? Kto chciał mieć kocięta?!

-A myślisz, że to wybór Klanu Gwiazdy? - Mruknął kocur. - My nie wybieramy przeznaczenia, my tylko je znamy, wysyłamy przepowiednie i czuwamy nad żywymi, ale nie sterujemy waszymi życiami. Gdybyśmy to robili nigdy nie pozwoliłbym, żeby cię to wszystko spotkało. Ale to już się stało i musisz dać sobie z tym radę. Ale będę przy tobie. 

-A co z Szyszkową Gwiazdą?

-Tak, jak mówiłem, ona mnie na razie nie potrzebuje. No i ostrzegłem, że będę ją trochę rzadziej odwiedzał w snach przez jakiś czas. A co do ciebie... nie chcę ci mówić, co masz robić, bo sam nie wiem, czy moje rady byłyby trafne.

-Jesteś w Klanie Gwiazdy, Miodowe Serce! Klan Gwiazdy nigdy się nie myli.

-A tu cię zdziwię. - Kocur posłał jej niepewny uśmiech. - Każdy się czasem myli, nawet my. Wiemy więcej, od żywych, to fakt, ale nie jesteśmy nieomylni.

-Mam wrażenie, że nie powinieneś mi tego mówić. - Zauważyła medyczka.

-Bo nie powinienem, ale... - Zaczął kocur, kiedy nagle przerwał mu krzyk.

-Tato! Długo będziesz jeszcze rozmawiał z Czarnym Nosem?

 Na polanę przy Czterech Drzewach wbiegła drobna koteczka, której miodoworude futro zdobiły białe plamki. Koteczka podbiegła do Miodowego Serca i otarła się o jego łapy, po czym spojrzała na niego swoimi dużymi nawet jak na kociaka, morsko niebieskimi oczami.

-Musisz zaczekać, Mleczyku. - Odparł dawny wojownik i schylił się do córki, aby polizać ją po głowie. - Mówiłem tobie i Płomyczkowi, że muszę porozmawiać z moją siostrą i Figlarna Dusza będzie miała na was oko. Dlaczego się z nią nie bawisz?

-No bo zrobiło się nudno, więc jak nie patrzyła to się wymknęłam. - Powiedziała zmarła, wypinając się dumnie.

 Kocur lekko pchnął ją nosem w stronę krzaków.

-Ale do niej wracaj. - Mruknął łagodnie do córki. - Muszę pogadać z Czarnym Nosem sam na sam.

-No dobrze.

 Mleczyk odbiegła w stronę krzaków, aby po chwili za nimi zniknąć.

-Przepraszam za nią. - Powiedział wojownik do siostry.

-Nie szkodzi. - Odparła Czarny Nos. - Będę... będę miała kocięta. Chyba muszę przyzwyczaić się do ich obecności.

-Będziesz miała, ale kto powiedział, że będziesz je wychowywać?

-A kto inny miałby chcieć to zrobić? Nasze karmicielki mają i tak dosyć swoich kociąt na głowie. Zapiaszczona Skóra ma trójkę i bardzo mało mleka, a Fiołkowy Płatek w ogóle już go nie ma, bo jej kocięta są za duże na mleko.

-Ktoś się znajdzie. Z resztą... chcesz w ogóle zająć się sama tymi kociętami? Jeśli nie, to musisz kogoś znaleźć.

-Ja... nie wiem. - Odparła cicho Czarny Nos po dłuższej chwili milczenia.

-A kochasz je?

-Jak mogę je kochać? Przecież nawet się nie urodziły.

-Czyli szukamy im zastępczej matki. - Stwierdził wprost kocur.

-Niech będzie. Ale... musiałabym wtedy powiedzieć komuś o kociętach... i o Kojocie!

-Wiesz, prawda i tak w końcu wyjdzie na jaw. Lepiej, jeśli sama powiesz to swojemu klanowi.

-Wiem, ale... - Medyczka westchnęła ciężko. - Sen niedługo się skończy, prawda? - Miauknęła, zmieniając temat.

 Miodowe Serce skinął głową. Miodoworuda kocica poczuła, że się wybudza, wiedziała, że wizja i spotkanie ze zmarłym dawno bratem naprawdę niedługo się skończą.

-Do zobaczenia, Czarny Nosie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro