~Rozdział 18~

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Niech wszystkie koty zbiorą się pod Wysokim Klifem na zebranie Klanu! - zawołanie Wieczornej Gwiazdy rozległo się z miejsca przywódcy. Wszyscy, jak zawsze, zebrali się w mgnieniu oka czekając na to, co zamierza ogłosić ich liderka. - Klanie Mgły, za chwilę do grona wojowników dołączy nowy kot. Niektórzy mogą nie zgodzić się z moją decyzją, jednak Nocna Łapa udowodniła, że jest godna tej rangi.

Uczennica wiedziała co robić. Przeszła przez tłum zebrany przy Wysokim Klifie i usiadła tuż przed czarną kotką. Gotowała się wręcz że zniecierpliwienia i ekscytacji! Prawdę mówiąc, nie była pewna, czy ten moment nadejdzie. Wsłuchała się więc uważne w tradycyjną formułę ceremonii.

- Ja, Wieczorna Gwiazda, przywódczyni Klanu Mgły, wzywam naszych wojowniczych przodków, by spojrzeli na tą uczennicę. Pracowała rzetelnie, by zrozumieć wasz szlachetny kodeks, więc polecam wam ją jako wojowniczkę. Nocna Łapo, czy przysięgasz przestrzegać Kodeksu Wojownika, chronić i bronić go nawet za cenę życia?

- Przysięgam! - głośno i wyraźnie wypowiedziała te słowa. Była z siebie dumna. "Zobaczymy, czy teraz przestaną patrzeć na mnie jak na odmieńca".

- Więc mocą Klanu Gwiazdy nadaję ci imię wojownika. Nocna Łapo, od dzisiaj znana będziesz jako Nocne Niebo. Klan Gwiazdy honoruje twoją determinację i siłę ducha, a my witamy cię jako pełnoprawną członkinię Klanu Mgły! - zakończyła swoją przemowę przywódczyni.

Pozostali słuchacze, o dziwo, zaczęli skandować imię nowej wojowniczki.

- Nocne Niebo! Nocne Niebo! - kotka była wniebowzięta. Na jej pyszczku pojawił się szczery uśmiech i wydawało się, że utrzyma się on u niej przynajmniej do końca dnia.

Gdy emocje związane z ceremonią lekko opadły, Nocne Niebo wyszła na spacer. Miała cichą nadzieję, że spotka Gradowy Deszcz. Ku jej radości, pręgowany kocur stał na granicy, jakby czekał na kotkę. Jego twarz jednak pozostawała poważna, jakby widok ukochanej ani trochę go nie cieszył.

- Gradowy Deszcz! - ucieszyła się wojowniczka. Podbiegła do kocura i wtuliła się w jego szaro-czarne futro. Ten jednak stał niczym posąg i raczej nie miał zamiaru odwzajemnia gestu. - Coś się stało? Nigdy się tak nie zachowywałeś... - została przeskanowana chłodnym spojrzeniem szarych oczu.

- Musimy porozmawiać, Nocna Łapo. - zaczął Gradowy Deszcz, chcąc kontynuować, jednak rozmówczyni go uprzedziła.

- Od dzisiaj jestem Nocne Niebo. - poprawiła partnera kotka kładąc szczególny nacisk na swe imię.

- Nocne Niebo? Śliczne imię, pasuje do ciebie... - wydawał się smutny. - Jednak nadal muszę ci coś powiedzieć i proszę, nie oceniaj mnie. - mówiąc to oddalił się nieznacznie od kotki. - Ty i ja... Chyba nie jesteśmy dla siebie stworzeni. - spuścił głowę i wydawało się, że odejdzie, jednak od przybrał pozycję do ataku.

Nocne Niebo zaś nie rozumiała o co chodzi Gradowemu Deszczu (od autorki: help jak to się odmienia) i dlaczego przyjmuje taką pozycję.

- Ale... Ja nie rozumiem... - zdążyła jedynie wyjąkać, zanim kocur oddał skok.

Nocne Niebo uchyliła się, jednak pazur wojownika Klanu Burzy zdołał zachaczyć o jej ucho.

- Dlaczego to robisz? - rozpaczliwie pytała unikając coraz to kolejnych ataków ze strony dawnego partnera. Nie chciała walczyć z kimś, kogo kochała, mimo że on widocznie chciał ją skrzywdzić. - Na Klan Gwiazdy, co cię opętało?

- Pamiętasz tego samotnika? - spostrzegł, że Nocne Niebo nie ma zielonego pojęcia, o kim on mówi. - Tego, który przez ciebie nie widzi na jedno oko? - szaro-czarna przytaknęła. Istotnie, pamiętała kocura, który przerwał jej opowieść. - Bo widzisz, nie znasz wszystkich moich sekretów.

Kotka nie rozumiała, jednak skupiła się głównie na uskakiwaniu przez ostrymi pazurami czy kłami wojownika.

- To mój ojciec. - słowa te wypowiedział z wyrzutem. Wziął duży zamach i przeorał łapą twarz kotki. Ta syknęła z bólu i upadła ja ziemię płacząc cicho. Poczuła metaliczny posmak na języku i zrozumiała, że rana jest głęboka. - A ja obiecałem mu zemstę, nie zależnie od tego, kim okaże się sprawca. - Gradowy Deszcz zostawił Nocne Niebo z tymi słowami. Ta, po paru chwilach leżenia na chłodnej trawie wstała, otrząsnęła się z szoku i mozolnym krokiem ruszyła prosto do legowiska Świetlistej Sadzawki oraz, od niedawna, również Rudzikowej Jagody.

JA NADAL ŻYJĘ!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro