Rozdział 2.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Minęło kilka dni. Na zewnątrz nie było już tak zimno, jak w poprzednich dniach więc Poranny Kwiat i Liliowy Pysk pozwoliły kociakom wyjść z legowiska. Karmicielki przedarły się przez krzewy jeżyn a tuż za nimi kocięta. Obóz był bardzo duży i ogrodzony ostrokrzewem. Nie daleko wejścia do obozu były legowiska uczniów i wojowników a żłobek i legowisko starszych mieściły się w rogach polanki. Było również widać pękniętą skałę, czyli legowisko medyka oraz wysoką skałę - legowisko przywódcy. Matki usadowiły się wygodnie przy wejściu do żłobka i z tamtąd obserwowały własne kociaki, jednocześnie dzieląc się językami. Szronik zauważyła, że na piaszczystym podłożu jest coś białego. Dotknęła tego lekko łapką. Szybko poczuła zimno, więc wzięła łapkę i odsunęła się z nie smakiem.

- Ale zimne.. - jęknęła koteczka. Jej matka tylko zachichotała.

- Bo to śnieg Szroniku. - Wytłumaczyła Szara kotka. - Zawsze pojawia się w porze nagich drzew. Ale nie musisz się martwić. Za niedługo zacznie się pora zielonych liści I śnieg zniknie. - Wytłumaczyła. Koteczka jednak nie wyglądała na przekonaną.

- A może pójdziecie odwiedzić starszych? Jak ładnie poprosicie, może wam coś opowiedzą? - Zaproponowała Poranny Kwiat. Kociaki szybko przystały na tą propozycję i po chwili jedna z kotek prowadziła je do legowiska starszyzny. Po krótkim spacerze znaleźli się przy legowisku w rogu obozu. Wejście było zakryte przez wyschnięty pień drzewa. Ściany były solidne i nie było w nich dziur - w przeciwieństwie do legowiska uczniów, które Szronik widziała wcześniej.

Kociaki przecisnęły się przez gałęzie i znaleźli się na malutkiej polance. Całe podłoże było pokryte warstwą mchu, dzięki czemu było ciepło w łapy. Gdy już byli w środku spostrzegli trójkę starszych: Krwawe Oko - duża, długowłosa, śnieżnobiała kotka o rubinowych oczach, Kruczy Kieł - Szary muskularny kocur pokryty bliznami oraz Szczawiowa Sadzawka - jasna kotka w brązowe łaty. Szronik przycupnęła w miejscu. Trochę bała się odezwać. Po kilku uderzeniach serca do legowiska zajrzała Poranny Kwiat.

- Moglibyście zająć czymś kociaki? - Spytała, po czym znacząco spojrzała na maluchy siedzące na mchu.

- Proszę! - Miauknęła cała trójka niemalże chórem. Śnieżnobiała Starsza zaśmiała się cicho i kiwnęła głową. Karmicielka podziękowała i wyszła. Kociaki usadowiły się wygodnie przy Krwawym Oku i wywiązała się krótka rozmowa.

- Więc o czym byście chcieli usłyszeć? - spytała kocica. Kociaki spojrzały po sobie, a biała starsza lekko westchnęła. - Słyszeliście o Ognistej Gwieździe? - Spytała. Trójka kociąt postawiła uszy. Słyszeli już to imię i to nie raz, jednak nigdy nikt nie powiedział im więcej. - Był to dawny przywódca klanu Pioruna oraz lider klanu Lwa. Żył jeszcze w czasach kiedy klany żyły nad jeziorem. Sam urodził się jako kot domowy, ale udowodnił, że pochodzenie nie ma znaczenia. - Zatrzymała się na chwilę, by złapać oddech. Po chwili kontynuowała. - Niestety poległ podczas inwazji Mrocznej Puszczy.

- Pamiętasz to? - Spytał Ognik. Starsza zmierzyła go wzrokiem.

- No coś ty. Taka stara to ja nie jestem. - Zaśmiała się.

- Mogłabyś opowiedzieć coś jeszcze? - Spytała błagalnym głosem Paska. Widać było, że zaintrygowała ją historia Ognistej Gwiazdy.

- Nie pamiętam dużo z życia Ognistej Gwiazdy. - Mruknęła Starsza. - Ale co powiecie bym odpowiedziała wam o pewnej bitwie? - zaproponowała. Kociaki przytaknęły. - Było to za czasów, gdy liderem klanu Pioruna był Rudzikowa Gwiazda, a zastępcą- Jagodowa Skóra. - Wychrypiała. - Rudzikowa Gwiazda--

- Rudzikowy OGON był nienormalny. Myślę, że nie powinnaś o nim wspominać kociętom. - Wtrącił się Kruczy Kieł, wyraźnie akcentując drugi człon imienia byłego przywódcy. Krwawe Oko tylko głośno westchnęła.

- Kontynuując. Byłam wtedy młodą wojowniczką. Były lider wypowiedział wojnę klanowi Nieba. Zabrał na nią prawie wszystkich wojowników oraz uczniów. Wielu poległo po obu stronach. W tym... Rudzikowa Gwiazda. - Wspominała. Imię przywódcy wyszeptała tak, by Szary Kocur za nią nie usłyszał. - Wtedy przywódcą została Jagodowa Skóra i zawarła kruchy sojusz pomiędzy naszymi klanami. Mówi się, że duch byłego przywódcy Przebywa w Mrocznej Puszczy i prowadzi tam krwawe rządy. - Zakończyła. Kociaki patrzyły na nią szeroko otwartymi oczami.

- A co się stało z Jagodową Skórą? - Odważyła się spytać Szronik. Krwawe Oko lekko zmrużyła oczy.

- Jagodowa Gwiazda zmarła około dwóch sezonów temu na zielony kaszel. - Wyszeptała Szczawiowa Sadzawka, pierwszy raz dzisiaj się odzywając. W jej zielonych oczach skrywał się ból. Powiedziałam coś złego? Spytała siebie w duchu biała koteczka.

Teraz Szczawiowa Sadzawka, która zwykle była energiczna i wesoła, teraz wyglądała, jak gdyby postarzała się jeszcze o co najmniej pięć sezonów. Po kilku uderzeniach serca Białofutra Starsza postanowiła przerwać ciszę.

- A może opowiemy wam o jednym pojedynku z klanem Rzeki o słoneczne skały? - Spytała. Wszyscy po chwili się zgodzili, chociaż Kruczy Kieł nie wyglądał na chętnego. - Bitwa odbyła się kilka księżycy po "wojnie" z klanem Nieba. Jagodowa Gwiazda na co dzień starała się łagodzić takie sprawy pokojowo, ale klan Rzeki pozwalał sobie na coraz więcej. - Zatrzymała się na chwilę.

- Doszło nawet do czasu, kiedy nie przebywali tylko na słonecznych skałach, ale też w lasach blisko nich oraz kradli zwierzynę, która była nasza, mimo że posiadali na własność całą rzekę. - Dokończyła Szczawiowa Sadzawka.

- To była również bitwa, w której zyskałem część swoich blizn. - Odezwał się Szary Kocur i dotknął łapą długą bliznę na środku pyska, po czym dodał weselej: - Podczas tej bitwy musieliśmy doszczętnie skopać im ogony, bo od tego czasu prawie wogule nie widać ich na skałach. - Mruknął dumny i zmrużył oczy w szparki.

- Przyznam, że ta konkretna bitwa o słoneczne skały była jedną z trudniejszych. - Mówiła dalej Krwawe Oko. - Szanse były względnie wyrównane, a Jagodowa Gwiazda straciła wtedy jedno ze swoich żyć, ale udało nam się zwyciężyć.

Nie zauważyli, nawet kiedy zrobiło się ciemno. Liliowy Pysk przyszła po kocięta, które prawie spały, podziękowała starszyźnie i poszła z maluchami do żłobka.

(893 słowa)

Wiem że rozdział trochę nudny, ale mam drobne problemy z weną, jednak chciałam go dokończyć.
Miłego dnia/nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro