Rozdział 6.

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

- Wstawaj, Oszroniona Łapo!! - To były pierwsze słowa które kotka usłyszała tego dnia. Uczennica leniwie otworzyła oczy i przeciągnęła się na posłaniu po czym rzuciła pytające spojżenie Pasiastej Łapie. - Wstajemy. Sikorzy Ogon na ciebie czeka. - Miałkneła po czym wyszła.
Biała uczennica nie za dobrze spała. Emocje po wczoraj dalej nie do końca opadły przez co kotka często się budziła. - No idziesz czy nie?! - Warkneła pręguska wychylając głowę zza ściany legowiska. Mimo, że wydawała się poirytowana i zniecierpliwiona jej ton głosu był przyjazny, a w oczach można było dostrzec rozbawienie. Eh.. Cała Pasiasta Łapa. Pomyślała. Stara się być poważna, ale nigdy jej nie wychodzi.

Uczennica podźwignęła się na łapy, szybko wylizała futro z mchu I wyszła z legowiska. Przy wejściu do obozu czekali już Sikorzy Ogon, Brzozowe Skrzydło i Mleczna Łata oraz Pasiasta Łapa i Ognista Łapa.

- No jesteś wreszcie! - Miałknoł Ognistorudy kocur. - Już myślałem, że nigdy nie wstaniesz. - Dodał sarkastycznie. Kotka w odpowiedzi tylko wywróciła oczami i spojżała na mentora.

- Jeśli wszyscy są, to możemy iść. - Miałknoł i wyszedł a tuż za nim ruszył Brzozowe Skrzydło.

- Idźcie. - Miałkneła Łaciata kotka. - Ja pójdę ostatnia.

Uczniowie posłusznie wyszli jeden po drugim, a po drugiej stronie czekali już wojownicy. Gdy tylko łaciata kocica przecisneła się przez ciernie Sikorzy Ogon ruszył przed siebie. Jakiś czas szli w względnej ciszy. Wojownicy z przodu rozmawiali między sobą, a Mleczna Łata rozglądała się naokoło jednocześnie pilnując by żaden uczeń nigdzie nie uciekł.

- Co będziemy robić? - Spytał Ognista Łapa przerywając ciszę.

- Dziś nic szczególnego. Będziemy zwiedzać terytorium. - Odpowiedział Sikorzy Ogon spoglądając na ucznia przez ramię.

Wszyscy pokolei wspieli się na "pagórek" który otaczał obóz z każdej strony. Z tej wysokości można było dokładnie zobaczyć cały obóz. Szli cały czas mijając różne obekty a uczniowie starali się zapamiętać jak najwięcej.
Po jakimś czasie dotarli do sporej kotliny na której dnie był piasek oraz kilka krzewów przy ścianach.

- To jest Kotlina Treningowa. - Miałknoł Brzozowe Skrzydło stając niedaleko krawędzi. - Tu nauczycie się podstaw polowania i walki. - Dodał.

Dalej dotarli do miejsca w którym kończył się las, a zaczynały kamienne i wysokie legowiska. Las i siedliska oddzielała czarna i cuchnąca powierzchnia. Od zapachu ścieżki Oszronionej Łapie zaszczypało w nosie i - patrząc na miny dwójki pozostałych uczniów - nie tylko jej.

- To jest jedna z dróg grzmotu. - Wyjaśniła Łaciata Kotka. - Tuż za nią są legowiska dwunożnych. Łatwo powinniście ich rozpoznać bo chodzą na dwóch łapach i prawie nie mają futra. - Dodała. Tuż po tym jak to powiedziała przez drogę z dużą prędkością i głośnym rykiem przebiegło dziwne stworzenie. Miało błyszczącą skórę, jażące się oczy oraz krótkie, okrągłe łapy. Kiedy przebiegło tuż obok kotów zerwał się dość silny podmuch wiatru, który rozwiewał kotą futra.

- Co to było..? - Miałkneła Oszroniona Łapa łapiąc powietrze.

- To był potwór. - Miałknoł Sikorzy Ogon rozglądając się nerwowo. - Lepiej nie wchodzić im w drogę, bo już wiele kotów straciło życię przez nie. - Mruknoł i lekko spuścił wzrok. - Chodźmy. - Dodał i ruszył dalej a reszta posłusznie poszła za nim. - Tam. - Miałkmoł wskazując kierunek ogonem. - Zaczynają się wysokie sosny. Jeśli ma się szczęście to łatwo tam o zwierzynę.

***

Puźniej dotarli do miejsca gdzie kończyły się dęby, a zaczynały się brzozy - terytorium klanu Nieba. Wojownicy kazali uczniom zapamiętać dokładnie zapach tego klanu.
Następnie dotarli na małą polankę tuż przy głównej rzece. Tuż przy brzegu znajdowały się duże I ciepłe kamienie.

- Tu są słoneczne skały oraz granica z klanem Rzeki. - Miałknoł Nakrapiany kocur. - Zrobimy tu krótką przerwę.

Koty ułożyły się wygodnie na skałach. Biała uczennica poczuła jak gładka powierzchnia skały ogrzewa jej brzuch. Rzeka była dość spokojna, a drobne fale raz po raz moczyły trawę na brzegu.

- Skoro już tu jesteśmy to przy okazji powiemy wam coś o kodeksie wojownika. - Miałkneła Mleczna Łata. Na słowa mentorki rudy uczeń głośno westchnoł i zaczoł nażekać pod nosem.

Uczennica na zachowanie przyjaciela zaśmiała się w duchu. Spojżała w niebo. Słońcę jeszcze nie było nawet w połowie drogi. Dzisiejszy dzień będzie długi. Pomyślała. Jednym uchem słuchała wojowników, jednak myślami była daleko. Dlaczego Słoneczny Liść przyszedł obejżeć moją ceremonię? Skąd znał moje imię? Dlaczego został wygnany? Te pytania nie dawały jej spokoju.

Powróciła myślami dopiero kiedy usłyszała swoje imię mówione przez jednego z wojowników, a po chwili plusk. Zwróciła wzrok w miejsce z którego dochodził plusk i zobaczyła przy drugim brzegu dwa koty. Jeden nieco starszy, jasny w cętki, a drugi beżowy i również cętkowany. Koty stały w rzece i prawdopodobnie młodszy kot uczył się pływać. Przynajmniej tak to wyglądało na pierwszy rzut oka. Gdy tylko starszy z kotów zauważył koty z klanu Pioruna rzucił im zimne jak lód spojżenie. Uczennica zauważyła, że jej mentor odpowiada mu tym samym przy tym strosząc sierść na karku. Po chwili kot z klanu rzeki wrócił do treningu ze swoim uczniem.

- Rybi Pysk. - Warknoł przez zęby złotawy kocur.

- Naprawdę aż tak się nie lubimy z klanem Rzeki? - Spytała po chwili Pasiasta Łapa.

- Oni naz nienawidzą i szczeżę, mają do tego powody. - Mruknoł Brzozowe Skrzydło machając nerwowo ogonem. Napotykając pytające spojżenia uczniów westchnoł i zaczoł tłumaczyć: - Po pierwsze: Słoneczne skały. Od zawsze były tematem sporów pomiędzy nami.

- A po drugie: Klan Wiatru. - Dopowiedziała Mleczna Łata. - Lider klanu Rzeki-Ruda Gwiazda- nie znosi Przywódczyni klanu Wiatru czyli Winoroślowej Gwiazdy. I z wzajemnością. Przy wszystkich sporach tych dwóch klanów Koniczynowa Gwiazda zawsze pomagał klanowi Wiatru. - Dokończyła.

Uczennica Sikorzego Ogona postawiła czujnie uszy. Pierwszy raz słyszała o takim czymś. Ciekawe, co wyniknie z tego "konfliktu" zastanowiła się.

***

Po odejściu od słonecznych skał udali się do czterech drzew - miejsca spotkań klanów - oraz do drugiej drogi grzmotu - granicy z klanem Cienia. Następnie dotarli do Sowiego drzewa które jest - jak wskazuję nazwa - domem dla sów a mówiąc dokładniej puszczyka. Puźniej dotarli do wielkiego jaworu. Było to gigantyczne drzewo z grubymi korzeniami. Łaciata wojowniczka powiedziała, że kiedyś będziemy się na nie wspinać. Nie chciałabym z niego spaść.. miałkneła w myślach spoglądając w górę na drzewo. Na samym końcu przyszli w okolice wężowych skał. Mentorzy przestrzegali, by uważać w tym miejscu, ponieważ znajdują się tu bardzo jadowitę żmiję, oraz czasami może kręcić się tu borsuk.
Gdy wrócili do obozu uczniowie zgodnie stwierdzili, że łapy im zaraz odpadną, więc wzieli po zdobyczy że sterty i poszli do swojego legowiska.

(1013 słów)
Wena mi oficjalnie zdycha w męczarniach, ale próbuję ją reanimować... z marnym skutkiem jak widać. Postaram się, by następny był lepszy.

Która postać jak na razie najbardziej przypadła wam do gustu, a która najmniej?

Macie jakieś sposoby na to, by wena nie mdlała zawsze kiedy chcecie coś napisać?

Miłego dnia/wieczona.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro