Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kotka wróciła do obozu, u jej boku kroczył Żabia Łapa. Chciała jak najszybciej znaleźć się z powrotem w swoim posłaniu, nadal była przestraszona walką i faktem, że mimo iż nie skrzywdziła przyjaciela została zmuszona, do walki na pazury w ramach treningu. Jej szary przyjaciel poszedł do sterty zwierzyny, żeby przynieść coś na ząb dla ich dwoje, jednak kotka zauważyła, jak rozpoczyna rozmowę ze stojącą obok sterty zwierzyny Szarą Cętką. Zazdrościła co prawda uczniowi, że ma rodzinę, a do tego tak wspaniałą i kochającą, jednak gdzieś w środku cieszyła się też jego szczęściem. Z tego właśnie powodu stwierdziła sobie, że nie będzie przerywać ich rozmowy, ale też była  świadoma, że wzięcie sobie zwierzyny, mimo wcześniejszej umowy, że to on ją przyniesie mogłoby być niegrzeczne. Dlatego po prostu poszła do legowiska i usiadła na swoim posłaniu. Mimo tego, że wszyscy uczniowie powrócili już z treningów w legowisku nikogo nie było. Dopiero teraz weszły tu Burzowa Łapa oraz Wilcza Łapa.

-Hej Różana Łapo. - Powitała ją krótko lecz uprzejmie ruda kotka, jak miała to w zwyczaju.

-Hej Różana Łapo! - Mruknęła chwilę potem Burzowa Łapa. Ona w przeciwieństwie do Wilczej Łapy nie miała zamiaru zaprzestać na przywitaniu się. - Słyszałam, że Patykowa Gwiazda musiał zmusić cię do treningu walki! - Zaśmiała się lekko, jednak nie był to szyderczy śmiech. - Dlaczego bałaś się walczyć? Może teraz chcesz spróbować.

-Wolałabym.. - Kotka nie zdążyła dokończyć swojej przeczącej odpowiedzi.

Burzowa Łapa nie dała jej dokończyć, od razu na nią skoczyła w celu zabawy i małego treningu. Przerażona i jednocześnie zaskoczona Różana Łapa nie wiedziała w tym momencie co ma robić. Nie była to dla niej ta sama udawana walka, jak na treningu. Przed jej oczami znowu pojawiły się wizję klanowców, atakujących ją i jej rodzinę. W strachu nie była pewna co robi. Zjeżyła futro i wyciągnęła pazury. Naprawdę mocno ugryzła Burzową Łapę w kark w celu tak naprawdę niepotrzebnej obrony, jednak w tym momencie wspomnienia sprawiły, że przestała myśleć.

Jej ugryzienie musiało być naprawdę mocne, gdyż szara, pręgowana kotka od razu odskoczyła z piskiem bólu. Patrzyła na nią jak kociak, na który został ukarany za coś, czego nie zrobił. Wilcza Łapa stała z boku, zszokowana całą sytuacją. Różana Łapa zrobiła krok do tyłu, wciskając się w ścianę legowiska, jej grzbiet wygięty był w łuk, a całe futro mocno zjeżone. Jej pazury pozostawały wyciągnięte, a na pysku miała trochę krwi kotki, którą zraniła.

-Co ty zrobiłaś!? - Syknęła w końcu Wilcza Łapa. - Dlaczego ją ugryzłaś?! Nic ci nie zrobiła!

-To boli...bardzo. - Pisnęła Burzowa Łapa cicho, jakby naprawdę zamieniła się w kocię. 

-Odpowiedz! - Syknęła ponownie ruda kotka. - Jak mogłaś to zrobić?! Zdrajczyni!

Różana Łapa nie potrafiła wydusić z siebie nawet słowa, była jednocześnie przerażona jak i rozzłoszczona. W jej głowie atak Burzowej Łapy był prawdziwy.

Wtedy do legowiska weszła Lodowa Łapa, zmierzyła zszokowanym wzrokiem wszystkie koty po kolei.

-Co tu się stało?! - Zapytała ze strachem siostrę.

-Różana Łapa zaatakowała Burzową Łapę! - Wyjaśniła swoją wersję Wilcza Łapa. - Biegnij po Zabliźnioną Skórę! 

Lodowa Łapa od razu wybiegła z legowiska.

-Powinnam cię za to zabić! - Warknęła Wilcza Łapa. - Jesteś mordercą! Od tej rany Burzowa Łapa może zginąć! Nigdy ci tego nie wybaczę!

Morderca? - Pomyślała ze strachem Różana Łapa, nadal nie będąc w stanie się odezwać. - Czyli to prawda. Jestem mordercą. Przeze mnie zginęły już trzy koty, czyli to ja je zabiłam, nie może zginąć i Burzowa Łapa.

Z ciemnoniebieskich oczu kotki zaczęły cieknąć łzy.

Wtedy do legowiska wbiegła medyczka z ziołami. Od razu podbiegła do Burzowej Łapy, rozkazała by Wilcza Łapa zaniosła ją do legowiska medyczki, podczas gdy Lodowa Łapa miała zostać z Różaną Łapą pilnując, żeby nikt nie wszedł przez chwilę do legowiska uczniów.

-Lodowa...Lodowa Łapo? - Mruknęła cichym, piskliwym głosem nadal przerażona całą sytuacją, tym co zrobiła i tym co może się stać czarna, łaciata uczennica, jąkając się przy tym mocno. - Burzowa Łapa przeżyje?

-Oby! - Syknęła niebieskawa uczennica, nawet nie odwracając się w jej stronę. W jej głosie była nienawiść. - Jeśli nie to znaczy, że ją zabiłaś! Nie wierze, że ci ufaliśmy! Jesteś zdrajczynią, Patykowa Gwiazda powinien cię wygnać ty sterto pcheł!

Różana Łapa nadal nie przestała stać w pozycji obronnej, stan psychiczny, w którym obecnie się znajdowała był okropnie pogmatwany. Jednocześnie coś jej mówiło, że dobrze zrobiła, w końcu pamiętała, że to klanowcy zabili jej rodziców, a ta sytuacja była dla niej dziwnie podobna do tamtego ataku. Z kolei inna część jej była pełna winy, że mogła zabić tak miłą i sympatyczną kotkę, jeszcze inna kazała bać się, że to samo może stać się z jej innymi przyjaciółmi.

Po kilku chwilach do legowiska uczniów ponownie weszła medyczka klanu, podeszła od razu do Różanej Łapy.

-Wszystko dobrze. - Mruknęła jej do ucha uspokajająco. - Chodź do mojego legowiska.

Brązowa, cętkowana kocica położyła ogon na karku czarnej uczennicy, prowadząc ją do swojego legowiska. 

W środku spała Burzowa Łapa, jej rana była opatrzona. Medyczka ogonem nakazała uczennicy usiąść na ziemi, co nadal strasznie roztrzęsiona kotka zrobiła.

-Nie martw się o Burzową Łapę, nie skrzywdziłaś jej na tyle, by ją zabić. To silna kotka, ale dałam jej sporo odpowiednich ziół, by zasnęła szybko. - Tłumaczyła ze spokojem i troską w głosie Zabliźniona Skóra. - Wszystko będzie dobrze, nie musisz się bać.

W kolejnym ataku paniki i strachu uczennica nie mogła znów nic powiedzieć. Medyczka odwróciła się i z zapasu ziół wzięła kilka nasion maku, podstawiła je pod pysk Różanej Łapy.

-Zjedz je. - Nakazała. - Pomogą ci się uspokoić.

Kotka powoli połknęła czarne, małe nasiona.

-Obiecujesz, że nic jej nie będzie? - Dopytała czarna uczennica, spoglądając przepraszająco na szarą kotkę. - Nie chciałam jej zabić. Nie chce być mordercą i zdrajczynią!

-Już dobrze, nic jej nie będzie, obiecuję na Klan Gwiazdy. - Nadal uspokajała ją medyczka. - I nie jesteś ani mordercą, ani zdrajczynią. Słuchaj, twoje zachowanie nie było normalne i wiem, że coś za nim stoi. Nikt nas tu nie słyszy, możesz powiedzieć mi, co czujesz, a nikt się nie dowie.

Uczennica z lekką niechęcią opowiedziała zabliźnionej staruszce o tym, co złego w życiu je spotkało i o tym, jak się o to obwiniała. Potem wspomniała o swojej psychice i panicznym strachu przed kotami z klanu. Przez cały czas medyczka patrzyła na nią swoim jedynym zdrowym, brązowym okiem w milczeniu, jednocześnie wydając się być pełna współczucia.

-I teraz Burzowa Łapa umiera, to już czwarty kot, którego zabiłam! - Krzyk uczennicy został stłumiony przez łzy. - Ja nie chce tu być, nie chcę nikogo, jestem dla innych zagrożeniem, nie chcę, żeby inni umierali z mojej winy, chcę po prostu, żeby ten koszmar się skończył.

-Wróć do swojego legowiska, nie mów nic do nikogo i od razu idź spać. - Rozkazała jej Zabliźniona Skóra, tym razem nie pocieszała jej, chociaż ton jej głosu nadal wykazywał pełnię współczucia. -  To brzmi, jakbym i tak nie mogła ci pomóc. Muszę porozmawiać z Patykową Gwiazdą.

Kotka bez słowa wstała i wyszła z legowiska medyczki, kierując się do własnego. Praktycznie upadła na posłaniu. Żabia Łapa, który już był w środku legowiska nic nie mówił, tylko patrzył, a ona starała się udawać, że śpi.

-Morderca! - Syknięcie Wilczej Łapy zabrzmiało echem w głowie czarnej uczennicy.

Po długim czasie udawania kotka w końcu zasnęła, jednak tej nocy miała tylko koszmary.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro