Rozdział 29

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Wszyscy się rozeszli, Różane Ucho widziała jak jej partner podchodzi do ciała matki, i siada przy niej, chwilę później zrobiła to również Wężyczka i Patykowa Gwiazda. Wojowniczka również tam podeszła i przysiadła obok partnera. Chciała być przy nim w tej trudnej dla niego chwili, zwłaszcza po tym co dla niej zrobił.

Następnego rana postanowiła odpuścić sobie polowanie. Została w obozie razem z Żabim Susem i zaczęła zajmować się starszyzną, żeby Akacjowa Łapa jako jedyna uczennica miała trochę mniej roboty.

Kiedy skończyli skierowali się do sterty zwierzyny i podzielili królikiem.

-Żabi Susie, co właściwie powiedziałeś Patykowej Gwieździe? - Zapytała czarna kocica partnera. - Wydawało się, jakby chciał mnie zabić, a po waszej rozmowie mianował mnie zastępczynią.

-Powiedziałem mu o tym, co stało się wtedy na Drodze Grzmotu. - Mruknął kocur między kęsami zwierzyny. 

-Wtedy mnie uratowałeś, jak to zmieniło jego zdanie?

-Trochę zmieniłem wersję. - Wyznał Żabi Sus. - Wymyśliłem trochę inny powód dlaczego tak się w ogóle stało i powiedziałem, że mnie uratowałaś.

-Czyli skłamałeś? - Zdziwiła się lekko wojowniczka. - Okłamałeś swojego własnego ojca... dla mnie.

-Dla ciebie mogę zrobić wszystko. - Kocur skończył swoją porcję i wstał. - Może chodźmy odwiedzić Wężyczkę w żłobku? Śmierć Szarej Cętki musi być dla niej trudna.

-Jasne, chodźmy. - Kocica również wstała.

Kiedy weszli do żłobka zastali Jelenią Jaskinię karmiącą Wężyczkę. Karmicielka była jedyną kotką która mogła to zrobić, musiała jeść codziennie dużo ziół od Zabliźnionej Skóry, żeby mieć dużo mleka.

-Jak się ma mała? - Zapytała Różane Ucho brązową kocicę.

-Dobrze, zważywszy na sytuację. - Mruknęła krótko Jelenia Jaskinia.

-Hej, Wężyczko masz ochotę na borsuczą przejażdżkę? - Zapytała miło wojowniczka, kiedy malutka już przestała jeść i trąciła ją lekko nosem.

-Nie! Zostaw mnie! - Pisnęła koteczka. - Patykowa Gwiazda mówił, że zabiłaś Szarą Cętkę! Idź sobie!

Różane Ucho cofnęła się o krok, rzecz jasna nie bała się gróźb kociaka, jednak było jej przykro.

-Przeproś Wężyczko! - Syknął od razu Żabi Sus. - Patykowa Gwiazda się pomylił i już o tym wie, Różane Ucho niczego nie zrobiła.

Szara koteczka milczała, patrzyła tylko na wojowniczkę wielkimi, wściekłymi oczkami.

-Przeproś. - Powtórzył wojownik.

-Przepraszam. - Pisnęła jąkając się przy tym koteczka.

Po chwili rozmowy z Jelenią Jaskinią koty wyszły ze żłobka.

Może teraz, skoro pokonaliśmy samotników wszystko się ułoży. - Pomyślała z nadzieją Różane Ucho, sama nie do końca w to wierząc.

***(-)***(-)***

Kolejne trzy księżyce później Różane Ucho bawiła się z kociakami. Naprawdę lubiła pomagać karmicielką w opiece i zaczęła powoli marzyć o własnych maluchach. Pokazywała właśnie Miodkowi i jemu bratu Jastrząbkowi jedną z technik polowania, jak ją prosili. Ich siostra Czarnusia przyglądała się im z boku.

-To piękne kocięta. - Kameleonowy Język przyglądała się uważnie zabawie kociąt, podczas gdy jej córeczka Płowka, mająca zaledwie kilka dni piła jej mleko. - Jelenia Jaskinia oddała za nie życie.

Ciemnobrązowa karmicielka umarła zaraz po porodzie, według Zabliźnionej Skóry nie dało się jej pomóc. Mimo to wszystkie jej kocięta przeżyły i razem z Wężyczką, którą Jelenia Jaskinia karmiła puki żyła trafiły pod opiekę Kameleonowego Języka. Przez to tak naprawdę wszystkie kocięta oprócz Krótka, najstarszego z kociaków były przybranym rodzeństwem.

-Myślisz, że Miodek naprawdę zostanie kiedyś przywódcą? - Odezwała się ponownie szylkreta, kiedy jej rodzona córka przestała pić już mleko. - Krwawa Pieśń zadbał o to, żeby wszyscy wiedzieli o tym znaku, a Patykowa Gwiazda mówi, że Klan Gwiazdy wybrał Miodka na przyszłego przywódcę, ale Zabliźniona Skóra nie jest pewna.

-Może to naprawdę znak, a może tylko przypadek. - Mruknęła z lekką obojętnością Różane Ucho. Tak naprawdę nie potrafiła nawet wyobrazić sobie jak ten, co prawda spory jak na kociaka, ale jednak jeszcze malutki kocurek zostaje przywódcą. - Zabliźniona Skóra kiedyś się już pomyliła. - Wyjrzała na chwilę ze żłobka. - No, powinnam już iść i zrobić coś bardziej pożytecznego, niż opieka nad cudzymi kociętami. - Zaśmiała się lekko. - Do zobaczenia później Kameleonowy Języku.

-Nie idź! - Jastrząbek skoczył na tylną łapę wojowniczki. - Chcemy posłuchać jak straciłaś ucho!

Szylkreta pokręciła lekko głową.

-Różane Ucho na pewno potem ci opowie Jastrząbku. - Mruknęła. - A teraz grzecznie wracaj do zabawy.

-Ale ja bym wolał teraz! Tylko przywódca może zmusić mnie do przestania! - Uparł się maluch.

-Jastrzębi Pazurze! - Mruknął z tyłu Miodek, wdrapując się na stertę mchu. - Ja, Miodowa Gwiazda nakazuję ci przestać męczyć Różane Ucho! To czas na trening walki!

Kocurek od razu puścił wojowniczkę i pobiegł do brata, czarna kocica wyszła ze żłobka. Od razu podeszła do niej medyczka klanu.

-Chodź do mojego legowiska Różane Ucho. - Mruknęła od razu.

Lekko zmieszana wojowniczka poszła posłusznie za nią do jaskini medyczki.

-O co chodzi? - Zapytała już w środku. - Coś jest nie tak?

-Pamiętasz, jak gdy byłaś uczennicą miałam sen o tobie? - Upewniała się brązowa staruszka. - Przed chwilą zrobiłam sobie krótką drzemkę i zobaczyłam ten sen jeszcze raz. Ale tym razem trwał dłużej, widziałam jego koniec! Wtedy się myliłam, ale teraz już rozumiem.

-Więc co powiedział ci ten sen?

-Początkowa część się nie zmieniła. - Zaczęła tłumaczyć medyczka. - Minęłaś ścieżkę usłaną ziołami, a jej odcinek wydawał się być tak krótki i nieznaczący w porównaniu do reszty. Wtedy duch Gawroniego Skrzydła zniknął tak nagle, jak się pojawił, ścieżka za tobą zaczęła się walić, ale ty się nie poddałaś, przyśpieszyłaś. - Mówiła dalej o wizji, chociaż Różane Ucho czuła się trochę, jakby była to metafora jej życia. - Na ścieżce był Wysoki Głaz. Stanęłaś na nim. To jest twoje przeznaczenie! Przewodzenie klanem!

-Dobrze,  że w końcu udało ci się rozczytać ten sen. - Miauknęła wojowniczka.

-To jeszcze nie koniec! - Tym razem ton medyczki był bardziej zmartwiony. - Ścieżka się nie skończyła, ciągnęła się dalej i dalej, a na jej końcu... - Przerwała na chwilę, patrząc prosto w oczy czarnej kocicy. - Na końcu ścieżki była Droga Grzmotu. Weszłaś na nią. Wtedy sen się skończył.

Ale jaki to ma sens? - Pomyślała wojowniczka. - Przecież to się już stało.

Wpatrywała się chwilę w medyczkę bez słowa, skinieniem głowy zakończyła ten temat.

-Zabliźniona Skóro, skoro już tu jestem, to mogłabyś mnie zbadać? - Zapytała z nadzieją w głosie.

-Który to już raz? Chyba z dziesiąty! - Westchnęła stara kocica. - Nie proś mnie o sprawdzanie, czy nie jesteś w ciąży, jeśli nie masz objawów. Chyba już zauważyłaś, że wynik ciągle jest ten sam.

-Proszę po prostu się upewnij. - Kocica już prawie błagała. - Ja i Żabi Sus próbowaliśmy już tyle razy, musi w końcu się udać!

-A jeśli nie? - Medyczka rozpoczęła badanie jednak mówiła dalej. - Wiesz, niektóre kotki po prostu nie mogą mieć młodych.

-Uważasz, że tak jest? - Różane Ucho wpatrywała się w nią z niedowierzaniem. - Nigdy nie będę miała kociąt?

-Ja niczego nie mówię na pewno. - Przypomniała Zabliźniona Skóra. - Ale po tylu próbach powinno już dawno się wam udać. Przykro mi, Różane Ucho.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro