Rozdział 37

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

-Zostaw mnie w końcu! - Warknęła przywódczyni do siostry, na jej policzku była niewielka rana. 

-Bo co, nie podobając ci się obrazy przyszłości? - Syknęła zmarła. - Nigdy się ode mnie nie uwolnisz, tak samo nie uwolnisz się od świadomości, że tylko niszczysz klan!

-Uwolnię się! Zobaczysz. 

-Nawet jeśli i tak zostaniesz zapamiętana jako najgorsza przywódczyni w historii! Pamiętasz, kto wywołał wojnę z klanem wiatru?

-Ty mi kazałaś! - Zaprotestowała Różana Gwiazda. - Ja nie chciałam... Nie chciałam! Kazałaś mi, mówiłaś, że mi pomożesz...

-A może chciałam, a to był test? - Zasugerowała Borówkowa Łata, chociaż jej głos nadal był przepełniony wrogością. - Może zrobiłam to specjalnie, nigdy się nie dowiesz, bo jesteś zwykłym mysim móżdżkiem!

-Mam cię dosyć. - Syknęła przez łzy przywódczyni. - Wiem, jestem okropna, ale błagam zostaw mnie. Wiem co powinno się stać!

Kocica obudziła się i ruszyła do legowiska wojowników, obudziła swoją zastępczynię i poinformowała o podróży do Księżycowego Kamienia.

-(*)-(*)-(*)-

Różana Gwiazda przyłożyła nos do zimnego, błyszczącego się kamienia. Po kilku chwilach zasnęła.

Obudziła się na polanie przy Czterech Drzewach, poczuła ulgę, widząc na niebie piękne, błyszczące białe punkty Srebrnej Skóry. Była w Klanie Gwiazdy, jednak nie widziała żadnego kota.

-Żabi Susie! - Zaczęła wołać imiona zmarłych kotów, które dały jej życia - Łąko! Gawronie Skrzydło! Szara Cętko! Hiacyntowe Marzenie! 

Zza drzew na terenach klanu pioruna wybiegł szary kocur z białą łatą na ogonie, podbiegł do kocicy i otarł się o jej pysk. Zaraz za nim przyszli też Łąka i Gawronie Skrzydło. Pozostałej szóstki kotów jednak nigdzie nie było.

-Witaj, Różana Gwiazdo. - Powitał ją zmarły partner.

-Przyszłam prosić, żebyście zostawili mi tylko jedno życie. - Mruknęła szybko kocica, nie zważając na jego słowa. - Zrobicie to? 

-Nie możemy! - Spierał się ojciec przywódczyni. - Jeśli to zrobimy następnym razem umrzesz tak samo, jak wszystkie inne koty. Za jednym razem!

-Ale nie możecie odmówić! - Zaprotestowała kocica. Była zdeterminowana. - Jesteście przecież Klanem Gwiazdy! Musicie!

Tak będzie lepiej dla klanów! Im szybciej umrę, tym mniej kotów zginie z mojej winy! - Przekonywała się w myślach.

-Dobrze, kochanie. - Mruknął w końcu czarny kocur. - Masz racje, powinniśmy to zrobić, nie ważne, jak bardzo nie chcemy.

Po chwili z gwiazd na ziemię zleciała pozostała szóstka kotów, która swego czasu dała kocicy życia.

-Czas więc rozpocząć ceremonię. - Ogłosiła smętnie Łąka, po czym razem z Gawronim Skrzydłem i Żabim Susem usiedli z boku. - My nie bierzemy w niej udziału, bo życia od nas już straciłaś.

Kocica skinęła szybko głową. Stanęła przed nią jasnoszara, pręgowana kotka. Burzowa Skóra przycisnęła swój pysk do boku Różanej Gwiazdy.

-Nie powinnaś jej słuchać. - Szepnęła do ucha przywódczyni zmarła kotka z Klanu Gwiazdy. - Z tym życiem dałam ci pewność siebie. Mocą Klanu Gwiazdy zabieram ci je teraz z twojej woli.

Dotknęła nosem czubka głowy przywódczyni na czas kilka uderzeń serca, gdy tylko go zabrała ciało Różanej Gwiazdy przeszedł chłód, chociaż był on dziwny, jakby zmodyfikowane uczucie chłodu, kocica nie była w wstanie go opisać. W miejscu, w którym dotknęła ją nosem jej dawna przyjaciółka wydawało się, jakby leżał wiecznie zimny lód. Uczucie to trwało nawet dłużej, niż ból przy dawaniu życia, chociaż łatwiej było to wytrzymać. Kiedy poczucie chłodu zniknęło, czy właściwie tylko mocno się zmniejszyło do czarnej, łaciatej kocicy podszedł jej pierwszy uczeń - Owcze Ucho. Uczeń umarł tak młodo, że był mniejszy od mentorki, chociaż niewiele.

-Z tym życiem dałem ci umiejętność dostrzegania swoich win lub ich braku. Mocą Klanu Gwiazdy zabieram ci je teraz z twojej woli. - Mruknął smętnie, po czym dotknął nosem jej głowy.

Uczucie zimna tym razem wydawało się być jeszcze większe. Z zimna Różana Gwiazda zaczęła drżeć lekko, a co gorsza teraz to uczucie dziwnego chłodu kiedy malało, zmalało mniej niż poprzednio.

Następnie do kotki podeszła schludna, brązowa kocica z jaśniejszym pyskiem oraz brzuchem, wyraz jej twarzy był kamienny, jednak jej złocisto żółte oczy błyszczały niezadowoleniem i zmartwieniem.

-Z tym życiem dałam ci wytrwałość. - Mruknęła. - Mocą Klanu Gwiazdy zabieram ci je teraz z twoje własnej woli. - Dotknęła samego czubka głowy przywódczyni. Gdy odchodziła ciszej dodała: - Jakkolwiek godnym mysiego móżdżka pomysłem by to nie było. 

Ponownie poczucie chłodu było silniejsze i większa jego część utrzymywała się już po kilku chwilach. Miejsce brązowej wojowniczki zastąpiła niewielka błękitna kotka. Mimo młodego wieku w chwili śmierci była starszą klanu pioruna. W jej tylnych łapach - bez których urodziła się zmarła - było więcej gwiazd, niż w reszcie jej ciała.

-Z tym życiem dałam ci umiejętność dostrzegania światła w najmroczniejszym czasie i cieszenia się nim. - Powiedziała Hiacyntowe Marzenie, częściowo cytując słowa ceremonii na przywódczynię Różanej Gwiazdy. - Mocą Klanu Gwiazdy zabieram ci je teraz z twojej woli.

Kocia aż wzdrygnęła się, kiedy uczucie, jakby do jej skóry przykładany był lód nie było odczuwalne tylko w miejscu, gdzie zmarła dotknęła jej czoła, a na prawie całym jej pysku.

-Z tym życiem dałam ci troskliwość. - Szara Cętka szybko podeszła do Różanej Gwiazdy i od razu zaczęła od ceremonii. - Mocą Klanu Gwiazdy zabieram ci je teraz z twojej woli. - Schylała się do czoła czarnej kocicy, jednak nagle zatrzymała się. Wahała się widocznie, czy chcę to robić. - Nie powinnaś sobie tego robić. - Wymamrotała zmartwiona, po czym wykonała tradycyjny ruch.

Różana Gwiazda zaczynała lekko żałować swojej decyzji, gdyż tym razem uczucie chłodu prawie w ogólnie nie zmalało i nie polepszało się jej. Czy to uczucie zostanie ze mną na zawsze? - Rozmyślała kocica. - Nawet jeśli, to będzie warto. W klanie będzie lepiej, jeśli szybciej zginę.

Potem podszedł do niej spory, szary, pręgowany kocur. Jej poprzednik stał przed nią mierząc ją wzrokiem z kamiennym wyrazem pyska.

-Różana Gwiazdo. - Odezwał się w końcu Patykowa Gwiazda. Jego głos był taki sam jak za życia, płytki i nie wyrażający emocji. - Ja nie odbiorę ci życia, gdyż prosiłaś, aby jedno życie przywódczyni ci zostawić. Jednak powinnaś wiedzieć, że nie pochwalam twojej decyzji. - Wysunął pazury i wbił je w ziemię poddenerwowany. - Służ tym życiem swojemu klanowi i przestań słuchać tej głupiej Borówkowej Łaty! Jeśli jesteś złą przywódczynią, to tylko przez słuchanie jej.

Czyli dobrze, że jej słuchałam. - Pomyślała kocica. - Nawet Patykowa Gwiazda, koty z Klanu Gwiazdy sugeruje, że jestem złą przywódczynią.

Zmarły musiał zobaczyć wyraz jej pyska, gdyż szybko odwrócił na chwilę wzrok, jakby zmieszany.

-To znaczy... - Westchnął ciężko. - Po prostu muszę dokończyć ceremonię. Używaj tego życia aby służyć swojemu klanowi.

Kocur dotknął nosem czubka jej głowy, a kocica poczuła się, jakby nagle wydarł z niej uczucie chłodu. Czuła się normalnie, jednak nie zwróciła na to uwagi, gdyż myślała tylko o jego słowach. Borówkowa Łata miała rację! - Powtarzała sobie w głowie.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro