Rozdział piąty!

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Cześć! Kolejny rozdzialik! Jest nudnawy, no ale to nowelka. Nie mogę się za bardzo rozpisać.



Minął księżyc i Poranne Słońce stwierdziła, że kotka może wrócić do ćwiczeń. Błękitna Łapa straciła wzrok, ale dzielnie dążyła do celu. Wywąchała medyczkę.

- Co się stało? - zapytała patrząc w kierunku zapachu.

- Deszczowa Gwiazda Uważa, że powinnaś wrócić do ćwiczeń - odparła kotka.

- Tak! - kotka podskoczyła i kierując się zapachem wyszła z legowiska medyka potrącając tylko liść z makiem. Wyszła na zewnątrz. Jak dawno tu nie była! Tylko wtedy... wtedy świat miał kolory... Westchnęła głęboko i zamruczała czując zapach brata.

- Traszkowa Łapa! - wykrzyknęła radośnie.

- Mhm, cześć - kocurek przywitał się. - Skąd wiedziałaś, że to ja?

- Czuć twój zapach, choć przywitam się z innymi - Błękitna Łapa poruszyła noskiem. Popędziła w kierunku Złotej Łapy i jej rodzeństwa.

- O, cześć! - przywitała się.

- Cześć... czy ty widzisz? - zapytała niepewnie Gwiezdna Łapa.

- Nie... - Błękitna Łapa zaraz posmutniała. Zwinęła się w kłębek obok i zaczęła rozmyślać. Nie zostanie wojownikiem w tedy, co jej brat i reszta przyjaciół. Westchnęła i poszła coś zjeść. Soczysta woń świeżej zwierzyny. Z takim nosem jak teraz, mogłaby policzyć ile i jakie rodzaje zwierzyny są na stosie! Wybrała sobie małego królika i zjadła go.

- Witaj moja młoda uczennico - usłyszała przed sobą głos Rumiankowego Korzenia.

- Och! Nie strasz mnie! - pisnęła Błękitna Łapa.

- Przepraszam, zapomniałam, że nie widzisz. Wszystko dobrze? - zapytała wojowniczka.

- Mhm. Można tak powiedzieć - Błękitna Łapa skinęła głową i skończyła zakopywać resztki.

- Jesteś gotowa, żeby rozpocząć szkolenie? - zapytała Rumiankowy Korzeń.

- Jasne! Gdzie idziemy? - kotka pokręciła głową.

- Choć - mentorka położyła jej ogon na grzbiecie i poprowadziła ją do wyjścia z obozu. Błękitną Łapę zalała fala zapachów.

- Wow! - pisnęła. Nigdy nie czuła się tak wspaniale. Jej wyostrzony węch łapał cudowny zapach wrzosów i innych kwiatów. Czyła wąsami drganie powietrza spod skrzydeł jakiegoś owada, może pszczoły czy trzmiela. Uszy słyszały drobne łapki królików i zajęcy hasających beztrosko po wrzosowisko.

- Przecież to tylko wrzosowisko! - zaśmiała się Rumiankowy Korzeń.

- Ależ... ależ tu jest wspaniale! - Błękitna Łapa westchnęła.

- Już byłaś tutaj - wojowniczka spojrzała na nią.

- Ale teraz nie widzę. Lepiej słyszę, czuję, smakuję. To jest wspaniałe - szara kotka powoli powiedziała.

- Nie potrafię tego zrozumieć. No choć. Przypomnisz sobie trochę polowania, jutro zaczniemy walkę. Musisz trochę podgonić rówieśników - Rumiankowy Korzeń powiedziała i ruszyła biegiem. Błękitna Łapa czuła drżenie ziemi pod łapami kotki. Biegła za nią, uważając by łapa nie wpadła jej w żaden dołek.

- Poczekaj! - zawołała i nieco przyspieszyła. Czuła mnóstwo zapachów. Czemu nie mogła się zatrzymać?! Tyle tu wspaniałych rzeczy... Królik! wyczuła zapach zwierzaka. Siedział... nie czuła jego łapek biegnących po ziemi. Przypadła do ziemi przypominając sobie nauki sprzed księżyca. Zaczęła się podkradać, cały czas węsząc i lokalizując zwierzę. Poruszało się powoli i jakoś dziwnie, ale kotka nie zważała na to. Wyskoczyła do przodu i spadła na zwierzątko. Zdziwiła się, kiedy okazało się wyższe, niż sądziła.

- A! - pisnęło i upadło.

- Rumiankowy Korzeń? - zdziwiła się uczennica.

- Owszem, czemu na mnie polujesz?! - wojowniczka położyła u stóp Błękitnej Łapy.

- Poczułam zapach królika, który osiadł na twoim futrze - Błękitna Łapa pochyliła ze wstydu głowę.

- No już, nie gniewam się. Musisz się jeszcze przyzwyczaić - mentorka polizała ją po głowie. Razem poszły jeszcze zapolować.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro