Rozdział 15

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Następnego ranka Szyszkowe Futro była na treningu razem ze swoimi uczniami oraz przyjaciółką i jej uczniem. Patrolowali okolice Wysokich Sosen, jednocześnie szukając zwierzyny. Nagle Figlarna Łapa zastrzygła uszami na znak, że coś zauważyła i pobiegła między drzewa. Szyszkowe Futro podążyła za nią, by zobaczyć małego, przerażonego kociaka, przyciskającego się do drzewa, jego krwisto ruda sierść była lekko zjeżona.

-Hej malutki, kim jesteś? - Wojowniczka schyliła się do kociaka, on jednak odruchowo wyciągnął pazury i przejechał jej nimi po nosie, co prawda szylkreta i tak poczuła tylko lekki ból, w końcu ten kociaczek miał jeszcze krótkie i tępe pazurki. - Spokojnie, nic ci nie zrobimy. Możesz mówić.

-Nie jesteście złymi włóczęgami? - Spytał kociak przerażony.

-Nie, jesteśmy z klanu pioruna. - Miauknęła stojąca z tyłu Zacienione Oko.

-To dobrze. - Odparł maluch. - Ja jestem Berberysek. Przyszedłem polować, bo włóczędzy wygnali nas z lasu i teraz żyjemy na terenach dwunożnych, a tam nie ma co jeść.

-Oj, biedaczku. - Wojowniczka podniosła malucha. - Pewnie jesteś z klanu cienia, zabierzemy cię do naszego obozu, tam się najesz i porozmawiamy z naszą przywódczynią.

-A co z moją rodziną? - Pisnął kociak. - Ja nie mogę iść bez nich!

-Nic im się nie stanie. - Obiecała szylkretowa kocica, już idąc w stronę obozu z kociakiem w pysku. - Jak tylko porozmawiasz z Różaną Gwiazdą pójdziemy i ich znajdziemy, a potem wszyscy się najecie.

-No to w takim razie możecie mnie zanieść do waszego obozu. - Zgodził się Berberysek.

Koty ruszyły przez las w stronę kotliny, w której to mieścił się obóz klanu pioruna. Weszły do obozu, Zacienione Oko wzięła uczniów, aby zlecić im jakieś zadania, a Szyszkowe Futro skierowała się do legowiska przywódczyni. Nie czekała na zaproszenie, od razu weszła do środka.

-Różana Gwiazdo. 

-Szyszkowe Futro? - Przywódczyni spojrzała na nią zdziwiona. - Co to za kociak?

-Różana Gwiazdo, przedstawiam ci Berebryska. - Odłożyła kociaka na ziemię. - Znaleźliśmy go podczas treningu. Mówi, że jest z klanu cienia, i że wygoniono ich z lasu.

-Oj, biedaczek. - Przywódczyni przybliżyła się do kociaka. - Gdzie twoja rodzina, maluchu?

-W siedlisku dwunożnych, tam teraz mieszkamy, na ich terenie. - Wymamrotał kociak niepewnie. - Pomożecie nam? Jesteśmy głodni.

-Jasne, że wam pomożemy słoneczko. - Różana Gwiazda widocznie starała się uspokoić kociaka. - Szyszkowe Futro, zabierz go, idź po Upiorne Serce, zaprowadzi nas do ich kryjówki.

-Dobrze. - Wojowniczka podniosła kociaka i razem z przywódczynią wyszły z jaskini, przy wyjściu z obozu dołączył do nich smoliście czarny kocur. - Berberysku. - Odezwała się do niego po drodze. - Kiedy dojdziemy do siedliska dwunożnych powiesz nam, gdzie mamy iść, żebyśmy mogli znaleźć klan cienia i wam pomóc.

-Okej, powiem wam wszystko, jak dojdziemy. - Zgodził się kociak.

Droga mijała o dziwo szybko, jedynymi niedogodnościami podczas wędrówki na teren dwunożnych był głód, który przez brak dostatecznej ilości zwierzyny zaczął już doskwierać Szyszkowemu Futru oraz niesiony w pysku kociak, który mimo tego, że jest lekki, to po niesieniu go przez pół terytorium klanu pioruna nie było to zbyt wygodne.

-Teraz musicie tu skręcić. - Miauknął Berberysek, kiedy już wkroczyli do siedliska dwunożnych. 

Trójka kotów skręciła w skazany przez kociaka kierunek, szli prosto przez jakiś czas.

Nagle na Szyszkowe Futro skoczyła jakaś kocica, przygniatając ją do ziemi, przy upadku wojowniczka puściła kociaka, który napierał lekko na nogi napastniczki szylkrety, jakby chcąc ją powstrzymać.

-Mamo, przestań! - Pisnął Berberysek, zanim Różana Gwiazda lub Upiorne Serce zdążyli zareagować. - Oni są bardzo mili! Chcą nam pomóc! Puść ją!

Kocica odsunęła się, a Szyszkowe Futro wstała.

-Co chcecie od mojego kociaka? - Zapytała nadal pełna agresji kocica, wojowniczka klanu pioruna rozpoznała w niej Zapiaszczoną Skórę, którą widywała na zgromadzeniach. - Jeśli cokolwiek mu się stało, zabiję was!

-Spokojnie, co tu się dzieje? - Zza tłumu kotów wyszła brunatna kocica w białe plamy, jej oczy błyszczały. - Zapiaszczona Skóro, czy zaatakowali? - Zerknęła na kociaka. - To oni porwali Berberyska?

-Nikt mnie nie porwał! - Odpowiedział kociak. - Poszedłem polować i mnie znalazła ta kotka. - Podszedł do Szyszkowego Futra. - Obiecali, że dadzą nam jedzenie!

-Brunatna Pieśni, gdzie jest Biała Gwiazda? - Zapytała przywódczyni klanu pioruna.

-On nie żyje, Różana Gwiazdo. - Wyznała brązowa wojowniczka z klanu cienia. - Teraz jestem przywódczynią.

-Byłaś już przy Księżycowym Kamieniu? - Dopytywała Różana Gwiazda.

-Niby jak?! Jak tylko wejdziemy do lasu inne klanu nas przegonią, a ci włóczędzy...

-Spokojnie, już was nie skrzywdzą. - Czarna kocica zrobiła krok w stronę Brunatnej Pieśni. - Chcę wam zaproponować, żebyście na jakiś czas dołączyli do nas i zamieszkali z nami. Wypędzimy klan ostrza z waszego terenu i wszystko znowu będzie po staremu.

-Naprawdę, możecie to zrobić? - Jasnozielone oczy wcześniej przecież tak rozwścieczonej Zapiaszczonej Skóry błysnęły z nadzieją. - I będziemy mieli jedzenie?

-Tak dużo, ile damy radę złapać. - Miauknęła do niej Różana Gwiazda. - Wspólnie.

Karmicielka z klanu cienia odwróciła się do tłumu.

-Połóweczko, Migotku! - Od razu podbiegły do niej dwa pozostałe kocięta. - Słyszeliście!? Dostaniecie jeść, nie umrzemy z głodu.

-Jeść? - Jeden z kociąt, podobny do matki kocurek zrobił krok do przodu w stronę kotów z klanu pioruna, było widać po nim, że jest mocno wychudzony, tak samo jak wszyscy jego pobratymcy. - Kto to jest?

Zapiaszczona Skóra spojrzała na grupę kotów, zatrzymując wzrok na Szyszkowym Futrze, przy której nadal stał Berberysek.

-To bohaterzy, Migotku. - Odparła. - Sam Klan Gwiazdy nam ich zesłał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro