Rozdział 13

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Długo nie padało, przez co kiedy już zaczęło deszcz był najmocniejszy od kilku księżyców. Pechowo, akurat na czas opadów Szyszkowe Futro, Zacienione Oko, Figlarna Łapa, Jerzykowa Łapa i Tajemnicza Łapa oraz Kameleonowy Język byli na patrolu granicznym. Szli w stronę Słonecznych Skał, co prawda klan ostrza się tam nie zapuszczał, ale gdyby klan rzeki jakoś dowiedział się o ich walkach mogliby zaatakować, a osłabiony przez liczne walki z Ostrą Gwiazdą i jego poddanymi klan pioruna pewnie by przegrał. Nie mogli sobie na to pozwolić. Nie teraz, kiedy brakowało im terenów do polowania i groziła im okropna śmierć głodowa.

-Jeśli zobaczycie jakąkolwiek zwierzynę łapcie ją. - Poleciła innym Kameleonowy Język. - Każda zwierzyna może być naszą ostatnią.

-Nie jest aż tak źle. - Próbowała pocieszyć resztę Zacienione Oko. - Zanim...zanim głód nas zabije mamy dużo czasu, żeby odzyskać nasze tereny.

-Pytanie tylko, czy to w ogóle odzyskanie terenów się uda. - Szepnął pod nosem Tajemnicza Łapa, który szedł na samym końcu grupy.

-Na pewno się uda! - Figlarna Łapa nie podzielała zmartwień brata, jak zwykle podchodziła do sprawy, nawet tak okropnej bardzo optymistycznie. - Zobacz, ile mamy w klanie silnych wojowników! Szyszkowe Futro, Zacienione Oko, Różana Gwiazda, Krwawa Pieśń, oni nas uratują, jak coś pójdzie nie tak.

Kameleonowy Język zwolniła kroku, by po chwili zrównać się z słonecznorudą kotką.

-Czasami nawet najlepsi z najlepszych popełniają błędy, Figlarna Łapo. - Mruknęła do niej. - Są walki, których nie da się wygrać.

-Ale nadal warto walczyć? - Uczennica zadając pytanie spojrzała prosto na swoją mentorkę, idącą kilka kroków przed nią.

-Nie zawsze walka jest rozwiązaniem, ale to już chyba wiesz. - Odpowiedziała jej Szyszkowe Futro. - Ale czasami walka, to jedyny sposób, na zaprowadzenie pokoju.

Figlarna Łapa skinęła głową na znak, że zrozumiała o co chodzi. 

Szli dalej przy brzegu rzeki, na szczęście nie napotkali się na żadnych intruzów, ani z klanu rzeki, ani z klanu ostrza. Było bezpiecznie, co w jakimś stopniu dawało im pocieszenie.

Nagle zza jednym z krzaków usłyszeli szelest. Figlarna Łapa od razu wyciągnęła pazury mimo tego, że była tylko po jednym treningu walki.

Zza krzaków wyskoczyła brązowa kotka. Sapała ciężko. Widocznie musiała biec tu sprintem.

-Mknąca Łapo! - Kameleonowy Język od razu podbiegła do swojej córki. - Co się dzieje?

-A...atakują. - Wysapała uczennica. Miała bardzo mocną zadyszkę, przez co ledwo mogła mówić. - Klan ostra... jest... dużo ich. - Nadal dyszała ciężko. - Musicie... wrócić... szybko.

-Już idziemy. - Szyszkowe Futro zerwała się z miejsca, gotowa do biegu.

-Ona za nami nie nadąży! - Stwierdziła Kameleonowy Język. - Nie może już biec!

-Zostanę z nią! - Zgłosił się od razu Tajemnicza Łapa. - Niech odpocznie, potem przyjdziemy.

-Ukryjcie się gdzieś. - Poleciła swojemu uczniowi Zacienione Oko. - No już, idziemy!

Szóstka kotów oddaliła się od Słonecznych Skał. Biegli w kierunku obozu tak szybko, jak tylko mogli. Kiedy już stanęli w wejściu obozu ujrzeli walkę, kotów klanu ostrza było więcej, jednak nie specjalnie dużo, widocznie wiele z nich musiało zostać w obozie.

Szyszkowe Futro od razu rzuciła się do walki, przygniotła do ziemi ciemnobrązowego kocura o mocno skołtunionej sierści, nie był on przesadnie duży i wyglądał na wychudzonego, przez co kilka mocnych ugryzień w kark wystarczyło, aby uciekł. 

Widziała, jak Figlarna Łapa razem z Jerzykowom Łapą walczą z białym kocurem. Szyszkowe Futro biegnąc w ich stronę, aby im pomóc przyjrzała się napastnikowi, pamiętała go z dnia, w którym zginął Żabi Sus, co jeszcze bardziej zachęciło ją do walki z nim. W przypadku ataku od tyłu mogła pozwolić sobie na swój ulubiony ruch, złapała wojownika od tyłu za ogon i szarpała mocno, odciągając go od uczniów, którzy teraz bili go łapami gdzie tylko popadnie. Szkłu, gdyż tak właśnie brzmiało jego imię udało się kopnąć szylkretę, przez co od razu puściła go, upadając na ziemię. Gdy ten chciał przygwoździć ją do ziemi szybko się podniosła i przeorała mu pazurami po pysku. Od tyłu Jerzykowa Łapa ugryzł go w łapę, a Figlarna Łapa dostała się jakimś cudem do jego brzucha. Uciekł.

-Dobrze wam poszło maluchy. - Wysapała Szyszkowe Futro. - Uważajcie na siebie.

Walka trwała jeszcze długo, końcowo na szczęście klanowi pioruna udało się wygrać. Ledwo. Wiele kotów skierowało się do legowiska medyczki z poważnymi ranami. Szylkreta usiadła obok swoich uczniów, miała spore rany, ale nie na tyle, żeby nie mogła poczekać na opatrzenie ich. Widziała jak Krótki Ogon wchodzi za Czarnym Nosem do legowiska medyczek, jednak on nie miał żadnych poważnych ran. Po chwili wyszedł z powrotem na polanę z rozpaczą w oczach.

-Żółte Futro nie żyje! - Ogłosił z bólem w głosie, gdyż zastępczyni była jego matką.

-Co teraz będzie? - Upiorne Serce od razu podszedł do rozpaczającego wojownika. - Była zastępczynią. Różana Gwiazda będzie musiała wybrać kogoś nowego.

-I wybiorę. - Odezwała się przywódczyni klanu, wydawała się słaba, z tego co wiedziała Szyszkowe Futro w walce straciła życie. - Jak tylko Czarny Nos opatrzy wszystkich rannych. Będę miała czas, żeby się zastanowić, a w nocy odbędzie się czuwanie. Jej śmierć jest dla nas wielką stratą.

Wszyscy wrócili do dalszych zajęć, Zacienione Oko poszła do partnera, żeby go pocieszyć, a starszyzna skierowała się do legowiska medyczki, żeby jak to jest w tradycji przygotować ciało do czuwania.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro