Rozdział 14

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kiedy wyglądało na to, że wszyscy inni zostali już opatrzeni Szyszkowe Futro poszła do legowiska medyczek. Żółte Futro leżała już na środku polany obozu, a niektórzy już przy niej czuwali. Szyszkowe Futro bardzo lubiła zmarłą wojowniczkę, była kiedyś mentorką jej partnera, przez co uczestniczyła chociażby w niewielkim stopniu w dawnym, uczniowskim życiu szylkrety.

Po wejściu do legowiska medyczek Szyszkowe Futro zastała śpiącą Czarny Nos, w koncie jaskini siedziała Zabliźniona Skóra, dało się usłyszeć jej chrapliwy oddech.

-Witaj Zabliźniona Skóro. - Powitała ją wojowniczka. - Wcześniej czekałam, żebyście opatrzyły mi rany na końcu i dopiero teraz przyszłam. Widzę, że Czarny Nos śpi.

-Tak, należało jej się. Prawie musiałam zmusić ją do odpoczynku. - Staruszka zaśmiała się lekko. - Widocznie zapomniała, że twoimi ranami jeszcze się nie zajęła, ale to nic dziwnego. - Zabliźniona Skóra zaczęła nakładać na rany Szyszkowego Futra zioła i pajęczyny. - Ostatnio jest przemęczona, mamy dużo rannych, a praktycznie ze wszystkim została sama. Każdy chyba spodziewa się, że mój czas powoli nadchodzi.

-Kiedy już nadejdzie, zapamiętamy cię jako wspaniałą medyczkę i przyjaciółkę. - Odparła brązowa kocica, nie chcąc się kłócić. Od dawna wiedziała, że starsza z medyczek umiera ze starości.

-Poznałam wiele wspaniałych kotów, niczego w życiu nie żałuję. - Mruknęła brązowa, cętkowana kocica chrapliwym głosem. - No już, skończyłam. Idź się przespać, masz jeszcze czas. Różana Gwiazda uwielbia tradycje i zwyczaje, więc pewnie jak zawsze to robi ogłosi zastępcę kiedy wzejdzie księżyc.

Szyszkowe Futro wyszła z legowiska medyczki i poszła szybkim krokiem do własnego. Praktycznie opadła na posłanie i bardzo szybko zasnęła.

Już po kilku chwilach obudziło ją poczucie, że coś dotyka jej futra. Podniosła zaspana głowę, a obok siebie zobaczyła Figlarną Łapę.

-Co jest maluszku? - Spytała swoją przybraną córkę. - Dobrze się czujesz.

-Była walka... - Mówiła cicho uczennica. - To było okropne! Ja się boję, a co jak znowu nas zaatakują, albo kogoś zabiją, tak jak zabili Żółte Futro? A co jeśli zabiją ciebie?

-Ciii, już dobrze maleńka. - Szyszkowe Futro owinęła przybraną córkę ogonem, przybliżając ją lekko do siebie. - Ja nigdzie się nie wybieram. Widzisz kochanie, walki się zdarzają, śmierci też, ale musimy to przetrwać. Razem damy radę.

-Ale ja się boję, bardzo. - Figlarna Łapa wlepiła wzrok swoich pięknych, szarych oczu we własne łapy. - Czy to znaczy, że nie mogę zostać wojowniczką?

-Jasne, że możesz. - Wojowniczka jeszcze bardziej przybliżyła ją do siebie. - Powiedzieć ci coś? - Przybliżyła pysk do jej ucha. - Ja też się czasem boję malutka. Wszyscy się czegoś boimy.

-A kiedy byłaś mała, czego bałaś się najbardziej? - Zapytała słonecznoruda kotka. - Takie opowieści zawsze pomagają.

-To było w czasach, jak jeszcze byłam więźniem. - Zaczęła swoją opowieść. - Dawny przywódca, Patykowa Gwiazda miał obsesję na punkcie samotników, za każdym razem, nawet jak robiłam coś dobrego wściekał się. Pamiętasz tą bliznę, którą mam na barkach? To on mi ją zrobił.

-I co się z nim stało?

-Pewnego dnia zdecydował, żebym umarła z głodu w legowisku więźniów, ale zabiły go lisy. Różana Gwiazda zrobiła ze mnie uczennicę, a potem wojowniczkę.

Figlarna Łapa pokiwała głową.

-Szyszkowe Futro?

-Tak, maleńka?

-Mogę zostać na noc u ciebie?

-Jasne kochanie, kładź się spać. - Mruknęła do niej uspokajającym głosem wojowniczka. - Obudzę cię, jak Różana Gwiazda będzie wybierać zastępcę.

Szyszkowe Futro zmieniła lekko pozycję, kładąc się naokoło córki, tak jak często karmicielki robiły ze swoimi kociętami. Patrzyła, jak oddech jej przybranej córeczki powoli zwalnia, kiedy zasypiała. Kiedy tylko Figlarna Łapa zasnęła, szylkreta też poszła spać.

-Niech wszystkie koty na tyle samodzielne, aby polować zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu! - Okrzyk Różanej Gwiazdy zbudził Szyszkowe Futro, która obudziła szybko Figlarną Łapę. Kotki poszły, aby usiąść obok pobratymców. - Żółte Futro poluje z Klanem Gwiazdy, dlatego też mam obowiązek wybrać nowego zastępcę. - Przywódczyni zawahała się chwilę, jednak nie było w tym nic dziwnego, zmarła wojowniczka była jej pierwszą i dotychczas jedyną zastępczynią. - Wypowiadam te słowa nad ciałem Żółtego Futra, aby jej duch i duchy naszych pozostałych wojowniczych przodków wysłuchały mojej decyzji i zaakceptowały ją. Nowym zastępcą przywódczyni klanu pioruna zostanie Upiorne...

-Różana Gwiazdo stój! - Ceremonię przerwał okrzyk Czarnego Nosa, która wybiegła z legowiska medyczek. - Nie wybieraj zastępcy!

-O co chodzi Czarny Nosie? - Zapytała od razu przywódczyni, zeskakując ze skały. - Byłam w trakcie wybierania nowego zastępcy.

-Wiem, przepraszam, ale to nie może czekać i jest bardzo ważne. - Tłumaczyła szybko miodoworuda kocica. - Chodź do mojego legowiska, wszystko ci wytłumaczę, potem dokończysz ceremonię.

-Dobrze

Obie kocice odeszły w stronę jaskini medyczek. Większość zebranych usłyszała, że przed przerywającym ceremonię okrzykiem medyczki Różana Gwiazda powiedziała pierwszy człon imienia Upiornego Serca, dlatego też niektórzy już poszli mu pogratulować. Gdy tylko kocice wyszły z jaskini wszyscy od razu usiedli na swoich miejscach. Czarny Nos usiadła przed wejściem do swojego legowiska, a przywódczyni ponownie wskoczyła na Wysoki Głaz.

-Kontynuując. - Zaczęła. - Nową zastępczynią przywódczyni klanu pioruna zostanie Szyszkowe Futro!

Przez zebranych przeszedł pomruk zdziwienia, przecież na początku to nie o nią chodziło przywódczyni. Gdy pomruki ucichły zapanowała głucha cisza.

-Szyszkowe Futro! Szyszkowe Futro! - Zacienione Oko przerwała ciszę skandując imię nowej zastępczyni, a po chwili reszta do niej dołączyła. 

Gdy tłum znowu zamilkł, a zarówno ceremonia, jak i zebranie się zakończyły Szyszkowe Futro nie do końca wiedziała co ma zrobić, nigdy wcześniej przecież nie miała okazji przekonać się, jak to jest być zastępczynią. Usłyszała jak ktoś podszedł do niej od tyłu.

-Należy ci się ten tytuł. - Upiorne Serce usiadł obok nowej zastępczyni. - Wiem, co chcesz powiedzieć. Nie, nie jestem zły.

-Dziękuję ci, Upiorne Serce. - Mruknęła do niego szylkreta. - Szkoda, że nie zostałeś zastępcą. Nadawałbyś się.

-Uwierz, że nie. - Odparł. - Tak w sekrecie ci powiem, że gdyby Różana Gwiazda mnie pytała nie zgodziłbym się, jestem stary i niedługo powinienem przenieść się do legowiska starzyzny. Jak tylko wykurzymy mojego brata z lasu zrobię to.

-Jesteś wspaniałym wojownikiem.

-Każdy, kto jest lojalny jest wspaniały na swój sposób. - Miauknął kocur i ruszył, do legowiska wojowników. - Powinnaś się przespać, Żółte Futro wyznaczyła wszystkie patrole na jutro, ale jako zastępczyni powinnaś się wykazać. Klan musi mieć poczucie, że koty, które mu przewodzą są gotowe im pomóc.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro