Rozdział 18

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Po jeszcze chwili rozmowy z Gruszkowym Ogonem Szyszkowe Futro poszła do legowiska medyków, żeby zobaczyć jak czują się Figlarna Łapa i Tajemnicza Łapa. Weszła do jaskini, gdzie zastała Czarny Nos razem z Ziołową Skórą, kotki przeszukiwały zapasy ziół.

-Witaj, Szyszkowe Futro. - Miodoworuda medyczka od razu odwróciła się do wojowniczki i powitała ją.

-Witaj, Czarny Nosie. - Odpowiedziała jej tym samym serdecznym powitaniem zastępczyni. - Przyszła zobaczyć jak czują się Tajemnicza Łapa i Figlarna Łapa.

-Jest z nimi dobrze, nie mają poważnych ran. - Wyjaśniła szybko medyczka z klanu pioruna. - Figlarna Łapa ma tylko jedno zadrapanie, a Tajemnicza Łapa zostanie tu na noc, żebym mogła mieć go na oku.

-Właśnie, zostałabyś z nimi? - Wtrąciła swoje pytanie Ziołowa Skóra. - Chciałyśmy iść po zioła, bo nie mamy ich zbyt dużo, a Zabliźniona Skóra...

Szyszkowe Futro przekierowała wzrok na medyczkę, leżała ona na swoim posłaniu, co prawda nie spała, jednak jej zdrowe oko było zamglone i pełne zmęczenia, praktycznie w całości zamknięte. Jej oddech był głośny i chrapliwy, mimo to jednak uśmiechała się lekko do kotów.

-Nic mi nie jest. - Wydyszała ciężko, chcąc wstać, jednak od razu podbiegła do niej Czarny Nos.

-Nie wstawaj. - Powiedziała do staruszki miodoworuda kocica. - Musisz odpoczywać i nie powinnaś teraz martwić się o innych, musisz zając się sobą i wyzdrowieć. Dała, ci już dużo jagód jałowca, więcej już nie powinnaś jeść, musisz wypocząć do jutra, kiedy dam ci kolejną porcję.

Stara medyczka nie słuchała swojej uczennicy i końcowo wstała. Była bardziej wychudzona niż inne koty klanu pioruna, które nawet dobrze się trzymały, ponieważ głód nie zdążył  jeszcze zbyt mocno ich dotknąć. Widocznie brązowa kocica nie jadła już od jakiegoś czasu, może z powodu jakiejś choroby. Jej łapy wydawały się być miękkie i uginały się pod nią. Czarny Nos od razu lekko pchnęła ją, asekurując przy tym, żeby Zabliźniona Skóra znowu się położyła.

-Leż i nie wstawaj. - Rozkazała stanowczym, niepasującym do niej głosem, za którym jednak kryło się zmartwienie i współczucie.

-A jako kociak byłaś taka spokojna. - Staruszka zaśmiała się chrapliwym głosem, po chwili złapał ją atak kaszlu, jednak gdy tylko minął mówiła dalej. - Umiesz postawić na swoim, nie jest ani trochę podobna do tej nieśmiałej koteczki, która starała się okiełznać braci o mysich móżdżkach. Jestem z ciebie dumna, Czarny Nosie.

Młodsza z medyczek przykucnęła do swojej mentorki, otarła się o nią i wtuliła w jej krótką sierść. Nastała chwila ciszy, która była jednak całkiem długa.

-To wszystko dzięki tobie, Zabliźniona Skóro. - Odparła uczennica medyczki. - Tyle kotów żyje, dzięki tobie. Klan Gwiazdy będzie cię sławił, kiedy twój czas nadejdzie. - Po tych słowach wstała i ruszyła w stronę wyjścia z legowiska medyków. - Chodź, Ziołowa Skóro, musimy nazbierać zioła.

Medyczki wyszły z jaskini, jednak Szyszkowe Futro poszła za nimi.

-Nie pomożecie jej? - Zapytała, gdy tylko je dogoniła. - Zabliźniona Skóra chyba jest naprawdę chora. Nie dacie jej jakiś ziół, które jej pomogą?

-Masz rację, jest chora. - Zaczęła wyjaśniać Czarny Nos spokojnie. - Ta choroba, to tak zwana starość, czyli to, co spotka każdego. Przecież wiesz, że Zabliźniona Skóra jest już naprawdę stara i nie da się jej pomóc. Zioła jej nie wyleczą, tylko dodadzą jej czasu. Ona umiera.

Szyszkowe Futro skinęła głową na znak, że zrozumiała i wróciła bez słowa do legowiska medyczek. Położyła się na posłaniu, na którym leżał Tajemnicza Łapa. Figlarnej Łapy nie było już w jaskini.

-Jak się czujesz, Tajemnicza Łapo? - Zapytała go czule. - Byłeś bardzo odważny, walcząc za siostrę, ale nie powinieneś tego robić.

-Wiem. - Odparł z lekką niechęcią w głosie czarny uczeń. - Ale musiałem jej obronić. Z resztą chyba rozumiesz. To twoja córka, na moim miejscu zrobiłabyś to samo.

-Pewnie tek. - Polizała przybranego syna w ucho. - Dla ciebie też bym to zrobiła.

-Szyszkowe Futro, nie jesteś na mnie zła?

-A czemu miałabym być? - Zdziwiła się lekko zastępczyni, już wytłumaczyła uczniowi, że nie jest rozzłoszczona za jego walkę ze Żbiczą Łapą.

-No bo, ty nas kochasz prawda? - Spytał nieśmiało. - Mnie i Figlarną Łapę. Jakbyśmy byli twoimi kociętami, ale ja nie potrafię myśleć o tobie, jako o matce. Wcześniej byłem niemiły, bo myślałem, że wtedy przestaniesz mnie kochać, ale nie przestałaś. Przepraszam.

Morsko niebieskie oczy zastępczyni zaszkliły się lekko, rozumiała, że Tajemnicza Łapa uważa za swoją matkę Akacjową Gałązkę i nie była na niego zła chociażby w najmniejszym stopniu, mimo to, było jej przykro, że nie umiała mu jej zastąpić.

-Nic się nie stało maluchu. - Jeszcze raz polizała go po uchu na pocieszenie. - To ona was wychowała, rozumiem, że ją nadal kochasz. - Pomyślała o jej walce z duchem poległej wojowniczki, z którą jednak końcowo się pogodziła, Akacjowa Gałązka pewnie cieszyła się, że czarny kocur nie uważa szylkrety za matkę. - Akacjowa Gałązka też bardzo was kocha i obserwuje was z Klanu Gwiazdy. 

-Szyszkowe Futro?

-Tak maluchu?

-Zostaniesz ze mną na noc? - Zapytał uczeń. - Figlarna Łapa poszła do legowiska uczniów, a Zabliźniona Skóra już śpi, a ja nie chce zostać sam.

-Jasne, zostanę. - Wstała i przysunęła mech z sąsiedniego legowiska, aby to,  na którym będą spać było większe. - Kładź się już, musisz odpocząć, jeśli chcesz szybko wrócić do treningów.

-Dobranoc, Szyszkowe Futro.

-Dobranoc, maluchu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro