Rozdział 19

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Rankiem Szyszkowe Futro obudziło ciche szlochanie. Podniosła się z legowiska, na którym spędziła noc razem ze swoim przybranym synkiem. Przy pozornie śpiącej Zabliźnionej Skórze siedziała Czarny Nos, a tuż obok Ziołowa Skóra, trzymająca ogon na karku miodoworudej medyczki i szepcząca do niej jakieś pocieszające słowa.

-Czarny Nosie? - Odezwała się zastępczyni, jednak już wiedziała o co chodzi.

-Zabliźniona Skóra nie żyje. - Powiedziała medyczka, nie odwracając się w jej stronę. - Umarła we śnie.

-Tak mi przykro. - Mruknęła szylkreta.

Nigdy nie była specjalnie blisko z medyczką, jednak jej śmierć była dla niej smutna. Jak cały klan bardzo ceniła i szanowała staruszkę, której mimo wieku nie można było odmówić charyzmy. Wojowniczka ceniła też rady Zabliźnionej Skóry, których ta czasami udzielała tym, którzy akurat tego potrzebowali. Informacja o jej śmierci na pewno wstrząśnie klanem.

-Przekażesz to Różanej Gwieździe? - Poprosiła Ziołowa Skóra, ona również wydawała się być smutna z powodu tej straty, jednak cały czas pocieszała Czarny Nos. - Powinna niedługo wrócić z Księżycowego Kamienia z Brunatną Pieśnią... Brunatną Gwiazdą i Gradowym Wzgórzem.

-Jasne, powiem jej. Może przekaże też starszyźnie? W końcu powinni przygotować jej ciało do czuwania. - Zaproponowała Szyszkowe Futro.

-Wiesz. - Zaczęła Ziołowa Skóra lekko zmieszana. - Myślę, że Czarny Nos powinna przekazać starszyźnie, o ile będzie w stanie. Na razie zostanę tu z nią, bo muszę ją jakoś pocieszyć, to dla mnie ważne. Ty po prostu powiedz Różanej Gwieździe i wracaj do swoich obowiązków.

 Zastępczyni skinęła głową, wychodząc z jaskini medyczek ogonem szturchnęła Tajemniczą Łapę, aby się obudził. Ten od razu wstał, spojrzał w stronę ciała zmarłej medyczki i bez słowa ruszył za przybraną matką.

Po wyjściu z legowiska Zabliźnionej Skóry i Czarnego Nosa, a w zasadzie teraz już tylko Czarnego Nosa Szyszkowe Futro skierowała się w stronę wyjścia z obozu, przez które właśnie przeszła Różana Gwiazda, wracając do obozu razem z Brunatną Gwiazdą i Gradowym Wzgórzem.

-Witaj Szyszkowe Futro. - Przywitała ją przywódczyni jej klanu.

-Witaj, Różana Gwiazdo. - Powitała ją jej zastępczyni. - Wy też, Brunatna Gwiazdo i Gradowe Wzgórze. 

-Czy coś się stało? - Zapytała szybko czarna szylkreta.

Wojownicza przed przekazaniem wiadomości milczała chwilę, próbując znaleźć odpowiednie słowa. Stojąc naprzeciw Różanej Gwiazdy schyliła się lekko, gdyż przywódczyni była od niej mniejsza.

-Zabliźniona Skóra nie żyje. - Miauknęła wprost, nie mogąc odnaleźć lepszych słów, których mogłaby użyć. - Umarła ze starości podczas snu. Czarny Nos i Ziołowa Skóra są w legowisku i siedzą przy jej ciele.

-To wielka strata dla wszystkich klanów. - Odparła Brunatna Gwiazda, jeszcze zanim przywódczyni klanu pioruna zdążyła się odezwać.

-Służyła klanowi pioruna jeszcze zanim ja się urodziłem. - Mruknął Gradowe Wzgórze, on też nie był już młody, więc miał pewnie wiele wspomnień z medyczką, chociażby ze spotkań medyków. - Pamiętam, jak byłem jeszcze uczniem, a mój mentor umarł. Między klanem pioruna i klanem cienia celowo panował pokój przez jakiś księżyc, bo przeniosła się do naszego klanu, żeby ukończyć mój trening. Dobrze, że przez ten księżyc nikt w klanie pioruna nie zachorował, w końcu nie mieliście medyczki. Niedługo po jej powrocie do klanu dołączyła samotniczka. 

Różana Gwiazda - odkąd dowiedziała się o śmierci medyczki bardzo ponura - zastrzygła uszami w stronę medyka. Skierowała wzrok na swoje łapy, potem przekierowując go prosto w morsko niebieskie oczy Szyszkowego Futra.

-Była dobrą medyczką i przyjaciółką. - Odezwała się w końcu czarna kocica, jej głos był spokojny, nie okazujący emocji, ale oczy błyszczały rozpaczą. Nie rozwodziła się jednak długo nad tematem śmierci medyczki, po chwili ciszy zwróciła się do nowej przywódczyni klanu cienia: - Chyba czas, żeby ogłosić klanowi twój powrót.

Brunatna kocica skinęła głową. Szyszkowe Futro wiedziała, że zaraz rozpocznie się zebranie klanów, dlatego też od razu usiadła w okolicy Wysokiego Głazu. Rozglądając się zauważyła, że Czarny Nos razem ze starszyzną idzie do swojego legowiska. Widocznie już przekazała im wiadomość o  śmierci Zabliźnionej Skóry. 

-Niech wszystkie koty... - Zaczęła mówić Różana Gwiazda jako przywódczyni klanu pioruna, po chwili jednak tymi samymi słowami odezwała się Brunatna Gwiazda. Czarna kocica przestała mówić na kilka chwil, a dalej mówiły już równocześnie. - na tyle samodzielne aby polować zbiorą się pod Wysokim Głazem na zebranie klanu.

Wszystkie koty, zarówno z klanu cienia jak i klanu pioruna ruszyły w stronę skały, na której obok siebie stały dwie przywódczynie. Pierwsza zaczęła mówić Brunatna Gwiazda, jej głos był pełen charakterystycznej dla klanu cienia dumy i wyższości.

-Koty klanu cienia! - Zaczęła. - Przy Księżycowym Kamieniu otrzymałam dar dziewięciokrotnego życia oraz nowe imię przywódczyni, teraz już oficjalnie i z dumą mogę przewodzić z pewnością najsilniejszego z kocich klanów.

Najsilniejszego?! - Syknęła w duchu szylkreta. - Więc dlaczego tak bardzo nas potrzebowaliście?

Co prawda szanowała koty z klanu cienia, jednak nienawidziła ich ogromnej dumy i pychy, która ujawniała się tym, że nawet gdy byli tak słabi i wychudzeni zachowywali się jak najsilniejsi i najlepsi ze wszystkich kocich klanów.

-Brunatna Gwiazda! Brunatna Gwiazda! - Gdy koty niegdyś mieszkające w sosnowym lesie zaczęły wykrzykiwać nowe imię ich przywódczyni koty klanu pioruna milczały, dopiero po chwili dołączyły do okrzyków i pełnych szacunku powitań.

-Od razu wybiorę zastępcę. - Miauknęła Brunatna Gwiazda. - Wzywam naszych walecznych przodków, zwłaszcza ducha Białej Gwiazdy, aby wysłuchali mojej decyzji i zatwierdzili ją. Nowym zastępcą przywódczyni klanu cienia zostanie Długi Płomień!

-Długi Płomień! Długi Płomień! - Kiedy koty zaczęły skandować jego imię najgłośniejszy był okrzyk Zapiaszczonej Skóry, siedzącej przed żłobkiem siostry nowego zastępcy.

Szyszkowe Futro uśmiechnęła się lekko. Jakiś czas temu ona sama została zastępczynią, była gotowa pomóc Długiemu Płomieniowi w jego nowych obowiązkach, jeśli zajdzie taka potrzeba. Teraz był jedyny moment, w którym koty z dwóch klanów żyły w zgodzie, na jednym terenie.

-Koty obu klanów. - Teraz zaczęła mówić Różana Gwiazda, ton jej głosu był spokojniejszy i cichszy niż głos drugiej przywódczyni. - Muszę ogłosić wam coś okropnego. Nasza medyczka, Zabliźniona Skóra nie żyje. Starszyzna właśnie przygotowuje jej ciało do czuwania. Przez wiele, wiele księżyców służyła klanowi pioruna jako lojalna i mądra medyczka, mogliśmy liczyć na jej rady. Zasłużyła na odpoczynek razem z naszymi przodkami w Klanie Gwiazdy, w imieniu własnym i całego klanu pioruna życzę jej udanych łowów.

Wszystkie koty pochodzące z klanu pioruna wydawały się być naprawdę przygnębione. Zmarła medyczka była powszechnie szanowana i lubiana w klanie. Słynęła ze swojej troskliwości i czasami sarkazmu, ale także mądrości i upartości w pomocy klanowi. Jej śmierć naprawdę była ogromną stratą. Zwłaszcza dla jej uczennicy, Czarnego Nosa, która teraz sama musiała dźwigać ciężar bycia medyczką, no może nie zupełnie sama. W końcu klan cienia ma dwóch medyków, którzy mogą jej pomóc, co z resztą już się działo. Uczennica Grądowego Wzgórza, Ziołowa Skóra siedziała obok miodoworudej kocicy przed legowiskiem medyków, od śmierci Zabliźnionej Skóry nie odstąpiła jej nawet na krok, cały czas ją pocieszając.

Kiedy zebranie się skończyło Szyszkowe Futro zaczęła wybierać patrole.

-...A w skład patrolu mającego za zadanie powiększenie legowiska wojowników wejdą Gruszkowy Ogon, Łysy Grzbiet i Borsucza Pręga.

-Gruszkowy Ogon i Łysy Grzbiet nie będą naprawiać legowiska! - Odezwał się prawie sykiem siedzący obok Długi Płomień. - To wasze legowisko, więc nie musimy ich naprawiać, a ja chciałem wysłać ich na polowanie.

-Długi Płomieniu. - Zaczęła spokojnie szylkreta. - Jesteście u nas gośćmi i zajmujecie dużo miejsca w legowisku wojowników, dlatego pomożecie w powiększeniu go. W wysyłaniu patroli mam większe doświadczenie, dlatego proszę cię, żebyś się nie kłócił. Jeśli chcesz patrole na następny dzień ustalimy wspólnie.

-Nie dzięki. - Odparł kocur i strzepnął ogonem. - Nie możesz rządzić kotom z mojego klanu. Gruszkowy Ogonie, Łysy Grzbiecie razem z Zacienionym Okiem ruszycie na polowanie, dopilnujcie, żeby nic się je nie stało z racji, że jest ślepa.

-Co to ma być!? - Teraz zastępczyni Różanej Gwiazdy naprawdę się zdenerwowała. - Ja nie mogę rządzić kotami z klanu cienia, a ty możesz kotami z klanu pioruna? - Syknęła. - Z resztą Zacienione Oko idzie już na patrol łowiecki ze mną i naszymi uczniami.

-I nikt nie musi mnie pilnować. - Dodała ciemnoruda, pręgowana kocica. Siedziała przy legowisku uczniów z Tajemniczą  Łapą, Jerzykowom Łapą i Figlarną Łapą, ale dzięki jej wyostrzonym słuchu spokojnie słyszała rozmowę kotów siedzących przed Wysokim Głazem, gdzie szybko podeszła. - Umiem radzić sobie sama. 

-Co się tu dzieje? - Kłótnie przerwała Brunatna Gwiazda. - Długi Płomieniu, okaż szacunek kotom klanu pioruna. Wybrałam cię na zastępcę, ale puki nie wrócimy do domu Szyszkowe Futro będzie wybierać patrole obu klanów, żeby nie było kłótni.

-Tak, Brunatna Gwiazdo. - Miauknął niezadowolony kocur.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro