Rozdział 20

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Szyszkowe Futro razem z Zacienionym Okiem i uczniami była na patrolu łowieckim, który przy okazji był dla uczniów treningiem polowania. Pora spadających liści rozpoczęła się oficjalnie poprzedniego dnia, a nie które z liści były już w niewielkim stopniu pożółkłe, chociaż żaden z nich jeszcze nie zdążył spaść. Zwierzyny powinno być jeszcze sporo, jednak tak nie było. Zabrane przez Klan Ostrza tereny przy Drodze Grzmotu, aż po Sowie Drzewo, a z drugiej strony Wielki Jawor były świetnym miejscem do polowania, jednak nikt nie chciał ryzykować walki z tak wielkim klanem. Mimo tego, że klan pioruna oraz klan cienia się połączyły klan ostrza nadal była liczniejszy, chociaż teraz już niewiele. Dużą część przewagi klanu Ostrej Gwiazdy stanowił też fakt, że oni są dobrze wyżywieni, w przeciwieństwie do wychudłych kotów z klanu pioruna i jeszcze chudszych z klanu cienia, spośród których niektóre już opadały z sił. Zastępczyni celowo postanowiła skierować patrol w stronę odebranych terenów, żeby przy okazji zobaczyć, czy wrogowie nie kręcą się gdzieś w okolicy. Ku jej obawą nawet na ponad pół długości drzewa od terytoriów klanu ostrza czuć było ich zapach. Dotąd wszyscy myśleli, że to zapach kotów klanu cienia jest nieprzyjemny, jednak ten był jeszcze gorszy, ostry i kłujący w nozdrza, zarazem cuchnący Drogą Grzmotu jak i samotnikami i padliną. 

-Byli na naszym terenie. - Syknęła Zacienione Oko w połowie do siebie. - I to jeszcze dzisiaj! Zapach jest świeży!

-Wiem, ich smród da się wyczuć wszędzie. - Odparła zastępczyni. - Figlarna Łapo, Tajemnicza Łapo, Jerzykowa Łapo, spróbujcie coś upolować, ja z Zacienionym Okiem rozejrzymy się po okolicy.

Uczniowie odbiegli głębiej w las szukając zwierzyny, a wojowniczki zbliżyły się do terenów klanu ostrza, będąc praktycznie przy granicy.

-Wiesz, że powinniśmy walczyć, prawda? - Spytała nagle Zacienione Oko. - Zanim wszyscy umrzemy z głodu.

-Wiem, ale ich jest zbyt dużo i są zbyt silni. - Miauknęła Szyszkowe Futro. - Nigdy byśmy nie wygnali. 

-Musimy coś zrobić. - Mówiła dalej niewidoma, nagle skoczyła w bok, prosto na mysz, którą zabiła jednym ugryzieniem. - Zaczęliśmy polować nawet na terenie dwunożnych, a i tak nie mamy co jeść! To tylko kwesta czasu, aż wszyscy umrzemy z głodu.

-Spokojnie, na pewno coś z tym zrobimy. - Mruknęła cicho szylkreta, próbując samą siebie przekonać, że uda im się wyjść z tej sytuacji. - Wypędzimy ich kiedy tylko przyjdzie czas. Jutro jest zgromadzenie, możemy to z nimi omówić, może to wyjaśnią.

-Wiem, że sama jesteś przekonana, że to się nie uda. - Rzekła w końcu wojowniczka. - Znasz dobrze Ostrą Gwiazdę, wiesz, jaki on jest brutalny.

-Tak, wiem, ale musimy mieć nadzieję, że nasza sytuacja się poprawi.

Zacienione Oko nie odpowiedziała, ogonem wskazała, aby opaść do ziemi, co Szyszkowe Futro szybko zrobiła. Zza krzaków udało jej się dojrzeć patrol klanu ostrza, a na jego czele sam Ostra Gwiazda. Szylkreta miała ochotę wyjść z ukrycia i rozszarpać gardło kotu, który skrzywdził dwa klany, a wcześniej jeden z nich zdradził. Musiała jednak pozostać w krzakach licząc, że ona i jej przyjaciółka nie zostały zauważone. Przez chwilę smoliście czarny kocur spojrzał w stronę ich ukrycia.

-Wyjdźcie. - Mruknął. Jego głos nie wyrażał żadnych emocji, tak samo jak wzrok jego brązowych oczu. - Widać was.

Kocice wstały i wyszły zza krzaków. Sierść Szyszkowego Futra zjeżyła się na widok kocura.

-Co robicie na naszym terenie? - Syknął przywódca.

-Nie jesteśmy na waszym terenie! - Odpaliła od razu Zacienione Oko. Jej pazury były wysunięte, kiedy syczała stojąc pysk w pysk z wrogiem. - To nasze terytorium.'

-Jeszcze. - Jego oczy błysnęły. - Jeśli tego będę potrzebował, żeby wykarmić mój klan zabiorę tereny nie tylko klanu cienia i waszego klanu, ale też klanu rzeki i klanu wiatru!

-Nie boimy się was! - Warknęła Szyszkowe Futro, chociaż było to kłamstwo. - Wygnaliśmy cię z klanu, teraz też cię pokonamy.

-Wy? Takie mysie móżdżki? - Zadrwił kocur. - Wtedy, kiedy uciekłem myśleliście, że mnie wygoniliście! Że się przestraszyłem i uciekłem bez walki, ale nie. Mnie tak łatwo nie można pokonać. Myśleliście, że nie wrócę, ale jestem tu, żeby przejąć władzę nad klanami. A teraz, muszę wracać do klanu. Przekażcie Różanej Gwieździe, że na niej też się zemszczę! - Rzucił odchodząc.

Kocur razem z jego patrolem odszedł, przeszli przez Drogę Grzmotu i skierowali się w głąb terenów klanu ostrza. 

 Szyszkowe Futro w milczeniu przyglądała się jak odchodzą, jej pazury były wysunięte. Razem z przybyciem nowego klanu nadeszły nowe kłopoty, klan cienia stracił dom a dwa z czterech, w zasadzie pięciu klanów głodowały. Kiedy jej partner i kocięta umarli była zrozpaczona, gdy w końcu się z tym pogodziła liczyła na spokój, na to jednak widocznie nie wystarczyło czekać. Wiedziała, że w końcu rozpęta się walka, od której może zależeć los klanów. A ona może i jest tylko zwykłą zastępczynią, jakich przed nią było wiele, ale obiecała sobie, że z całą swoją siłą będzie walczyć o tych co kocha. Nadejdzie dzień, w którym klan ostrza na zawsze opuści las, a kiedy to się stanie wszystko wróci do normy.

-Pokażemy im. - Ciszę przerwała Zacienione Oko, jakby odgadując myśli zastępczyni.

-Pokażemy im wszystkim.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro