Rozdział 8

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Kolejnego wieczoru Szyszkowe Futro kładła się spać. Obawiała się, że w nocy znów odwiedzi ją Akacjowa Gałązka, i że znów będę walczyć. Rozumiała, że zmarła wojowniczka tęskni za swoimi dziećmi, które teraz bardziej przywiązały się do brązowej kocicy, jednak czy naprawdę było to aż takie złe?

Miała już zamknięte oczy, chociaż jeszcze nie zasnęła. Poczuła, jak ktoś kładzie się obok niej. Otworzyła swoje morsko niebieskie oczy i podniosła głowę, widząc obok siebie Zacienione Oko.

-Znowu pokłóciłaś się z Krótkim Ogonem? - Zapytała zaspanym głosem brązowa kocica.

-Nie. - Miauknęła niewidoma. - Widzę, że coś jest nie tak, chcę dotrzymać ci towarzystwa.

-Więc dobranoc.

-Dobranoc, Szyszkowe Futro.

Gdy wojownicza obudziła się w kolejnej wizji naprzeciwko jej znowu stała Akacjowa Gałązka, tym razem jednak jej nie atakowała. Obok brązowej, łaciatej  kocicy stała też Zacienione Oko, jej oczy były inne. Bardziej normalne niż w świecie żywych.

-Szyszkowe Futro? - Ciemnoruda kocica wydawała się być przerażona. - To ty? Gdzie my jesteśmy?!

-Tak to ja, spokojnie. - Przybliżyła się do przyjaciółki, jednocześnie nie spuszczając wzroku z stojącej naprzeciwko nich Akacjowej Gałązki. - To tylko sen, zaraz się obudzimy.

-Ja cię widzę... - Przerażenie w głosie Zacienionego Oka nie zniknęło, jednak teraz dało się słyszeć i ekscytację. - To jest... niesamowite.

-Szyszkowe Futro! - Słonecznoruda kocica podeszła bliżej.

-Jak chcesz walczyć, to nie jest dobry moment! - Syknęła szylkreta, wyciągając przy tym pazury.

-Walczyć? - Zdziwiła się niewidoma. - Czy to dlatego miałaś wtedy rany?

-Ona mnie zaatakowała. - Wyjaśniła Szyszkowe Futro. - I pewnie znowu to zrobi!

-Nie, nie zaatakuje. - Zmarła podeszła do nich, praktycznie na długość. - Szyszkowe Futro, przepraszam za to, co mówiłam wczoraj. Wybacz mi proszę. Ale po prostu, Figlarna Łapa była moją małą córeczką, moim promyczkiem szczęścia, a teraz? Ona bardziej kocha ciebie, Szyszkowe Futro. Ja już nie jestem jej potrzebna, zajmij się nią.

-Rozumiem cię, Akacjowa Gałązko. - Brązowa wojowniczka, co prawda trochę niepewnie, ale podeszła do zmarłej i otarła się o nią. - Ale ona, tak samo jak Tajemnicza Łapa nadal cię potrzebują. Czekaj na nich w Klanie Gwiazdy, kiedy się spotkacie, zobaczysz, jak bardzo cię kochają.

-Oby było, tak jak mówisz. - Mruknęła słonecznoruda kocica. - Chyba powinnyście się już obudzić.

-Nie! - Zawołała Zacienione Oko w proteście. - Nie możemy się obudzić! Chcę coś jeszcze zobaczyć!

Nikt nie zdążył jej odpowiedzieć, kotki obudziły się w legowisku wojowników, było jeszcze ciemno. Szyszkowe Futro szturchnęła przyjaciółkę ogonem.

-Wszyscy śpią, chodźmy w jakieś ustronne miejsce i to omówmy. - Zaproponowała. - Tak będzie najlepiej.

Zacienione Oko skinęła tylko głową nic nie mówiąc. Przyjaciółki wyszły z obozu, jednak nie odeszły daleko. Usiadły pod jednym z drzew, aby móc porozmawiać o wspólnej wizji, której doświadczyły.

-Nikomu nie mów o tym, co widziałaś, dobrze? - Poprosiła Szyszkowe Futro przyjaciółkę, musiała mieć pewność, że nikt się nie dowie.

-Dlaczego to musiało się skończyć? - Westchnęła niewidoma. - To było takie wspaniałe.

-Przykro mi. - Wojowniczka otarła się o przyjaciółkę, chcąc ją pocieszyć. - Wiem, że chciałabyś móc widzieć.

-To nic takiego. - Mruknęła pod nosem ciemnoruda, pręgowana kocica. - Teraz jeszcze bardziej chciałabym być normalna.

-Jesteś normalna. - Pocieszyła ją Szyszkowe Futro. - Normalna po swojemu. Z resztą, gdyby wszyscy byli idealni nie byłoby ciekawie.

-Ty jesteś i idealna, i ciekawa. - Smutek niewidomej został zastąpiony przez lekki chichot. Skierowała pysk w stronę nieba. - Słońce wschodzi, widzę lekki blask i czuje ciepło od promieni. Chyba powinnyśmy wracać do obozu, zaraz będzie trzeba obudzić uczniów.

-Tak, lepiej wracajmy. - Odparła wojowniczka i wstała. Kotki ruszyły do obozu.

Kolejny trening przebiegł spokojnie, na polowaniu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro