Rozdział 17

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

 Rankiem następnego dnia grupa kotów zbierała się do wyjścia. Szyszkowa Gwiazda przedstawiła innym plan działania, a razem z Brunatną Gwiazdą zdecydowała, że na rozmowę z Dzwoniącą Gwiazdą wyruszą tylko przywódcy, zastępcy oraz medycy, aby nie niepokoić klanu rzeki i  nie prowokować ich do ataku. To miała być pokojowa rozmowa.

-Chodź, Ziołowa Skóro. - Czarny Nos popędziła swoją przyjaciółkę. - Musimy już iść.

-Idę, idę. - Szara medyczka dołączyła do czekającej na nią grupy. - Mam nadzieję, że uda nam się przekonać Dzwoniącą Gwiazdę.

-Na pewno się uda. - Mruknęła Zacienione Oko. - A przynajmniej mam taką nadzieję.

-Czas wyruszać. - Oznajmiła Brunatna Gwiazda. - Chodźmy.

 Grupa kotów ruszyła w drogę. Nie chcieli ryzykować przechodząc przez praktycznie całą długość odebranych im leśnych terenów, dlatego też skierowali się w stronę poręby. Kiedy szli śnieg trzeszczał pod ich łapami. W końcu dostali się do okolic zasadzonych przed dwunożnych Wysokich Sosen, które w każdą porę zielonych liści były ścinane i na nowo zasadzane. Przeszli tak daleko od nich, jak się dało. Przemieszczali się szybko, aby nie dać się zauważyć. W końcu doszli do rzeki, w tym miejscu nie było widać żadnych kamieni, po których mogliby przejść na drugą stronę, za to nieopodal było zwalone drzewo.

-Ja pójdę pierwsza. - Miauknęła Szyszkowa Gwiazda.

 Odwróciła się na chwilę do reszty grupy, kiedy zobaczyła, jak Długi Płomień wlepia wzrok swoim zielonych oczu w coś na drugim brzegu. Mimowolnie zrobiła to samo, jednak nic tam nie dostrzegła.

-Widzicie to samo, co ja? - Spytał płomiennorudy zastępca Brunatnej Gwiazdy. 

 Dopiero teraz szylkreta spostrzegła jakiś ruch między gałęziami powalonego drzewa. Po chwili zorientowała się, co tam jest.

-To kociak! - Odezwała się zmartwiona, jednocześnie nie spuszczając z malucha wzroku. Kociątko zaczęło wspinać się na drzewo, ledwo utrzymując równowagę.

-Spadnie! - Dodała Brunatna Gwiazda przerażona.

 Widząc to pstrokata wojowniczka nie mogła wstać z miejscu, szybko, jednak tak ostrożnie jak mogła wskoczyła na pień powalonego drzewa i zaczęła powoli iść w stronę ciemnobrązowego, pręgowanego kociaka. Przez leżący na nim śnieg i lód drzewo było śliskie, nawet dorosłemu koty łatwo było z niego spaść, a co dopiero małemu kociakowi.

-Zostań tam, gdzie jesteś! - Krzyknęła do niego surowo.

-Klan pioruna atakuje. - Pisnął kociak, chociaż nie wykazywał strachu. - Idźcie sobie, albo was wygonię.

-Nie atakujemy. - Mówiła spokojnym głosem przywódczyni, cały czas zbliżając się do malucha. - Nic ci nie zrobimy, po prostu stój gdzie stoisz.

 Szylkreta znalazła się na długość lisa od kociaka, kiedy ten wysunął swoje króciutkie pazurki, widocznie z zamiarem "ataku,, i zaczął iść niezdarnie w jej stronie.

-Stój w miejscu! - Syknęła kocica w panice.

 Kociak nie poddał się, nagle jedna z jego łapek poślizgnęła się na pokrywającym pień lodzie. Ześlizgnął się z kłody wpadając do wody. Szyszkowa Gwiazda skoczyła za nim, starając się go złapać. Pamiętała sporo z lekcji pływania, których udzielała jej kiedyś Fiołkowy Płatek, co pozwoliło jej nie zacząć się topić. 

-Chwyć się tego kamienia! - Zawołała do kocurka, widząc ledwo wystający znad tafli wody głaz. - Zaraz ci pomogę!

 Gdy tylko nurt zaniósł przerażonego kociaka bliżej kamienia ten posłusznie chwycił go, uczepiając się swoimi krótkimi pazurkami. Ledwo się na nim trzymał. W tym czasie przywódczyni klanu pioruna płynęła w jego stronę, kiedy w końcu się do niego dostała chwyciła go z całej siły w zęby. Stawiając opór prądowi rzeki niezgrabnie dopłynęła na należący do klanu rzeki brzeg, dysząc ciężko.

-Możecie przejść na drugi brzeg! - Zawołała do reszty grupy, przez trzymanego w zębach kociaka. - Tylko uważajcie! Kłoda jest śliska!

 Wszyscy kolejno przechodzili na drugi brzeg, w tym czasie szylkreta odstawiła malucha na ziemię.

-Jak w ogóle się tu znalazłeś? - Zapytała go, zaczynając lizać jego przemoczone futerko, chcąc go rozgrzać.

-Chciałem zobaczyć Słoneczne Skały. - Odparł cichutkim, słabym głosikiem kocurek. Był cały przemarznięty. - Ropuszy Rechot, mówił mi, że one są klanu rzeki i klan pioruna je odebrał.

-Nie powinieneś był uciekać. - Upomniała go łagodnie szylkreta. - Mogłeś utonąć, a twoja mama pewnie bardzo się o ciebie martwi. Odprowadzimy cię do domu, bo i tak tam idziemy.

-A dlaczego chcecie iść do naszego obozu? - Dopytał zaciekawiony kocurek. - Nie idźcie tam. Nie znam was, a nie mogę tam wpuścić nieznajomych! Mogę dać wam przejść dopiero, jak się poznamy.

-Jestem Szyszkowa Gwiazda. - Przedstawiła się przywódczyni, nie chcąc droczyć się z maluchem. - Idziemy do waszego obozu, żeby porozmawiać z Dzwoniącą Gwiazdą o bardzo ważnych sprawach.

-Ja jestem Świerszczyk! - Odpowiedział kocurek już z większym entuzjazmem. - I będę potężnym wojownikiem, jak dorosnę! 

-Chodźmy. - Mruknęła pstrokata wojowniczka, kiedy wszystkie pozostałe koty znalazły się z nimi na drugim brzegu. Delikatnie chwyciła w zęby ciemnobrązowego kociaka.

 Grupa kotów ruszyła w głąb terenów klanu rzeki. Nie ukrywali się, wiedzieli, że jeśli by to zrobili, a jakiś patrol znalazłby ich, do tego z ich kociakiem mogliby nie być zbyt zadowoleni.
 Szli przez tereny klanu rzeki, jednak nie znaleźni żadnego patrolu, co ich dziwiło. Dopiero, kiedy znaleźni się w okolicach obozu zobaczyli jakiegoś kota, on jednak zamiast do nich podejść odwrócił się od nich i wbiegł do obozu. Grupa wolnym krokiem ruszyła za nim, w końcu znaleźli się w obozie klanu rzeki. Dzwoniąca Gwiazda od razu do nich podszedł.

-Co tu robicie? - Zapytał. - I co robią tu koty z klanu cienia? Podobno stchórzyliście i wasz klan się rozpadł! - Spojrzał na kociaka, którego Szyszkowa Gwiazda trzymała w pysku. - Porwaliście naszego kociaka!?

-Wszystko ci wyjaśnię. - Szylkreta odłożyła kociaka na ziemię, ten jednak nadal stał przy jej łapach.

 W pewnym momencie z jednego z legowisk wyszła kocica, której ciemnobrązowe futro zdobiły czarne pręgi. Podbiegła do nowo przybyłych, a za nią ruszyła kolejna dwójka kociąt.

-Świerszczyku, gdzieś ty był? - Otarła się o kocurka, po czym zwróciła wzrok na Szyszkową Gwiazdą. - Znaleźliście go? 

-Chciałem zobaczyć Słoneczne Skały. - Wyjaśnił Świerszczyk, zanim ktokolwiek inny zdążył się odezwać. - I wszedłem na pień, ale spadłem i musiałem się złapać kamienia, bardzo się bałem, ale mnie złapali i zabrali z powrotem tutaj!

-Nigdy więcej tak nie uciekaj. - Fiołkowy Płatek ogonem przysunęła syna bliżej siebie. - Dziękuję wam, gdybyście akurat nie byli przy rzece mógłby zginąć.

 Ciemny kocur uciszył karmicielkę podniesieniem ogona, nie odwracając wzroku od przybyłych do ich obozu kotów.

-Mówcie co tu robicie. - Rozkazał.

-Spokojnie, już wszystko ci wyjaśniam. - Pstrokata wojowniczka opowiedziała przywódcy klanu rzeki o tym, jak klan cienia został wygnany, następnie o tym, jak ich klany się połączyły kończąc na wczorajszej bitwie z klanem ostrza i odebraniem klanowi pioruna ich terenów. - Chcemy prosić was o schronienie. Po jakimś czasie razem zaatakowalibyśmy klan ostrza i przegonili Ostrą Gwiazdę.

-Nie. - Odparł od razu Dzwoniąca Gwiazda ze stanowczością w głosie. - Ropuszy Rechocie, zbierz kilku ochotników i wygoń ich z naszych terenów.

-Proszę cię, Dzwoniąca Gwiazdo. - Ziołowa Skóra wyszła na przód grupy. - Zginiemy z głodu.

-Trudno. Nasz klan jeszcze nie naraził się Ostrej Gwieździe i niech tak zostanie.

-"Broń wszystkich klanów, nawet kosztem własnego życia"! - Z grupy zbierających się przy gościach kotach klanu rzeki wyszedł brązowy kocur w ciemniejsze pręgi. Zacytował on kawałek jeden z zasad kodeksu wojownika. - Powinniśmy im pomóc.

-Tu chodzi o nas, nie o nich. - Upierał się przywódca. - Muszę dbać o was, nie o nich. Już, wygonić ich stąd.

-Proszę, zróbcie cokolwiek. - Próbowała przekonać ich Brunatna Gwiazda. - Jeśli nie możecie udzielić nam schronienia chociaż dajcie nam trochę zwierzyny, lub pójdźcie z wami do walki.

-Już mówiłem, nie. - Ciemnobrązowy kocur obnażył kły. - Wynocha. Już.

-Czekaj, Dzwoniąca Gwiazdo. - Fiołkowy Płatek podeszła bliżej. - Uratowali mojego syna. Nigdy im tego nie zapomnę. Jeśli ty nie chcesz im pomóc, ja będę dla nich polować.

-Ty musisz opiekować się swoimi kociętami. - Sprzeciwił się przywódca.

-Moje kocięta są już dosyć duże, aby zostać same. Nie potrzebują też mojego mleka. Muszę im pomóc. - Upierała się karmicielka. - Pozwól mi na to. 

-Nie, nie mogę.

-To niezgodne z kodeksem! - Syknęła w końcu ciemnobrązowa kocica. - Kodeks każe nam im pomóc! Jeśli się na to nie zgodzisz, mogę rzucić ci wyzwanie! Tak, jak mówi kodeks wojownika, mam do tego prawo. Jeśli trzy czwarte klanu łącznie z medykiem się ze mną zgodzi, medycy mogą poprosić klan gwiazdy, aby odebrał ci życia i mianował przywódcą Gronostajowy Słuch! Kto jest ze mną?!

-Czekaj, to nie jest konieczne. - Próbował bronić się Dzwoniąca Gwiazda. - Nie róbcie tego! Jeśli mi się przeciwstawisz wygnam cię klanu rzeki!

-Uspokój się, Fiołkowy Płatku. - Ropuszy Rechot podszedł do karmicielki. - Jeśli będziesz się buntować stracę się. Wiem, że kodeks na to pozwala i każe nam im pomóc, ale nie możesz tak reagować.

-On ma racje. - Odezwała się w końcu Szyszkowa Gwiazda. - Jeśli nie chcecie pomóc, trudno. Nie ryzykuj dla nas wyrzuceniem z klanu.

-Tu nie chodzi o was, tylko o kodeks. - Odparła stanowczo kocica. - Nie pozwolę nikomu umrzeć z głodu, jeśli mogę temu zaradzić. Z resztą nie wygna mnie. Nie odważy się tego zrobić.

-Jesteś pewna, że trzymasz ich stronę? - Zapytał w końcu Dzwoniąca Gwiazda, na co karmicielka tylko przytaknęła. Kocur spojrzał na nią wyzywająco. - W takim razie pozostaje mi tylko jedno. Fiołkowy Płatku! Zostajesz oficjalnie wygnana z klanu rzeki!

 Ciemnobrązowa, pręgowana kocica przez chwilę patrzyła na niego z niedowierzaniem, po chwili jednak odwróciła się do kulących się w tłumie zebranych kotów kociąt.

-Chodźcie, dzieci. - Miauknęła do nich. - To już nie jest nasz dom.

-Nigdzie nie idźcie! - Ropuszy Rechot zatrzymał kocięta. - Nie możesz odebrać mi moich kociąt.

-Twoich? - Prychnęła wygnana przed chwilą kocica. - To ja je urodziłam i wychowywałam! Byłam głupia kochając cię, a teraz daj mi z nimi odejść.

-Ropuszy Rechot ma rację. - Dzwoniąca Gwiazda znów odwrócił się do Fiołkowego Płatku. - Ty masz odejść, ale one tu zostają.

-Nie idę bez nich. - Upierała się matka. - Zawsze wiedziałam, że będziesz okropnym przywódcą, ale nie sądziłam, że odważysz się wygnać z klanu własną córkę!

-Odpuść jej, Dzwoniąca Gwiazdo, proszę. - Krzyknęła w końcu przywódczyni klanu pioruna. - Odejdziemy, ale proszę, odpuść jej.

-Na to już za późno. - Warknął kocur. - Ma się stąd wynieść. Już.

 Fiołkowy Płatek wysunęła pazury.

-Jeśli nie dacie mi odejść z nimi, sama je zabiorę!

-Ani mi się waż! - Z tłumy wybiegła Waleczne Serce, stając przed siostrą. - Wynoś się z naszego terenu ty włóczęgo.

 Słysząc, jak kilka kotów z tłumu popiera zdanie Dzwoniącej Gwiazdy szylkrecie zrobiło się naprawdę szkoda koleżanki, mimo to wiedziała, że nie może jej pomóc. Widziała, jak Fiołkowy Płatek przestaje być wściekła, odpuściła, widząc, że nie wygra.

-Dajcie mi się chociaż z nimi pożegnać. - Poprosiła z żalem, po czym podeszła do kociąt. Każde z nich z czułością polizała po główce. - Żegnajcie, maluchy. Muszę was zostawić. Bardzo was kocham i zawsze będę, pamiętajcie o tym, jasne? 

-Też cię kochamy. - Pisnął przez łzy Świerszczyk. - Będę najlepszym wojownikiem dla ciebie.

-Zobaczymy się jeszcze? - Zapytała smutno ciemnoszara koteczka w ciemniejsze prążki. Jej zielone oczy błyszczały żalem. 

-Oczywiście, że tak, Kijaneczko. - Fiołkowy Płatek jeszcze raz otarła się o kocięta, aby je pocieszyć. - Będzie nie jedno zgromadzenie, na którym się zobaczymy.

-Obiecujesz?  - Jasnobrązowa koteczka spojrzała na matkę.

-Obiecuję, Płotko. Żegnajcie, dzieci. Bardzo was kocham

 Po tych słowach odwróciła się smutno i podeszła do grupy przybyłych kotów. Zwróciła się od razu do Szyszkowej Gwiazdy.

-Chodźmy już. - Poprosiła smętnie.

--------------- --------------- ---------------

O wow, ten rozdział wyszedł naprawdę długi jak na mnie, bo nie licząc tego ma 1819 słów. Następny rozdział pojawi się pewnie jutro, ale znowu mam trochę kartkówek, więc nic nie obiecuję :(

Na chwilę obecną możecie napisać, jak podobał wam się ten rozdział i co myślicie o tym, co się w nim stało ;)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro