Prolog

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Sylwetka kotki przechodziła między głazami, odbijając się tam po stokroć. Nagle przemknął cień a razem z nim tysiące innych. Cień szedł powoli i zwinnie choć zdawało się że ma czasem z tym problemy. Kotka szła delikatnie stąpając po ziemi nucąc cicho piosenkę. Gdy była blisko swego celu, blask księżyca, odbijany w milionach skałek oświetlił jej futro i oczy... A raczej oko. Szła tak delikatnie aż dotarła do tunelu. Z lekkim wzdrygnięciem zagłębiła się w niego, a dziwny cieć za nią. W połowie drogi pół ślepa kotka usłyszała szelest, lecz gdy się odwróciła nic nie dostrzegła. Odwróciła się, lecz czuła zaniepokojenie. Brnęła jednak dalej do przodu. Dotarła do wielkiej groty, do której skapywała miarowo woda. Znów ujrzała kontem oka cień, lecz na jej nieszczęście zignorowała go.  Już miała wykonać rytuał gdy jej oczy zaszły czernią. Nie poczuła bólu. Ani strachu. Po prostu... Odeszła, a nad jej ciałem stanął ten "cień"
-Zemszczę się! Na wszystkich, którzy mnie zranili!-syknął i odszedł ciągnąc nieżywą kotkę

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro