Rozdział 1

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Słońce wpadało przez szpary w żłobku, których nie załatał żaden wojownik. Jego promyki padły wprost na oczy Skałka, skutecznie go budząc. Młody kociak otworzył swoje piękne bursztynowe oczy ze zdziwieniem. Otworzył je po raz pierwszy i z radością spojrzał na Sreberko. Kotka od wielu dni szturchała go łapą, nie mogąc doczekać się tego momentu, ale teraz jak na złość, jego siostra spała zwinięta w ciasny, srebrny kłębek. Skałek chwiejnie stanął na łapy i podszedł do niej z wywrotką. Szturchnął ją łapą, a gdy ta tylko jęknęła i zasnęła, syknął zdegustowany. Najwyraźniej była leniem, ale on nie! Przeszedł cicho obok Różanego Płatku i wybiegł na polanę. Ależ było tam gorąco! Na swoich chwiejnych łapkach ruszył przed siebie. Dotarł do pomieszczenia o owalnym kształcie, z którego czuć było zielskiem. Wszedł do środka niepewnie węsząc ciekawie.
-Hej, mały-usłyszał cichy szept-co ty tu robisz? Jeszcze słońce całkiem nie wzeszło!-kociak odwrócił się i za sobą ujrzał kotkę z jednym białym okiem. Pisnął przerażony
-ciii...-szepnęła -obudzisz Ostry Liść
-k..kim jesteś? Jesteś... Duchem?-wyszeptał cicho, a gdy usłyszał ciepły śmiech kotki upewnił się że nie
-nie-odparła miękko-jestem Jasne Oko, uczennica medyka-a widząc zdziwienie malujące się na twarzy kociaka dodała-uczę się jak leczyć rany po bitwie
-po bitwie?-powiedział zaniepokojony-ktoś nas zaatakuje?
-oby nie...-odparła cicho- ale jeśli tak to wojownicy nas obronią
-wojownicy...-wyszeptał-kto to?-kotka westchnęła, usiadła i szeptem zaczęła mu opowiadać o klanach, o gwiezdnych kotach, o granicach, o leczeniu (nuda), o polowaniach i walkach (bardzo ciekawe). Kocurek sam nie wiedząc kiedy usnął wtulony w nią.

~~~

Skałek przebudził się owinięty w pióra a na jego sierści widniała spora ilość piasku. Otworzył zaspany oczy spoglądając wokoło. Był w legowisku medyczki! Słońce było już w zenicie gdy od wypełzł z niego, a w jego głowie wirowały dziesiątki informacji zdobytych rano. Gdy chwiejnie wszedł do swojego legowiska zobaczył Sreberko, siedzącą dumnie i wykrzywiającą w grymasie obrażenia pyszczek
-jak mogłeś na mnie nie poczekać!-pisnęła gdy tylko go zobaczyła. Jej głos brzmiał jak mysz. Dobrze że on tak nie brzmi...
-spałaś jak suseł. Budziłem cię-odparł równie dumnie. Siedzieli tak przez chwilkę w ciszy gdy z zewnątrz dało się uczuć dziwnie znajomy zapach...
-tata!-krzyknęła Sreberko i wybiegła, a Skałek nieporadnie za nią.

Kamienny Szept wynurzył się z tunelu w ziemi niosąc w pysku dużego węża. Gdy Sreberko go spostrzegła podbiegła do niego i skoczyła na jego grzbiet. Kocur zaśmiał się serdecznie i chwilkę potarzał się z nią. Skałek w tym czasie niepewnie szedł w jego stronę, wciąż niepewny na łapkach. Tuż przy celu swej żmudnej podróży wywrócił się na pyszczek. Poczuł okropny ból i zobaczył całkiem ostry kamień, Jego głowa pulsowała boleśnie. Pisnął z bólu a następnie skulił się. Kamienny Szept spojrzał na niego a następnie podszedł.
-wstawaj.-powiedział ostro. Wyglądał strasznie, ale ból był za duży. Sreberko przerażona stała za nim wpatrując się w brata-wstawaj!-syknął-robisz mi wstyd przed klanem!-Skałek przerażony dźwignął się na łapy patrząc wielkimi oczami na ojca. Co zrobił źle? Może powinien umieć już chodzić jak Sreberko? Nie miał pojęcia! Otwierał właśnie pyszczek by go o to zapytać gdy nagle ogromny kocur, dorównujący wielkością Kamiennemu Szeptowi wbiegł z wiszącą w pysku kotką.

-Jasne Oko nie żyje!-zakrzyknął ze smutkiem.-jej ciało znalazłem dziś, gdy nie wróciła z zebrania medyków. Została zamordowana. Nie poczuła bólu, od razu była w Klanie Gwiazdy...-kocur spojrzał ze smutkiem w ziemię. Chyba bardzo lubił Jasne Oko, ale... co to znaczy "nie żyje"? Skałek podszedł do Sreberka

-Co to znaczy?-zapytał zaciekawiony, ale od razu zmartwił się widząc że Sreberko jest przestraszona

-to znaczy że dzieje się z nim to samo co z myszą. Że nie oddycha. Że jej duszy już nie ma-powiedziała drżącym głosem i rozpłakała się. Kamienny Szept podbiegł do niej i opatulił ją ogonem
-dlaczego doprowadziłeś Sreberko do płaczu?!-sykną na niego-teraz jest jej przykro-zaczął ją lizać po głowie i pocieszać cicho. Skałek pobiegł wtedy do żłobka, by wtulić swój nosek w miękkie futro Różanej Chmury.

-Skałku? Co się dzieje?-karmicielka zapytała zmartwiona
-Ja nie chciałem jej przestraszyć!-pisnął zasmucony. Naprawdę nie chciał. Naprawdę!-po prostu nie wiedziałem co to "śmierć" i zapytałem o to Sreberko, a ona się wystraszyła i Kamienny Szept się zdenerwował!-powiedział na jednym wdechu.
-eh...-westchnęła Różana Chmura-widzisz... Twój ojciec jest zwolennikiem pewnej zasady... Uważa że kocury nie powinny okazywać emocji czy tego że się mylą, a kotki powinny być delikatne, miłe i nie powinno się ich straszyć...-popatrzyła na niego ze smutkiem-nie martw się. Nie zrobiłeś nic złego, to twój ojciec tworzy nieistniejące problemy. Ale to wspaniały kocur, tylko czasem nieco przesadza.-owinęła swój ogon wokoło niego, a Skałek ochoczo się umościł, przytulając się do niego. Odpływając w sen usłyszał szybkie kroki, jakiegoś ciężkiego kota, jego krzyki i dźwięk świstu pazurów, ale już odpływał w sen, to na pewno jego wymysły...

~~~~~~~~~~~~~~

Witom, 809 słów. Miało być 1000, ale muszę wydać bo się uduszę. Nie pytajcie czemu, ale już mam ochotę napisać superedycję o Sreberku. Raczej to się nie stanie, ale trudno

Bye ~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro