Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Dziwny, metaliczny zapach od jakiegoś czasu nie dawał beżowemu kociakowi spać, więc gdy tylko zobaczył pierwsze promyki słońca wstał, i kichając z obrzydzeniem (ten zapach był okropny), wybiegł z legowiska. W pierwszej chwili chciał ruszyć do uczennicy medyczki, ale... przypomniał sobie co się stało. Ale przecież jadł mysz wczoraj, a dziś znów leży na stercie jedzenia! Ma identyczne futerko... to ta sama! Więc... Jasne Oko niedługo znów mu coś opowie. Może być wszystko, nawet to że nasiona kraku... maku? Koją ból, Krwiściąg daje się matką, a rzadki Tatark pomaga na każdą infekcję! Skałek chciałby żeby coś mu opowiedziała, cokolwiek, ale nie ta cisza! Był zły. Na ten głupi metaliczny zapach, i na to że Jasnego Oka jeszcze nie ma, i na to że jego ojciec jest na niego zły, i na Sreberko że płacze o to że nie ma Jasnego Oka, skoro i tak zaraz wróci, a chyba najbardziej- jak sobie uświadomił, na burczenie w brzuchu. Powinien wracać do żłobka, do mamy... ale... jej przecież nie było w żłobku! Więc... gdzie jest? Nie był pewien... Ale był tak głodny! Spojrzał na stos zwierzyny, ale z drugiej strony nie czuł się na siłach by zjeść choć część. Ruszył więc w stronę żłobka, ale przechodząc po gładkiej, białej skale na której stał stos zwierzyny poczuł tak silny skurcz żołądka, że znów zwrócił wzrok w stronę myszy leżącej na dość małym stosiku zdobyczy. Ruszył gwałtownie w jej stronę i wbił w nią swoje małe ząbki. Nie była ona zbyt smaczna, ale przynajmniej czuł jak w jego brzuszku robi się pełno. Nagle jednak poczuł się okropnie, ale postanowił że zje całą mysz. Jednak nie mógł się powstrzymać przed braniem coraz mniejszych i rzadszych kąsków. Skończyło się na tym że z legowiska zaczęły wychodzić kolejne koty, a jeden z nich- Biała kotka wyglądająca jakby była opadłym obłoczkiem, podeszła do niego zatroskana

- Um... Skałku? Czemu jesz tą mysz? Nie jesteś na to za mały?-Zapytała i trąciła ją łapą, gdy nagle ze środka wypełzło parę białych paseczków. Były obrzydliwe w smaku, ale mimo to skałek zjadł ich wcześniej sporo by nie marnować jedzenia-Na Klan Gwiazdy! Skałku coś ty zjadł!-Krzyknęła, na co sporo kotów zebrało się wokół niego. Jedne patrzyły na niego przestraszone, a inne krzywiły się na widok białych paseczków. Sreberko, która wybiegła z miejsca gdzie spała Jasne Oko pisnęła przestraszona i podbiegła do niego

-Czy ty zjadłeś larwy mysi móżdżku?!-Nagle większość kotów odsunęła się a do niego podbiegł zdenerwowany, wielki, biały kot o ostrych kłach. Już miał coś powiedzieć, gdy zagłuszyła go Sreberko- Ostry Kle, z tego co pamiętam, należy użyć Pięciornika, bądź Nasion Pokrzywy...-Skałek zauważył dumę w oczach tego kota- dobrym planem też będzie...

-Och cicho bądź Sreberko!-Skulił się na głos ojca-Nie zajmuj Ostemu Liściowi czasu swoim głupim gadaniem, i tak nic o tym nie wiesz-ogon siostry opadł a oczy przygasły. Skałek chciał ją pocieszyć, ale nagle skręciło go w brzuchu, a on pisnął z bólu. Ostry Liść momentalnie rzucił się do niego i złapał w pysk. Zabrał go do miejsca, gdzie pachniało Jasnym Okiem... może do niego przyjdzie? Nagle wepchnięto mu do pyszczka zielone kuleczki, po których połowa jego obrzydliwego śniadania znalazła się na ziemi. Zapiszczał przestraszony a następnie znów skręcił się z bólu, bo czym stanowczo odwrócił głowę gdy Ostry Liść starał mu wepchnąć nową dawkę, tym razem czarnych nasion. Biały kocur usiłował mu je bezskutecznie wepchnąć przez wieki. Nagle kocurek wykręcił głowę tak daleko jak tylko mógł, i zobaczył swoją matkę z okropnymi ranami na pysku

-Różany...mmmmm-zaczął, ale w tym momencie medyk wepchnął mu nasiona maku do pyszczka, a jego świat spowiła kraina snu. Nic mu sié nie śniło. Pamiętał tylko że parę razy się przebudził. Raz słyszał krzyki, i jakby odgłosy walki, za drugim zdenerwowanego medyka krzyczącego o kocimiętce. Za każdym razem jednak znów zbierało się mu na wymioty, więc zaciskał oczy by zasnąć. Kiedy po raz kolejny tak zrobił, był nagle świadom że śpi. Był w wielkiej srebrnej, oślepiającej nicości.
-J..jest tu kto?-pisnął przestraszony Miał wrażenie jednak, że następnego dnia będzie wszystko okej, i rzeczywiście już dzień później się obudził. Chciał zeskoczyć z niewysokiej półki skalnej, na której leżał. Była wyłożona mchem i piórami, których nie pamiętał, pachniały jednak tak znajomo, jakby znanym dobrze kotem. Ale zapach nie był suchy, lekki i lekko zalatujący popiołem, jak zwykły pachnieć koty Klanu Ognia. Był delikatny jak kwiat, ale nie jak koty Klanu Ziemi. Brakowało mu tej charakterystycznej woni ziemi po deszczu. Wdychając ten dziwnie znajomy zapach mógł być zapachem gwiazd, oczywiście gdyby one pachniały!
-Skałku? Co ty tu robisz?-usłyszał głos... Jasnego Oka! Wreszcie wróciła, jak ta nieszczęsna mysz ze stosu.
-Jasne Oko! Wreszcie jesteś! Czekałem!-na wylew uczuć kociaka, kotka zareagowała uśmiechem. Przez chwilę wyglądała, jakby zbierała się by coś powiedzieć, i zaczęła już otwierać pyszczek, ale chyba ugryzła się w język, po czym zaczęła szybko mówić, lekko zdenerwowana.
-tak, żyję. To mój nowy dom i proszę nie mów o nim nikomu z klanu, to dla mnie ważne. Przyniosłam cię tu gdy spałeś, ale o tym też nie mów' dobrze?-gdy kocurek potulnie skinął głową, kontynuowała-przyszłam ci coś przekazać. Uważaj na kota z taflą duszy o kolorze bursztynu, jest niebezpieczny!-krzyknęła, a Skałek poczuł jak spada
-Budzi się! Jest dobrze!-usłyszał krzyk Ostrego Serca. Brzmiał jakby był nieźle przestraszony -skałku, wszystko będzie dobrze...

-----

Czy ktoś to w ogóle chce czytać?

Jest 885 słów, a jeśli to przeczytałeś/aś możesz zostawić jakąś gwiazdunie po sobie...?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro