Rozdział 2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Przemierzając główny korytarz, wielu mieszkańców pałacu, schodziło Gordonowi z drogi.

(Najwyraźniej już wiedzą co się stało dziś rano) - pomyślał.

Wieści zadziwiająco szybko rozchodziły się wśród mieszkańców pałacu, pomimo jego rozmiaru. W pewnym momencie, ktoś z impetem wpadł na Gordona, ale wojownik zrobił tylko kilka kroków do tyłu i natychmiast odzyskał równowagę.

Na korytarzu zapadła cisza. Wszyscy patrzyli czekając na dalszy rozwój wydarzeń.

Siedząca na podłodze młoda dziewczyna, szybko zaczęła zbierać porozrzucane książki i notatki, w myślach przeklinając swoją niezdarność. Nawet nie musiała patrzeć na kogo wpadła, bo wiedziała, że to Gordon.

Kiedy miała wszystko uzbierane, powoli się podniosła.

- Sir Gordonie, ja bardzo przepraszam, nie patrzyłam jak idę i ....- zaczęła mówić.

Gordon uciszył ją gestem dłoni. Dziewczyna zamilkła. Gordon podszedł i zlustrował ilość książek jakie dziewczyna trzymała.

- Na co ci tyle książek? - spytał.

- Do nauki. - odpowiedziała dziewczyna.

- A jaki typ magii posiadasz? - spytał ponownie.

- Mikstury. - odpowiedziała.

|Dop. Aut. -> na Zachodnich Wyspach ten kto jest dobry w tworzeniu mikstur i eliksirów ma magię w jasno-pomarańczowym kolorze. Jednak może rzucać normalnie zaklęcia. Takie jak np. zaklęcie światła albo ognia.|

Gordon zmrużył oczy. Po raz kolejny tego dnia stuknął swoim berłem w podłogę i fala energii przeszła przez korytarz. Gordon skupił się jedynie na stojącej przed nim dziewczynie. Wyczuł jej magię, ale i stres. Ktoś stawia ją pod dużą presją, pytanie brzmi kto?

Pomimo tego iż Gordon to wojownik, bardzo często rozwiązuje konflikty mieszkańców pałacu z ich rodzinami.

- Rozejść się, no już! - powiedział głośno.

Wszyscy natychmiastowo rozeszli się do swoich zajęć. Dziewczyna ciężko westchnęła i usiadła na najbliższej ławce, kładąc książki obok.

- Moja matka, stawia mnie pod ogromną presją, ale to pewnie już wiesz, sir. Ilekroć przyjeżdżam do domu, słyszę od niej, że mam być najlepsza ze wszystkich. Mam udowodnić, że zasłużyłam na miejsce w pałacu. Ale ja już nie daję rady. Od trzech dni nie śpię po nocach. Nie chcę zawieść mamy, ale jak tak dalej pójdzie to nie dotrwam do ostatniego egzaminu. - wyznała.

Gordon jedynie potaknął w zrozumieniu. Będzie musiał to uwzględnić w raporcie dla Królowej.

/Time skip, wieczorem/

Gdy zapadł zmierzch, wojownik siedział na kanapie przed kominkiem w jego komnacie, a na kolanach leżał jego Palizman. Palce Gordona delikatnie przesuwały się wzdłuż drobnego, drewnianego ciałka małego smoka. Gordon doskonale pamiętał dzień, w którym otrzymał swój Palizman. To było wieki temu, a czasem miewał wrażenie jakby stało się to wczoraj.

Raport już dawno złożył u Królowej, za co ona go pochwaliła. Jak zawsze z resztą.

Jakby nie patrzeć, brał czynny udział w jej wychowaniu. Pamiętał ją jeszcze jako młodą księżniczkę, która dopiero uczyła się bycia władczynią. Pamiętał jak obiecał jej ojcu, dziś świętej pamięci Królowi, że nie opuści boku jego córki, chociażby cały świat się walił. Pamiętał wiele wydarzeń, pomimo wieku.

(Jestem jednym z najstarszych Grimwalker'ów, żyję na tym świecie o wiele dłużej niż inni.) - pomyślał.

Gordon westchnął cicho, co nie umknęło uwadze jego palizmanu. Ta drobna istotka, pomimo swojego niepozornego wyglądu, posiada wielką moc i jest diabelsko bystra. Wie, że kiedy coś trapi Gordona, to musi zareagować.

Smok wyskoczył z kolan swojego wojownika i po rozłożeniu skrzydeł, zaczął latać wokoło Gordona, robiąc różne sztuczki. Gordon jedynie się na to uśmiechnął. Po chwili smok wylądował na kapturze wojownika i opuszczając łepek, spojrzał na niego.

- Dziękuję przyjacielu, ty wiesz jak poprawić mi humor. - podziękował.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro