2

Màu nền
Font chữ
Font size
Chiều cao dòng

Zachęcam do komentowania i zostawiania gwiazdki bo to mnie ogromnie motywuje

2015 październik

Gdy pewnego dnia Avery wstała w swoim mieszkaniu w Nowym Jorku i popatrzyła na ekran telefonu spadła z łóżka. Okazało się, że za 15 minut miała mieć pierwszy w życiu wykład.

Wykład ten miał mieć miejsce dwa kilometry od jej lokum. Co ją najbardziej zirytowało. Pierwsze co zrobiła to stała i pobiegła umyć twarz i zęby.

Następne co zrobiła to pognała do garderoby i wyciągnęła stare jeansy i zwykły czarny T-shirt, który przed wyprowadzką zabrała swojemu bliźniakowi. Gdy popatrzyła na czas który jej został, stwierdziła iż pomaluje się po wykładzie. Zabrała szczotkę, gumkę do włosów oraz kosmetyczkę z podstawowym sprzętem do makijażu.

Gdy wychodziła już z budynku taksówka, po którą zadzwoniła, podjechała pod drzwi i szybko wsiadła podając adres.

Po sześciu minutach i zapłaceniu miłemu panu za kierownicą, wyskoczyła z samochodu i pognała do auli gdzie miało mieć miejsce ważne wydarzenie dla Avery Wood. Miało się okazać czy jednak nie postąpiła źle.

Biegła ile sił w nogach pod podane drzwi. Pytała przy tym innych gdzie je znajdzie. Gdy w końcu dotarła i zauważyła dosyć sporą grupę ludzi przed salą odetchnęła z ulgą. Po czym dostała ataku astmy.

No tak przy takiej adrenalinie, dziewczyna całkowicie zapomniała o swojej chorobie.

Studenci gdy zorientowali się że dziewczyna traci oddech szybko znaleźli się obok niej. Wood ledwo zdołała wypowiedzieć gdzie ma lek. Kiedy go otrzymała i odzyskała świadomość zaczerwieniła się z zażenowania.

— Jaki wstyd. Przynajmniej wiecie że mam astmę.

Gdy to powiedziała cała zgraja zaczęła się śmiać. Następnie przyszedł ich wykładowca medycyny tropikalnej, która była obowiązkowa. Gdy zobaczył studentów westchnął tylko i wszedł do sali.

Gdy Avery zaczęła zmierzać w tamtą stronę jedna dziewczyna ją zatrzymała.

— Hej. Jestem Lara.

— Hej, a ja nie jestem zainteresowana nowymi znajomościami.

Cóż dużo nie skłamała. Nie miała nigdy przyjaciółki, więc nie czuła potrzeby by ją mieć. Wolała mieć kontakt z chłopakami. Więc gdy zauważyła znajomą twarz z dzieciństwa była tak szczęśliwa, że się tam zaczęła kierować.

— Witam pana.

— Witam Wood.

Oboje nie spodziewali się spotkać po tylu latach. Byli szczęśliwi że spotkali się w tak wielkim mieście i oboje mogli się wspierać wzajemnie. Jeszcze wtedy nie wiedzieli jak bardzo przyda im się to na tym kierunku.

Gdy wykładowca stanął za kontuarem wszyscy umilkli. Ten przejechał wzrokiem po rzędach wypełnionymi młodymi ludźmi. Właśnie wybierał ludzi których będzie lubił.

— Witajcie nieudacznicy. Będziecie nimi do momentu zakończenia pierwszego roku na tym kierunku. Ten przedmiot nie jest wam zbytnio potrzebny, aczkolwiek jest bardzo trudny. A żeby zdać ten rok musicie ze mną dobrze żyć.

Rzucił profesor po czym upił łyk napoju z kubka termicznego. O dziwo jest to kubek kolekcjonerski z popularnej sieci kawiarni.

— Żeby zaliczyć ten semestr i cały tok edukacji musicie być zawsze przygotowani na wejściówki. Nie toleruję rozmów, spóźnialstwo tez jest zabronione. O oszukiwaniu na egzaminach nie wspomnę.

Po sali poniósł się szmer niezadowolenia.

Wykład był nudny i jednakowo długi. Dla Avery, która z nudów zaczęła robić notatki z książki do tego przedmiotu, ciągnął się w nieskończoność. Były to typowo organizacyjne sprawy. Temat którego każdy unikał.

Gdy wykładowca oznajmił że to tyle na dziś wszyscy studenci wyszli jak najszybciej z auli. Bali się że mężczyzna jeszcze zacznie coś dopowiadać.

— Jestem padnięty, lecz też szczęśliwy.

— Czemu jesteś szczęśliwy Milo? - Zapytała Avery.

Milo Young to blondyn z niebieskimi oczami. Znał Avery poprzez swojego ojca, który współpracował z ojcem Avery. Gdy byli młodsi często spotykali się albo wyjeżdżali.

— Bo w końcu cię odzyskałem przyjaciółko.

— Gdyby to Levi usłyszał to by się popłakał. Jestem bardziej szczęśliwa niż kiedykolwiek. Uwolniła się od dwóch ochroniarzy i zyskałam przyjaciela.

———

Tak Alec. Wszystko jest w porządku.

— A co teraz robisz? - pyta się brat Avery

— Idę do baru z męskim striptizem. - rzuciła dziewczyna będąc zirytowana zachowaniem brata. Rzecz jasna że była już po osiemnastych urodzinach i z przymkniętym okiem ochroniarz ją wypuści.

— Co kurwa?! - można było usłyszeć wyplucie jakiegoś napoju po drugiej stronie słuchawki. Dziewczyna zaśmiała się na wyobrażenie swojego brata oplutego jakimś napojem. — Wróć się do mieszkania. Inaczej dzwonię do wuja Felix'a! Albo do Doriana!

Dziewczyna zaśmiała się patrząc na osobę idącą obok niej. Stał tam wysoki brunet z pięknymi piegami na twarzy. Otóż był to jej kuzyn - Dorian. Który był tak rozbawiony prowadzoną przez kuzynkę konwersacją, że nie zauważył kiedy wpadł na słup.

— Nie musisz dzwonić właśnie wpadł na słup z latarnią uliczną. A teraz żebyś zawału nie dostał, to idziemy na siłownie. Muszę rozruszać te zasiedzianą dupę.

Bliźniak tylko się zaśmiał po czym rozłączył się. Dziewczyna tylko się zaśmiała po czym pomogła kuzynowi wstać z ziemi i weszli do budynku.

Siłownia znajdowała się w kamienicy i była klasycznie urządzona. Kilka bieżni oraz więcej sprzętów do wyrabiania mięśni.

Dziewczyna skierowała się do szatni, gdzie ubrała swój nowy strój sportowy i zabrała bidon. Resztę rzeczy wrzuciła do szafki i oddała kluczyk na recepcji. No przecież nie chce go ciagle pilnować.

Trening trwał ponad dwie godziny. Podczas których kobieta spociła i spaliła bardzo dużo kalorii.

— To nie miał być ciężko-fizyczny trening Dorian. To miała być lekkie przedtreningowe zapoznanie ze sprzętem.

— Nie marudź już. Zawsze mogło być gorzej.

Dorian podał jej ręcznik i bidon z elektrolitami po czym poszedł pod prysznic. Jego kuzynka zrobiła to samo i po ponad godzinie ruszyli coś zjeść.

Ich jedyna okazja na zjedzenie fastfood'a była właśnie teraz. Dlatego teraz siedzieli na pietrze w restauracji pod złotymi łukami. Zamówili sobie dosyć zdrową opcje oraz jakieś dobre słodkości.

Rozmawiali i śmiali się przez cały wieczór. Ze względu że młodszy brat jej ojca wyjechał kiedyś do Nowego Jorku nie mogli widywać się zbyt często, dlatego teraz chcieli to wykorzystać.

Wuj Felix miał jeszcze dwie córki, z którymi Avery niezbyt się dogadywała. One były po prostu młodsze i miały inny punkt widzenia na życie.

Maude pomimo tylko czterech lat różnicy pomiędzy kuzynka była zupełnym przeciwieństwem. Uwielbiała się mocno malować. Nienawidziła sportu oraz nauki. Jedyny przedmiot jaki lubiła była sztuka, lecz pomimo starań nie potrafiła jej uzyskać.

Lea miała dopiero jedenaście lat i na chwilę obecną nawet nie wiedziała czym jest makijaż. Pomimo tego bardzo lubiła styl siostry czego Ave nie popierała.

Gdy po godzinie dwudziestej trzeciej Dorian dostał wiadomość od matki kiedy będzie zaczęli się zbierać. Oboje mieszkali w różnych dzielnicach więc rozdzielili się wsiadając do taksówek.

Gdy dziewczyna dotarła do swojego małego mieszkanka odetchnęła z ulgą i po przebraniu się w piżamę i włączeniu pralki położyła się spać.

Zasypiając myślała tylko że to był udany dzień.

Oraz ustawiła budzik, na wszelki wypadek.

Nie pytajcie ile pisałam ten rozdział. Dawno tak szybko nie napisałam żadnego. Wiec uwielbiam ludzi którzy mnie wspierają

Pozdrawiam również Julkę która zawsze dostaje linka gdy dodaje coś nowego. Przypominam tylko ze nadal czekam na nową książkę u ciebie.

Kocham i do następnego. Może jak będzie dużo komentarzy to wpadnie coś szybciej. Nie wiem ale chyba tak będzie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen2U.Pro